Moni Moni
569
BLOG

Kłamstwo smoleńskie czyli Moni się zastanawia

Moni Moni Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Skandal z wypowiedzią prof. Rońdy, który przyznał się do wrednego kłamstwa spowodował, że zaczęłam się poważnie zastanawiać o co tu chodzi. Zachowanie profesora było bowiem tak nielogiczne, że uznałam, iż coś może się za tym kryć. Oczywiście, jak zwykle, wszystko to wytwory mojej wyobraźni, ale… wcale nie są takie nieprawdopodobne.

 

Możliwość pierwsza: Profesor Rońda w porozumieniu (albo i nie) z Antonim Macierewiczem od początku kłamał a teraz cynicznie się przyznał realizując jakiś bliżej nam nieznany plan. Pytanie brzmi: po co, skoro to niszczy cała reputację komicji? Inna możliwość przy tym samym założeniu pierwotnym: Profesor przyznał się z durnoty bo nie umiał grać do końca. Też dziwne bo dlaczego akurat w TV Trwam- gdyby go jeszcze jakieś Stokrotki przycisnęły to tak ale tu? Nie dał się podejść w mediach mainstreamowych a u Rydzyka przestałby się kontrolować? Jeszcze inna możliwość: kłamczucha ruszyło sumienie. Może tak być, czemu nie.

Możliwość druga: Profesor jest wrednym prowokatorem i od początku grał na to, by w odpowiednim momencie skompromitować komisję Macierewicza czyli odgrywałby podobną rolę jak osławiony Mecenas Rogalski przy Prezesie Kaczyńskim. Możliwe, bo i wyskoczył z tym swoim kłamstwem, kiedy miało dojść do konfrontacji ekspertów. Ale znowu pytanie; kto i jak? Bo jakoś w inicjatywę własną przy założeniu, że ta możliwość jest prawdziwa, nie wierzę. Tak więc w grę wchodziłyby osoby trzecie zainteresowane tym, aby skompromitować w kluczowym momencie zespół Macierewicza. A to by oznaczało, że żyjemy pod rządami cynicznych drani, jakich świat nie widział od czasów piekłoszczyka Stalina, którzy to dranie najęli Profesora. Jakoś nie chce mi się jednak wierzyć, że komuś zwyczajnie chciało by się coś takiego organizować a szanowany profesor AGH ryzykowałby karierę i dorobek naukowy. Chyba, że za duże pieniądze ale jakie pieniądze musiały by to być?

Możliwość trzecia: Profesor nie kłamał, kiedy mówił o zejściu samolotu, a skłamał w TV Trwam. Innymi słowy kłamał, że przedtem kłamał. Powód: ktoś go przycisnął, zaszantażował, nastraszył. Innymi słowy Profesor chce żyć, nadal pracować, mieć gwarancję bezpieczeństwa rodziny... No, to pierwsze, to raczej przesada, ale dwa następne są całkiem prawdopodobne. Po prostu człek mógł nie wytrzymać presji, nacisków, ostracyzmu towarzyskiego (od znajomych słyszałam, że takowy został wobec profesora zastosowany- rzecz jasna to wieści nie sprawdzone i nie udokumentowane). Groźba utraty pracy, zniszczenia kariery… Może tak być. Profesorowie Nowaczyk i Binienda są poza zasięgiem, chronieni przez swoje uczelnie i fakt zamieszkiwania na stałe poza granicami Polski ale Profesor Rońda, jako pracownik AGH w Krakowie nie. Władze uczelni, nie zważając na uniwersytecką tradycję wolności myśli i badań naukowych już potępiły go za jego twierdzenia. Mogły być i inne naciski a także groźby. Oczywiście też mało prawdopodobne ale nie niemożliwe.

 

Problem tym, że cała ta historia od początku do końca kupy się nie trzyma biorąc pod uwagę psychologię, logikę, celowość i sensowność i inne aspekty. Jednak doświadczenie dziejowe wskazuje, że na tym Bożym świateczku nic nie dzieje się bez przyczyny. Stara rzymska zasada mówi „Is fecit cui prodest” /ten uczynił, komu przyniosło korzyść/. Pytanie: komu to przyniosło korzyści i jakie?

Moni
O mnie Moni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka