wiesława wiesława
1698
BLOG

Słowa, które nie straciły aktualności od 2008 roku

wiesława wiesława Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Apel wystosowany przez blogera Starego Wiarusa: 

https://www.salon24.pl/u/wtemaciemaci/1233941,zadnych-zludzen-panowie

zainspirował mnie do przypomnienia wywiadu, którego prof. Paweł Wieczorkiewicz udzielił w sierpniu 2008 roku po inwazji Rosjan na Gruzję.

(Paweł Piotr Wieczorkiewicz (ur. 2 lipca 1948 w Warszawie, zm. 23 marca 2009 tamże) – polski historyk, sowietolog, profesor nauk humanistycznych)  

https://www.rp.pl/swiat/art16065001-historia-wsciekle-przyspieszyla


[…] Rosja dokonuje rozbioru Gruzji. […] Jak widać, rosyjska armia kontynuuje „wyzwoleńcze dzieło” Armii Czerwonej, a Putin okazał się nieodrodnym wnukiem Stalina. Skojarzenia są oczywiste. 17 września 1939 r. i „wyzwolenie” „zachodniej Białorusi” i „zachodniej Ukrainy”. W obu przypadkach mieszkańcy tych terenów zostali potraktowani przez Moskwę przedmiotowo. 

Rosyjski najazd na Gruzję nie był jednorazowym incydentem?

Obawiam się, że to dopiero początek. Mamy do czynienia z imperialnymi planami Rosji, które zaczęły być realizowane za pomocą gwałtownych środków. Europa znajduje się w podobnej sytuacji jak w 1938 r. Wtedy egzamin oblała – nie powstrzymała Hitlera, gdy było to jeszcze możliwe. Niebezpieczeństwo to dostrzegał Józef Piłsudski, który w 1933 r. proponował Francuzom wojnę prewencyjną. Pozostało to jednak bez odzewu. Dziś także Polacy, ze względu na nasze doświadczenia historyczne, dostrzegają niebezpieczeństwo. O jedności Europy trudno jednak mówić w świetle prorosyjskiej postawy Włoch czy Niemiec. Historia nie uczy tylko głupców. Niestety większość polityków europejskich to głupcy, którzy nie patrzą w przyszłość i nie potrafią spojrzeć w przeszłość.

Panie profesorze, czy to nie za mocne słowa?

Nie, mówię to z całą odpowiedzialnością. Przypomnijmy choćby ludobójstwo rosyjskie w Czeczenii za rządów Władimira Putina. Rosja jest nieobliczalna. Żeby daleko nie szukać, można jednak wskazać inną analogię – w 1939 r. malutka Finlandia napadła na wielki Związek Sowiecki. To się teraz powtarza. Maleńka Gruzja „najechała” atomową potęgę. Malutki króliczek poruszył wąsami i sprowokował tygrysa. Niestety jest to tygrys ludojad.

Jaką rolę w rosyjskich planach strategicznych odgrywał Kaukaz?

Bardzo ważną. Zawsze gdy Rosjanie budowali imperium – czy to carskie, czy później bolszewickie – podporządkowywali sobie ten teren. To był naturalny kierunek ich ekspansji. Pierwszy raz Rosjanie najechali Kaukaz pod koniec XVIII wieku. Był to podbój wyjątkowo krwawy, wyczerpujący i morderczy dla narodów zamieszkujących ten teren.

Dzieła dokończyli bolszewicy.

Tak, po upadku Rosji Azerbejdżan, Gruzja i Armenia nie cieszyły się długo wolnością. W 1921 r. bolszewicy powołali w tych krajach rządy bolszewickie, które dokonały wewnętrznych przewrotów, a „na pomoc” zaraz przyszła Armia Czerwona z towarzyszem Sergo Ordżonikidze na czele. Po opanowaniu Kaukazu bolszewicy wymordowali wszystkie tamtejsze elity.

Chcieli wprowadzić na Kaukazie komunizm. A jaki cel przyświeca dzisiejszej Rosji?

Jeżeli uda im się w końcu obalić Saakaszwilego i osadzić w Gruzji marionetkowy rząd, przejmą kontrolę nad tym krajem. To z kolei będzie znaczyło odcięcie Azerbejdżanu i zdobycie kontroli nad jego potężnymi złożami energii. Czyli ostateczne i całkowite uzależnienie Europy od rosyjskich dostaw surowców. Chodzi również o uniemożliwienie przystąpienia Gruzji do NATO.

Do tej pory mówiono, że Rosja zdobywa wpływy za pomocą gazu czy ropy. Że bronią XXI wieku będzie kurek, a nie czołg.

Muszę się uderzyć w piersi. Też tak sądziłem. Myślałem, że Rosjanie czegoś się z historii nauczyli. Że doszli do wniosku, iż podboju można równie dobrze dokonywać środkami ekonomicznymi. Ale okazało się, że krótszą i skuteczniejszą drogą są czołgi, samoloty i bombardowania. Historia się powtarza. Gdy słyszę, że Moskwa ma „historyczne obowiązki” na Kaukazie, to są to obowiązki najeźdźcy, bandyty i zbója. Obecne wydarzenia pokazują, że Rosja znowu wkroczyła na drogę do budowy imperium.

Kto stoi jej na drodze?

Ukraina, państwa bałtyckie, Polska. Ale nie tylko. Niemcom chciałbym przypomnieć, że strefa wpływów Związku Sowieckiego do niedawna sięgała do Łaby. A apetyty – to ważna informacja dla Francuzów – po kanał La Manche.

Ale czy taka operacja mogłaby się udać na przykład na Ukrainie?

Wystarczy powołać rząd opozycyjny wobec prezydenta Juszczenki, zakwestionować wynik kolejnych wyborów, ogłosić powstanie niezależnej republiki w Charkowie albo ogłosić, że mieszkający na wschodzie Ukrainy Rosjanie znaleźli się w niebezpieczeństwie. Bo Rosja zawsze przystępuje do wojny w obronie słabych i uciśnionych. […]

To, co Rosjanie robią z Osetią Południową, to tak, jakby Niemcy w 1939 r. zamiast organizować prowokację gliwicką, ogłosili, że ludność Śląska chce przyłączenia do Rzeszy. Następnie Wehrmacht zająłby to województwo, a przy okazji doszedł pod Kraków i zbombardował kilka innych naszych miast. Jeżeli zaś chodzi o dzisiejsze czasy, to nie wykluczam, że nagle może się okazać, iż na naszym terenie znajduje się choćby „republika białostocka”.

Czy Polska naprawdę może się czuć zagrożona?

To, co się stało, to dla nas ważny sygnał. Niestety część naszych elit politycznych całkowicie go ignoruje. Gdy słyszę nawoływania, że nie możemy zaogniać stosunków z Rosją, to ogarnia mnie przerażenie. Nie mamy czego zaogniać. My tych stosunków nie mamy. Jeżeli słyszymy z ust rosyjskich dyplomatów, że Moskwa się z nami policzy, to strategią, którą powinniśmy przyjąć, jest strategia – wybaczy pan – Władysława Gomułki. Po kłótni podczas jednego z posiedzeń paktu warszawskiego, zaczął on wyklinać rynsztokowymi słowami Sowietów. Przerażony Cyrankiewicz zaczął mu pokazywać na żyrandol, gdzie miał znajdować się podsłuch. „Niech te ruskie sk... wiedzą, co o nich myślę. Z nimi można rozmawiać tylko językiem przekleństw” – odparł Gomułka. Niestety, wtedy akurat miał rację. Rosja rozumie tylko siłę. Adekwatnym sposobem reakcji na to, co się stało w Gruzji, byłoby zerwanie stosunków dyplomatycznych i gospodarczych. Całkowita izolacja Rosji. To jest jednak oczywiście nie do wyegzekwowania.

Co, zdaniem pana, powiniśmy więc robić?

Myślę, że powinniśmy zdać sobie sprawę z zagrożenia i mocno zewrzeć szyk pierwszego frontu. Czyli my, państwa bałtyckie, Ukraina i Kaukaz.

A co z naszymi sojusznikami z NATO? Myśli pan, że gdyby Polska, odpukać, została zaatakowana, to nasi sojusznicy wywiązaliby się ze swoich obowiązków?

Gwarancją bezpieczeństwa Polski nie są żadne papierowe układy. W 1939 r. też mieliśmy „twarde gwarancje” od Francji i Anglii, i jak się to skończyło? W 1939 r. nikt nie chciał umierać za Gdańsk. A w 2010, nie chcę być złym prorokiem, być może nikt nie będzie chciał umierać za Białystok.

***

To, co w sierpniu 2008 r. było oczywiste dla prof. Pawła Wieczorkiewicza, zostało zlekceważone przez Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego. Ci dwaj panowie, lansowani w polskojęzycznych mediach jako „wybitni, przenikliwi politycy” prowadzili politykę „ugłaskiwania” (ang. „appeasement”) Rosji. A ściśle rzecz ujmując, potulnie dostosowali się do polityki "ugłaskiwania" Rosji, prowadzonej przez polityków z Unii Europejskiej. W identyczny sposób politycy francuscy i brytyjscy „ugłaskiwali” III Rzeszę w 1938 r., podczas niemiecko-czeski konfliktu o Kraj Sudetów. Implikacją tego „ugłaskiwania” była WW II.

W czerwcu 2022 roku nikt nie chce umierać za Charków, Kijów, Odessę. Rozmaici „znawcy od nawozów i od świata”, nazywający się skromnie „analitykami polityki”, z wielkim przejęciem tłumaczą na portalach internetowych i w telewizorach, że „ta wojna nie jest nasza”. Że trzeba tak postępować, aby Putin „mógł zachować twarz”. Dlatego Ukraińcy musza oddać Rosji Donbas, Krym i stracić dostęp do morza. 

A ja proponuję tym "znawcom", aby zaczęli działać w taki sposób, który pozwoli im zachować własną głowę połączoną z tułowiem i kończynami. I aby w tym zestawie głowa + tułów + kończyny nie tkwiły odłamki bomby kasetowej.


***

Zachęcam też do przeczytania innego wywiadu z prof. Wieczorkiewiczem, udzielonego po inwazji Rosji na Gruzję:

https://www.niedziela.pl/artykul/86587/nd/Czy-Rosjanie-lubia-Polakow

Zapytany przez dziennikarkę o spotkanie Putin – Sarkozy prof. Wieczorkiewicz powiedział:

„[…] Najlepszym komentarzem do tego była okładka jednego z tygodników, na której Putin, przełożywszy Sarkozy’ego przez kolano, sprawia mu lanie. Tak to mniej więcej wygląda. Sarkozy jest tutaj klientem, a Putin tym, który rozdaje karty. To Rosja postawiła przecież Europie warunki. Co więcej, moim zdaniem, postawiła pod znakiem zapytania sens istnienia Unii Europejskiej.[…] Rosja pokazała entuzjastom polityki europejskiej, którzy uważali, że UE jako całość jest organizmem zdolnym do jakichkolwiek działań politycznych, bezsens tego założenia. Wykazała, że te różnice są tak wielkie w stanowisku poszczególnych krajów Unii, iż nie da się prowadzić jakiejkolwiek wspólnej polityki.

[...] Przecież Rosja prowadzi politykę imperialną. A Putin od samego początku jest nowym Piotrem Wielkim, odnowicielem imperium rosyjskiego, i to na dobrym sowieckim korzeniu.

[…] Odbudowa imperium rosyjskiego, a potem sowieckiego pokazuje głęboki historyzm Rosjan, którzy dążą do utrzymywania stale tych samych terytoriów, nie patrząc na prawa narodów czy wolę podbitej ludności. To jest ich hobby: lubią co kilka czy kilkanaście lat wyniszczyć jakiś mały naród czy grupę etniczną. W ubiegłej dekadzie byli to Czeczeni, teraz mamy Gruzinów, kto będzie za pięć czy dziesięć lat - strach pomyśleć. […]

***

https://www.rp.pl/swiat/art16065001-historia-wsciekle-przyspieszyla

 https://www.niedziela.pl/artykul/86587/nd/Czy-Rosjanie-lubia-Polakow



wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka