Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
955
BLOG

Czy sztuka jest jeszcze potrzebna?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 14

 

Kiedy jestem w bibliotece miejskiej i stoję przed ścianą poszarzałych i poniszczonych już nieco grzbietów, którymi obleczono największe perły światowej literatury, to zastanawiam się, po co to tak naprawdę wszystko było. Kiedy wyjmuję z tej półki opowiadania Turgieniewa, to widzę, że stoją dokładnie w tym samym miejscu co pół roku temu i nawet wciśnięta między stronami pocztówka leży tam gdzie ją zostawiłem - znak jest oczywisty, nikt po genialne opowiadania Turgieniewa nie sięga. Przez cały czas mojego przebywania w bibliotece odwiedzą ją sporo ludzi i niemal każdy dopytuje się nie o Żeromskiego czy Poe, tylko o szwedzkie kryminały. Czy coś się ostatecznie kończy?

Do księgarni nie ma już po co właściwie chodzić. W oczach mieni się od kolorowych okładek, a półki uginają się pod kolejnymi "bestsellerami". Jeśli nie jesteś fanem najtańszego fantasy, kryminałów umieszczonych w czasach Mieszka I czy autobiografii celebrytów to pozostają ci w księgarniach tylko mapy i przewodniki. Kiedy próbuję z kimkolwiek pogadać o ciekawej literaturze widzę coraz większe zdziwienie na twarzach. Nikt mi tego wprost nie chce powiedzieć, ale gdyby pewnych ludzi zmusić, to usłyszałbym, że to wszystko fajnie, ale po co katować się taką nudą?

Na innych polach sztuki nie jest lepiej. Popkultura w różnych przebraniach zajęła niemal całe terytorium, celebryci grywają w teatrach, a w filmach przeklinają już nawet niemowlęta. Oczywiście, można to co piszę zbić jednym prostym kontr-argumentem. Starzejesz się Kacprzak i ci się upadek cywilizacji wizualizuje, bo w krzyżu trzeszczy. Pewnie po części byłoby to prawdą, ale czy nie można się na serio nie zastanowić czy przypadkiem coś się ostatecznie nie kończy?

Popkultura była zawsze i zawsze była najpopularniejsza. Teraz jednak ta popkultura niemal całkowicie zepchnęła ambitniejszą sztukę do wychodka. Zresztą ta ambitniejsza sztuka, wypchnięta do rozmaitych gett, coraz bardziej staje się niezrozumiała dla przeciętnego odbiorcy, a przecież chyba nie o to w niej powinno chodzić.

Do głosu dochodzą młode pokolenia, które urodziły się podłączone do internetu i ogólne ludzkie oczekiwania co do sztuki maleją. Kiedyś np. ludzie czytali pewne książki i traktowali je jako literaturę niemal popową, a dziś nazywa się je sztuką ambitną i czeka aż w końcu szkoły przestaną zamęczać nimi biedne dzieci.

Po co dziś w zasadzie tworzyć sztukę - czy to film, muzykę czy literaturę - skoro nie ma na nią popytu? Coraz mocniej hucząca rzeczywistość wlewa się siłą rzeczy i do sztuki współczesnej, co sprawia, że zapoznawanie się z nią przypomina wsadzenie głowy do szamba. Żyjemy w czasach arkuszy kalkulacyjnych, a te mówią wyraźnie, że opłaca się tylko pęd, wrzask i wynaturzenie. Ciekawi mnie co będzie czytała - o ile w ogóle będzie coś czytała - młodzież za czterdzieści lat. Co będzie lekturą szkolną? Masłowska?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Rozmaitości