szpak80 szpak80
353
BLOG

Tego dnia Bolek i reszta uniemożliwili odznaczanie Virtuti Militari polskich bohaterów

szpak80 szpak80 Kultura Obserwuj notkę 3

Dział: Kultura, Temat: Historia

16.10.1992 r. została uchwalona przez posłów prezydencka ustawa o orderach i odznaczeniach.

Prace nad ustawą zaczęły się niedługo po rozpoczęciu prezydentury przez Wałęsę, kancelarią kierował wówczas Jarosław Kaczyński (Solidarność, PC, ROP, PiS), a w niej za sprawy prawne odpowiadała Teresa Liszcz (ZSL - satelita PZPR, ZNP - komunistyczny związek uczycieli, TK), w 1991 po sporze z Bolkiem odeszli Kaczyński i Liszcz a nastał Lech Falandysz (SD - satelita PZPR, kojarzony jako fasada wolnomularstwa), i to on kierował pracami nad ustawą, którą przedstawił w Sejmie w marcu 1992 r. Na mocy tej ustawy "orderowi nadano ponownie nazwę Order Wojenny Virtuti Militari. Została przywrócona Kapituła Orderu Wojennego Virtuti Militari, a nadawany ma być przez Prezydenta RP. Określono szczegółowe kryteria nadawania. Dodano również, że order może być nadany tylko w czasie wojny lub nie później niż przez pięć lat od zakończenia wojny. Order Wojenny Virtuti Militari po 1989 r. nie był nadawany".

"Art. 6. Ordery i odznaczenia wojenne są nadawane tylko w czasie wojny lub nie później niż przez pięć lat od jej zakończenia".

W ten sposób uniemożliwiono przyznanie w przyszłości Orderu Wojennego Virtuti Militari polskim bohaterom. Na wypadek gdybyśmy jednak dowiedzieli się - po latach komunizmu i mimo układu okrągłego stołu - o ich istnieniu.

W tym, że jest to właściwa interpretacja dodatkowo utwierdza sytuacja z odznaczeniem Orderem Orła Białego.
W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył generała Augusta "Nila" Fieldorfa i rotmistrza Witolda Pileckiego Orderem Orła Białego, postanowił on wówczas nie zasięgać opinii Kapituły Orderu. Ówczesny skład kapituły (tworzyły ją osoby spośród odznaczonych ty Orderem, mianowani przez rezydenta): Geremek, Mazowiecki, Bartoszewski, Skubiszewski. Bartoszewski sprzeciwiał się nadaniu Orderów, zapewne nie przedstawił wówczas wyłącznie własnego zdania. Prezydent Kaczyński pominął opinię kapituły prawdopodobnie z obawy o wynik, a najprawdopodobniej z troski o godność gen. Fieldorfa i rtm. Pileckiego, których pośmiertnie postanowił udekorować. Nie chciał po prostu, żeby tego rodzaju ludzie, jak Geremek czy Mazowiecki, mieli cokolwiek do powiedzenia w sprawie odznaczenia gen. Fieldorfa i rtm. Pileckiego.  

1992:
Falandysz, sekr. stanu w kancelarii Wałęsy: "Panie Marszałku! Panie i Panowie Posłowie! Wysoka Izbo! Tym razem moje wystąpienie w imieniu pana rezydenta będzie krótsze i pozbawione jakiegokolwiek patosu, właśnie ze względu na szczególną materię, której dotyczy.
W Rzeczypospolitej należy uporządkować prawny system nagradzania osób zasłużonych wedle zasad właściwych dla kształtującego się nowego ustroju. (...) Projekty te honorują zasadę ciągłości państwowości i tradycji narodowej, uznają konieczność szczególnego, niematerialnego wyróżniania zasług, cnót obywatelskich i wybitnych osiągnięć, a także zmierzają do zapewnienia orderom właściwej godności, a ich kawalerom należnego szacunku".

W projekcie Wałęsy przygotowanym przez Falandysza był artykuł, mówiący o tym, że rezydent na wniosek odznaczonego może uznać Order Virtuti Militari nadany przez legalne władze Polski - na Wychodźstwie. Mój Boże...

Poseł sprawozdawca komisji - Kazimierz Barczyk (PZPR, Solidarność, Wałęsa, PC, AWS, PO): "...czy ordery i odznaczenia nadawane przez prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie od 30 września 1939 r. wymagają potwierdzenia czy też nie; czy te osoby, które otrzymały tego rodzaju ordery, odznaczenia, mają ubiegać się o potwierdzenie czy też nie i czy my w tej ustawie rozstrzygamy tę kwestię.
Wczoraj mówiłem paniom i panom posłom, że komisja - druk nr 353 - odstąpiła od propozycji zawartej w art. 11 przedłożenia prezydenta - druk nr 153 - który brzmiał następująco: Ust. 1. ˝Prezydent, na udokumentowany wniosek osoby zainteresowanej, może uznać ordery i odznaczenia nadane przez władze Rzeczypospolitej Polskiej w okresie do dnia 22 grudnie 1990 r.˝ (a więc do czasu przekazania insygniów przez pana prezydenta Kaczorowskiego panu prezydentowi Lechowi Wałęsie).
Komisja zaproponowała, żeby z tego artykułu zrezygnować. A więc procedura udokumentowywania na wniosek osoby zainteresowanej, iż przed dniem 22 grudnia 1990 r. otrzymała order czy odznaczenie od władz Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, została przez nas uznana za zbyteczną. Po prostu ordery i odznaczenia nadawane w Londynie przez rząd czy prezydenta na uchodźstwie uznajemy tym samym za wręczone legalnie...


***
Niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu...

Wyższa Szkoła Oficerska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie [1945] 1972-1990 [1993]
Karta uposażenia: Lech Falandysz, imię ojca: Józef.
http://inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=3880841&q=falandysz&page=1&url=[|typ=0]

Lech Falandysz (b. członek SD) tajemniczo i baśniowo o swoim ojcu: - Tak. Mój ojciec, Józef Falandysz, urodził się w 1910 r. w Tarnogrodzie koło Biłgoraja jako dziesiąte, najmłodsze dziecko w rodzinie tamtejszego stolarza. Wprost nie do wiary, szczególnie jak na tamte czasy: niemal cała dziesiątka zdobyła wyższe wykształcenie! Ojciec ukończył prawo na KUL, a gdy miał zaledwie 29 lat, był już naczelnikiem w warszawskiej Izbie Skarbowej przy ul. Lindleya.
W tym charakterze zastała go wojna, którą przeżył nie tylko szczęśliwie, ale nawet jako podwójny bohater. Nie opowiadał o tym, a już szczególnie głęboko milczał do pięćdziesiątego szóstego. Dopiero od ludzi dowiedziałem się, że pod koniec 1939 r. z garstką zaufanych osób przedarł się do Mińska na Białorusi, wykopał ukryte tam pieniądze oraz depozyty skarbu państwa polskiego i przewiózł je w okolice Warszawy. Po wojnie cały ten olbrzymi majątek, obliczany na 2 miliony dolarów amerykańskich, przekazał pierwszemu ministrowi finansów. Gdy znajomi pukali się w czoło i mówili: "Komunę wspomogłeś!”, odpowiadał: "Nie były nasze, tylko skarbu państwa, trzeba było oddać”. Ma za to tabliczkę na Lindleya, że "Polska jest jego dłużniczką...”

Jeśli przeniesiemy się do tych czasów to okaże się, że Józef Falandysz student KUL w latach 30., "gdy miał zaledwie 23 lata był już" prezesem zarządu Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej w Lublinie (1933) i w całym okręgu lubelskim (1935). Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej był organizacją tzw. lewicy piłsudczykowskiej (komunizującej), organizacja ta głosiła postulaty masonerii, walkę z katolicyzmem, uspołecznienie środków produkcji, "nową moralność" i "wyzwolenie człowieka". Słynęła także z małej popularności wśród młodzieży, większej wśród konformistów i karierowiczów, dużej wśród obsiadłych państwo i urzędy lewicowców i masonów, dysponowała sporym budżetem i nie miała problemów z zapewnieniem swoim aktualnym i byłym członkom i działaczom dobrze płatnych posad.

1933
"Dwa wyroki za bluźnlerstwo i obrazę w wierszu. W środę sąd okręgowy w Lublinie rozpatrywał dwie sprawy, które wzbudziły tu duże zainteresowanie. W pierwszej oskarżony był Józef Łobodowski, o bluźnierstwo w druku, jakiego dopuścił się w zbiorze poezyj p.t. "O czerwonej krwi". Łobudowski skazany został na 2 lata więzienia z zawieszeniem kary na 3 lata. W drugiej rozprawie oskarżony był ten sam Łobodowski za wiersz p. t. "Słowo o prokuratorze", wydrukowany w tygodniku "Trybuna" [organ ZPMD], oraz red. odpowiedzialny "Trybuny" Józef Falandysz. Sąd skazał Łobodowskiego na 6 miesięcy więzienia z jednoczesnem umorzeniem kary z uwagi na amnestję. Redaktora Falandysza uniewinniono.

Brał udział w powstaniu. Brak danych z PRL, poza tą falandyszową hagadą o tajemniczych 2 milionach dolarów, wykopanych rzekomo w ZSRS w grudniu 1939 r. i przekazanych później komunistom.

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura