Dola wstających z kolan piekielnie ciężka jest i niewdzięczna. Cykliczna nieodmienność (by móc wstać trzeba wpierw klęczeć...) ich drogi budzi zaś i współczucie i podziw. Podniesienie przez wyniesienie.
Oddajmy im więc to, co najbardziej tym swoim wstawaniem pragną uzyskać, uklęknięcia przed nimi w zachwycie...
Dopiero tylko co Kaczyński wstał z prolajferskich kolan i zareklamował czeskie kliniki aborcyjne, a już Morawiecki na polskim węglu przed polskim górnikiem i jego pozbawioną elektryczności rodziną też klęczeć przestał. Chociaż chwilę temu aż plackiem leżał. Ekolog i humanista czeski, jeho mít.
Nie roztrząsając tutaj stanu polskiej dyplomacji, czy też zwykłej inteligencji społecznej owych zawodowo wstających z kolan (bo to żaden z tych przypadków) możemy jednak dzięki nim dostrzec, że od strony mentalnej ćwiczenie gimnastyczne pt. "wstawanie z kolan" jest tak samo proste jak od strony technicznej.
P.S. Tytuł jest tylko częścią odpowiedzi czeskiego premiera na kolejne już kłamstwo premiera Mateusza Morawieckiego. I to jest już chyba kliniczny problem.