nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
462
BLOG

Dobrowolne wiązanie rąk

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 3

W dobrej wierze dobrowolnie przyjmijmy, że wiązanie rąk na religijnych konwentyklach bardziej służy wiązanemu, a nie wiążącemu. Krzywdy wielkiej nam takie porozumiewawcze przymknięcie oka nie zrobi. Możemy tak empatycznie dla wiążącego zakładać?  Wiązanie jest do tego dobrowolne - chociaż inspirowane przez wiążącego - i tylko chwilowe. Kilkadziesiąt minut i tylko pierwszego dnia. Poniekąd tylko symboliczne, ale praktycznie przecież związane z krępowanego pragnieniem! Czyli jak to znany tubylczy pieśniarz ludowy śpiewa: stan wyjątkowy - zawsze smaczny i zdrowy.

Porządkując gówno-aferę, wiązanie dzieci przez większą część czasu owych praktyk agitacyjnych nie miało miejsca. Patrząc tylko z tej z kolei perspektywy, widać bezkresny bezmiar wolności i niespętania. Bezmiar będący nagrodą za zaledwie odrobinę rezygnacji z luksusu. Bezmiar właśnie luksusu wolności. Coś w stylu - powiś na krzyżu tylko dwie minuty dziennie, a w nagrodę całą resztę możesz z wywalonymi nogami na stole spędzić w wygodnym fotelu. Poudawaj Jezusa tylko chwilę, a on za ciebie powisi całą pozostałą część doby. Czyli nawet jakiś tam relatywizm, a nawet i tolerancjonizm.

By celowości religijnego pętania dzieci nawet przypadkowo nie spłycać, podsumujmy: w umiłowaniu Najwyższej Prawdy nie od takiego levela poświęcenia przecież się startuje. Walor wychowawczo formacyjny wiązania dzieci jest więc ewidentny. Ponadto chcącemu nie dzieje się krzywda. 

Wiecie już więc, co minister Warchoł robi swoimi religijnymi donosami do organów ścigania?

Wiążąc nam ręce i języki, ofiarowuje nam tylko bezmiar wolności, prawdy i tolerancji.

Przy okazji uczy nas też, czym naprawdę jest ta jego polegająca na wiązaniu ludzi religia. Ale to jest już zupełnie inny level. Bardziej dla prokuratorów, organizacji humanitarnych i psychiatrii.


Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka