Bylem jeden dzien w Krakowie. Pokazac bajtlom Wawel i centrum starego miasta. Pozostale okazalosci, krypty bez Kaczynskich i Kazimierz zwiedzilo sie pare lat temu.
Pare zdjec na pamiatke.
Widok z mostu na Wawel.

Z mostu w druga strone. Slawna reklama.

Ksiaze Krak jednak istnial:
.
Ćmok wawelski widocznie tez - akurat na mnie (dla mnie) zional:

Na Wawelu kolejka do wiadomego miejsca.

Nie chcialo nam sie czekac. Zamiast tego weszlismy do katedry. Zalapalem sie na wloskich turystow. Bardzo ladnie to wszystko brzmialo po wlosku. Przy Kazimierzu Wielkim z pejsami pani mowi "grande protectori di hebrei". Po wlosku brzmi to jakos cieplo i zyczliwie.
Po prostu ladne miejsce. Brama Florianska. Akurat krecono jakas serie TV.

Opodal lodziarna z "nowoczesnymi lodami", jak ntp. lody buraczane z guma donald.

Rynek. Zaczynam pytac o ksiegarnie. Mlody pan z ulotkami knajpki na Golebiej instruuje mnie, gdzie ktore sa. Dopiero w piatej, o hinduskiej nazwie, udaje mi sie zdobyc ksiazke "Ja, Palikot". I nawet Slonimskiego mozna kupic bez kartek.

W zamian obiecuje mlodemu od ulotek, ze pojdziemy do tej jego knajpy.
Na ulicy Golebiej wchodzimy do tej knajpy. Zamawiam, i mowie, zeby temu panu z rynku z ulotkami zapisac na plus, ze nas zwerbowal. Pani zmieszana, okazuje, sie ze pod tym samym numerem sa trzy knajpy, jestesmy w tej niewlasciwej.
Ale jest zimny Lech.

I na scianie piekny wielgachny obraz.

Na zewnatrz oryginalna skrzynka pocztowa. Wrzucam ulotki, ktore mi wciskano na Florianskiej.

Bar mleczny jak dawniej tylko dodatkowo z koscielna licencja.

Kosciol z wahadlem Foucaulta.

Miasto pelne Wlochow i harcerzy. (tygodniowy zjazd druhow i druhen z calego swiata).
O tak to wyglada, zupelnie jak moja obowiazkowa szkolna wycieczka do Krakowa i Auschwitz w piatej klasie szkoly podstawowej dziesiatki lat temu:

Za Brama Florianska druh Sowiniec nucacy "plonie ognisko i szumia knieje, duch Pilsudskiego jest wsrod nas...":

W tej samej branzy, ale bardziej pod publike, robi dzisiaj jakby Jan Maria Rokita:

Na koniec pomnik pomnikow. Na lace nad Wisla pomnik najwierniejszego z wiernych - psa Dżoka, ktory rok czekal w tym miejscu na swojego pana, ktory w tym miejscu zmarl.

Wspaniale miasto. Za kazdym razem duza przyjemnosc. Polecam!
I w temacie Hrad Sovinec. Za miedza, u slaskich Morawian, zamek Sowiniec.

Piekny stary krzyzacki zamek.

Herby, herby!

Tablica z tych, ktore lubie. Prosze traktowac powiekszone literki jako rzymskie cyfry i zliczyc je razem.

Bardziej od zamczyska interesujacy byl przyzameczny kosciol sw. Augustyna. Pelen krzyzackiego folkloru.


Do kosciola mozna wejsc tylko na metr, miedzy kraty.
Turysci rzucaja monety na srodkowy ganek, to my tez, korona tania jest. Mlody wygral, dorolowal monete az do oltarza.

W czasie wojny w zamku bylo wiezienie francuskich jencow wojennych. O czym mowi ten interesujacy pomnik. Kapitanowi Vincentowi Gilbertowi, walecznemu jencowi.


W 1945 zamek spalila wiadoma armia sojusznicza.
Polecam strony tego zamku akce.sovinec.cz/ www.sovinec.info/
Najlepiej pojechac w weekendy, kiedy sa imprezy. Choc i w tygodniu personel zamku przystrojony jest w piekne sredniowieczne szaty. I w ogole atmosfera prima sort.
25861
Król Kalifornijski
niespotykanie spokojny czlowiek
Polska
ostatnie takie miejsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości