Czy Nawrocki da sobie insynuować, że chodzi na czyimkolwiek pasku, czytaj na pasku Kaczora?
Czy pierwszą potrzebą szuranych po glebie przez prezesa gdy był mocny, czyli Mentzena z Bosakiem, jest odbudowanie tych relacji? Odrestaurowanie tyrana, który Morawieckim dobrze robił tylko Niemcom i PiS, czyli de facto Unii Europejskiej?
Czy rosnący w siłę Grzegorz Braun w tym swoim konstytuującym go szaleństwie tak daleko się zapędzi, że przestanie być sobą? Że widząc leżącego na ziemi prezesa przeprosi, przytuli i padnie przy płocie na kolana, po czym odda wszystko co ciężką harówą zdobył?
Czy Mateusz Morawiecki to gość, którego celem życiowym jest jakiś rekord w robieniu z niego ostatniego frajera? Chłopca do bicia przez wszystkich?
To są tylko luźne pytania. Stawiane oczywiście w kontekście rzekomo jakiejś potrzeby zjednoczenia prawicy. I to takiego zjednoczenia, jakie udało się Kaczyńskiemu dopiero dzielącymi Polaków kłamstwami o zamachu dokonać. Czyli mając nóż na gardle. Bo politycznie smoleńska katastrofa, w pierwszym rzędzie była cenzurą kompetencji. Miernikiem klasy politycznej, elementarnej odpowiedzialności czy tylko samej zdolności honorowej. Była tej prawicy firmową wizytówką.
Tylko, że jeżeli Bosak czy Sakiewicz zapytają dzisiaj prezesa co zrobił w sprawie katastrofy, to nie będzie znaczyło, że oni kiedykolwiek coś zrobią, tylko będzie to powiedzenie Kaczyńskiemu, że jego czas już się skończył.
Dotarliśmy więc i do Sakiewicza, modelowego beneficjenta kłamstw zamachowych, który dzisiaj tego "zamachu" prezesa już nie potrzebuje, bo ma Nawrockiego, Brauna, Mentzena i swoje media. A za Kaczyńskiego ma znacznie lepszego antykomunistę, Janusza Walusia, który w odróżnieniu od tej antykomunistycznej podróby z komuną nigdy herbatki nie pił.
Wszyscy wspomniani, do których kurtuazyjnie apeluje Romuald Szeremietiew o nie dobijanie PiS, nie mają żadnego noża na gardle. Teraz to oni ten nóż trzymają.
Inne tematy w dziale Polityka