kemir kemir
1048
BLOG

Zamachy: trzeba się przyzwyczaić, albo...

kemir kemir Terroryzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

Europa jest stracona. Przynajmniej jej zachodnia część, tyle upokorzona islamskimi zamachami na niewinnych niczemu ludzi, co mamiona mową-trawą polityków, dla których "poprawność polityczna", wymyślona w zaciszu berlińskich i brukselskich gabinetów, jest nadrzędna wobec dotychczasowych i przyszłych ofiar islamskich fundamentalistów.  Właściwie wszystkie te czcze gadki europejskich przywódców i mądrali, można by nagrać na jakieś CD i sprzedawać po każdym następnym zamachu. Po co się męczyć i wymyślać nowe dyrdymały? Sprzedawać płyty, najlepiej w pakiecie z kredkami, które powinny być zatwierdzone stosowną dyrektywą KE - żeby Europejczycy mieli unijną formę sprzeciwu wobec wojującego islamu. Kredki, piękne kolorowe kredki…

Europejczykom - poza kredkami- oferuje się strach -  trzeba do "zamachowej" codzienności się przyzwyczaić, bo takie są realia. Nie będę specjalnie odkrywczy stwierdzeniem, że współczesne pole manipulacji społeczeństwami, polega w głównej mierze na takim kierowaniu informacji do niego docierających, aby pobudzać pewne emocje, wśród których najważniejszym jest właśnie... strach. Propaganda każdego reżimu opiera się na takim właśnie kreowaniu zagrożeń i sprawianiu wrażenia, że tylko stabilizacja trwania danego reżimu jest gwarantem spokoju i bezpieczeństwa obywateli. Wobec wypowiedzi europolityków,  w których wręcz roi się od zwrotów o jedności, wzmocnieniu współpracy europejskiej i tym podobnych sloganów- bzdetów, należy chyba nabrać pewnych podejrzeń co do czystości wygłaszanych deklaracji, ale zostawiam to ocenie Czytelników.


Problem islamskich zamachów w Europie wynika z prostej zależności między napływem tzw. uchodźców, a ożywieniem muzułmańskich komórek terrorystycznych w krajach ogarniętych już wcześniej chorą polityką multi-kulti. Lewactwo uparcie utrzymuje, że takiej zależności nie ma i szermuje argumentem o dawnych zamachach IRA, ETA czy " Brigate Rosse", z którymi Europa sobie poradziła. Zapominają w tej "polemice", że charakter zamachów islamskich, które odnotowujemy teraz z częstotliwością wcześniej nie znaną, to zupełnie inna "bajka" niż separatystyczne dążenia wymienionych wyżej ugrupowań. Islam, który "uchodźcami" i zamachami tak naprawdę dokonuje inwazji na Europę, ma zupełnie inne cele - wynikające w znaczącej mierze z odwiecznego konfliktu islamu z chrześcijaństwem.

Haitham al-Haddad, naukowiec i prezenter, członek Islamskiej Rady Szariatu, który zasłynął z wypowiedzi na temat Żydów (którzy według niego są wrogami Boga oraz potomkami świń i małp), w jednym z wywiadów dość jasno opisuje strategie przejmowania Europy przez islam. Taktyka jest prosta:  dopuszczenie wielokulturowości do momentu, kiedy ilość wyznawców Allaha będzie wystarczająco dużo do przejścia władzy w poszczególnych państwach. Nie jest tu  przypadkiem, że "imigranci" w Europie są specjalnie traktowani, a Ich przestępstwa popełniane  np.na tle seksualnym są tłumaczone nieznajomością norm kulturowych na starym kontynencie. To nic innego, jak przejmowania kawałek po kawałku różnych dziedzin europejskiego życia. Umyka gdzieś tu prawda, że w Europie trwa wojna religijna, pomiędzy chrześcijaństwem i islamem. Zamachy są najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy, a stawką tej wojny jest nie tylko wiara, ale też cały system norm społecznych.


I tu rodzi się pytanie: dlaczego, wobec takich oczywistości widocznych gołym okiem, Europa, zintegrowana pod flagą Unii Europejskiej, w istocie brnie w politykę przyjmowanie rzesz islamskich migrantów i - poza kredkami i banalnymi deklaracjami - nie potrafi przeciwstawić się islamskim zamachowcom?

Odpowiedź jest banalnie logiczna i prosta: ponieważ UE ma w tym interes.

Niemcy. Państwo które zdecydowanie nadaje UE kierunek i cele strategiczne. Jednocześnie państwo, które w Europie jest najsilniejsze gospodarczo i jest zdolne do kierowania gospodarkami państw "satelickich". A jednak na nieskazitelnym wizerunku niemieckiej potęgi gospodarczej jest rysa, którą Niemcy odkryli właściwie zaraz po II Wojnie Światowej.

Owa rysa, to nierównowaga płciowa w latach powojennych. Skoro wielu Niemców zginęło na froncie i brakowało rąk do pracy (zwłaszcza tej, która była poza zasięgiem kobiet), siłę roboczą należało importować. I importowano - z Turcji, z Polski i z innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Problem w tym, że po wchłonięciu DDR  i rozpadzie bloku wschodniego, system taniej siły roboczej zaczął się "sypać" i grozić katastrofą braku rąk do pracy. Imigranci islamscy mieli być remedium na coraz wyraźniejszą wizję załamania się potęgi gospodarczej Niemiec.

Statystyki są brutalne, ale mówią wiele o celach zaproszenia do Europy milionów islamistów. Wg. prognoz demograficznych, w 2060 roku Niemcy mogą mieć mniej mieszkańców niż Francja i Wielka Brytania. To musi osłabić ich polityczną i gospodarczą pozycję w Unii Europejskiej. Zaproszenie dla muzułmanów, nie wynika zatem z empatii dla pokrzywdzonych w wojnie syryjskiej, ani nawet nie z poczucia winy za minione grzechy, ale przede wszystkim z demograficznej i gospodarczej kalkulacji. Fakt jest niepodważalny: niemiecka gospodarka, żeby się rozwijać potrzebuje  milionów nowych rąk do pracy.

Cena nie gra roli. Niemcy zakładają, że do 2027 r. współczynnik aktywności zawodowej imigrantów,  powinien być na poziomie 70 proc., a efektywność pracy islamskiego imigranta  będzie wynosić 67 proc. efektywności przeciętnego Niemca. Tym samym nakłady poniesione na utrzymanie migrantów zaczną się zwracać, a PKB Niemiec zacznie rosnąć.

Imigranci to jedyna szansa dla Niemiec, które za wszelką cenę chcą utrzymać rolę "dominatora" w Europie. To właściwie bezspornie wyjaśnia daleko idącą, absurdalną tolerancję wobec "uchodźców" i  mowę-trawę w komentarzach na temat zamachów. To także  wyjaśnia i definiuje 'poprawność polityczną", oraz założenia i dyktat w sprawie relokacji muzułmańskich przybyszów po całej Europie. Wszak w Niemczech mają pozostać tylko cenni dla gospodarki wykwalifikowani fachowcy i ci, którzy będą chętni pracować dla "rasy panów". Resztą  - czyli nierobami i pasożytami mają się zająć państwa "satelickie" i utrzymywać taką "armię" jako naturalną rezerwę dla pracujących w Niemczech. Utrzymanie rezerw jest kosztowne, Niemcy potrafią liczyć, do tego stwarzają sobie pole do powiedzeń w stylu: Abdul, chcesz tu pracować? Bo w polskich obozach (sic!) dla uchodźców, jest ze stu na twoje miejsce...

Może na już nudne - przy całym szacunku dla ludzi, którzy niepotrzebnie giną w zamachach - akty islamskiego terroru, należy spojrzeć z zupełnie innego punktu widzenia? Może już dosyć tych kredek i banałów? Może pora pogonić lewactwo, kłamców i unijną dyktaturę? Nie po to, żeby się mścić - po to, żeby uratować Europę i ... swoje życie na tym kontynencie.
Zachęcam do przemyśleń. 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka