Zwyczajny człowiek stykając się ze sztuką współczesną najczęściej wydaje się zagubiony. Głównie dlatego, iż obcując z takim „wybitnym dziełem sztuki” nie potrafi zrozumieć jego wielkości, czy wyjątkowości. Myślę jednak, że jest to całkiem naturalna reakcja, bo jak zrozumieć dzieło, jeśli nie potrafi się nawiązać z nim relacji na żadnej płaszczyźnie pojmowania? Czy można typowego człowieka z ulicy oswoić ze sztuką współczesną, jeśli brak mu podstawowych informacji o jej znaczeniu, materii tworzenia, czy okolicznościach powstania samych dzieł?
A gdyby taki zwyczajny człowiek miał okazję porozmawiać o sztuce z jakimś specjalistą z branży?
Spróbuję więc przybliżyć wam parę „unikalnych dzieł”, których zakup przez muzea naprawdę ciężko człowiekowi zrozumieć. Mam nadzieję, że po lekturze niniejszego rozdziału będzie wam łatwiej... a jeśli się nie uda, to trudno. By uniknąć suchego, naukowego przekazu - postawiłem na hipotetyczny dialog typowego człowieka z ulicy (ale jednocześnie amatora sztuki) z doskonale zorientowanym w temacie ekspertem.
Zacznijmy ten eksperyment od czegoś mniej skomplikowanego:
- Co to takiego? - Pyta typowy człowiek z ulicy.
- To jest dzieło sztuki - odpowiada (zgodnie ze swoją wiedzą i przekonaniem) specjalista.
- Niemożliwe – stwierdza niedoinformowany miłośnik wytworów artystycznych.
- Ależ zapewniam, że możliwe. Jestem ekspertem sztuki i wiem, co mówię. To jest stuprocentowe dzieło sztuki, a dokładniej instalacja rzeźbiarska wykonana z użyciem gotowych przedmiotów. To dzieło unikatowe, i jak pan widzi eksponowane w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
- Instalacja rzeźbiarska? – amator uśmiecha się nie dowierzając. - W takim razie, co to miałoby być?
- To jest „Pokój dziecięcy”! - odpowiada zwięźle profesjonalista.
- Ale przecież... dziecięcy pokój tak nie wygląda – krztusi się ze śmiechu polemista.
- A dlaczego „Dziecięcy pokój” nie mógłby wyglądać akurat tak? - Ekspert wciąga oponenta w dyskusję. - Mamy tu przecież malowane deski ze sklejki, stół, zasłony, dywan i lampę podłogową... nawet wklejone gazety, słoik dżemu i trzy kubki, a to wszystko na metalowej płycie.
- Widzę tylko dwa kubki.
- Zapewniam pana, że są trzy. Wiem, bo dokładnie zapoznałem się z opisem dzieła i opiniami innych ekspertów na jego temat.
- Tak? To gdzie jest trzeci?
- Zaraz panu powiem – ekspert pogrzebał w materiałach. - Powinien być tu – wskazał palcem. - Rzeczywiście... - rozejrzał się nerwowo po sali i dostrzegł pracownika muzeum pijącego kawę. - Wygląda na to, że akurat zabrano go w celu przeprowadzenia badań jego użyteczności funkcjonalnej.
- Metalowa płyta i gazety – polemista wnikliwie przyglądał się dziełu. - Nigdy jeszcze nie widziałem takiego dziecięcego pokoju.
- Dziwi to pana? - uśmiechnął się ekspert. – Przecież mówiłem, że to unikat. Czegoś takiego nigdzie pan nie zobaczy, tylko w naszym Muzeum... zresztą mamy tu same rzeczy niezwykłe, wyjątkowe i zmuszające do przemyśleń.
- Jednak będę się upierał, że dziecięce pokoje w Polsce wyglądają zupełnie inaczej.
- Nie wszystkie, czego przykład ma pan przed sobą. Bądźmy precyzyjni – kontynuował specjalista - ten „pokój” też znajduje się w Polsce. Ale rzeczywiście jego wystój jest z innej części świata.
- Tak myślałem... czy nie aby z Białorusi, albo z jakiegoś kraju na Bałkanach?
- To jest właściwy trop – ekspert pochwalił rozmówcę. - Vlassis Caniaris, który stworzył to wybitne dzieło zakupione przez warszawskie Muzeum, jest znanym i cenionym artystą tworzącym w Grecji.
- Grek?... Byłem kiedyś w Grecji, oglądałem te niesamowite budowle i monumentalne rzeźby, więc teraz rozumiem, dlaczego Muzeum kupiło dzieło greckiego artysty... choć serce mi pęka, kiedy pomyślę sobie, jak to wszystko zmarniało. Tyle wspaniałych rzeźb, a Muzeum kupiło taki „pokój dziecięcy”.
- Wbrew pozorom, to był bardzo przemyślany zakup – sprzeciwił się specjalista. - W zasadzie niezbędny dla dopełnienia ekspozycji. Udzielę panu niezwykle istotnej informacji. Otóż Muzeum kupiło wcześniej „Dziecko” tego samego artysty.
- Dziecko? Co za człowiek? Jak można sprzedać własne dziecko?
- Nie zrozumiał Pan. Chodzi o unikatową rzeźbę. Wie pan: siatka druciana, plastik,drewno, ubrania, buty i rower. Wygląda to tak:
- Jeśli to ma być to dziecko, to się gościowi nie dziwię, że je sprzedał... i myślę, że rower musiał być gratis - amator pokręcił nosem. - No tak... faktycznie... dla takiego dzieciaka kupiony pokój pasuje w sam raz. Po co przepłacać?
- Może pana zaskoczę, ale Muzeum za „Pokój dla dziecka” zapłaciło ponad siedemset siedem tysięcy złotych.
- Ile? - amatorowi zaparło dech. - Powtórz pan wyraźniej, bo jestem po covidzie i chyba coś źle słyszę.
- Siedemset siedem tysięcy – powtórzył specjalista.
- A, nie... to jednak dobrze usłyszałem, ale coś czuję, że nie mówicie mi wszystkiego. Jeśli to prawda, to w komplecie musiała być jeszcze jakaś willa w Grecji, albo wczasy dla wszystkich pracowników Muzeum.
Komentarze