Pamiętacie Państwo taką sytuację z przeszłości, z odległych czasów PRLu? Pewien rolnik "wkurzył się", (że pozwolę sobie na kolokwializm), na naczelnika gminy, dyrektora PGRu, czy kombinatu - nie pomnę, w każdym razie pomalował swą świnię a propos wyborów. Na świni swej - narzędziu zbrodni i tubie wrogiej propagandy, wymalował napis: "Ja głosuję". I nikt by się o tym nie dowiedział, jednakże coś zadziałało i wszyscy o tym zaczęli mówić. Rolnika oczywiście surowo ukarano i bodajże skazano nawet na jakąś karę więzeinia. Nie pomnę już jak było - znam tę historię ze słyszenia...
Do czego zmierzam? Otóż jakiś czas temu, konkretnie 28 kwietnia 2009r., popełniłem byłem pewien wpis na portalu, który własnie umiera (odczuwam schadenfreude z tego tyt.). Wpis nosił tyt. "Zmieńmy prawo, pozwólmy świniom kandydować". Wpis ten, z okazji zbliżających się wyborów, postanowiłem Państwu przypomnieć, tym bardziej, że w zw. ze śmiercią portalu Pardon.pl, nie wiem, czy cokolwiek z mych i tak już obciętych wypowiedzi, się ostanie tamże?
A zatem, korzystając z podwójenej okazji, dziś mam zaszczyt przedstawić Państwu mą autorską wizję reformy wyborczej, której wprowadzenie, jak uważam, ocali demokrację (choć przyznaję, że jej przesadnym zwolennikiem nie jestem) a także a może przede wszystkim, której wprowadzenie naprawi Państwo! Polskę! Przynajmniej, jeśli chodzio instytucje i ciała wybieralne, w tym, te stanowiące i egzekwujące Prawo. Uważam, że ta reforma, to byłby dobry krok - w stronę, a niech tam! Nazwijmy ją po imieniu, IV Rzeczypospolitej!
Jedna jeszcze uwaga, zanim zaczniecie Państwo czytać. Przyznaję się bez bicia i z góry uprzedzam: w tekście jest mała manipulacja - co zresztą później wyjaśniałem na pardonie kilka razy (sam z siebie: bo jak słusznie przewidywałem, tamtejsi czytelnicy nie zorientowali się w tym sofizmacie). Znając uwarunkowania tamtego przybytku (stosunek do kleru i religii determinuję wrażliwość czytelników na rzeczową perswazję i może ją wręcz wykluczać w skrajnych przypadkach), postanowiłem powoływując się na pruski system kurialny i chcąc przedstawić go zarazem, jako recepcję koncepcji arystotelejskich, świadomie przeinaczyłem historię: mianowicie jedną z kurii wyborczych w Prusach Królewskich był kler, a nie tak, jak podałem...
A zresztą, przeczytajcie Państwo sami! Gorąco polecam!
Czy pamiętacie takie wydarzenia, jak zwycięstwo osła lub świni w wyborach samorządowych w Ameryce Łacińskiej? - Ja pamiętam kilka. Zazwyczaj jakiś rolnik w akcie desperacji i protestu przeciwko korupcji, nieudolności i głupocie urzędników, wystawiał prosiaka lub osła w wyborach na stanowisko burmistrza, posła lub senatora. Kandydat taki miał z reguły większe szanse, jak pozostali, ludzcy kontrkandydaci. Do tego stopnia nawet, że urządzano zamachy na życie tych pociesznych zwierząt!
Niestety, Polskie prawo nie zezwala na wystawienie w wyborach kandydata, który nie jest obywatelem tj. nie ma nr PESEL. Przykre, prawda? Tym bardziej, że czytałem niedawno o takim incydencie w Bułgarii a zatem w państwie UE! Czy chcielibyście, tak jak ja, aby tak samo jak tam, prawo także w Polsce zezwalało na wybór świni lub osła, nie tylko z nazwy i przymiotów osobistych, ale wprost - zwierzęcia? Wyobrażacie sobie wybory na prezydenta: Kandydaci, Donald Tusk, Lech Kaczyński i Kaczor Donald?! Jest na to sposób! Przynajmniej ja widzę taką szansę:
Inspiracji dostarczył mi niniejszy wpis na GD kogoś o nicku Dusty: Dzięki niemu przypomniałem sobie, jakie prawo wyborcze obowiązywało w Prusach w XVIII i XIX w. Prawo, które było jednym ze składników siły tego małego państewka - to dzięki niemu w wyborach do ciał przedstawicielskich, wyborcy głosowali rozsądnie, wybierając silnych i mądrych przedstawicieli, jak Bismarck - to co, że był antypolski? Prusom dobrze się przysłużył i od polskiego premiera oczekiwałbym, by Polsce a nie Niemcom czy UE służył nie gorzej, jak Bismarck swoim rodakom!
Wybory odbywały się tam wtedy w kuriach. Były bodajże 3 kurie mające równą liczbę przedstawicieli/głosów w parlamencie. Kurie były podzielone wedle kryterium ekonomicznego - o ile dobrze pamiętam. Pierwsza kuria to najbogatsi/płacący największe podatki. Druga kuria to średniozamożni - płacący średnie podatki. Trzecia kuria - najbiedniejsi, aczkolwiek nadal płacący podatki. Taki system, to w gruncie rzeczy adaptacja postulatów Arystotelesa wyrażonych w jego dziele, Polityce.
Wedle Arystotelesa, rządzić nie powinni ani najbogatsi - oligarchia, ani najbiedniejsi - demokracja. Ci pierwsi, bowiem chcą zagarnąć wszystko dla siebie i nie zależy im na dobru państwa, ale na tym, by utrzymać swoją siłę i pozycję. Ci drudzy, m. in. ponieważ chcą kosztem pozostałych redystrybucji dóbr i uniezależnienia stanu posiadania od własnej pracy i umiejętności. Są, reasumując, "średniokumatym menelstwem", jak o nich (chwilowo także o mnie;/) mówi JKM, które chce brać wszystko, niezależnie od tego, czy ktoś mu to daje, czy nie, bo uważa, że mu się należy. Bo rzekomo wszyscy jesteśmy równi, więc czemu nie, w sumie rzeczy? A że w tłumie, zawsze głosuje się najdurniej...
Niestety, wprowadzenie demokracji sprawia, że wszyscy tak, tj. jako średnikumate menelstwo, jesteśmy traktowani - zwłaszcza przez rządzących. Trudno odróżnić jednych od drugich nad urną wyborczą a wiedząc, że głupich jest statystycznie więcej jak mądrych, to do głupich lepiej kierować przekaz. Jak to się mówi w marketingu: (notabene, studiowałem marketing polityczny w INP WDiNP UW), "najmniejszy wspólny mianownik" - wszyscy go w sobie mamy...
Kto zatem powinien rządzić? Średniozamożni, gdyż to oni są najbardziej dynamiczni i to im zależy, by stać się bogatymi a zatem są za tym, by przepisy umożliwiały awans społeczny. Średniozamożni, mając taką pozycję, jaką dawał im system pruski, osłabiali zapędy bogatych do kontrolowania wszystkiego i wyzysku biedniejszych od siebie - w tym celu popierali biednych, ale równocześnie, kiedy biedni chcieli czegoś, co byłoby niezgodne z prawem i uderzało w interesy grup posiadających, np. państwa socjalnego, gdzie ktoś bez pracy dostaje od państwa, czyli podatników, pieniądze za nic, głosowali wraz z bogatymi przeciwko biednym!
System pruski miał jeszcze jedną zaletę. Głosowania odbywały się publicznie - były przeprowadzane przed komisją wyborczą jawnie i ustnie, z wpisem do protokołu. Polacy pod zaborem, owszem, głosując w ten sposób narażali się na szykany, ale nie dla dobra Polaków on został urządzony a dla dobra państwa pruskiego i jego "etnicznych" obywateli. A ponieważ Prusy XIX w. były państwem prawa znacznie bardziej, niźli III RP obecnie, to Polacy nie bali się aż tak władz pruskich (jak władz III RP powinni), gdyż te przestrzegały praw ustanowionych i publicznie ogłoszonych i Polacy głosowali na swoich (mieli takie prawo) - Polacy zawsze mieli kilku przedstawicieli w parlamencie pruskim! Dla Prusów ten system przeprowadzania wyborów był gwarantem przejrzystości i uczciwości. Takich gwarancji nie daje głosowanie tajne!
Ad rem. Dlaczego ludzie chcą wystawiać w wyborach świnie, krowy, kury czy osły? Skąd się brała popularność Kononowicza? Dlaczego Lepper wylądował w Sejmie - vide całe rzesze maturzystów, które oddały na niego głos? Dlatego, że ludzie chcieli wyrazić w ten sposób sprzeciw, temu, że ich wybrańcy zachowują się gorzej, jak literalne świnie! Nie zwrócili jednak uwagi, dlaczego tak się dzieje - kto jest temu winien! W demokracji rządzą nami tacy emisariusze, których sami sobie wybraliśmy - na jakich zasłużyliśmy! Są to więc zazwyczaj lepiej kumaci cwaniacy, wybrani przez średniokumate menelstwo...
Arystoteles określił demokrację mianem rządów hien nad osłami i tym właśnie są politycy - hienami. Tym także są niestety wyborcy w swej kupie - osłami! Tak często przytaczany przeze mnie Arystoteles widział tylko 3 zdrowe ustroje. Monarchię, którą przeciwstawił tyranii, Arystokrację (rządy najlepszych), którą przeciwstawił oligarchii i Politeję, która przeciwstawił demokracji. Na początku historii państwa, państwo tworzył, ktoś, kto zdobywał władzę - był jego założycielem i prawodawcą. Zostawał królem i ustanawiał monarchię, wprowadzał porządek i ład i wszyscy byli z tego powodu zadowoleni (zazwyczaj). Po nim, władzę dziedziczyły jego dzieci etc.
Niestety, nic nie trwa wiecznie. Kiedyś wiec zawsze monarchia upadała i do władzy dochodzili inni. Dobrze, jeśli wtedy rządy przejmowali arystokraci, tj. najlepsi - dworzanie, rada królewska etc., ale zdarzało się, że i tyran mógł po nią sięgnąć a nawet ją odziedziczyć. Generalnie, nie rozpisując wszystkich cyklów władzy, każdy z ustrojów dobrych, począwszy od najlepszego, tj. monarchii zdaniem Arystotelesa, może przechodzić w swoje przeciwieństwo lub degenerować się niżej po stronie ustrojów dobrych. Najgorszym ze wszystkich, zdaniem Arystotelesa, jest demokracja. Po jej upadku, który musi nastąpić, rządy obejmuje albo tyran, albo król - czy do tego zmierzamy?
Ludzie dzisiaj protestują przeciwko NWO widząc w tym porządku tyrana. Obawiam się, że są to obawy uzasadnione i występuję przeciwko temu. Sam chciałbym żyć w politeji. Aby tak się stało, trzeba zmienić prawo - tu i teraz, - nie oglądając się na Unię czy inne maszkarony. By wprowadzić politeję, potrzeba fortelu, np. takiego z jakąś społeczną akcją zmiany prawa na zezwalające ludziom głosować na świnie. Pod pretekstem dopuszczenia świń do kandydowania ludzie być może, (w końcu są stadem owiec jako ogół) zaaprobowaliby takie zmiany, które obok swobody wyrażenia sprzeciwu dla funkcjonowania demokracji w postaci głosowania na świnię, zgodziliby się na pewien mechanizm bezpieczeństwa. Średnikumate menelstwo się tym wprost zachwyci! Z wielką radością będzie chciało pokazać ptaszka wybieranym przez siebie przedstawicielom i zagłosuje na zwierzęta a to doprowadzi do paraliżu państwa. Aby umożliwić Polakom głosowanie w wyborach na zwierzęta i aby taka zmiana nie doprowadziła do tego, że ten system jeszcze bardziej się stoczy po równi pochyłej i był to tylko policzek dla rządzących a nie katastrofa, należy zaproponować jeszcze kilka zmian.
Żeby takich rzeczy uniknąć, także tych, jakie towarzyszą nam przy okazji każdych kolejnych wyborów, tj. spektakli głupoty i festiwalu kłamstw i innych "obietnic wyborczych", których co prawda wiadomo, że nikt nie dotrzyma, ale lud głupi i tak na tych co obiecują, zagłosuje, opowiadam się za wyborami JAWNYMI i USTNYMI Z WPISANIEM DO PROTOKOŁU. Nie muszą być kurialne. Mogą być równie dobrze proporcjonalne, co większościowe, byle wyborca zanim przystąpi do głosowania, uczynił 2 rzeczy:
1) Uiścił taksę wyborczą w wysokości równowartości 4paku piwa - ok. 10zł i własnoręcznie podpisał kwit imieniem i nazwiskiem, na dowód tego, że to on je wpłacił i na dowód tego, że umie się podpisać. Obywatel uiszcza opłatę tyt. kosztów egzaminu ze znajomości konstytucji.
2) Zdał egzamin ze znajomości konstytucji - 5 prostych pytań. Kto odpowie na mniej jak 3 nie ma prawa przystąpić do głosowania! Egzamin można powtórzyć tylko raz - poprawka jest dnia następnego. Nie zdanie poprawki eliminuje z udziału w bieżących wyborach do danego ciała/organu samorządowego.
Dopiero ci, którzy przeszli powyższe 2 punkty kwalifikacji, zostaliby wpisani na listę uprawnionych do głosowania. Przy takiej selekcji i formie przeprowadzania wyborów, można by nawet dopuścić wystawianie w nich zwierząt na kandydatów - człowiek, który płaci za udział w głosowaniu (choćby symbolicznie) i zna konstytucję (choćby pobieżnie) dowodzi tym samym, że los Kraju jest dla niego ważny. Jeśli nie straszne jest mu ustne i publiczne wypowiedzenie tego, na kogo głosuje, może oddać swój głos nawet na osła lub świnię! Uważam, że taki wyborca miałby nawet do tego prawo!
Co państwo na to?
Radosław Herka
I co Wy o tym sądzicie? Czy wybralibyście tych "kandydatów" (zdjecia poniżej), gdybyście imiennie, każdorazowo, na głos i publicznie musieli to wyrazić?!!!

Inne tematy w dziale Polityka