nickto nickto
72
BLOG

Śmierć w Barcelonie

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 0

...na nas i na dzieci nasze (Mt 27,25)

W Barcelonie zamordowano kilkanaście osób! No i czym się przejmujecie? Też mi sensacja! Morderstwo to największe osiągnięcie naszych czasów, nawet w katolickiej Polsce morduje się po kilka osób dziennie, w imię postępu! W czym byli lepsi ci w Barcelonie, że taki podniósł się rwetes? Chyba tylko w tym, że zostali zamordowani z naruszeniem monopolu na mordowanie, monopolu kontrolowanego dziś przez trzecią władzę. Prawidłowe mordowanie odbywa się w „majestacie” prawa, a prawo mamy, jak wiadomo, stanowione. Zażarta walka o zadekretowanie morderstwa to w istocie walka o to, aby umoczyć we krwi tych wszystkich którzy mają jakikolwiek wpływ na stanowienie prawa. Umoczyć chociaż trochę, chociaż odrobinę, omamić że to nic takiego, to przecież mniej niż gdzie indziej, to tylko dobry dla wszystkich kompromis, itd. Taka już jest strategia zła: najważniejsze aby zacząć, gdy się zacznie, nawet od małej plamki, dalej wszystko samo zgnije.

Sprawowanie władzy to przede wszystkim podejmowanie decyzji, kto zaś decyduje ten i odpowiada. Z kolei demokracja to „władza ludu”: wszyscy odpowiadają za wszystko. Chociaż w istocie jest tak, że raczej nikt nie odpowiada za nic, to ta znana z okresu późnego komunizmu zasada, dotyczy głównie „wierchuszki” (próby rozliczenia elit traktowane są zawsze jak najcięższy grzech przeciw demokracji) i panuje tylko na gruncie prawa – w pełni skutecznych metod zwolnienia z odpowiedzialności moralnej jak do tej pory nie wynaleziono. Mimo całej fasadowości demokracji i mimo rozlicznych socjotechnicznych sztuczek na nim odgrywanych, lud nie może jednak całkowicie uwolnić się od odpowiedzialności moralnej za decyzje podejmowane „w jego imieniu” przez elity władzy: elity same ubrane w nieprzemakalne peleryny dbają nie tylko o redystrybucję  dóbr, ale też o spławianie swoich win w dół piramidy, tak aby dla każdego była choć kropelka. Przykładowo, gdy trzeba podjąć decyzję o rozlewie niewinnej krwi, organizuje się hałaśliwe „społeczne debaty”, aby nikt nie mógł się wykupić argumentem wprost z procesów norymberskich: jestem niewinny, nie wiedziałem.

Demokracja to idealny atomizer opryskujący chociaż maleńką kropelką krwi prawie każdego obywatela – za legalną aborcję stają się odpowiedzialni wszyscy, którzy mają jakikolwiek wpływ na obowiązujące prawo. Wszyscy, ale nie po równo! W Polsce, ręce unurzane we krwi aż po łokcie ma dziś główny strateg, który ponoć wymyślił sobie jakąś wiekopomną ideę i realizuje ją z żelazną konsekwencją. Otrzymał władzę mamiąc tych którym ciąży krew niewinnych – w każdym razie, podobnie jak w przypadku prezydenta Trumpa, bez umizgów do obrońców życia jego zwycięstwo wyborcze nie byłoby możliwe. Przynajmniej dwukrotnie, pierwszy raz przy udziale swojej już zmarłej rodziny, wymanewrował jednak wyborców w buraki. Nie przeszkadza mu to w przyklękaniu na jedno kolano, drugie utrzymuje w nienagannym stanie niczym ogarek, a dzięki takiej postawie nie traci nawet na krótką chwilę czujności w dyrygowaniu cielętami w Sejmie. Cielęta zapatrzone w wodza, dla dobra jego idei, bez skrępowania i bez wstydu, nurzają swoje kopytka we krwi niewinnej, po czym radośnie brykają, znacząc ziemię krwawym tropem. Po tej ziemi chodzą wyborcy i bezwiednie znaczą krwią swoje domy. Za ten stan rzeczy oni są również odpowiedzialni, to znaczy odpowiedzialni jesteś my wszyscy. Odpowiedzialne są przede wszystkim nasze wypielęgnowane kolana, zdecydowanie bardziej niż nasz udział w lipnym „procesie demokratycznym”.

Co dalej z tym postępem? Na pewno trzeba spalić ciała ofiar! Ofiary zawsze były palone: tak w Kartaginie, jak w Ponarach czy w Treblince. Tak jest lepiej, bardziej ekologicznie, ofiara w całości trafia tam gdzie trzeba i nie pozostawia żadnych śladów. Precz ze zmartwychwstaniem ciał! Dzięki temu usłużni zjadacze grantów łatwo kiedyś udowodnią, że nie było żadnego barbarzyństwa, skądże znowu, Kartagina nigdy nie była tym czym była – dowód będzie łatwy, nie będzie przecież żadnych dowodów. W Barcelonie trzeba koniecznie zmieszać popiół ofiar i sprawców – owi sprawcy to właściwie bohaterowie, a życie bohaterów i tak nigdy nie jest usłane różami. Jedyną ich winą jest to, że wyprzedzili swoje czasy - ludzie nie są jeszcze gotowi, trzeba jeszcze nad nimi popracować.

Drugim kierunkiem postępu jest utrwalanie tego co już wywalczone. Aborcja jest tak wielkim osiągnięciem ludzkości, że pora zaprzestać jej ukrywania w „klinikach”. Ludzie powinni mieć możliwość pełniejszego uczestnictwa w tej ceremonii. To łatwe, wystarczy tylko chcieć! Z pewnością znajdzie się jakaś beneficjentka cywilizacyjnej zdobyczy, która zechce pochwalić się swoją aborcją i udostępnić w internecie film ukazujący ją w całym majestacie, ze wszystkimi szczegółami. To na początek! Potem kliniki będzie można zastąpić budowlami w formie amfiteatrów z fotelem ginekologicznym pośrodku i widownią dostępną dla wszystkich chętnych i niechętnych, ze szczególnym uwzględnieniem wycieczek szkolnych. Architekci powinni zadbać o odpowiednią akustykę budowli, tak aby owacje po kolejnej udanej aborcji lepiej brzmiały i docierały nawet do tych jeszcze sceptycznie nastawionych – uczestnictwo w podniosłej i radosnej ceremonii będzie miało zbawienny wpływ... Przykładowo, na trawienie. Trzeba też opracować wzorcowy ceremoniał, aby wszystko odbywało się na najwyższym poziomie, samo szkolenie choreograficzne aborterów może nie być wystarczające.  W razie potrzeby można posłużyć się wzorem ze szczytu piramidy – amfiteatr aborcyjny to przecież też piramida schodkowa, tylko odwrócona podszewką na zewnątrz. Tego oszołoma Mela Gibsona nie warto pytać o zdanie.

Pewnym jest, że dla skuteczności działania potrzebne jest dobre planowanie z horyzontem wyprzedzającym horyzonty tych, którzy są tego działania przedmiotem. Najważniejsze jednak, aby wszyscy, poczynając od taty świnki i mamy świnki, poprzez szanownego pana posła i szanownej pani posły, wysokiego pana sędzi i wysokiej pani sędzi, aż i może przede wszystkim, do małej świnki Pepy, nie sięgali swoim rozumem dalej niż miejsce gdzie stoi koryto. Unieszkodliwienie rozumu to najważniejszy warunek aby wszystko się udało! Rozum twój wróg! Precz z rozumem!


To że powyższe słowa będą dla niektórych wizją szaleńca brukającą szlachetne idee, dla wielu będą nadmierną egzaltacją, a i mnie samego skłaniają do zastanowienia czy nie przesadzam, świadczy tylko o tym jak daleko już zaszliśmy i jak wszyscy jesteśmy ślepi, mnie samego nie wyłączając. Prawie osiągnęliśmy już metę. Co dalej? Jaka nagroda za ten trud? Czym zostaną udekorowani najbardziej zasłużeni? Dość tych marzeń! Wpieriod!

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka