wiesława wiesława
1336
BLOG

Moja propozycja patrona placu w Katowicach

wiesława wiesława Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

13 grudnia 2017 roku w Dzienniku Urzędowym Województwa Śląskiego została opublikowane „Zarządzenie zastępcze wojewody śląskiego” w sprawie zmiany nazwy placu  Wilhelma Szewczyka na plac Lecha i Marii Kaczyńskich. Wojewoda Jarosław Wieczorek podjął swoją decyzję zgodnie z ustawą o zakazie propagowania komunizmu, która nakazuje wojewodom usunięcie z nazw ulic i placów tych komunistycznych patronów, których nie usunęły samorządy. Zmiana dotyczy placu położonego naprzeciw dworca kolejowego, a więc w prestiżowej części miasta. Jak było do przewidzenia, zmiana została oprotestowana z wielkim hałasem, przede wszystkim przez polityków z Platformy Obywatelskiej oraz z Ruchu Autonomii Śląska, niedawnego koalicjanta PO na Śląsku. Obie grupy są wspierane, jakżeby inaczej, przez Gazetę Wyborczą.

Po ogłoszeniu zarządzenia wojewody, prezydent Katowic Marcin Krupa zaczął wyjaśniać, że informację o tym, że zapisy ustawy dekomunizacyjnej dotyczą Wilhelma Szewczyka, miasto otrzymało dopiero w drugiej połowie września i w związku z tym miastu zabrakło czasu na konsultację z mieszkańcami w sprawie zmiany patrona. Teraz prezydent Krupa zapowiada odwołanie się od decyzji wojewody do sądu.

Uważam, że trzeba przyjść z pomocą prezydentowi Marcinowi Krupie i przedstawić tzw. konstruktywną propozycję, czyli nazwisko osoby, która mogłaby zostać patronem placu przy dworcu kolejowym.

Moim zdaniem idealnym kandydatem na patrona placu w Katowicach będzie literat pochodzący z tego miasta, rocznik 1920 czyli z pokolenia Kolumbów - Józef Ryszka (ps. Gizd, Szczepon), poeta, dziennikarz, działacz podziemia w czasie II wojny światowej. Kandydatura Józefa Ryszki powinna przypaść do gustu tym, którzy optują za uznaniem gwary śląskiej za język regionalny, gdyż Józef Ryszka wiele swoich wierszy napisał po naszymu. Zdaniem krytyka literackiego:

„ […] Wiersze [ Józefa Ryszki] pisane w gwarze wydają się oryginalniejsze, barwniejsze od pisanych językiem literackim, są bardziej wyraziste, między innymi także dzięki swym wartościom dźwiękowym. Nie jest gwara w jego wierszach stylizacją, ale sposobem wyrażenia siebie. Wiersze pisane językiem literackim, choć znać w nich pewną łatwość posługiwania się piorem, są poprawne, lecz czasem sprawiają wrażenie literackich kalek. Gwara znakomicie oddaje śląski koloryt lokalny, to nie stylizacja, ale język naturalny autora, co wywołuje efekt jedności języka i wizji świata. [….]Gwara znakomicie oddaje śląski koloryt lokalny, to nie stylizacja, ale język naturalny autora, co wywołuje efekt jedności języka i wizji świata. Utrwalił w niej poeta marzenie o swoim Śląsku - niepowtarzalnym w swej urodzie, i ludziach zupełnie wyjątkowych. Opisywał cały Śląsk i jego charakterystyczne znaki krajobrazowe: hałdy, kopalnie, huty; wymieniał popularne śląskie imiona: Karliki i Haźbietki, i odwoływał się do własnego, śląskiego „Pona Boczka” i Matki Boskiej Piekarskiej. Liczba mnoga wzmacniała wymowę wiersza, dodawała mu siły, zawadiacki w nim humor to tylko pozor, tłumiona pod jego warstwą rozpacz i nadzieja są głębokie i intymne. Tak właśnie skrywają swe uczucia Ślązacy.[…]” (Krystyna Heska-Kwaśniewicz, Krystyna Heska-Kwaśniewicz, Taki to mroczny czas, s. 143 ):

Za najwybitniejszy wiersz Józefa Ryszki uważa się  napisany całkowicie gwarą dziewięciozwrotkowy utwór poetycki zatytułowany „My Slązoki”, niestety bardzo rzadko publikowany:

Kiej nos z łojcowizny, nos bidnych Ślązoków,

Wojna wygoniła tysiącem wyroków,

Kiej po naszej ziemi dzisiok Niemiec chodzi

- Ano, nic nie szkodzi.

 

To wszystko do czasu, tak jak wszystko mijo,

Tak i ty się skończysz niemiecko bestyjo,

Ty sie sparzysz łapy, ty pochylis głowy,

Ślązok już gotowy.

 

I jak śpiwko godo - tak i my powimy,

Że to my som chłopcy, co się nie bojymy.

Firera strzaskamy, bić bydymy dali,

Aże się Germania cołko nie łobali.

 

A że czas ten przyńdzie, jo to dziś już cuja,

I we swoi piersi nowy Śląsk hodują.

Łon mi przyjocielem, jo śnim ciągle godom,

Przeca go niedługo tam poniesa do dom.

 

Zaniesa tyj ziemi, pokłonie się piynknie,

Niech se kapka pojy, niechaj nim nasiynknie,

Niech z tej jałowizny nowe wzrosną plony,

Nowe pierony.

 

Niech wyrosną Józki, Karliki, Morciny,

Nowe pokolenia bez skazy, bez winy,

I tyż bez lonego szwabskiego łoddechu,

Co niekierych słabych sprowadził do grzechu.

 

A wtedy Pon Boczek do kopalni zyndzie,

We hucie Go znajdziesz, no hołdzie i wszyńdzie.

Weźmie kilof w rynka, by nom pomóc bokiem,

I bydzie Ślązokiem i bydzie Polokiem.

 

A po tym Karliki, Haźbietki i Anny

Piyknie poklękniemy do Piekarskiej Panny,

Żeby już na zawsze Breslau był Wrocławiem

- Tak myślą Ślązoki. Wierzą - myślą prawie.

 

Podobną wymowę maja wiersze „Pon Boczek śląski”, „Wom Ślązokom...”, „Szopka świąteczna”, „Prziszeł czas”. Ten ostatni wiersz także zasługuje, aby go przytoczyć:

I czas ten już prziszeł, godzina wybijo,

Kiej się ty wykończys niemiecka bestyjo,

Kiej się ruszom wszyscy, co som han za wodom,

Sam do dom.

 

A że Angliczanie bić się wszyńdzie mogom,

To i nom przi Łodrze, wierzą, kyns pomogom.

Choć, prawi przisłowie, trza liczyć w potrzebie

Na siebie.

 

No, toz weźcie syncy, poplujcie w rynczyska,

Trza się Niemcom przyjrzeć i to z bardzo bliska,

Nałoje do rynki, dyć, nos jeszcze stoć -

I trza loć!

 

Wrzasknąć całym gardłem: bić chłopcy Germanów!

Rżnąć gizdów, chacharów, wszystkich SS-manów,

Za Katyń, Oświęcim, rozłupać hełmisko,

Za wszystko!

 

Za tych na Ostfroncie, co ginom zmuszeni,

Przez reżim Hitlera, diobli by go wzieni,

Za złe i za dobre trza chacharów loć,

No toć!

 

I wtedy Pon Boczek stanie se plecami,

Bo go tyż porywa skończyć z łorgeszami,

By nie widzieć grzychów zakryje se łocy -

Toż prać, Ślązocy!

 

Prać, pługiem załorać, by widać nie było,

By się kiedyś Niemcom juzas nie prziśniyło,

łże na tyj ziemi łoni jeszcze żyjom -

Wtedy ich kryjom!

 

Bo Polska to zachód. Z Wami noród cołki

My inteligenty, gazdowie, pachołki,

Wojsko, robotniki, szkolorze, siedloki,

My - Poloki!

 

***

Biogram Józefa Ryszki:

Józef Ryszka ps. "Szczepon", "Gizd" (ur. 14 lutego 1920 w Katowicach, zm. 17 listopada w Warszawie) polski poeta, działacz podziemia niepodległościowego podczas okupacji niemieckiej (w Departamencie Informacji i Propagandy Delegatury RP – Sekcji Zachodniej). Jego rodzicami byli Józef Ryszka, Wiktoria z d. Pilarska. Urodził się siedem miesięcy po śmierci swego ojca, który mając 23 lata zginął w pierwszym powstaniu śląskim; matka nadała mu imię Józef na pamiątkę po ojcu. Syn zginął, mając także 23 lata, za tę samą sprawę co ojciec. Wychowywał się w domu dziadków Szczepana i Franciszki Ryszków. Swój konspiracyjny pseudonim „Szczepon” przyjął aby uczcić pamięć swego dziadka.

Edukację rozpoczął w szkole powszechnej w Szopienicach. W roku 1933 wraz rodziną przeniósł się do Chorzowa i w szkole im. Juliusza Ligonia ukończył ósmą klasę szkoły powszechnej. Był harcerzem XIII DH im. Stefana Rogozińskiego w Chorzowie. Właśnie dla środowiska harcerskiego przeznaczył obszerny poemat refleksyjno-opisowy, który był wynikiem w trakcie wyprawy kajakowej do Gdyni w 1937 roku. Pracował w hucie "Piłsudski" oraz w  kopalni „Boże Dary” w Kostiuchnie, gdzie jako młody górnik "fedrował" przez pół roku .

We wrześniu 1939 r. uczestniczył w przeciwlotniczej obronie Chorzowa. Później wraz z rodziną znalazł się w Samborze, skąd po 17-dniowej tułaczce powrócił na Śląsk. Został wywieziony przez Niemców na roboty przymusowe do Viersen i Hanowweru. W 1941  r. udało mu się zbiec  - dostał się początkowo do Radomia, a później do Warszawy, gdzie wstąpił do podziemnej organizacji „Ojczyzna”. Swoje wiersze publikował w prasie podziemnej ("Luźne Kartki", "Kilof"). Pisał literacką polszczyzną, a także często gwarą śląską.  

Aresztowany przez Niemców w ulicznej łapance 14 października 1943 roku , został osadzony na Pawiaku, gdzie miesiąc później (17 listopada 1943 r.) został rozstrzelany.  

Spuściznę literacką Józefa Ryszki uratował jego przyjaciel Zbyszko Bednorz, który w listopadzie 1945 roku wydobył ją z warszawskich gruzów; już po wojnie sporo materiałów dostarczył mu Adam Ryszka, jego starszy brat. Również po wojnie chorzowscy harcerze przynieśli Bednorzowi Kronikę XIII Drużyny Harcerzy im. Stefana Rogozińskiego w Chorzowie, zawierającą pierwsze wiersze kilkunastoletniego Józefa Ryszki.

 

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:

Krystyna Heska-Kwaśniewicz, Taki to mroczny czas. Losy pisarzy śląskich w okresie wojny i okupacji hitlerowskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004

 

 

 

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka