W gruncie rzeczy od lat pan profesor Paweł Artymowicz z Uniwersytetu w Toronto- po godzinach produkuje jakiś pseudo techniczny bełkot , uprawia prestidigitatorstwo produkując tasiemcowe teksty, w których miesza matematyczne formułki i wzory z fizyki i mechaniki z erystyką, propagandą , naciąganiem Fizyki i zwykłym wodolejstwem.
Przykład:
https://natemat.pl/blogi/pawelartymowicz/153401,brakujcy-krater-po-tupolewie
W tym tekście używa jeszcze innej, brzydkiej metody manipulacji: przypisywaniu komuś opinii, których nie prezentuje - czyli insynuowania:
" KĄT NATARCIA ZP
Krater lub głęboka na parę metrów bruzda po uderzeniu tupolewa PLF101 w zalesioną, podmokłą, smoleńską ziemię jest rzekomo (wg Zespołu Parlamentarnego Macierewicza, w skrócie ZP) naturalną i konieczną konsekwencją wypadku."
Gdy tymczasem mowa być może i powinna o bruździe głębokości rzędu 1 m a nie kilku metrów - tak głęboka bruzda mogłaby powstać tylko przy znacznie większym kącie zderzenia,
Tak więc profesor Artymowicz walczy w artykule z własnym głupkowatym wymysłem.
Odpowiedziałem na kilka pytań. M.in. dlaczego pozostały po wielkim samolocie i bardzo niszczącej katastrofie tak małe bruzdy w grząskiej ziemi. A więc to samo pytanie, na szczęście zadane normalniej - bez ekscytującego terminu krater. Czy jestem w stanie policzyć coś na ten temat? "Mogę" - odpowiedziałem natychmiast i policzyłem
a oto bzdurne wyliczanki Artymowicza- pokaże , dlaczego bzdurne:
. Powierzchnia kontaktu kadłuba może być A > 100 m^2, ale weźmy ostrożnieA~80 m^2, np. aby nie zakładać, że cały kadłub uderza jednocześnie. Masa związana z kadłubem to jakieś M=60 ton.
(..)
W realiach Smoleńska większość energii ruchu pionowego pochłonęło wginanie i pękanie kadłuba, zatem szacowałbym, że 10 czy 20 cm wgniecenia gruntu jest największym możliwym efektem.
Bzdura - tzw. crater lepiej: first impact point - punkt pierwszego uderzenia ; przy upadku w pozycji jak Tu-154 w Smoleńsku , powstał by wskutek zderzenia się dziobu samolotu z podłożem - powierzchnia czynna przekroju, która winna być brana do tego typu oblieczen to może kilka metrów kwadratowych ale nigdy 80 !!!!
Pan profesor użył takich danych wyjściowych ( bzdurnych) które dały mu pożądany wynik..
Brak tzw krateru czy wyraźniej bruzdy od pierwszego zderzenia kadłuba z miękkim podłożem jednoznacznie dowodzi , że narracja MAK jest kłamstwem.
Przykład krateru- first impact point po upadku niewielkiego samolotu na miękkie podłoże:

Pan profesor pisze te bzdury tak , jak by nie znał praw dynamiki Newtona w tym przypadku zasady akcji i reakcji;
- skoro reakcja w postaci rzekomego rozdrobnienia kadłuba wskutek zderzenia była na tak wielka skalę to i akcja - czyli działanie tegoż kadłuba na glebę w momencie zdarzenia miałoby proporcjonalny wymiar !!
Cz.II
prof. Artymowicz:
Przy okazji obliczeń udało się też potwierdzić co do rzędu wielkości ocenę patomorfologiczną, że na ciała niektórych ofiar wypadku działały przeciążenia rzędu 100g (prosiłem zapamiętać wynik średniego przyspieszenia pionowego w naszym prostym modelu, nie uwzględniającym wielu komplikacji realnego wypadku, 70g; realnie mogła być cała gama wartości od 20g do 200g, w zależności od drogi hamowania konkretnego ciała lub jego części)
To kolejna manipulacja prof. Artymowicza:
otóż w raporcie MAK nie jest mowa o tym , że na ciała niektórych ofiar wypadku działały przeciążenia rzędu 100g
tylko że na ciała ( wszystkich ) osób na pokładzie samolotu zadziałały przeciążenia większe niż 100g - w tych warunkach przeżycie było niemożliwe -- podkreśla MAK.
Gdyby działały przeciążenia rzędu 20 g , wielu pasażerów by przeżyło.
Od maja 2010 wskazuję na sprzeczność narracji MAK z elementarnymi faktami,śladami oraz prawami fizyki. "Jeszcze nigdy tak niewielu nie stanęło przeciw tak Wielu by bronić prawdy dotyczącej tragicznego zdarzenia lotniczego." "Jeszcze nigdy tak nie skompromitowało się środowisko techników, ekspertów, naukowców milcząc gdy do narzucania kłamliwej narracji łamie się elementarne prawa fizyki i ignoruje wiedzę."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka