Tyrania ekologów sprawi, że niebawem kosząc trawę, będę się zastanawiał, czy nie robię jej krzywdy… Ja już przeżywam trwogę, gdy muszę ściąć przy domu drzewo lub pozbawić je kilku konarów.
Wczoraj pożegnałem się z tują, którą wiele lat temu zasadziłem bez świadomości, że to drzewo cmentarne, więc ozdabiać nią podwórko to jakby zmajstrować stół do jadalni z trumny. Więc pod piłę tuję! Ale piła szła nierówno, bo trzęsły mi się ręce. Ze strachu.
Ze strachu, że ktoś zobaczy, zrobi telefonem zdjęcie i poskarży się w Internecie, że dziennikarz publicznej dewastuje przyrodę. Mało takich foto-pstryków? Zobaczcie, jakiemu wzmożeniu ulegliśmy wskutek nacisków ekologów. Gdziekolwiek ktoś dokona kosmetycznych nawet cięć, natychmiast w mediach ukazują się (ozdobione gniewem) zdjęcia odpiłowanych konarów – jakby były to odcięte maczetą ręce zakładników z Somalii.
Jakiś poczciwina uwolni otoczenie od spróchniałej topoli, która nie dość, że zasłania światło w szkole, to jeszcze zagraża bezpieczeństwu dzieci, i zostaje okrzyknięty bandytą. Pielęgnacja nazywana jest dewastacją, a samozwańczy sędziowie i foto-kapusie domagają się najsurowszych kar. Inna rzecz, że gdyby topola zwaliła się na boisko podczas wu-efu, ci sami nadgorliwcy krzyczeliby: Dlaczego drzewa nie ścięto?!
To szaleństwo jest na dodatek wzmacniane przyprawą polityczną. Sztuczne awantury o Białowieżę i Mierzeję Wiślaną najlepszym tego przykładem. Jeśli jesteś prawakiem, to oczywiście nienawidzisz przyrody, a jeśli Europejczykiem, to w jej obronie gotów jesteś polec pod kołami leśnego buldożera…
… ale tylko wtedy, gdy patrzy na ciebie kamera zaprzyjaźnionej telewizji. Bo to, że kierowca zatrzyma się w odpowiednim momencie – wiadomo od samego początku akcji. Polska to jest kraj poczciwców, wbrew temu, co się wypisuje o naszym podłym charakterze w liberalnej prasie polskiej, polskojęzycznej i obcej.
Zbigniew Górniak
A tu wersja telewizyjna felietonu KLIKNIJ
