nickto nickto
223
BLOG

Zakład Gomorala

nickto nickto Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

 

Jako codzienną ofiarę składał występek i prawdę rzucił na ziemię; działał zaś skutecznie (Dn 8,12)

 

Dzień za dniem, zakupy za zakupami, wybory za wyborami, czasem film, czasem jakaś kłótnia, codziennie do pracy, jakaś rozrywka, jakieś emocje i dążenia, jakieś upadki i nadzieje, ktoś nas przekonuje ktoś inny lekceważy, coraz szybciej coraz wygodniej, ciągle za mało, ciągle za wolno, nie mamy czasu… Właśnie, nie mamy czasu, technika miała nas uwolnić od pośpiechu, coś jednak wkręca nas w niego jak maszynka do mięsa. Wychodzi z niej ludzkie mięso ale nie przypomina ono nawet mięsa armatniego, jest to już mięso ślepe, niezorientowane albo raczej zorientowane we wszystkich kierunkach naraz. Nastawione na chłonięcie wszystkiego i podatne na dowolne formowanie. Wpadliśmy do misy absurdu i nie bardzo to widzimy, nie widzimy nosorogacenia, ciągle czekamy na Godota a nie widzimy Tego, który przychodzi.

Jak to możliwe że człowiek godzi się jak bezwolna kupa zmielonego mięsa na jawną kpinę ze swojego człowieczeństwa a tym bardziej na kpinę ze swojego rozumu, o którym ma przecież tak wysokie mniemanie? Kto „produkuje i sprzedaje” nierzeczywisty i wykoślawiony obraz świata i nas samych? Jak to jest w ogóle możliwe aby inteligentna istota mogła wykreować te wszystkie absurdalne teorie, które niepostrzeżenie stają się naszą codziennością i z którymi oswajamy się coraz bardziej podobnie jak dziecko oswaja się z łyżką do zupy? Powstanie i skuteczna promocja absurdalnych, czy raczej nonsesownych, teorii jest czymś tajemniczym, prawie niemożliwym do zrozumienia. Tego żaden człowiek nie mógłby wymyślić. Nawet diabeł, miłośnik kłamstwa, nie mógłby w normalnych warunkach wpaść na taki pomysł,- przeszkodą dla niego byłaby właśnie jego wybitna inteligencja. Inteligencja, nawet przewrotna, nie jest przecież siostrą nonsensu, tego absurdu praktycznego, zupełnie pozbawionego literackiej umowności. Ale w historii bywało już tak, że jedno mało znaczące wydarzenie, towarzysko-literackie w swoim pierwotnym charakterze, wywoływało całą lawinę groźnych następstw. Może i tak było tym razem?


 

W piekle zorganizowano ogromny bankiet z okazji okrągłej rocznicy buntu Wielkiego Ubezpieczyciela. Na takich imprezach wszystkie złe duchy starają się wypaść jak najlepiej, w ich przypadku oznacza to festiwal przechwałek, licytację i nadmuchiwanie własnej pychy. Jest to jakaś szansa dla ludzi, diabelskiego „targetu”, bo w czasie tych imprez nikt nikogo nie słucha, wszyscy mówią naraz, wykrzykują peany na swoją własną cześć i często niebezpieczne dla ludzkości diabelskie pomysły, będące nieraz tylko wynikiem wybujałej diabelskiej fantazji, przepadają w ogólnym zgiełku.

Impreza taka jak ta jest obowiązkowa dla wszystkich diabłów, przybył więc na nią również podrzędny diabeł imieniem Fraudius. Był to diabeł słabej diabelskiej wiary, nie raz podejrzewano go o mówienie prawdy(tfu!). Taka wpadka była uważana za najgroźniejsze przestępstwo, godzące w całą diabelską społeczność, podważające Wielki Fałsz, jej fundament i cel działania. Do tej pory zawsze się Fraudius diabelskim sposobem wyłgiwał z tego niebezpiecznego pomówienia, mimo, że stary i nieco zgnuśniały, był to jednak diabeł sprytny i doświadczony, możnaby rzec „kuty na wszystkie kopyta”. Zawsze był on jednak bacznie, kątem oka obserwowany przez wszystkich diabłów, czyhających na jakieś jego potknięcie, które skwapliwie pochwycone i zręcznie rozpropagowane mogło być przyczynkiem od wzrostu słupka obrazującego postęp własnej diabelskiej kariery. Fraudius czuł na sobie te diabelskie błyski w oczach ale starał się zachować spokój i tak jak wszyscy, powoli, aby zyskać na czasie, głosił przygotowany wcześniej pean na własną cześć. Pech dopadł go jednak i tym razem, a to z powodu diablicy, a raczej z powodu nietoperówki ogonowej gorzkiej którą w maleńkich naparstkach roznosiła na tacy. Fraudius jakoś nie mógł się zdobyć na oficjalnie zatwierdzony i obowiązkowy entuzjazm dla tego napoju, nie był fanem zbieranych w powietrzu odchodów nietoperza, które jako zło trudno dostępne służyło diabłom za walutę rezerwową a którego pewną ilość zużywano do przygotowania nietoperówki, ulubionego napoju Wielkiego Ubezpieczyciela, serwowanego również innym diabłom przy specjalnych okazjach. Tak więc Fraudius, sięgnąwszy machinalnie po szklaneczkę pociągnął łyk i…zakrztusił się! Zaległa nagle kłopotliwa cisza a Fraudius poczuł na sobie tryumfujący wzrok wszystkich diabłów, wszystkich… z wyjątkiem jednego. Ten jeden jedyny, który na widok wpadki kolegi nie przerwał perfekcyjnie przygotowanej prezentacji na własną cześć to młody ambitny, doskonale wykształcony diabeł o imieniu Gomoral. Stało się to o czym Gomoral marzył od dawna – mimo skupienia uwagi diabłów na Fraudiusie, wystąpienie Gomorala dało się usłyszeć w wielkiej auli piekła, jego niewyobrażalne „sukcesy” w ogłupianiu „ludzików” i genialne, dalekosiężne plany dotarły do uszu innych diabłów i nawet do samego Wielkiego Ubezpieczyciela. Mógł ten sukces Gomorala na tym tylko się zakończyć, jego projekt zawierał tak wiele absurdów, pozornie tylko maskowanych powłoką udawanej nowoczesności, że żaden diabeł nawet nie pomyślał aby było możliwe wmówienie ludzikom takich bredni o nich samych. Zresztą w czasie gdy Gomoral głosił swoje wizje zmiany ludzkiego świata, wszyscy diabli, co prawda(tfu!) słuchali, ale w istocie byli zajęci obmyślaniem sposobu w jaki mogliby najlepiej skorzystać na wpadce Fraudiusa. Jednak Fraudius nie pozostał bezczynny, musiał ratować swój diabelski ogon, za co później dopisano go gwoli sprawiedliwości(tfu!), jako drugiego autora do projektu Gomorala. Chcąc mianowicie odwrócić uwagę od siebie, zaczął Fraudius bezlitośnie wyśmiewać się z projektu, wywiązała się wręcz medialna awantura. Gomoral urażony, „zagotował się” w swojej pysze i „w warunkach silnego wzburzenia” zaproponował zakład, na który, nie mając innego wyjścia, Fraudius musiał przystać. W chwilę później obaj żałowali takiego obrotu sprawy ale wieść o zakładzie, pomimo niesamowitego harmideru, dotarła jakoś do samego Wielkiego Ubezpieczyciela, zaś dla niego hazard był osobistym konikiem. Wielki Ubezpieczyciel tak kochał się w hazardzie, że nawet jego piekielna kariera została zapoczątkowana właśnie hazardowym zagraniem i to zagraniem o najwyższą stawkę. To właśnie ten koleś zagrał w pewien rodzaj rosyjskiej ruletki, mimo iż wiedział, że cały bębenek rewolweru jest załadowany nabojami i to nie ślepymi. Wielki Ubezpieczyciel zapalił się więc do pomysłu, bardziej jednak do zakładu niż samego projektu bo w piekielności rzeczy nie bardzo wierzył w jego powodzenie. Rozkazał jednak przystąpić natychmiast do wdrożenia projektu, osobiście nadając mu nazwę „Wielki Projekt” i niecierpliwie oczekując spodziewanej adrenaliny z karkołomnego zakładu.

Dzięki poparciu czynników oficjalnych, sprawy potoczyły się szybko. Opracowano szczegóły, ustalono wstępny harmonogram i Wielki Projekt, dzieło diabła „młodego, ambitnego” z udziałem „starego, zblazowanego”, wszedł wkrótce w fazę realizacji. Udało się załatwić dofinansowanie wielu rządów i organizacji międzynarodowych, co zresztą było w Wielkim Projekcie ujęte jako początkowy wskaźnik powodzenia, jeden z kamieni milowych pierwszego etapu. Powodzenie tego i wszystkich kolejnych „milestones” związanych z osiąganiem  coraz wyższych poziomów nonsensu jest uroczyście świętowane w całym piekle – wszyscy diabli mają nawet obowiązek wziąć udział w rytualnym, szyderczym chichocie, którego echo dociera nieraz nawet do ziemi. Z tej okazji wszyscy diabli muszą zostawić swoje bieżące kuszenia i nikomu nie wolno ukrywać się w szczegółach.

Aktualnie wdrażany jest etap o nazwie Gender, z wcześniejszych etapów należałoby wymienić już prawie zakończone i to prawie pełnym sukcesem etapy Evolekam, Gay oraz IVG. Przyszłe etapy są na razie wariantowe ale ostatni, będący już w oficjalnym „szedulerze” to GreatException – etap który ma za główny cel doprowadzić do wprowadzenia w systemach prawnych „cywilizowanych” państw jedynego wyjątku w zakazie orzekania i wykonywania kary śmierci. Wyjątek ten będzie dotyczył ludzi sprzeciwiających się lub tylko źle myślących o Wielkim Projekcie. Czy po tym etapie będą dalsze jeszcze nie postanowiono.

Komitet zarządzający Wielkim Projektem, złożony z doświadczonych diabłów z samym Wielkim Ubezpieczycielem na czele, jest generalnie zadowolony z postępów Projektu. Jednak diabelska inteligencja doradza im ostrożność i wstrzymanie się od hurraoptymistycznych prognoz, Przeciwnik nie powiedział jeszcze ostatniego Słowa.

 

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo