...Przestań wysyłać mi swoje nieszczere, stronnicze i bzdurne pytania...
Mimo wszystko nieco zdumiała mnie ta brawura rzeczniczki Białego Domu. Wiem wprawdzie, że panna jest z kręgu percepcyjnego Człowieka Bizona i Trumpa, więc zasadniczo wiadomo czego się spodziewać, ale chodzi przecież o pytanie, do którego nawet małpę można przygotować, bo wiadomo że niechybnie padnie.
Okazało się to dla Białego Domu za trudne. Rzeczniczka po nieskomplikowanym pytaniu kto podjął decyzję o miejscu spotkania Putina z Trumpem wpadła w panikę, więc tym samym zdradziła to, co trzeba było dyplomatycznie ukryć - wybierającego miejsce spotkania, czyli de facto gospodarza.
Lecz mimo wszystko wynika z tego i chyba pozytywna informacja, że Biały Dom w końcu trochę jednak zaczyna wstydzić się tego wodzenia za nos przez Putina. Zaczyna to amerykańską dyplomację coraz mocniej uwierać.
Trochę to przypomina sytuację, jak Lech Kaczyński wybierał się w roku 20120 na Paradę Zwycięstwa na Placu Czerwonym, jak też planował zaprosić do samolotu generała Jaruzelskiego. Drobna różnica w tym, że w odróżnieniu od Donalda Trumpa, młodszy Kaczyński miał jednak odwagę przyznać, że udaje się tam na zaproszenie Władimira Putina. Dogadania, skądinąd jak prawie zawsze, wymagała wtedy tylko kwestia krzesełka dla Lecha Kaczyńskiego. Czyli satysfakcjonującego go usadowienia na trybunie honorowej.
I dokładnie o to samo chodzi Trumpowi i jego rzeczniczce. A niewygodne pytania niepotrzebnie im to wszystko psują. I nie tylko im. Bo po 2010 Kaczyński starszy ostatecznie już zerwał kontakt z opiniotwórczymi mediami.
Inne tematy w dziale Polityka