Jakoś nie kojarzy mnie się Maciej Wąsik z comiesięcznym partyjnym wiecem, organizowanym przez PiS (lub też kogoś podstawionego przez PiS) w dzień roztrzaskania rządowego samolotu w Smoleńsku, czyli 10 dzień każdego miesiąca. Mgliście za to kojarzę go z pracy w przedsiębiorstwie Srebrna. Razem z Mariuszem Kamińskim, którego żona zalotnie puściła mi ostatnio oczko w TV.
Pomyślało mi się teraz całkiem nieprzypadkowo, bo na kanwie zastanawiania się nad formalnie odpowiedzialnym za organizację tych wieców, kto jest de facto właścicielem przedsiębiorstwa Srebrna. Bo oficjalnym jest tzw. Instytut im Lecha Kaczyńskiego, co znaczy dla mnie tylko tyle, że gdybym chciał założyć np. schronisko dla zwierząt, to mógłbym jej właścicielem zrobić Instytut im. Mruczka i Alefa, poprzedniego mojego ś.p. kota i ś.p. psa. Specjaliści od prawa i księgowości jakoś by mi to w dalszej już kolejności wyreżyserowali.
Zastanawiam się, czy formalnym właścicielem Srebrnej jest PiS, czy tylko jednoosobowo Jarosław Kaczyński, który np. podstawionym słupom lipnie zapisał udziały. No bo na pewno nie pani Małgorzata Kujda, która też lipnie zdaje się zastępuje swojego zasłużonego dla UB męża w prezesowaniu zarządu.
A napisać się o swoich odczuciach i wątpliwościach w ogóle zdecydowałem, ponieważ wstrząsnął mną incydent jaki zaistniał na dzisiejszym wiecu. Doszło tam bowiem do nieuprawnionego wejścia w posiadanie przez jednego z uczestników tego wiecu przedmiotu, nie będącego formalnie jego własnością, Czyli do zwyczajnej kradzieży.
Ważne zarazem z punktu widzenia kodeksu karnego jest, czy wchodzący nieuprawnienie w posiadanie przywłaszczył sobie ów przedmiot, czy dokonał regularnego zaboru. Czyli kradzieży.
Swoją drogą w pewien sposób wyjaśniałoby się nawet, skąd na wiecu zawodowo zajmujący się takimi sprawami poprzez różne swoje prowokacje Maciej Wąsik.
