Coś się kroi - mawiał mój przyjaciel, kiedy pojawiały się przesłanki wskazujące na anomalie w codziennej rutynie dnia powszedniego. Coś się kroi, bo zbyt często i zbyt gęsto pojawia się w mediach temat sztucznej inteligencji, która stała się wyjątkowo i natarczywie modna. Warto przy tym zauważyć, że temat AI poprzedzony był medialnym najazdem informacji o UFO, ale gawiedzi jakoś specjalnie kosmici nie wzruszyli. Po ponad dwóch latach informacyjnej sieczki o nieistniejącej pandemii i stręczeniu berbeluchy zwanej szczepionką przeciw Covid, wobec faktu, że wojna na Ukrainie obchodzi już tylko skrajnych rusofobów i amerykańskie Deep State załatwiające swoje brudne interesy rękami ( a właściwie zwłokami) Ukraińców, najwyraźniej ktoś zdecydował, że gawiedzi trzeba rzucić nowy temat.
Wśród propagandowej sieczki, która niepodzielnie króluje na Salonie 24, zdarzają się na szczęście jeszcze jakieś blogerskie perełki, do których zaliczam notkę blogera GPS, który w zajmujący sposób podzielił się wrażeniami z testowania systemu znanego jako Czat GPT, oraz artykuł blogera Waldemara Żyszkiewicza, który równie zajmująco napisał o sztucznej (nie)inteligencji. Nie inteligencji! No i w tym chyba sęk całego tego wzmożenia, ponieważ warto zadać sobie zupełnie generalne pytanie: czy w kompletnie ogłupiałym świecie z zupełnie odwróconymi wartościami cywilizacyjnymi, w populacjach, gdzie większość stanowią głupcy i kretyni, możliwe jest stworzenie sztucznej inteligencji w znaczeniu użytecznym dla społeczeństwa? Moim zdaniem i tak i nie, bo chociaż tak naprawdę nie mamy pojęcia co dzieje się w wojskowych laboratoriach (i tzw. biolabach), to jednak wydaje się na dziś niemożliwe stworzenie AI na poziomie porównywalnym z wrodzoną inteligencją człowieka. Jest dokładnie tak, jak to napisał Waldemar Żyszkiewicz: " Bo wprawdzie zarówno te informatyczne algorytmy, jak i złożone klastry mechanicznych urządzeń obliczeniowych pozostają, owszem, dziełem ludzkiego kunsztu (artificial), ale z inteligencją w ludzkim rozumieniu terminu nie mają w zasadzie nic wspólnego. Przede wszystkim, one nie myślą, nie uprawiają heurezy, nie tworzą niczego, jedynie liczą, liczą, liczą, wykonując zadane polecenia."
No właśnie - zresztą to nic nowego. Począwszy od wysoce zautomatyzowanych linii produkcyjnych, przez samochód, sprzęt AGD, do "zwykłego" smartfona, istnieją setki różnych elektronicznych "asystentów", "strażników" i " podpowiadaczy", czuwających nad całym szeregiem procesów, które - nie czarujmy się - w większości przypadków eliminują ludzką ułomność (np. zmęczenie) i zwykłą głupotę. Jest to bez wątpienia pożyteczne, bo ułatwia codzienne życie, ale wszystko to ma swoją drugą - obawiam się , że ciemną - stronę. Musimy sobie bowiem uświadomić, że większość ( jeżeli nie wszystkie) nowinki technologiczne wywodzą się z technologii wojskowych, które mają a) służyć dla militarnego rozwoju, czyli dla zbrojeń, b) w pierwszej kolejności mają służyć władzy, dopiero jako swojego rodzaju "odpad" zwykłym ludziom. Nie należy zapominać, że sztuczna inteligencja nie jest w stanie zastąpić ludzkiego myślenia i wrażliwości. Zastosowanie AI powinno więc być uzupełnieniem działań człowieka, a nie jego zastępstwem. Jedynie odpowiednie wykorzystanie może przynieść korzyści dla społeczeństwa, przy jednoczesnym minimalizowaniu jej potencjalnych zagrożeń.
Doskonałym przykładem jest w tym miejscu telefon komórkowy, obecny dziś jako smartfon - rzecz, bez którego większość ludzi nie przeżyje ani jednego dnia, a znam takich, którzy nie wytrzymają bez smartfona choćby godziny. Fantastyczny i bardzo użyteczny wynalazek, ale w jego użyteczności szary użytkownik jest na samym końcu łańcucha pokarmowego. Bo smartfon wraz z jego produkcją, dystrybucją, sieciami i infrastrukturą stanowi niewyczerpalne źródło ogromnych zysków dla całego Big Tech, a przy okazji dla mediów, różnych korporacji, agencji i tysiąca innych tłustych kotów. Dla każdej władzy natomiast to niewiarygodnie skuteczne i efektywne źródło wiedzy o każdym posiadaczu tego gadżetu. Źródło, które każdy nabywa dobrowolnie i cieszy się nawet z jego posiadania, nie zdając sobie nigdy w pełni sprawy z tego, że jest inwigilowany 24h/dobę, a władza - jeśli tego zechce - dowie się o najbardziej wrażliwych szczegółach jego życia, o wydatkach, o różnych preferencjach czy o pracy zawodowej. Odtąd tylko krok do pełnej kontroli nad społeczeństwem, do pełnej nadrzędności władzy nad podporządkowanym ludem. Egipscy kapłani potrzebowali do tego zaćmienia Słońca - obecna władza ma do tego kawałek plastikowej obudowy z ekranem i mikroprocesorami.
Tyle tylko, że dla władzy to wciąż trochę za mało. Można oczywiście użytkownikom smartfonów prać umysły, formatować całe społeczeństwa i czerpać o nim najbardziej wrażliwe informacje, ale to wciąż nie jest wystarczające do pędzenia stada w jeden punkt. Paszporty szczepionkowe napotkały jednak opór, paszporty klimatyczne to mrzonki, w kosmitów ciężko było uwierzyć, ludzie nie chcą też światowej wojny z Rosją (wyłączając władze USA, Polski i Ukrainy) i wojen w ogóle. Zachodnie "demokracje" uznały też najwyraźniej, że chiński model totalnej inwigilacji elektronicznej okaże się nie do przyjęcia. To może sztuczna AI? Wyizolowana od urzędniczej władzy, upośledzonej tysiącami biurokratycznych ograniczeń, byłaby idealną "władzą wykonawczą", zdolną do narzucania woli, wydawania nakazów i zakazów, nagradzania i karania - czysta polityka kija i marchewki, wolna od politycznych podziałów, poglądów i ideologii. Genialna, bezstronna wyrocznia, której nie dało by się przeczyć dotychczasowymi metodami parlamentarnego czy poza parlamentarnego oporu. Wystarczy tylko AI zaimplementować w życie każdego człowieka. Klaus Schwab i jego mocodawcy związani z Agendą 2030 już przecież niecierpliwie przebierają nóżkami.
Jeżeli coś się kroi w temacie sztucznej inteligencji, to właśnie taki mniej więcej scenariusz. Nie boję się zatem tyle samej sztucznej inteligencji, co tego, jak może ona zostać wykorzystana. Co prawda zawsze będzie istniało ryzyko, że jakaś mocno zaawansowana wersja AI, mogłaby zdobyć dostęp do sieci elektrycznych, urządzeń militarnych lub systemów sterowania lotami samolotów, ale bez udziału ludzkiego na razie jest to niemożliwe. Ryzyko, że taka sztuczna inteligencja mogłaby zacząć działać niezgodnie z intencjami ludzi w praktyce nie istnieje. Zresztą komputer od czasu do czasu pokonujący mnie w szachy nigdy nie pojmie, że szachy mają swoją historię i są one ściśle powiązane z historią ludzkości i jego kulturą. Zatem sama sztuczna AI, która nie potrafi dać sobie rady z użytkową inteligencją zwykłego człowieka ( jeśli ów takową w ogóle posiada) sama nie jest w stanie przejąć kontroli nad światem, co wieszczy apel zachodnich intelektualistów o przyhamowanie prac nad AI, ale może stać się bardzo niebezpiecznym narzędziem w ręku władzy. Boję się tylko – i to bardzo – sztucznej i bezmyślnej głupoty informatycznej sterowanej przez podłość władzy i głupotę ludzką. Naturalną zresztą. Tak, ona ma już tylko krok do przejęcia nad nami władzy, a może już się to dokonało.
Inne tematy w dziale Technologie