Dyskusja na temat Powstania Warszawskiego przechodzi granice ludzkiej przyzwoitości. W dniu tragicznej i pełnej nostalgii, refleksji rocznicy - zamiast koncentrować się w pełni na wspomnieniach ludzkiego cierpienia, heroizmu, bohaterstwie postawionym w obliczu niemożliwego, w wielu miejscach mamy tanie show populizmu, eksponowanie historycznego zakłamania, niezrozumienie okoliczności i brak szacunku, odwrócenie winy. Pyskówka i płytkie hasła użyte w celu zdobycia poklasku, także politycznej popularności.
Urodzony w Warszawie, symbol polskiego folkloru politycznego, Janusz Kowin-Mikke zapowiedział dziś w Rzeszowie sąd nad dowódcami Powstania Warszawskiego. Symboliczny proces ma odbyć się w dniu zakończenia walk, 2 października. Prokuratorzy, obrońcy, będą sądzić "winnych" śmierci 200 tys. niewinnych ofiar, zniszczenie stolicy. To już nawet, w tym symbolicznym dniu nie zalążek poważnej, historycznej dyskusji, to niesmaczna kpina politycznego cynika, hipokryty.
Rozumiem, że wśród ławy przysięgłych znajdzie się miejsce na ważnych gości z Niemiec, lub uwielbianej i czczonej przez Korwina Rosji. Oni przecież najbardziej zasłużyli, wg logiki wspaniałych i kategorycznych w osądach oskarżycieli oficerów AK, by ich okrutną i niezrozumiałą decyzję potępiać, prawda?
Ile razy mogę w swej naiwności podkreślać, że bez wyraźnego zaznaczenia, że tragedia, cierpienie i śmierć, klęska i upadek, desperacja, godność, ból, zdrada, okoliczności, czasy - zasługują na nasz szacunek, zrozumienie, współczucie i podziw, podziękowanie - dyskusja o tamtych wydarzeniach jest inaczej bezcelowa. Niesprawiedliwa. To zdrada aliantów i Stalina stała się pułapką, w której pozbawioną nadziei Warszawę Niemcy utopili w morzu krwi i cierpienia. Przeciwnicy chcą sądzić i oceniać dowódców Powstania. A niemieccy kaci, rosyjskie bestie i zdrajcy, mordercy - śmieją się dziś rechotem historii z polskich, rozliczających walczących o ich wolność wielkich analityków, taktyków, historyków.
Jak Hania triumfowała w referendalnej hucpie (triumfie antydemokratycznych haseł i apeli rządzących) Warszawę z czystym sumieniem zaklasyfikowałem jako miasto, które z racji na stan umysłowy i odwagę mieszkańców należy unikać z równą gorliwością, co meczów reprezentacji Polski w piłkę nożną. Jako symbol swoistego rodzaju politycznego, aroganckiego zepsucia i hipokryzji stolica naszego kraju, tęczy i propagandowych akcji wybiórczego środowiska częściej przysparza powodów do wstydu, niż dumy.
Nawet w dniu, w którym duma ta, przepełniona historycznym żalem i refleksją osiągnąć powinna apogeum, mieszana jest, także przez obecnych warszawian, sporem - którego nie sposób rozstrzygnąć. W stylu, który urąga tragedii tamtych czasów, których nikt z nas nie jest w stanie, w swej małości i bezpieczeństwie życia, pojąć.
Jeśli mam winić dowódców i "rozliczać" Powstanie (co samo w sobie jest żałosne, dyskutować, analizować, jak najbardziej - ale oskarżać, rozliczać?) to tylko za to, że ich ofiara i umiłowanie wolności jest nieadekwatne do jakości życia współczesnych głupców, którzy dziś, w wolnym i demokratycznym podobno państwie, swym cynizmem i wyrachowaniem ukazują z całą mocą - za nas nie warto było umierać.
W tym wyjątkowym dniu, apelując o umiar i refleksję, cześć i chwała bohaterom!
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura