Nawigator Esterhazy Nawigator Esterhazy
2188
BLOG

Sprawdzamy - po raz pierwszy.

Nawigator Esterhazy Nawigator Esterhazy PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

Nie wiem, czy "lex TVN" to rzeczywiście - jak głosi wersja, suflowana przez chyba ze setkę "dobrze poinformowanych" - próba zmuszenia Amerykanów do traktowania polskiego sojusznika z większym respektem. Bardzo być może, że ta narracja jest fałszywa, że jest to wyłącznie przekaz wewnętrzny PiS, skierowany do tych części własnego obozu, które mogłyby mimo wszystko wzdrygnąć się przed perspektywą uczestnictwa w likwidowaniu medialnego pluralizmu, a w istocie chodzi wyłącznie o zamknięcie ust opozycyjnej telewizji. Nawet jednak, jeśli prawdziwa jest wersja druga, to trzeba stwierdzić, że - nawet niezamierzone - skutki tego działania polskich władz mogą paradoksalnie być takie, jakich chcieliby okołopisowscy intelektualiści, kolportujący wersję pierwszą.

Bo relacje polsko - amerykańskie od początku III RP (a w zasadzie dłużej - od schyłkowych lat Polski jaruzelskiej) opierały się na poczuciu totalnej bezalternatywności. Polska skazana była na wypełnianie wszelkich życzeń Wielkiego Sojusznika (no, prawie wszystkich - Żydom majątków mimo wszystko nie oddawano, nie wprowadzono też gejowskich ślubów, ale to były jedyne wyjątki) - ze strachu przed Rosją. Ta nieformalna doktryna państwowa opierała się na założeniu, że Amerykanie nie mają w sojuszu z Polską żadnego własnego interesu, dlatego w każdej chwili mogą nas porzucić, czemu zapobiec można wyłącznie demonstrując im swoje bezgraniczne oddanie. Takie myślenie jaskrawo odbiegało przy tym od myślenia naszych sąsiadów. Warto przypomnieć, że wtedy, kiedy Polska to prosiła, to moralnie szantażowała USA, domagając się umieszczenia u nas elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, tacy Czesi za zgodę na zainstalowanie u siebie innej części tejże tarczy kazali sobie Amerykanom szczodrze zapłacić, uznając że skoro Stany tego chcą, to mogą się materialnie za to Pradze odwdzięczyć. To było zaprzeczenie polskiej postawy. Dodajmy, że postawy ogólnonarodowej, ponadpartyjnej, bo "robienie laski" Amerykanom, by użyć wdzięcznej metafory ministra Sikorskiego, łączyło ponad podziałami klasę polityczną i lud. Postawy przy tym całkowicie jawnej, bo o braku alternatywy mówiliśmy stale i otwarcie, co łagodnie mówiąc nie sprzyjało jakimkolwiek targom z Wielkim Bratem.

Otóż to, co czyni obecnie Jarosław Kaczyński jest, niezależnie od jego prawdziwych intencji, pierwszą co najmniej od 89 roku próbą zakwestionowania tego paradygmatu. Próbą, by użyć terminologii pokerowej, sprawdzenia partnera. Czy rzeczywiście jest on naszym sojusznikiem niemalże z łaski? Czy może jednak utrzymanie Polski w strukturach atlantckich jest jego ważnym interesem?

To jest bardzo kluczowe pytanie. I ostatnie posunięcia Nowogrodzkiej dadzą nam zapewne na nie odpowiedź. Odpowiedź, bardzo ważną nie tylko dla obecnych rządzących, ale i dla ich następców, na dekady naprzód. Niezależnie, powtórzmy, od tego, jakie w istocie cele przyświecały architektowi całej operacji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka