kemir kemir
2068
BLOG

Dwie strony ogrodzenia: na marginesie historii Abby Johnson

kemir kemir Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 88

Obejrzałem wczoraj film "Nieplanowane". Nie jestem emocjonalnym ekshibicjonistą, zatem nie będę opisywać uczuć, które mną po prostu wstrząsnęły. Bo wstrząsnąć film musi każdym, kto uważa się za człowieka i kieruje swoim życiem w zgodzie z uniwersum wartości, które współczesnego człowieka definiują, a przynajmniej powinny definiować. Historia Abby Johnson,  bohaterki filmu "Nieplanowane”, byłej  dyrektorki kliniki aborcyjnej, która sama poddała się dwóm aborcjom i przez osiem lat pracowała dla Planned Parenthood, bardzo wymownie stawia symboliczne ogrodzenie. Ogrodzenie takie samo jak to oddzielające świat zabójczej kliniki, od ludzi protestujących przeciwko aborcji, odstraszanych interwencjami policji i zraszaczami wody, kiedy dla aborcjonistycznego świata stawali się zbyt uciążliwi. Płot oddzielający życie od śmierci, nadzieję od dramatów,  człowieczeństwo od bestialstwa. Ale widz ma wybór - sam musi zdecydować po której stronie płotu chce być.


Rozwydrzonej dziczy na ulicach polskich miast, "dziewuchom" krzyczącym jakieś brednie o swoim ciele, vaginie i prawie do dysponowania życiem malutkich człowieczków, które w zwyczajnej prostocie i wielkości natury chcą się po prostu narodzić,  ten film należałoby pokazywać 24 godziny na dobę, z naciskiem na scenę, w której Abby  podczas asystowania przy jednej z aborcji, na ekranie USG zobaczyła rozpaczliwą walkę 13-tygodniowego dziecka o życie, a później widziała jego szczątki rozerwane przez maszynę ssącą.  Ten fragment należy też ściśle zadedykować Barbarze Nowackiej, Monice Olejnik, Rafałowi Trzaskowskiemu i tej całej części politycznej klasy, która chyba nie wie, co czyni... i po której stronie ogrodzenia się znajduje.


Zgniły, ludobójczy aborcyjny kompromis obowiązujący w Polsce pozwala na mordowanie ponad tysiąca dzieci rocznie. Są to w ponad 90 procent dzieci podejrzewane o chorobę i z tego powodu uznawane w świetle prawa za niegodne życia. Te dzieci są zabijane w niewyobrażalnie okrutny sposób – rozrywane na strzępy w łonach matek albo pozostawiane na śmierć w męczarniach, jeśli mimo procedur urodzą się żywe. Abby Johnson, podczas wizyty w Polsce, przywołała też przykłady makabrycznych wydarzeń z polskich szpitali. Pielęgniarki z  jednej z polskich placówek opowiadały jej , jak były świadkami włożenia jeszcze żywego dziecka urodzonego w wyniku nieudanej aborcji do wiadra z formaliną. Dziecko utopiło się. Ciężko wyobrazić sobie cierpienie tego maluszka, którego jedyną winą było prawdopodobnie to, że mogło urodzić się nieidealne, niespełniające oczekiwań lekarzy i rodziców.


W Polsce dla ludzi, którzy po uszy zanurzyli się w szambie aborcyjnego kompromisu, a z racji posiadania mandatów poselskich mających realną możliwość uratowania życia tysięcy mordowanych dzieci, ważniejsze są wyniki wyborów, wyniki sondaży, trwanie na stanowiskach. Ważna jest dechrystianizacja Polski, uliczne zadymy z hasłami "****ć PiS" i "****ć Kościół", bo na wyciągnięcie ręki są polityczne frukty i odsunięcie PiS od władzy. Zwolennicy i zwolenniczki " zlepku komórek" chcą dokonać linczu na Jarosławie Kaczyńskimi i Julii Przyłębskiej tylko za to, że ośmielili się zważyć na szali prawa ów zgniły kompromis i zapisy w Konstytucji, którą tak ochoczo uliczne hordy wachlują się w innych okolicznościach. Tak naprawdę chcą zlinczować wszystkich tych, którzy już dawno wybrali po której stronie ogrodzenia chcą stanąć. I tam stoją , obrzucani błotem i  szyderczymi wyzwiskami.


Tu już nie idzie o śmieszne zraszacze wody. Idzie o fundamentalną definicję państwa i Narodu, który stoi przed wyborem strony ogrodzenia. Jest przerażające, że w Polsce, Ojczyźnie Jana Pawła II, znajduje się tyle głupców, dla których oddzielenie świata polityki od pozornie prostego do zdefiniowania pojęcia ochrony każdego życia, to  zadanie ponad ich intelektualne możliwości. Tkwią jak kołki po zabójczej stronie ogrodzenia i chcą jak w Islandii zdecydować o "ostatecznym rozwiązaniu" - tym razem w odniesieniu do malutkich człowieczków, u których podejrzewa się Zespół Downa. Te malutkie człowieczki nie mają głosu, nie słychać, jak płaczą w bólu, gdy są zabijane w łonach matek. A szkoda, bo cała ta uliczna dzicz, te "Nowackie" i "Trzaskowscy", te "profesor Płatki" i "Agnieszki Holland" niczego innego nie powinni usłyszeć do końca życia. To ich trzeba "****ć", bo w moim najgłębszym przekonaniu nie zasługują na prawo do publicznej wypowiedzi, stojąc po stronie tego swoistego "ostatecznego rozwiązania". Dokonali sami wyboru strony - tym gorzej dla nich. Niczego innego, poza pogardą, nie budzą, chociaż wciąż mają szansę być jak Abby.


Tak zresztą jak każda/każdy z nas. Po której stronie ogrodzenia jesteś?





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka