szpak80 szpak80
3695
BLOG

Fałsze i mity - Chaim Szapiro (Płock 1920)

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W dniach 18 i 19 sierpnia 1920 r. Wojsko Polskie i ludność cywilna Płocka walczyli w obronie miasta przed nacierającym wojskiem bolszewickim pod dowództwem Gaja-Chana.


"(...) W godzinach popołudniowych wpadli do Płocka bolszewicy prawie równoczesnie z dwóch stron: przez rogatki Dobrzyńskie i Bielskie. Rozpoczęły się grabieże, rozgorzała walka w której wzięła udział ludność miasta Płocka. (...)
Siły bolszewickie nacierajace na Płock po dowództwem Gaja-Chana liczyły 3500-3800 żołnierzy, dysponujacych 40 ckm i 12 armatami. Polacy po klęsce pod Trzepowem liczyć mogli na 1500-2000 żołnierzy i o połowę mniej ciężkiego sprzętu. Prócz okopów zewnętrznych były zbudowane na ulicach miasta barykady. (...)
Walki toczyły sie w nastepujacych punktach: róg ul. Tumskiej i Sienkiewicza, przy zbiegu Placu Florianskiego i Placu Kościuszki, wylot ul. Grodzkiej, od strony placu Kanonicznego, barykada przy Gimnazjum żeńskim im. Hetmanowej Reginy Żółkiewskiej, na Rynku, w rejonie Szpitala Św. Trójcy, w okopach pod "Stanisławówką". Tam gdzie ulica Kilinskiego zginął Antolek Gradowski, a Stefan Zawidzki na ul. Kościuszki. Na czele obrony przyczółka mostowego stał dowódca major J. Mościcki. Na Wiśle toczyła walki flotylla pod dowództwem por. Stanisława Nahorskiego. Ostrzeliwano bolszewików ogniem ze statków "Minister", "Wawel", "Stefan Batory". Bitwa trwała przez cała noc osiągając największe napięcie około godz. 23. Około 3 w nocy nadciągnęła odsiecz; przybył batalion 102 pułku strzelców podhalańskich. Wielu z nich zginęło w walkach. O 11 rano 19 sierpnia 1920r. miasto było w rękach polskich.
Bitwa trwała 21 i pół godziny w różnych punktach miasta.
Płocczanie zapłacili wysokę cenę. Straty wynosiły 200 zabitych, 400 rannych i 330 zabranych do niewoli. W Płocku wiele domów było zniszczonych przez artylerię, mury zryte pociskami, słupy telefoniczne i telegraficzne powywracane, druty pocięte kulami, Seminarium Duchowne, Magistrat, sporo mieszkań i sklepów zrabowana doszczętnie. W szpitalu garnizonowym bolszewicy wycięli w pień wszystkich chorych i rannych. Drugi szpital, którym kierowała M. Rościszewska, w Gim. żenskim ocalał dzieki jej przytomnosci. Powiedziała bolszewikom, że ich żołnierze są tam na leczeniu. 19 sierpnia dowódca 5 Armii gen. W. Sikorski napisał odezwę: „Bohaterskiej ludnosci miasta Płocka przesyłam żołnierskie uznanie za okazany hart i męstwo w obronie zagrożonej Ojczyzny”. (za)


***

21 sierpnia 1920 r. generał Józef Haller wydał odezwę wzywającą ludność do zgłaszania władzom wojskowym przypadków zdrady i współpracy z bolszewikami. Wcześniej, w okresie najazdu sowieckiego, władze wydały zarządzenie, o tym, że ludność cywilna podlega sądownictwu wojskowemu. Jedną z aresztowanych w Płocku osób był cadyk Chaim Szapiro - zatrzymany 24 sierpnia, który stanął następnie przed Wojskowym Sądem Doraźnym, został uznany winnym i rozstrzelany 27 sierpnia. We współczesnych opisach, we wszystkich do których dotarłem, przedstawiany jest on jako ofiara fałszywych oskarżeń. Być może bardziej na miejscu byłoby napisać o obowiązującej wykładni opisu tej sprawy, ponieważ niektóre opisy są tak tendencyjne, opierające się wyłącznie na narracji strony żydowskiej (pomijam inne aspekty części opisów), że należałoby je uznać raczej za tzw. hagadę, legendę, niż za zgodny z faktami opis historyczny. Skrajne przypadki to artykuł Jana Przedpełskiego, doktoranta u Jerzego Tomaszewskiego, opublikowany w 1996 r. w Słowie Żydowskim (Dos Jidiše Wort; poprzednio Głos Ludu-Folks Štime - wówczas organ PPR) oraz książka byłego mieszkańca Płocka, który wyjechał do USA w 1938 r. - S. Grinszpana ("Żydzi w Płocku", przekł. z jęz. jidisz i hebr. A.Pakentreger, Nowy Jork 1960, znana mi na podstawie cytowanych fragmentów). Grinszpan był z zawodu kuśnierzem (futrzarstwo) i "promotorem ruchu syjonistycznego" w mieście, według opisów związany z Icchakiem Grunbaumem. Obecnie, zdaje się, uchodzi za autorytet historyczny, a jego twórczość pisarska jest (niekiedy?) bezkrytycznie przytaczana jako źródło w pracach historycznych. Jak się podkreśla, "niechętny Polakom" Grinszpan jest tym bardziej ceniony, że "z uwagi na niemalże całkowity brak materiałów źródłowych, zwłaszcza archiwalnych, które prawie zniszczyli doszczętnie hitlerowcy, w wielu partiach [jego książka] nabrała znaczenia materiału źródłowego o pierwszorzędnym znaczeniu" - tak się Polakom, Żydom, mieszkańcom Płocka, pisze historię, "mimo niekiedy krzywdzących ocen Grinszpana, dotyczących społeczności polskiej w Płocku, a także niedostatków wykazywanych przez niego w warsztacie badawczym".

***


Chaim Szapiro (właśc. Szpiro) został zatrzymany na podstawie doniesień świadków, którzy widzieli go jak w godzinach popołudniowych w dn. 18 sierpnia 1920 r., w czasie sowieckiego ataku na miasto i walk z bolszewikami, stał na balkonie swojego mieszkania i dawał znaki bolszewikom, informując gestami o nieobecności wojsk polskich. Współczesna narracja jest taka, że stał na balkonie i odmawiał specjalną modlitwę. Piszę współczesna ponieważ wcześniej, w latach międzywojennych, były też inne. Jako obowiązująca wersja jest prezentowana ta, która została obalona w trakcie zarządzonej rewizji procesu w 1923 r., była tak słaba, że po niewczasie zrezygnował z niej nawet reprezentujący skarżących poseł Apolinary Hartglas. Przy czym, już w owym czasie, nie była to prawdopodobnie pierwsza koncepcja - podczas przygotowań do planowanego procesu rewizyjnego i prób rehabilitacji Szapiro gromadzono relacje jakoby nie był on w ogóle obecny na balkonie, a stał, "jak zwykle", "w drzwiach balkonu". Szpiro był chasydem, opisywanym najczęściej jako rabin, czasem jako nie rabin tylko cadyk ("nie był rabinem tylko cadykiem").

Sięgnijmy do fragmentu artykułu Przedpełskiego we wspomnianym "Słowie Żydowskim" i tym samym do twierdzenia o modłach odprawianych przez Szapirę/Szpirę, co jest podawane jako  główny agrument mający świadczyć o jego niewinności:

"W kilka dni po egzekucji, w domu rebego Szapiro znaleziono modlitewnik żydowski, w którym znajdowała się zapisana kartka papieru. Na tej kartce wypisał własnoręcznie znaki jakie należy wykonywać rękoma przy modlitwie odmawianej w intencji wyzwolenia miasta zajętego przez wrogie wojska. Wszystko wskazywało na to, że rebe modlił się gorliwie do Boga o ratunek dla zajętego przez bolszewików Płocka. Oskarżony przez fałszywych świadków, w atmosferze antysemickiej nagonki, stał się ofiarą oszczerstwa." (1996)

Twierdzenie o odprawianiu na balkonie modłów przez Szapiro, w czasie walk toczonych w mieście, w ogóle nie pojawiło się w trakcie procesu w 1920 r. - kwestia taka nie była podnoszona, ani przez samego Szapirę, ani przez jego obrońcę (tym bardziej nie wspominano też o żadnej książce z modlitwami). Z relacji prasowej z procesu rewizyjnego w 1923 r. dowiadujemy się:

"Aczkolwiek "dowód" ten [książka] wypłynął po raz pierwszy, bo ani na sądzie doraźnym, ani na śledztwie wstępnym nikt o nim nie wspominał, sąd jednak postanowił załączyć książkę do aktów" (Gazeta Poranna).

Znana jest nawet dokładna data wniosku o dołączenie do akt. Datę ujawnił sędzia orzekający w procesie rewizyjnym. Jak wspomniano "dowód" ten upadnie w dosyć kompromitujących okolicznościach, kompromitujących skarżących - zarówno świadka, jak i adwokata Hartglasa. Poniżej jedynie fragment. W żadnej z prac nie trafiłem nawet na ślad tego orzeczenia sądu z 1923 r. Jest on kluczowy ponieważ unieważnia znane opisy tej sprawy, jak choćby przytoczony powyżej.

Z motywów wyroku  (1923 r.):

"(...) Że w danym wypadku naprowadzony przez obrońcę zasądzonego we wniosku z dnia 28 stycznia 1922 roku odczytanym na rozprawie, dowód, że Szpiro, stojąc na balkonie modlił się, ponieważ miał zwyczaj letnią porą między godz. 5 a 6 po południu modlić się na balkonie, i że odmawiana wówczas modlitwa była modlitwą odmawianą zwykle przez rabinów cadyków chasydzkich podczas zbliżania się nieprzyjaciela oraz, że ruchy wokonywane przez zasądzonego na balkonie, były ruchami, jakie należało przy tej modlitwie wykonać, na dowód czego obrońca złożył Sądowi książkę z modlitwami w języku hebrajskim, znalezioną w bibliotece zmarłego Szpiry i założoną w tem miejscu, gdzie owa modlitwa znajduje się, wraz z odnośnym przekładem, który został na rozprawie odczytany, - odpada, ponieważ nie było o nim mowy w czasie rozprawy doraźnej, co bezwarunkowo podniósłby zasądzony jako jeden z ważnych dowodów swej niewinności, gdyby taka modlitwa w dniu 18 sierpnia 1920 roku została przez niego odmówiona na balkonie w chwili wkroczenia bolszewików na Rynek, a ujrzawszy dopiero światło dzienne 28 stycznia 1922 r. niczem nie został udowodniony na rozprawie głównej. Mianowicie, zeznania podanego przez świadka Franciszki Zygmuntowiczówny, które miały ustalić ciągłość modlenia się rabina Szpiry w popołudniowej porze na balkonie, odpadły, ponieważ świadka zrzekł się sam obrońca, natomiast zeznania zbadanej w charakterze świadka żony oskarżonego - Ruchli Szpiro Sąd nie mógł dać wiary częściowo wobec świadomie nieprawdziwych zeznań, a częściowo wobec sprzeczności w tych zeznaniach. Mianowicie świadek Szpiro zeznała, że w czasie od godz. 4 do godz. 6 po południu, tj. do chwili, kiedy do sklepu Deczyńskiego, gdzie ukryła się z dziećmi i mężem, weszli bolszewicy, wcale nie wychodziła do swego mieszkania, jak również nie wychodził jej mąż, i co zupełnie nie zgadza się z zeznaniami przytoczonych wcześniej świadków; a co się tyczy książki z modlitwami, to świadek początkowo zeznała, że książka ta leżała na stole w pokoju, z którego się wychodzi na balkon, i takową w kilka tygodni po rozstrzelaniu męża zaniosła do miejscowego rabina Bzury, który wyjaśnił jej, że w książce tej znajduje się modlitwa, którą należy odmawiać podczas najścia wrogów, lecz zaraz następnie zmieniła swe zeznanie i oświadczyła, że drugiego dnia po odejściu bolszewików, widząc książkę na stole zapytała męża, co to jest za książka i otrzymała odpowiedź, że w dniu zajęcia Płocka przez bolszewików, modłił się z niej, wobec czego książkę oddała obrońcy.(...)"

***

Zabiegi o rehabilitację Szapiry (i szeregu innych osób, z całej Polski) zostały rozpoczęte przez stronę żydowską już we wrześniu 1920 r. Poza żoną Szapiro i reprezentantami lokalnej społeczności żydowskiej, zabiegali o to także politycy żydowscy. Zaangażowali się zwłaszcza posłowie: I. Grunbaum, A. Hartglas, czy N. Pryłucki. We wrześniu 1920 r. zebrano w Warszawie relacje od kilku osób, mające świadczyć o niewinności Szapiry (wydali je następnie w 1921 r. w wydawnictwie pt. "Inwazja bolszewicka a Żydzi" jako "zbiór dokumentów"). Znaleźć tam można bardzo tendencyjny i stronniczy opis całej sprawy, miejscami niezgodny z faktami, zawierający szereg insynuacji (których nie sposób zweryfikować), sprzeczny np. nawet z tym, co na późniejszym procesie rewizyjnym w 1923 r. zeznawała autorka jednej z zamieszczonych tam relacji - żona Szapiro.
Odnosząc się charakterystycznych momentów.
W "zbiorze dokumentów" czytamy, że relacjonujący posłom wydarzenia widzieli tego dnia Szapiro, ale nie na balkonie tylko w drzwiach balkonu, miał on tam stać i modlić się, jednak miało się to dziać pomiędzy godz. 13 a 14, podczas gdy świadkowie oskarżenia zeznali, że widzieli Szapiro dającego bolszewikom znaki pomiędzy 17 a 18. Według twierdzeń autorów publikacji godzina pomiędzy 17 a 18 to czas, kiedy bolszewicy "uwijali się" już po wcześniejszym zajęciu tego terenu, ergo - nie było powodu, żeby Szapiro dawał im gestami wskazówki, ponieważ teren ten już był przez nich zajęty. Rzeczony fragment:

"Zresztą było to, jak mówiły, pomiędzy 1-ą a 2-ą, gdy pierwsza grupa świadków twierdziła, że było to między 5-ą a 6-ą, kiedy bolszewicy uwijali się po ulicach tej dzielnicy."

Podobne twierdzenia, odnośnie wcześniejszego niż godz. 17-18 zajęcia rejonu ul. Tumskiej, pojawią się w opublikowanych po latach wspomnieniach adwokata i posła A. Hartglasa ("Na pograniczu dwóch światów"). W rzeczywistości bolszewicy w tym właśnie czasie zajmowali ten teren, stąd obecność części mieszkańców w piwnicy, skąd mogli obserwować wypadki toczące się w mieście.

Istotne w cytowanym wyżej fragmencie, choć nie w kontekście oczekiwanym przez skarżących, jest wskazanie, że relacje zebrane przez posłów odnoszą się do obserwacji z czasu o kilka godzin wcześniejszego. Ale i godziny te zostaną później "porzucone". Publikacja z 1921 mogła, w trakcie procesu, okazać się dosyć kłopotliwa, nie trafiłem na ślad by skarżący powoływali się na nią.

Innym charakterystycznym motywem relacji osób, mających świadczyć na korzyść rabina są nawracające i podkreślane w kolejnych relacjach opisy o "staniu w drzwiach balkonu" (oskarżenie mówiło o tym, że Szpiro stał na balkonie). Uporczywość i podobieństwo opisów może budzić podejrzenia, że relacje mające posłużyć do rewizji procesu były uzgadniane. Cztery cytaty z relacji Dwojry Plucer (niespełna półtorej strony maszynopisu):

"Pomiędzy 1-2 spostrzegłam rabina, który jak zwykle, stał na progu balkonu we drzwiach. Miał on zwyczaj stawania we drzwiach codziennie."
"Była u mnie praczka Dramińska która wykańczała pranie; widziała również to samo. Praczka mówiła: „Jaki ten rabin odważny, że stoi we drzwiach balkonu".
"Rabin stał we drzwiach; gdy wyglądałam przez okno, widziałam go za każdym razem, stojącego tam."
"Warmiński powiedział wtedy: "Ten rabin odważny, że stoi na balkonie". Rabin stał we drzwiach balkonowych."
(relacja nosi datę 8.09. 1920 r.)

Ze wspólnej relacji Ewy Cybulskiej i Eleonory Morowiczowej, nie były świadkami - relacjonują jedynie, co rzekomo miała im powiedzieć praczka Dramińska (z procesu rewizyjnego dowiemy się, że Dramińska była świadkiem oskarżenia, następnie, z nieznanych przyczyn zmieniła swoje zeznanie, a na koniec wytłumaczyła, że w sumie to ona nie wie jak było bo była zdenerwowana tym, co działo się w mieście).
Cybulska o rzekomych słowach Dramińskiej, która która przyszła prać (nie było tu Dwojry Plucer, inny adres, miało tu także nie być Morowiczowej z którą wspólnie podpisały jedną relację):
"[Dramińska] Widziała, piorąc, że rabin stał we drzwiach, prowadzących na balkon. Już wtedy padały strzały na ulicy Królewskiej [Królewieckiej]. Podziwiała odwagę rabina, który stał we drzwiach, nie bojąc się kul."
(relacja nosi datę 8.09. 1920 r.)

Chudel Szpiro, żona cadyka (trzy i pół strony maszynopisu w publikacji z 1921 r.) - fragment, wzmianka o staniu w progu drzwi:
"W domu zastałam męża mojego, stojącego na progu drzwi balkonowych."
(relacja nosi datę: 5.09-8.09. 1920)

Nasuwa się też pytanie z jakiego powodu relację od żony Szpiry odbierano przez 4 dni, od niedzieli do środy?

I jeszcze Chudel Szpiro w publikacji z 1930 r. w żydowskim Nowym Dzienniku (Pryłucki: "Dnia 8 września 1920 r.zjawiła się u mnie..." i dalej jest relacja Chudel Szpiro, brzmiąca inaczej niż ta, której fragment przytoczono powyżej. Pryłucki poprzedził swój artykuł z 1930 r. słowem "Protokół"):
"Wyszłam więc na balkon, aby się ochłodzić (mieszkam na rogu ulicy Tomskiej [Tumskiej] i Królewieckiej, balkon wychodzi na ulicę Królewiecką). Rabin jak zwykle stał u progu balkonu (w dzień nigdy nie wychodził na balkon, co najwyżej siedział w pokoju obok drzwi balkonowych)."

Warto podkreślić fakt, że na procesie w 1923 r. - świadkowie ze strony skarżącej zmienią czas obserwacji, nie będą już mówić o czasie "pomiędzy 1-ą a 2-ą", a mówić będą o godzinie 17-18,  dodając jeszcze - jak żona Szapiro - dodatkowe wątki, nieobecne w relacji opublikowanej "w zbiorze dokumentów" z 1921 r., a kluczowe dla skargi (jak np. obalony zaraz przez sąd "dowód" w postaci książki zawierającej określone modlitwy i twierdzenie o korzystaniu z niej przez Chaima Szpiro w godz. 17-18, w dniu 18 sierpnia 1920 r.). Podobnie ze "staniem w drzwiach" balkonowych - na procesie w 1923 r. mowa będzie o przebywaniu na balkonie, strona skarżąca nie będzie mówić o staniu w progu, co tak podkreślano zdając relacje w 1920 r.

I jeszcze ciekawy fragment z relacji Dwojry Plucer, opublikowana cytowanym wyżej "zbiorze dokumentów". Fragment odnosi się do czasu przed procesem Szpiry w sierpniu 1920 r.,

[rzekomo o oficerze, w czasie śledztwa w sierpniu 1920 r.] "Pytał mię: „Czy pani mówi to wszystko pod „chajrem". Odpowiedziałam: "Obym padła tu przed panem trupem, jeżeli nie mówię prawdy".

(Pytanie o Baba Kamma 113a, nie padło. Zresztą zadawanie tego pytania byłoby nielogiczne. To moja uwaga, być może nie na miejscu, ale trudno nie czynić takich uwag, obserwując wyczyny pewnych środowisk zajmujących się opisywaniem "stosunków polsko-żydowskich".)

"Zwrot pod chajrem znaczy więc dosłownie 'pod groźbą klątwy/ekskomuniki'. Słowo chejrem/chajrem występuje w jidysz jako termin kulturowy (kulturem) o istotnym znaczeniu, zwłaszcza w dawnych czasach, kiedy groźba wykluczenia ze społeczności żydowskiej stanowiła jedyną formę dyscyplinowania jej członków, a samo wykluczenie wiązało się z dotkliwymi konsekwencjami społecznymi i ekonomicznymi". (za)

***

We wspomnieniach adwokata i posła Apolinarego Hartglasa, który reprezentował żonę Chaima Szapiro, w książce pt. "Na pograniczu dwóch światów" znajdujemy fragment dotyczący tej sprawy. Adwokat umieścił go w rozdziale "Ciekawe sprawy". Po odpowiednim wprowadzeniu, w którym deklaruje, że sam skazałby Szapirę mając takie dowody jakimi dysponował w 1920 r. sędzia, jednak w świetle aktualnych danych sprawa jest jasna i Szapirze należy się uniewinnienie. Autor twierdzi też, że jest świetnie zorientowany, ma swoje zdanie o istotnych okolicznościach sprawy, dodaje jednak, że ujawnić ich nie może, z powodu wiążącej go tajemnicy adwokackiej. Następnie pan poseł przechodzi do opisu:

"(...). Zarzucano mu, że gdy wojska rosyjskie stały na placu u wylotu ulicy Kujawskiej [Królewieckiej] niedaleko od rogu ulicy Tumskiej w Płocku tak, że nie mogły widzieć, co się na ulicy Tumskiej dzieje (możliwe, że poplątałem nazwy ulic) i obawiały się wejść na ulicę Tumską, bo może tam stoją wojska polskie, rabin Szapiro wyszedł na balkon swego mieszkania przy ulicy Tumskiej i dawał wojskom sowieckim znaki, że ulica Tumska została już wyewakuowana. Otóż to było wierutną nieprawdą, gdyż na procesie rehabilitacyjnym zeznaniami świadków, zarówno Żydów jak i Polaków, niezbicie stwierdzono, że dawanie znaków było zupełnie niepotrzebne, bowiem Rosjanie zajęli ulicę Tumską już na pół godziny przed wyjściem rabina Szapiry na balkon i już na pół godziny przedtem patrole sowieckie dokonały rewizji we wszystkich mieszkaniach przy ulicy Tumskiej, w tej liczbie i w mieszkaniu rabina Szapiry. (...)"

Jest to opis niezgodny z przebiegiem procesu rewizyjnego. Nie stwierdzono wcale, tym bardziej "niezbicie", zeznaniami "zarówno Żydów jak i Polaków", jakoby dawanie znaków było zupełnie niepotrzebne, wręcz przeciwnie. Nie jest również prawdą, że dokonano rewizji we wszystkich mieszkaniach w tym w mieszkaniu Szapiry, zanim wyszedł on na balkon, mało tego, nie zrobiono tego również później - pod tym i innymi względami ten dom był wyjątkowy. Tutaj bolszewicy chcieli nawet płacić za towar ze sklepu jednego ze świadków. Nie rabowano również dóbr mieszkańców, jak w innych miejscach. W odniesieniu do tej części wspomnień jeszcze fragment z mowy końcowej Hartglasa (1923), przeczy on temu, co autor napisał później z takim przekonaniem w swojej książce. Czas - już po wyściu Szapiry z balkonu i po zajęciu tego terenu przez sowietów: "(...) Że bolszewik zaniechał rewizji u rabina można tłomaczyć tem, iż rozumiał, że cadyk chasydzki nie zajmuje się strzelaniem. (...)"

Jednym z istotych "argumentów" świadczących o niewinności rabina, na który powoływali się skarżący, także w trakcie procesu z 1923 r. było to, że Szapiro był cadykiem chasydzkim - chasydzi nie interesują się polityką, "obce są im sprawy tego świata", w związku z tym należy wykluczyć możliwość, że Szapiro mógł dawać znaki najeźdźcom. Nie jest to uproszczony opis - był to jeden z argumentów mających świadczyć o niewinności Szapiry. Sędzia podkreślił w motywach wyroku (1923) m.in., że zasada nie wyklucza odstępstw. Choć zaangażowanie w politykę bądź nie angażowanie się w nią, nie jest moim zdaniem istotne w tej sprawie, to jako przykład przytoczyć można aktywność polityczną osób wywodzących się z tej grupy, a nawet ich kariery polityczne np. chasydzkiego rabina Majera Szapiro  - działacza międzynarodowej partii Agudat Israel od 1912 r., a w II RP posła na Sejm.

Z dalszej części dowiadujemy się, że Hartglas "był pewny, że uzyska wyrok rehabilitujący" (wszak "niezbicie stwierdzono"), a za to, że tak się nie stało "winę ponosi przewodniczący składu sądu", nazywanego przez Hartglasa rehabilitacyjnym. Poseł dodaje zaraz, że odbył z sędzią prywatną rozmowę, w której ten się przed nim usprawiedliwał i powiedział mu, "że przecież wszystko jedno, Szapiry już wskrzesić nie można, a tyle pisano w całym świecie o wyroku Pepłowskiego, tak oskarżano o mord antysemicki armię polską, że rehabilitacja dałaby tylko nowy żer dla propagandy przeciwko armii polskiej". Z czymś takim nie sposób polemizować. Jednak zważywszy na tendencyjny i niezgodny z faktycznym przebiegiem opis procesu rewizyjnego, autorstwa Hartglasa, oraz sięgając do relacji prasowych z przebiegu procesu w 1923 r. a także do motywów wyroku sądu, nietrudno sobie wyobrazić taką rozmowę, w której to poseł Hartglas mówi do sędziego: "No co panu zależy, przecież wszystko jedno". Warto zwrócić uwagę, że adwokat Hartglas, w swojej książce, nawet słowem nie wspomniał o rzekomych modłach Szapiry na balkonie. Fragment wspomnień, w którym autor błędnie informuje o zdobyciu tego terenu przez bolszewików oraz przeprowadzanych przez nich rewizjach w domu zamieszkanym przez rabina, zanim Szapiro wyszedł na balkon, jest skrzętnie pomijany przez współcześnie opisujących tę sprawę i to pomimo, że korzystają oni z publikacji Hartglasa jako źródła, oczywiście bezkrytycznie. Nie wspomina się o tym fragmencie, zapewne dlatego, że nie ma tam nic o rzekomej modlitwie, przedstawianej współcześnie jako centralny motyw mający świadczyć o niewinności Szapiry i tłumaczący jednocześnie przyczynę przebywania rabina na balkonie.

W kolejnym fragmencie wspomnień Hartglas przybliżył nieco tło wspólnych ze znajomymi zabiegów o wznowienie procesu.

"Podałem na to orzeczenie [z 1923 r.] skargę rewizyjną do Najwyższego Sądu Wojskowego. Jednocześnie, nie wiedząc jeszcze o mojej skardze, prokurator Najwyższego Sądu Wojskowego, mój kolega uniwersytecki i autor dowcipnych felietonów w "Kolcach", z którym co tydzień odbywałem wspólne wycieczki krajoznawcze po zaułkach Starego Miasta, chrzczony od dzieciństwa Żyd, pułkownik Liebkind-Lubodziecki też podał skargę do Najwyższego Sądu Wojskowego. Potem komunikował on się już stale ze mną w tej sprawie."

Wynika z tego fragmentu, że poza grupą posłów żydowskich, na rzecz kolejnej rewizji (po 1923 r.), a być może także tej wcześniejszej, jak i innych zabiegów czynionych w związku z tą sprawą, działał również kolega posła, jeden z prokuratorów w Najwyższym Sądzie Wojskowym, a od 1927 r. sędzia w NSW.

Dalej Hartglas pisze o tym, że wspólnymi wysiłkami ("moimi i jego") udało się doprowadzić do kolejnego procesu rewizyjnego. Twierdzi również, że powodem dla którego proces miał się odbyć w Warszawie a nie w Płocku była niechęć do "powodowania tam wrzenia wśród miejscowego społeczeństwa".

Z zapowiedzi prasowych z owego czasu (1925) dowiadujemy się z kolei, że łatwiej było zorganizować przyjazd świadków do Warszawy, niż jednoczesny wyjazd do Płocka szeregu osób, przeznaczonych do sądzenia w tej sprawie (sędziowie i prokurator), zaangażowanych jednocześnie w prowadzenie innych spraw sądowych. Dodać też można, że wizję lokalną i niezbędne badania miejscowe, przeprowadzono w trakcie procesu w 1923 r., odbywał się on w Płocku, bez "wrzenia".

W kolejnych zdaniach Hartglas pisze:

"Sprawa więc wydawała się wygrana i termin był już wyznaczony, zdaje mi się na 16 maja 1926 r. Jak wiadomo, 13 maja 1926 r. marszałek Piłsudski dokonał przewrotu zbrojnego i objął władzę. W przeddzień terminu rozprawy nadeszło pismo do sądu wojskowego z kancelarii Marszałka polecające zdjąć sprawę z wokandy wobec sytuacji politycznej i wyznaczyć ją, gdy nastroje będą bardziej spokojne."

Jakie przesłanki sprawiły, że autor napisał, że sprawa "wydawała się wygrana" doprawdy trudno orzec, być może była to lektura wcześniejszych fragmentów jego własnych wspomnień. A proces rozpoczął się rok wcześniej, nie w 1926 roku. Zaczął się on z końcem maja 1925 r. Wydaje się, że Hartglas powinien nieco więcej pamiętać, ponieważ pierwszego dnia złożył wniosek o odroczenie rozprawy z powodu niestawienia się 6 świadków. Nie sposób odnieść się także do kwestii "pisma polecającego z kancelarii Marszałka" wysłanego rzekomo w dwa dni po zamachu majowym... Z kolei 16 maja wypadł w 1926 r. w niedzielę.

Po odroczeniu rozprawy na wniosek Hartglasa nie znalazłem kolejnych wzmianek z tego okresu (po maju 1925 r. a nie maju 1926 jak pisał autor wspomnień), odnośnie opisywanej sprawy. Adwokat pisze z kolei, że oczekiwał i wnosił podania o wyznaczenie kolejnego terminu. A gdy wniósł nowe podanie, "ostrzejsze"... We wspomnieniach posła czytamy (autorzy korzystają z tego fragmentu we współczesnych opisach sprawy Szapiro, np. Przedpełski):

"Wtedy ustnie powiadomiono mnie poufnie, że, niestety, akta zginęły doszczętnie z kancelarii sądu. Jasne było, że ktoś zniszczył te akta umyślnie. Kto to uczynił - nie wiadomo. Żaden z urzędników kancelarii nie zrobił tego na pewno. Musiał to zrobić ktoś z otoczenia marszałka Piłsudskiego, który dobre imię armii stawiał nade wszystko. Występować o restytucję akt nie było sensu, bo w międzyczasie zmieniły się warunki polityczne i restytucja nie odbyłaby się nigdy lub materiał zostałby przeinaczony na niekorzyść rabina Szapiry. Tak ucichła ta sprawa."

Sarkazm: Dobrze, że pan Hartglas zapewnił, że na pewno nikt z urzędników kancelarii sądu nie zniszczył akt, jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że zrobił to płk. Libkind-Lubodziecki, albo ktoś z jego otoczenia, a to przecież byłaby pożałowania godna insynuacja. Co innego jeśli chodzi o "kogoś z otoczenia marszałka Piłsudskiego", to już jak najbardziej możliwe. Z tego fragmentu wynika też, że Hartglas daje znać czytelnikom, że rzekome zaginięcie akt było na rękę władzom wojskowym i jednocześnie było szkodą dla działających na rzecz Szapiry, a przy tym stawką miało by być dobre imię armii. Nie uważam tak i nie wierzę również w żadne zaginięcie akt. Mimo, że informacja o tym miała zostać przekazana "ustnie" i "poufnie", trudno podejrzewać by fakt taki, gdyby miał miejsce, nie został wykorzystany i nagłośniony. Tym bardziej, że wbrew temu, co pisze Hartglas, sprawa nie ucichła. Zachowały się ślady, że w dalszym ciągu podejmowano próby by doprowadzić do wznowienia procesu i uzyskania "właściwego" wyroku, po kompromitująco nieudanej próbie z 1923 r., zwłaszcza, że, jak można sądzić z notatki prasowej żydowskiego Nowego Dziennika z 1930 roku: w tej sprawie "chodzi o honor i cześć żydostwa polskiego". I tak np. w 1930 r.- Pryłucki zapowiada proces na jesień (Nowy Dziennik), o zabiegach o wznowienie procesu wspomina się także w 1935 r., pisząc o będącym w toku "procesie rehabilitacyjnym" (1935, Nasz Przegląd)

Z opisanych wyżej wspomnień Hartglasa, w tym o zaginięciu akt, korzystali inni autorzy. Jeden z nich nawet dodatkowo, mówiąc oględnie, "wzmocnił" przekaz. Dr Jan Przedpełski (tylko część dłuższego fragmentu): "Rewizja procesu odbyła się przed Najwyższym Sądem Wojskowym w Warszawie na początku 1926 r. Sąd uznał, że Chaim Szapiro jest niewinny zarzucanych mu czynów.(...)". Jest to nieprawda.

***

We wszystkich chyba opisach współczesnych (i ówczesnych żydowskich) przywoływana jest sprawa rzekomego wcześniejszego oddania do druku w 1920 r. informacji o wyroku na Szpirę, zanim ten wyrok został wydany. Przy czym dzieje się to jakoby był to fakt i do tego niepodważalny, mało tego, w niektórych pracach znaleźć można nawet twierdzenie, że wyrok został wydrukowany zanim sąd orzekł wyrok. I tak w pracy Gołębiewskiego (2015) czytamy: "Kurier Płocki wydrukował komunikat o rozstrzelaniu cadyka zanim sąd wydał wyrok"

Mógłbym napisać, że to teoria spiskowa, wynik uprzedzeń, legenda miejska. Twierdzenie ma charakter insynuacji pod adresem Sądu. Trudno to zweryfikować, więc przytoczę tylko fragment z relacji prasowej z procesu (1923), obserwacje sprawozdawcy różnią się od tych opublikowanych w prasie żydowskiej, także odnośnie pamięci świadka. Autor odnotował również znaczącą uwagę prokuratora, odnoszącą się do tych twierdzeń.

"Szalony zanik pamięci podziwiano u św. Seidenmanna [Lejba Zajderman], zecera z Kurjera Płockiego [nie ukazującego się w już prawdopodobnie w 1923 r.], który nie tylko nie pamięta roku, w którym rabin był rozstrzelany, lecz nawet pory dnia. Natomiast twierdzi, że kierownik drukarni [Koszerkiewicz], który obecnie przebywa podobno w Ameryce, dał mu wyrok śmierci do składania na godzinę przed jego ogłoszeniem. Na to powstaje prokurator, który stwierdza, iż adwokat pos. Hartglas w skardze kasacyjnej podaje, że wyrok dany był do drukarni do składania jeszcze w przeddzień stracenia. (Kurier Warszawski)

.***

Sąd w motywach wyroku z 1923 r. pominął, jako nie wnoszące nic do sprawy zeznania: Ewy Cybulskiej (nie była świadkiem badanych zdarzeń), Leiby Zajdermana (wspomniany wyżej zecer, nie był świadkiem), Michli Szechtman (nie była świadkiem zdarzeń), Władysława Sztromajera ("bezwyznaniowy" przewodniczący rady miejskiej, nie był świadkiem zdarzeń), Karola Mierzejewskiego (poseł Narodowej Demokracji, nie był świadkiem zdarzeń) i Antoniego Michalskiego (prezydent miasta z 1920 r., uwzględniono część jego i Sztromajera zeznań - odnoszących się do rabunków dokonywanych w mieście przez bolszewików).

***

Poniżej motywy wyroku w procesie z 1923 r. (współcześnie chyba ich premierowa publikacja)

***

 

"WYROK

w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.

Sąd Wojskowy Okręgu nr. 1 w Warszawie na rozprawie odbytej w składzie następującym:

Przewodniczący: Ppułk. K. S. Heydukowski S.W.

Protokulant Ogniomistrz Pielat

w obecności prokuratora Mjra K. S. Grodzickiego i obrońcy adwokata Apolinarego Hartglasa, rozpoznawszy sprawę rozstrzelanego na mocy wyroku Sądu Polowego Doraźnego przy grupie "Dolnej Wisły" z dn. 27.8. 1920 roku rabina SZPIRY CHAIMA, urodzonego w r. 1875 w Przytyku - syna Szulima i Nechumy z Halbansztanów, wyznania mojżeszowego osk. z art. 108 cz I i II p. I. K. K.

ORZEKŁ:

Po myśli p. 1 § 400 W.P.K. wyrok Sądu Polowego Doraźnego w Płocku przy Grupie "Dolnej Wisły" z dnia 27 sierpnia 1920 roku, w którym oskarżony rabin Szpiro Chaim uznany został winnym współdziałania z nieprzyjacielem, popełnionego przez to, że w dniu 18-ym sierpnia 1920 r. między godz. 5 a 6 po południu, stojąc około 30 minut na balkonie domu, dawał znaki porozumiewawcze znajdującym się wówczas na Nowym Rynku wojskom bolszewickim, informując ich w ten sposób o tem, że Wojska Polskiego na ulicy Królewieckiej już nie ma oraz, że przy wtargnięciu konnego podjazdu bolszewickiego na ulicę Królewiecką dawał oznaki radości i zadowolenia - i zasądzony został na karę śmierci przez rozstrzelanie, utrzymuje się w mocy.

Z odczytanych na rozprawie głównej: wyroku Sądu Polowego Doraźnego przy Grupie Dolnej Wisły z dnia 27. 8. 1920 r. w sprawie rabina Chaima Szpiry, protokółu wykonania wyroku z dn. 27. 8. 1920 r. oraz wyroku Najwyższego Sądu Wojskowego z dn. 3. 7. 1920 r. R 757/20. wynika:

1) że wymieniony Sąd Polowy jako Doraźny, uznając wyrokiem z dn. 27. 8. 1920 r. oskarżonego Chaima Szpirę jednogłośnie winnym współdziałania z nieprzyjacielem skazał go na karę śmierci przez rozstrzelanie, przyczem wyrok po zatwierdzeniu go przez Sądowego Zwierzchnika Generała Lasockiego w dniu ogłoszenia wyroku został wykonany, za podstawę do wykonania wyroku przyjął ustalenia, że zbadani na rozprawie pod przysięgą świadkowie: Górczyńska Józefa, Maruszewski Józef, Maruszewska Marjanna i Warmiński Kazimierz jednogłośnie ustalili, że w dn. 18 sierpnia roku 1920 między godz. 5 a 6 po południu oskarżony Chaim Szpiro, stojąc około 30 minut na balkonie domu dawał porozumiewawcze znaki znajdującym się wówczas na Nowym Rynku wojskom bolszewickim, informując ich w ten sposób o tem, że Wojska Polskiego na ulicy Królewieckiej już nie ma oraz, że przy wtargnięciu podjazdu konnego bolszewickiego na ulicę Królewiecką dawał oznaki radości i zadowolenia i że tłomaczenie się oskarżonego, jakoby stojąc na balkonie nie wiedział nawet, jakie wojska idą od strony Rynku, jako nieprawdopodobne, nie zasługuje na wiarę.

2) że jednak powyższe ustalenia faktyczne w związku z materjałem dowodowym, uwidocznionym w protokóle rozprawy, mogą wzbudzić poważne wątpliwości w kierunku przedmiotowym i podmiotowym istoty czynu przestępnego, ponieważ z naprowadzonych w wyroku jak wyżej świadczy: świadek Marjanna Maruszewska, zeznała na rozprawie doraźnej, że zasądzony Szpiro dawał rękami jakieś porozumiewawcze znaki bolszewikom i kiwał palcem, nachylając się; świadek Józef Maruszewski widział, że oskarżony dawał rękami znaki w stronę Nowego Rynku, gdzie znajdowali się bolszewicy i miał wrażenie, że rabin kiwał na nich i pokazywał im, że ulica Królewiecka już jest pusta, natomiast świadek Józefa Górczyńska zeznała tylko, że rabin, stojąc na balkonie "rozmawiał rękami", a świadek Kazimierz Warmiński widział tylko, że oskarżony dawał z balkonu bolszewikom jakieś znaki, zaś Józef Maruszewski zauważył podczas wtargnięcia podjazdu bolszewickiego znaki zadowolenia, a świadek Warmiński  - radość oskarżonego z tej samej przyczyny, dodając, że okno przez które wyglądał, oddalone było od balkonu około 70 kroków i że wyrazu twarzy rabina dojrzeć nie mógł, z drugiej zaś strony Sąd, nie dając wiary zeznaniom zasądzonego Szpiry, iż stojąc na balkonie, chociaż widział jakieś wojska w Rynku, lecz nie wiedział jakie: Polskie czy bolszewickie, nie przekonał się w czasie rozprawy, czy zeznanie zasądzonego nie odpowiadało prawdzie ze względu na oddalenie Rynku od balkonu mieszkania tegoż.

i 3) że Najwyższy Sąd Wojskowy wyrokiem z dnia 3-ego grudnia 1920 r., orzekając odrzucenie zażalenia nieważności wniesionego przeciwko pomienionemu wyrokowi Sądu Polowego Doraźnego przez Prokuratora przy Najwyższym Sądzie Wojskowym, w konkluzji którego, tenże Prokurator postawił wniosek na uniewinnienie skazanego Szpirę w myśl p. 4 § 306 W. P.K., jako nieuzasadnionego, zarządził w związku z wątpliwościami, co do ustaleń faktycznych Sądu Polowego Doraźnego, naprowadzony z zeznań świadków jak wyżej, oraz że Sąd Polowy nie zbadał, czy z piwnicy domu nr. 15 przy ul. Królewieckiej można było widzieć balkon mieszkania Szpiry, Nowy Rynek i ulicę Królewiecką i czy z balkonu mógł zasądzony porozumiewać się z bolszewikami - w drodze nadzwyczajnej wznowienie postępowania karnego przyczem do przeprowadzenia ponownej rozprawy delegował Wojskowy Sąd Okręgowy, w Warszawie.

Na rozprawie głównej, przeprowadzonej w dniach 28 i 29 września 1923 roku, z zeznań zbadanych ponownie zaprzysiężonych świadków: Józefa Maruszewskiego, Marjanny Maruszewskiej, Józefy Górczyńskiej i Kaziemierza Warmińskiego wynika:

1) z zeznań świadka Maruszewskiego, że kiedy w tym dniu, w którym Płock został zajęty przez wojska bolszewickie, tj. 18 sierpnia 1920 roku, świadek między g. 5 a 6 po południu znalazł się w liczbie kilkunastu osób, polskiego i żydowskiego pochodzenia, w piwnicy domu Nr. 15 przy ulicy Królewieckiej położonej prawie na przeciwko domu, w którym  na pierwszym piętrze mieszkał zasądzony rabin Szpiro, przyczem z okna piwnicznego było dokładnie widać balkon, należący do mieszkania Szpiry, i stał przy oknie, w pewnym momencie zobaczył stojącego na tym balkonie rabina Szpirę oraz jego żonę, stojącą nieco z tyłu za mężem.

Wymieniony wraz z żoną, stał na balkonie co najmniej 20 minut i w pewnym okresie czasu podszedł do balustrady balkonu od strony Rynku, obrócił się twarzą ku Rynkowi, wyciągnął prawą rękę przed siebie ku górze i, mając złożone dwa palce, kiwnął trzykrotnie ręką ku sobie, a następnie trzykrotnie machnął ręką ku dołowi ulicy. Prawie bezpośrednio po tych znakach wjechały na ulicę Królewiecką od strony Rynku dwa konne oddziały bolszewickie, przeważnie starszyzna, gdyż niektórzy z wojskowych mieli na sobie czerwone wstęgi, i jeden z tych oddziałów wjechał przez furtkę  na podwórze domu Nr. 15, drugi zaś oddział zatrzymał się przed sklepem świadka Deczyńskiego, znajdującym się na parterze po mieszkaniem rabina Szpiry. W tym czasie, kiedy oddziały bolszewickie weszły na ulicę Królewiecką dały się słyszeć dwa strzały, i Szpiro cofnął się z balkonu do mieszkania.

Pozatem w tym czasie, kiedy rabin z żoną stali na balkonie, na ulicy Królewieckiej była kompletna pustka, i nie było na niej oddziałów Wojsk Polskich, które znacznie wcześniej wycofały się na ulicę Tumską i w chwili wtargnięcia wojsk bolszewickich od strony rynku na ulicę Królewiecką mogły się znajdować na barykadach ulicy Tumskiej. Natomiast na ul. Królewieckiej barykady nie zostały wzniesione.

2) z zeznań świadka Warmińskiego, że widział rabina Szpirę na balkonie wśród tych samych warunków, co i świadek Maruszewski, w przeciągu czasu od 20 do 30 minut, jednak stale go nie obserwował, ponieważ częstokroć odchodził od okna piwnicznego w celu uspokajania zgromadzonych w piwnicy kobiet i dzieci. Początkowo, gdy zauważył na balkonie rabina Szpirę, ten ostatni wyglądał jedynie w stronę Rynku. Dopiero w pewnym momencie na zwróconą przez świadka Dramińską, znajdującą się wówczas w piwnicy, uwagę, że Szpiro wykonuje jakieś ruchy, świadek podszedł do okna i zobaczył, jak tenże będąc zwrócony twarzą ku Rynkowi zaczął wykonywać obu rękami ruchy, polegające na tem, że wyciągał ręce półkolami ku górze, następnie zaś ręce kuliście przyciągał ku sobie, przyczem przy wykonywaniu powyższych ruchów od przodu balkonu, licząc od Rynku, cofał się ku tyłowi. Wkrótce po dokonaniu tych ruchów, które trwały czas dłuższy, na ulicę Królewiecką od strony Rynku weszli bolszewicy, przyczem jeden podjazd wjechał na podwórze domu Nr. 15. Przedtem nim świadek zobaczył na ulicy wojska bolszewickie, usłyszał huk wystrzału i we drzwiach balkonowych mieszkania rabina Szpiry wypadła szyba, poczem Szpiro cofnął się do mieszkania,

3) z zeznań świadka Maruszewskiej - że świadek widziała rabina Szpirę, stojącego na balkonie w tym dniu, kiedy do Płocka weszli bolszewicy, pomiędzy g. 5 a 6 po południu nie z okna piwnicy domu Nr. 15 przy ulicy Królewieckiej, a z podwórza tego domu, spodziewając się przybycia z bolszewikami syna, o którym wszelki ślad zaginął od 1914 roku, przeważnie znajdowała się na podwórzu i często wychodziła przez furtkę wychodzącą na ulicę Królewiecką. Otóż w tym trakcie, kiedy świadek wyszła przez furtkę i zobaczyła wojska bolszewickie na Nowym Rynku, zwróciła jednocześnie uwagę na stojącego na balkonie rabina Szpirę i zobaczyła, że Szpiro, zwrócony twarzą w stronę rynku, zaczął wykonywać rękami ruchy, które polegały na tem, że Szpiro mając rozstawione palce obu dłoni, trzymał jedną dłoń nad drugą, później zaś zmieniał pozycję dłoni górnej na dolną, a wreszcie machnął ręką dwa razy w dół. Po danych przez rabina znakach rozległ się wystrzał, który jakoby pochodził od strony poczty, i Szpiro wszedł do mieszkania, a w tym czasie do Rynku nadjechali konni bolszewicy i zatrzymali się przed domem rabina. Świadek nie obserwowała stale rabina, gdy stał na balkonie, ponieważ chodziła po podwórzu i wychodziła przed furtkę, zauważyła jednak, że Szpiro kilkakrotnie wchodził do mieszkania i wychodził na balkon, jak również i jego żona, przyczem ta ostatnia raz jeden wyszła z córeczką i coś rozmawiała z rabinem. Pozatem zanim świadek zwróciła w ogóle uwagę na rabina t.j. przedtem nim zobaczyła go stojącego na balkonie, niespodziewanie wpadł na podwórze domu Nr. 15 przy ulicy Królewieckiej konny oddział bolszewicki, który również się wycofał,

4) z zeznań świadka Górczyńskiej, - że w tych warunkach co i świadek Maruszewski zobaczyła rabina Szpirę na balkonie i w pewnym momencie ujrzała, iż tenże, będąc zwrócony w stronę Rynku, skąd nadeszli bolszewicy, machnął raz ręką w stronę ulicy Tumskiej, gdzie były barykady, przyczem palce dłoni miał rozstawione, następnie zaś również machnął ręką ku dołowi, i o ile sobie świadek przypomina, ruchy te miały miejsce, kiedy bolszewicy byli już na ul. Królewieckiej.

Poza tem z zeznań świadków Maruszewskich i Warmińskiego wynika, że z ruchów i gestów rabina, jak wyżej, powzięli oni w trakcie wykonywania tych ruchów przekonanie, że Szpiro przywołuje do siebie wojska bolszewickie, oraz że pod tem samem wrażeniem była znajdująca się w piwnicy żydówka Plucerowa, która następnie wyjechała do Ameryki, gdyż widząc wraz z innymi wykonującego ruchy rabina, zaczęła odciągać osoby stojące przy oknie, tłumacząc, że rabin ma pomieszanie zmysłów, nie wie sam, co robi, i że wogóle nie jest żadnym rabinem dla Płocka, ponieważ żydzi mają swego rabina, i wreszcie świadkowie Maruszewska i Warmiński ustalają, że z ogólnych ruchów rabina można było wywnioskować, iż jest on zadowolony, a zeznania świadka Maruszewskiego - że w czasie nadejścia bolszewików, rabin uśmiechał się.

Jak widać z odczytanego na rozprawie protokółu oględzin, dokonanych przez Sąd w dniu 29 września 1923 roku, oraz dołączonego do sprawy planu sytuacyjnego lokalna wizja ponad wszelką wątpliwość ustaliła: że z okna piwnicy domu Nr. 15 przy ul. Królewieckiej, w której w czasie inwazji bolszewickiej w dniu 18 sierpnia 1920 roku w godzinach popołudniowych ukryło się kilkanaście osób, - zupełnie dokładnie widać balkon mieszkania na pierwszem piętrze w domu Nr. 22 przy ulicy Królewieckiej, które to mieszkanie zajmował zasądzony Szapiro w chwili zajęcia Płocka przez bolszewików, przyczem balkon ten jest położony prawie vis a vis okna piwnicznego i odległość od okna do balkonu w prostej linji wynosi 56 kroków, natomiast z tegoż okna nie widać Rynku, ponieważ okno znajduje się w piwnicy domu położonego w głębi podwórza i odległego od samej ulicy o 36 kroków; że tym dokładniej widać balkon z furtki, która znajduje się przy bramie parkanu, oddzielającego podwórze posesji Nr. 15, ponieważ odległość do balkonu w prostej linji wynosi zaledwie 20 kroków; że z okna piwnicznego, pomimo że podwórze od ulicy oddzielone jest parkanem drewnianym, widać przechodzących ulicą ludzi, ponieważ parkan jest podbudowany z drewnianych żerdek, między któremi znajdują się otwory na szerokość tychże żerdzi; że z okna piwnicznego, które stanowi właściwie futrynę okienną bez ramy z szybami, i w którym to stanie znajdowało się okno w dniu 18 sierpnia 1920 roku, co ustalili świadkowie: Maruszewski, Warmiński, nie tylko widać dokładnie sylwetki osób stojących na balkonie posesji Nr. 22 przy ulicy Królewieckiej, tj. gdzie był widziany rabin Szpiro, lecz z całą wyrazistością widać wszelkie ruchy wykonywane przez nich rękami, wyraz twarzy i uśmiech nawet w tym wypadku, kiedy usta danego osobnika są okalone brodą i wąsami, że z wymienionego balkonu, który znajduje się od Rynku w odległości 35 kroków widać z całą dokładnością prawie 2/3 Rynku, licząc od ulicy Królewieckiej, i część okrągłych murowanych bali, stojących pośrodku Rynku; że od środka Rynku, oraz drugiego końca tegoż, gdzie kończą się okrągłe bale, dokładnie, gołem okiem widać dom Nr 22 i balkon mieszkania Szpiry, jak również na jasnem tle sylwetki ludzi stojących na balkonie i wszystkie ich ruchy, wykonywane rękami, pomimo, że odległość wynosi kilkaset kroków.

I jeżeli teraz weźmie się pod uwagę ustalenie z oględzin lokalnych, które zostały dokonane przez Sąd, i z których niezbicie wynika, że przy średnim wzroku z okna piwnicznego domu Nr. 15 można było dojrzeć najlżejszy ruch stojących na balkonie domu Nr. 22 osób, wykonany rękami oraz wyraz wyraz ich twarzy i uśmiech, że z tegoż domu widać przez parkan przechodzących ulicą ludzi, co tembardziej ma miejsce, jeżeli w miejsce piechurów zjawili się ludzie na koniach, że z furtki domu Nr. 15 dokładnie widać część Rynku już choćby ze względu na samą odległość 41 kroków a z drugiej strony, że zeznania świadków Maruszewskich, Warmińskiego i Goszczyńskiej zostały złożone pod przysięgą, i Sąd nie miał żadnych powodów, któreby podały w wątpliwość wiarygodność tych zeznań, ponieważ wizja lokalna tylko podniosła ich wagę, a zeznania świadka Dramińskiej, która zaprzeczyła na rozprawie by z piwnicy wskazywała na rabina, jak dawał znaki, i że na to zwróciła uwagę znajdujących się w piwnicy osób, aczkolwiek zaprzysiężone, nie mogą dla Sądu mieć należytej wagi, ponieważ równocześnie tenże świadek zasłania się niepamięcią wobec silnego zdenerwowania, w jakim wówczas znajdował się z powodu obawy o dzieci, które same zostały w mieszkaniu, - to Sąd dał wiarę ich faktycznym ustaleniom, co w szczególności odnosi się do ruchów, wykonanych na balkonie przez rabina Szpirę w granicach, jak opowiadają ich poszczególne zeznania.

Sąd dał wiarę powyższym zeznaniom tembardziej, że w danym wypadku brak identyczności zeznań wskazuje na brak wszelkiego porozumienia w tym względzie, a sama sprzeczność takowych co do istoty ruchów, według zdania Sądu nie jest w rzeczywistości sprzecznością, natomiast stanowi jednolitą całość w kolejnym porządku ruchów i gestów, wykonanych przez rabina Szpirę. Jest to zupełnie zrozumiałe. Jeżeli weźmie się pod uwagę warunki miejsca, gdzie znajdowali się obserwujący świadkowie, - okno piwniczne i podwórze, oraz warunki chwili: najście nieprzyjaciela na rodzinne miasto, strach przed jego zachowaniem się i grożące niebezpieczeństwo, przy istnieniu których prowadzone były rozmowy i dzielono się wrażeniami, co odwracało uwagę od punktu obserwacji, to świadkowie obserwowali Szpirę nie przez cały czas na przestrzeni czasu od 20 do 30 minut, tj. podczas jego pobytu na balkonie, a z pewnemi przerwami, w czasie których, gdy jedni nie widzieli ruchów, drudzy je obserwowali na przestrzeni pewnego momentu, i które to poszczególne momenty w związku z zeznaniami wymienionych wyżej świadków złożyły się na jeden całkowity obraz.

Wreszcie wiarygodności zeznań świadków, co do ustalenia istoty wykonanych przez rabina Szpiry ruchów, nie zmienia pewna sprzeczność ich zeznań co do faktu czy rabin przez cały czas znajdował się na balkonie, lub też kilkakrotnie wchodził do mieszkania, oraz czy żona zasądzonego również w czasie przebywania Szpiry na balkonie znajdowała się ciągle razem z nim, lub też była tylko w pewnych momentach, a pozatem znajdowała się w mieszkaniu. Te fakty wobec wydarzenia chwili najścia nieprzyjaciela mogły się częściowo zatrzeć w pamięci; natomiast z tego samego względu tym silniej utrwaliło się w pamięci zachowanie rabina, które wstrząsnęło umysłem świadków, wywarło niezatarte wrażenie i zamieniło się w przekonanie, że zasądzony swemi ruchami przywołał bolszewików, co równoznaczne, jak wynika z lapidarnego zeznania świadka Maruszewskiej, że rabin Szpiro gubi Polskę. Tego rodzaju wydarzenia pozostają trwale w pamięci ludzkiej - jasne i niezatarte.

Przyszedłszy tedy do przekonania, że ruchy rąk, wskazane przez świadków, jak wyżej, zostały przez zasądzonego wykonane, Sąd musiał zastanowić się, w jakich one zostały wykonane warunkach, a następnie - i w jakim celu.

Otóż jak wynika z zeznań świadków: Maruszewskiego i Warmińskiego, między godz. 5 a 6 po południu w dniu 18 sierpnia 1920 roku, Wojsk Polskich już znacznie przedtem, zanim rabin Szpiro pojawił się na balkonie, na ulicy Królewieckiej nie było, gdyż takowe odeszły na ulicę Tumską, a w tym czasie, kiedy rabin stał na balkonie, ulica Królewiecka była pusta, i świadkowie byli zadziwieni odwagą rabina, który pomimo gęstej strzelaniny prawie nie opuszczał balkonu.

Że ze względu na grożące niebezpieczeństwo utraty życia i na instynkt samozachowawczy trudno dopuścić, ażeby Szpiro stał na balkonie dla samej tylko ciekawości, a tymbardziej, by w danej chwili tj. w chwili zajmowania miasta przez wojska bolszewickie wykonywał szereg ruchów, gdyby nie spodziewał się, że ruchy te zostaną bezkarne i będą należycie zrozumiane.

Że tłomaczenie się zasądzonego na Sądzie Doraźnym, jak to wynika z odczytanych na rozprawie jego zeznań z protokółu rozprawy Sądu Polowego iż aczkolwiek widział w Rynku jakieś wojska lecz nie wiedział czy to są Wojska Polskie, czy bolszewickie nie wytrzymuje krytyki z następujących względów: jak skonstatował Sąd od balkonu do początka rynku wynosi odległość zaledwie 35 kroków i z tegoż balkonu widać około 2.3 Rynku, z jednej strony ograniczonego ulicą Królewiecką, a z drugiej idącego ku krańcom miasta, przyczem ze środka rynku i z dalszego jego krańca dokładnie widać, co dana osoba robi na balkonie, a więc i odwrotnie, w takim razie Szpiro jeżeli nie z odległości kilkuset to przynajmniej 80-100 kroków musiał wiedzieć, jakie wojska znajdują się na Rynku tymbardziej, że mieszkając w Płocku, nie mógł nie wiedzieć, jak wyglądają polskie wojska, a tem samem nie poznać, że w danym wypadku ma się do czynienia z wojskiem bolszewickiem, na czele którego znajdowała się starszyzna przybrana w czerwone wstęgi.

Że oskarżony wiedział, iż na Rynku znalazły się wojska bolszewickie wynika jeszcze z tego, że jak wzmiankowano wyżej, oddziały Wojsk Polskich znacznie przedtem opuściły ulicę Królewiecką i wycofały się na ulicę Tumską, a co zasądzonemu z uwagi na to, że dom w którym mieszkał jest właściwie narożny jak to widać z planu sytuacyjnego i ogranicza się z jednej strony ulicą Królewiecką, a z drugiej Tumską, nie mogło nie być znanem, jak również i to, że po opuszczeniu przez Polskie Wojska krańców miasta do których należy zaliczyć Rynek, a poniekąd i ulicę Królewiecką i wycofaniu się ku środkowi miasta, od krańców miasta mogły się pojawić tylko oddziały nieprzyjacielskie.

Że w danym wypadku naprowadzony przez obrońcę zasądzonego we wniosku z dnia 28 stycznia 1922 roku odczytanym na rozprawie, dowód, że Szpiro, stojąc na balkonie modlił się, ponieważ miał zwyczaj letnią porą między godz. 5 a 6 po południu modlić sę na balkonie, i że odmawiana wówczas modlitwa była modlitwą odmawianą zwykle przez rabinów cadyków chasydzkich podczas zbliżania się nieprzyjaciela oraz, że ruchy wykonywane przez zasądzonego na balkonie, były ruchami, jakie należało przy tej modlitwie wykonać, na dowód czego obrońca złożył Sądowi książkę z modlitwami w języku hebrajskim, znalezioną w bibliotece zmarłego Szpiry i założoną w tem miejscu, gdzie owa modlitwa znajduje się, wraz z odnośnym przekładem, który został na rozprawie odczytany, - odpada, ponieważ nie było o nim mowy w czasie rozprawy doraźnej, co bezwarunkowo podniósłby zasądzony jako jeden z ważnych dowodów swej niewinności, gdyby taka modlitwa w dniu 18 sierpnia 1920 roku została przez niego odmówiona na balkonie w chwili wkroczenia bolszewików na Rynek, a ujrzawszy dopiero światło dzienne 28 stycznia 1922 r. niczem nie został udowodniony na rozprawie głównej. Mianowicie, zeznania podanego przez świadka Franciszki Zygmuntowiczówny, które miały ustalić ciągłość modlenia się rabina Szpiry w popołudniowej porze na balkonie, odpadły, ponieważ świadka zrzekł się sam obrońca, natomiast zeznania zbadanej w charakterze świadka żony oskarżonego - Ruchli Szpiro Sąd nie mógł dać wiary częściowo wobec świadomie nieprawdziwych zeznań, a częściowo wobec sprzeczności w tych zeznaniach. Mianowicie świadek Szpiro zeznała, że w czasie od godz. 4 do godz. 6 po południu, tj. do chwili, kiedy do sklepu Deczyńskiego, gdzie ukryła się z dziećmi i mężem, weszli bolszewicy, wcale nie wychodziła do swego mieszkania, jak również nie wychodził jej mąż, i co zupełnie nie zgadza się z zeznaniami przytoczonych wcześniej świadków; a co się tyczy książki z modlitwami, to świadek początkowo zeznała, że książka ta leżała na stole w pokoju, z którego się wychodzi na balkon, i takową w kilka tygodni po rozstrzelaniu męża zaniosła do miejscowego rabina Bzury, który wyjaśnił jej, że w książce tej znajduje się modlitwa, którą należy odmawiać podczas najścia wrogów, lecz zaraz następnie zmieniła swe zeznanie i oświadczyła, że drugiego dnia po odejściu bolszewików, widząc książkę na stole zapytała męża, co to jest za książka i otrzymała odpowiedź, że w dniu zajęcia Płocka przez bolszewików, modlił się z niej, wobec czego książkę oddała obrońcy.

Również i zbadani w tej sprawie biegli, aczkolwiek w swem orzeczeniu zgodnie stwierdzili, że modlitwa, której przekład jest zgodny z treścią oryginału, znajdującego się w książce, dołączonej do sprawy, a stanowiącej dzieło słynnego rabina Horwica, winna być odmawiana w razie spotkania się z wrogiem, za którego w danym wypadku należało uważać bolszewików, i że przy tej modlitwie modlący wykonuje ruchy, nie naprowadzili żadnych choćby pośrednich danych, że ruchy wykonane na balkonie przez rabina Szpirę, mogą stanowić integralną część swej modlitwy, ponieważ orzekli, że ruchy i gesty przy tej modlitwie nie są wogóle ustalone i zmieniają się w zależności od sekty, do której należy modlący się.

Przeto w danym wypadku jedynem krytejum, któreby kazało domniemywać, że rabin Szpiro mógł odmawiać modlitwę, zalecaną przy zbliżaniu się wroga, byłyby ruchy rąk podobne do ruchów w tejże modlitwie wymienionych, mianowicie, że odmawiając modlitwę, należało podnieść prawą rękę, następnie wskazać na wroga i na niebo. Ponieważ jednak ruchy, dokonane przez rabina, jak w ustaleniach świadków, różnią się zupełnie, od ruchów wymienionych w modlitwie, więc domniemanie odmawiania modlitwy odpada.

Na zasadzie zebranego jak wyżej materjału dowodowego i ustaleń, które według zdania Sądu całkowicie usunęły podniesione w wyroku Najwyższego Sądu Wojskowego z dnia 3 grudnia 1920 r. wątpliwości, skutkujące nadzwyczajne wznowienie postępowania karnego na korzyść zasądzonego Szpiry i przeprowadzenie ponownej rozprawy, oraz gdy z takowych w dostatecznej mierze wynika, że zasądzony musiał widzieć i wiedzieć, że wojska znajdujące się na Nowym Rynku w czasie, kiedy w dniu 18 sierpnia 1920 roku pomiędzy godz. 5-ą a 6-ą po południu, stojąc na balkonie i będąc zwrócony twarzą ku temuż Rynkowi wykonywał ruchy rękami, są wojskami Rosji bolszewickiej, będącej z Polską w stanie wojny, a więc wojskami nieprzyjacielskiemi, że w tymże czasie Wojsk Polskich na ulicy Królewieckiej nie było, ponieważ takowe znacznie przedtem wycofały się na ulicę Tumską, i wreszcie, że ruchy rąk nie były ruchami modlitewnemi przy odmawianiu modlitwy przeciwko wrogom.

Sąd nabrał przekonania, że wśród naprowadzonych okoliczności, ruchy te, wykonane na balkonie przez Szpirę, mianowicie: trzykrotne kiwnięcie dwoma palcami prawej ręki ku sobie, machanie ręką ku dołowi, kuliste ruchy rąk ku sobie z jednoczesnem cofaniem się od balustrady balkonu, licząc od Rynku, ku tyłowi tegoż i wreszcie ruchy rąk i w stronę ulicy Tumskiej przy bezpośredniem prawie wkroczeniu po wykonaniu wskazanych ruchów na ulicę Królewiecką od strony Rynku podjazdów bolszewickich ze starszyzną na czele, oraz następnie przy niezwykle lojalnem zachowaniu się, jak wynika, z zaprzysiężonych zeznań zbadanego na rozprawie świadka Stanisława Deczyńskiego, żołnierzy bolszewickich w sklepie tegoż Deczyńskiego i do rabina i do samego Deczyńskiego, któremu po krótkiej cichej rozmowie o nieznanej treści jednego z żołnierzy bolszewickich z zasądzonym Szpirą, bolszewicy nie mówiąc już o rabinie nie tylko nic nie zabrali ze sklepu, lecz nawet za wzięty towar zapłacicli gotówką i po wyjściu ze sklepu więcej do niego nie zachodzili, chociaż, jak wynika z zeznań Deczyńskiego i zbadanych na przewodzie świadków: Sztromajera i Michalskiego wiele mieszkań i sklepów, zarówno katolickich i żydowskich, zostało przez bolszewików doszczętnie ograbionych, były niczem innem, jak świadomem informowaniem przez zasądzonego rabina Szpirę wojsk bolszewickich, a więc nieprzyjacielskich, że na ulicy Królewieckiej Wojsk Polskich nie ma, gdyż takowe odeszły na ul. Tumską, czyli zapoznaniem nieprzyjaciela z sytuacją rozlokowania wojsk własnego kraju w najbliższym do opanowania przez nieprzyjaciela terenie, inaczej mówiąc - współdziałaniem z nieprzyjacielem przez ułatwienie mu w ten sposób opanowania nowego terenu strategicznego przy zajmowaniu miasta Płocka.

A ponieważ zasądzony Szpiro, którego zły zamiar wobec świadomego informowania wojsk nieprzyjacielskich nie ulega najmniejszej wątpliwości działał w danym wypadku na szkodę Państwa Polskiego, którego, jak wynika z jego generalji był obywatelem, przez to uznając jego winę w granicach wskazanych wyżej w zupełności za dowiedzioną, należało czyn przestępny zasądzonego zakwalifikować jako zbrodnię zdrady kraju z cz. I art. 108 P.K.K.

Z uwagi na powyższe i zważywszy, że Sąd w swych stanowczych ustaleniach, co do istoty czynu przestępczego zasądzonego Szpiry doszedł do tej samej definicji co i Polowy Sąd Doraźny przy grupie "Dolnej Wisły" w swym wyroku z dnia 27 sierpnia 1920 roku, że czyn ten kwalifikujący się jako zbrodnia z cz I art. 108 P.K.K. w czasie wydania wyroku przez powyższy Sąd Polowy należał do czynów przestępnych podlegających na zasadzie rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 25 lipca 1920 r. Dz. Ust. Nr. 61 poz. 394) i Rozporządzenia Rady Obrony Państwa z dnia 30 lipca 1920 roku (Dz. Ust. Nr. 71 poz. 479) Sądownictwu Wojskowemu Doraźnemu, i za które po myśli § 444 W.P.K. należało orzec karę śmierci, - przeto Sąd, uznając wyrok Sądu Polowego Doraźnego, przy grupie "Dolnej Wisły" z dnia 27 sierpnia 1920 r. mocą którego rabin Chaim Szpiro został uznany winnym współdziałania z nieprzyjacielem i zasądzony na karę śmierci przez rozstrzelanie, za słuszny i sprawiedliwy w myśl p. 1 § 400 W.P.K. postanowił utrzymać go w mocy.

Należy jeszcze zaznaczyć, że Sąd przy motywowaniu wyroku pominął, jako nieistotne dla sprawy: zeznania świadków odwodowych: Ewy Cybulskiej, Leiby Zajderman, Michli Szechtman, Władysława Sztromajera i Antoniego Michalskiego poza tą częścią zeznań, która ustala ograbienie wielu mieszkań i sklepów obywateli miasta Płocka przez bolszewików, i wezwanego z urzędu Karola Mierzejewskiego ponieważ zeznania powyższych świadków nie dawały żadnego materjału, któryby miał jakiekolwiek znaczenie dla sprawy; orzeczenie biegłych rabinów: Mizesa i Bzury, co do ustaleń, że cadycy rabini są to ludzie dalecy od życia praktycznego i związanych z nim interesów wobec czego należy w danym wypadku wykluczyć, ażeby cadycy mogli przychylnie odnosić się do bolszewików, ponieważ reguła nie wyklucza wyjątku i złej woli poszczególnych jednostek, a wreszcie i historję strzału ewentualnie dwóch strzałów danych do balkonu Szpiry w czasie, kiedy z jednej strony Szpiro stał na balkonie a z drugiej strony podjazdy bolszewickie po znakach danych przez Szpirę wkraczały lub już wkroczyły na ulicę Królewiecką, ponieważ nie zostało ustalonem kto dał strzały, gdyż ustalenie to miałby miejsce tylko wówczas jeżeliby świadkowie widzieli strzelającego, bowiem z samego odgłosu wystrzału nie sposób prawidłowo wskazać miejsca, skąd strzał był oddany, a z drugiej strony, o ileby nawet strzały pochodziły od któregoś z bolszewików, powyższe w nieczem nie zmienia istoty czynu przestępnego i złej woli sprawcy zgodnie z naprowadzonemi wyżej ustaleniami.

Protokólant:

(-) Ogniom. Pielat.

Przewodniczący:

(-) Ppłk. K. S. Heydukowski

Za zgodność:

Jan Pielat ogn.

 

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura