kemir kemir
983
BLOG

Bazylemu ( i nie tylko) do przemyśleń...

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 45

Wiele osób komentujących salonowe  blogi wydaje mi się być Polakami przepełnionymi patriotycznymi uniesieniami i troską o Ojczyznę. I jasne jest, jeśli czyta się komentarze, że wielu z nich – prawdopodobnie – chce, żeby to Ukraina wygrała wojnę. Nie dlatego, że szczególnie lubi Ukraińców, czy w ogóle Ukrainę, a już na pewno nie dlatego, że są na liście płac ukraińskiej propagandy, chociaż takie podejrzenia mogą się nasuwać. Rzecz jednak w tym, że większość tych komentujących używa bardzo kontrowersyjnych argumentów, balansujących gdzieś na granicy pobożnych życzeń i niedorzeczności. Nie będę jednak w tym tekście z tymi poglądami polemizował, bowiem sensowna dyskusja z fanatykami możliwa nie jest. Wystarczy, że w obiegu jest bardzo prosty, prawie prymitywny schemat odwiecznej walki dobra ze złem, gdzie dobra Ukraina, przy właściwie stuprocentowym zaangażowaniu także dobrego tzw. Zachodu, toczy wojnę ze złą Rosją. W sumie trudno się dziwić, że taki właśnie schemat stał się obowiązującym dogmatem - wręcz obowiązującym kanonem patriotyzmu. Bo ten schemat zwalnia od myślenia, od analizowania jakie racje stoją po obydwu stronach konfliktu, od zrozumienia o co tak naprawdę toczy się gra. Naturą każdego człowieka jest zawsze stać po stronie dobra, wybór jest oczywisty, zatem nie ma się nad czym zastanawiać. A jeżeli dodać do tego potężny rachunek polskich krzywd ze strony antycywilizacji rosyjskiej, to już w ogóle należałoby postawić kosy na sztorc i pognać Moskali do wszystkich diabłów. Nie dziwi nic.


A jednak trochę pewne rzeczy dziwić muszą. W ostatnich dniach przez media przetoczyła się burza wokół niemieckich czołgów "Leopard", które miałyby być przekazane Ukrainie. Trudno zliczyć gromy, jakie ze wszystkich stron spadły na Niemców, którzy w tej sprawie wykazują daleko idącą powściągliwość. Pisząc eufemistycznie nie przepadam za Niemcami, ale w tej akurat sprawie chyba w pełni rozumiem stanowisko niemieckie. Domagamy się bowiem, żeby  wnukowie tych, którzy najechali ZSRR w 1941 roku, wysłali swoje czołgi do walki z Rosją. A walka toczyć się będzie na Ukrainie, jednym z głównych teatrów wielkiej masakry rozpętanej wówczas przez Niemcy. "Leopardy” to nazwa - kontynuacja "Tygrysów i "Panter" - czołgów, które pozostawiły trwałe koleiny na kościach ponad dwudziestu milionów sowieckich "podludzi” (Untermenschen). Gdyby ktoś powiedział w październiku 1990 r., podczas obchodów zjednoczenia Niemiec, że ​​za jedno pokolenie niemieckie czołgi ponownie postawią gąsienice na tej ziemi, uznano by go za szaleńca.


"Postępowanie Rosji w tej wojnie przypomina w wielu miejscach wojnę mającą na celu unicestwienie SS i Wehrmachtu przeciwko Związkowi Radzieckiemu ” — mówi polityk Zielonych Jurgen Trittin. " To wojna na wyniszczenie, podobna do tej, którą Niemcy hitlerowskie prowadziły na sowieckiej, a zwłaszcza ukraińskiej ziemi w latach 1941-1944 ” - zgadza się jego kolega z Chrześcijańskich Demokratów, Roderich Kiesewetter. Lobbyści firm zbrojeniowych szaleją. Wolfgang Ischinger, były ambasador i były przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, jednej z najbardziej znanych, wzywa do zorganizowania w Niemczech "gospodarki wojennej”." Ukraina wystrzeliwuje tyle amunicji w ciągu jednego dnia, ile my tutaj produkujemy w ciągu sześciu miesięcy, musimy przejąć inicjatywę i poprosić europejskie firmy zbrojeniowe, aby wyprodukowały więcej broni i amunicji, nie chodzi tylko o dostawy czołgów, ale także amunicji do artylerii, pociski, drony, systemy obrony powietrznej i wiele więcej, ale potrzebujemy priorytetów politycznych, aby branża miała wytyczne".


Czy oni oszaleli? Jeżeli  niemieckie czołgi będą ponownie ostrzeliwały Rosjan, na Kremlu natychmiast pojawi się analogia nowej "wielkiej wojny ojczyźnianej”. Czy Zachód rozumie, co to wszystko znaczy? Czy rozumieją to polskie władze, które w dążeniu do pełnowymiarowej wojny z Rosją są bardziej "amerykańscy" niż sami Amerykanie?  Z tego m.in powodu prezydent Biden wykluczył już w marcu jakiekolwiek dostawy broni ofensywnej na Ukrainę. "Pomysł, że wyślemy na Ukrainę sprzęt ofensywny z amerykańskimi samolotami i czołgami, pilotami i załogami, nazywa się III wojną światową ” – powiedział wtedy. Ale narracja zmienia się jak w kalejdoskopie. Aktualnie londyński Times cytuje rzecznika rządu USA: " nie mówimy w Kijowie: nie atakujcie Rosjan” (domyślnie: poza swoim terytorium). "Na razie wyślą czołgi, potem czemu nie samoloty i rakiety, a na końcu żołnierzy – mówi niemiecki poseł Die Linke Sevim Dagdelen, według którego "wysłanie broni to bilet na wojnę, bilet na III wojnę światową ”


Jest już zupełnie jasne, że jeżeli Ukraina miałaby "wygrać” tę wojnę, czyli odzyskała Krym i zachowała dotychczasowe granice, NATO musi przystąpić do wojny. Innej opcji odzyskania przez Ukrainę Krymu po prostu nie ma. Tego właśnie chcą władze w Kijowie, w  Polsce oraz w krajach bałtyckich. Nie ma też innej możliwości, jeżeli ktoś snuje marzenia o rozpadzie Rosji, zwłaszcza wtedy, kiedy pojawi się narracja nowej "wielkiej wojny ojczyźnianej”.  Lobbyści przemysłu zbrojeniowego bagatelizują problem: "Dostarczając czołgi atakowanemu narodowi, nikt nie staje się uczestnikiem wojny w świetle prawa międzynarodowego. Strach przed eskalacją ryzyka nie powinien stać się rodzajem przerażającego samoodstraszania”, czytamy w w felietonie "Die Welt”. "Ukraina będzie najlepiej wyszkoloną, najlepiej wyposażoną armią w Europie". Czy taka armia, już niekoniecznie dla Putina, ale dla jakiegokolwiek rosyjskiego przywódcy, będzie satysfakcjonującą perspektywą sąsiedztwa? Czy Rosja nie usprawiedliwiała swojej inwazji na Ukrainę w zeszłym roku właśnie na tej podstawie? Czy nie jest to złamanie wszystkich paktów zawartych przez Rosję, Zachód i Ukrainę - w tym porozumień założycielskich państwa ukraińskiego? Ja zareagowałyby Stany Zjednoczone, gdyby Meksyk zbroił się pod ich nosem na potęgę i otwarcie atakował amerykańskie enklawy na swoim terytorium?


Jest jeszcze jedno pytanie dotycząca już ściśle Polski: czy silna Ukraina, z najlepszą w Europie armią nie jest zagrożeniem dla naszego kraju? Przecież tajemnicą poliszynela są ukraińskie roszczenia terytorialne ( teraz propagandowo wyciszone), między opowieści z mchu i paproci można włożyć tezy, jakoby Ukraińcy mieliby polubić Polskę i Polaków - potrzeba pokoleń, żeby Ukraińcy przestali nas postrzegać za takich samych wrogów jak Rosjan czy Żydów. Trzeba pokoleń, żeby wyzbyć się kultu banderyzmu i gloryfikowania bestii  z SS "Galizien", gloryfikowania  - przypomnę -  zaakceptowanego dopiero co przez Sąd Najwyższy Ukrainy.   Państwo z mega silną armią, przy jednoczesnej potężnej zapaści gospodarczej ( nędzy obywateli w zrujnowanym wojną kraju)  jest państwem nieobliczalnym. Zarówno w wysyłanych żądaniach i roszczeniach, jak i w konkretnych działaniach. Polecałbym problem przemyśleć tym wszystkim przepełnionym patriotycznymi uniesieniami i troską o Ojczyznę. Również perspektywę/realną możliwość III wojny światowej, po której albo nigdzie nie zostanie kamień na kamieniu, albo finalnie wszyscy się dogadają... na zgliszczach Polski i Ukrainy. Bo na dziś o to idzie gra. Erich Vad, były generał brygady, który w latach 2006-2013 był oficjalnym doradcą ds. polityki wojskowej kanclerz Niemiec Angeli Merkel,  w opublikowanym przez niemiecki magazyn Emma wywiadzie powiedział:" Należy zwrócić uwagę na liczebną  przewagę Rosji nad Ukrainą. Rosja może zmobilizować około dwóch milionów rezerwistów. Zachód może wysłać 100 pojazdów opancerzonych "Marder” i 100 "Leopard”. Nie zmieni to jednak sytuacji militarnej. Ale najważniejsze pytanie brzmi: jak wytworzyć taki konflikt z mocarstwem nuklearnym – swoją drogą, najmocniejszym mocarstwem  nuklearnym na świecie! – bez wchodzenia w trzecią wojnę światową? Takiej możliwości nie ma - zatem albo, albo."

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka