W zawiązku z tym, że od czasu naszego powrotu trochę czasu już minęło, a wspomnienia wciąż są żywe, zapraszamy do śledzenia wpisów z naszego pamiętnika, które będą się ukazywać na przemian z bieżącymi sytuacjami. :) Zapraszamy więc do
części 1.
"Czerwone podeszwy. Żółta kula, która miała być widoczna cały czas dzisiaj jest ukryta. Na czarnym niebie już drugi dzień nie ma białej tarczy. Noce są bardzo głośne. Przedpołudnia ciche. Popołudnia gwarne. Egzotyczne chwile wypełnione są zapachami, dźwiękami, smakami, które trudno znaleźć z taką intensywnością w innym miejscu świata. Taka jest Uganda.
Wstajemy, gdy w naszych pokojach jest jeszcze ciemno – słońce wschodzi tu po 6.00 rano. Msza święta rozpoczyna nasz dzień. Śniadanie i planowanie zajęć na popołudnie z chłopcami, a potem już tylko my i oni. Patrzą na nas dużymi, czarnymi oczyma. Zadają mnóstwo różnych pytań, na razie najczęściej pytają nas o imiona. Chcą być blisko, dotykają, obserwują, uśmiechają się. Myślą, że jeżeli nosimy te same imiona jesteśmy bliźniakami.
Do wspólnej zabawy nie potrzebujemy wiele. Wystarczą dłonie i to, że jesteśmy razem. Uczą nas swojego miejscowego języka luganda, ciesząc się z każdego zapamiętanego przez nas słowa. My uczymy ich polskich wyrazów, największą popularnością cieszy się nasze "dzień dobry". Jesteśmy w Namugongo w Domu dla Chłopców Ulicy. Spędzimy tu 2-3 miesiące, chcąc dać chłopcom pozbawionym rodzicielskiej troski , choć trochę siebie. Jest ich 130 i każdy potrzebuje miłości.
Weeraba! (do widzenia)"
Gosia Łokaj i Gosia Koroblewska