kemir kemir
1939
BLOG

Wypijmy za błędy II (2018)

kemir kemir Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Na początku roku 2018 opublikowałem, notkę "Wypijmy za błędy". Początek roku 2019 to dobra okazja do aktualizacji podsumowań w tonie krytycznym - choćby dla równowagi dokonań rządzącej partii Jarosława Kaczyńskiego, które są tyle niezaprzeczalne, co zbyt nachalnie prezentowane. Dla ludzi o poglądach konserwatywnych, państwowców, rządy PiS są nadzieją na zbudowanie państwa opartego na prawdzie, sprawnego, bez korupcji, służącego obywatelom i równo traktującego wszystkich. Przez ostatnie dwanaście miesięcy obóz "dobrej zmiany" co chwilę musiał zmagać się z mniej lub bardziej poważnymi problemami rozmaitej natury. Ostatecznie jednak - na szczęście -  żaden z nich nie osłabił trwale partii rządzącej. Żeby jednak rządząca większość z jednej strony nie zawiodła oczekiwań swoich wyborców i z drugiej nie dała się osłabić atakami opozycyjnych mediów, powinna jak ognia unikać szeregu najbardziej idiotycznych błędów, których lista za rok 2018 wygląda mniej więcej tak:


Nowelizacja ustawy o IPN

Bezapelacyjnie największy problem "dobrej zmiany" w 2019 roku. I to na wielu płaszczyznach: wizerunkowej, bo do Polski przylgnęła łatka "antysemitów", społecznej, ponieważ odżyły dawno zapomniane antyizraelskie demony, politycznej, bo było to potężne paliwo dla opozycji i antypolskich instytucji i mediów i dyplomatycznej, bo konflikt z Izraelem mocno nadszarpnął nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Skądinąd słuszna i z punktu widzenia patriotycznie pojmowanej historii bardzo "polska" ustawa miała ustawa raz na zawsze miała położyć kres używaniu zwrotów takich jak "polskie obozy śmierci". Przez naszych zagranicznych partnerów i międzynarodową opinię publiczną ustawa została jednak odebrana jako próba przepisywania historii drugiej wojny światowej i "wybielania" roli Polski w tamtych czasach. Obóz władzy, nie chcąc ustąpić pod naciskami Tel Awiwu, przeciągnął kryzys na wiele tygodni, żeby ostatecznie ugiąć się dopiero w połowie roku. Znowelizowaną ustawę, "odchudzoną" o najbardziej kontrowersyjne przepisy, Sejm przyjął pod koniec czerwca. Z wielu względów całość zdarzeń dotyczących nowelizacji ustawy o IPN, okazał się klęską PiS i policzkiem dla wyborców partii Jarosława Kaczyńskiego Niestety, - okazał się też przykładem, jak potrzebną ustawę i dobre, patriotyczne chęci można "zbabrać" amatorszczyzną i brakiem elementarnego przygotowania na wielu płaszczyznach. Oby nigdy więcej czegoś podobnego nie udało się "zbabrać".


Premie dla rządu.

W tym przypadku mieliśmy do czynienia z podobną amatorszczyzną, tyle, że na skalę wewnętrzną. Trudno zaprzeczyć, że - jak wyraziła się ówczesna Premier - za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze im się po prostu należały, ponieważ raz, że były to nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w Sejmie, dwa, że osiągnięcia rządu Beaty Szydło, rzeczywiście takie nagrody w jakimś stopniu usprawiedliwiały. Za sprawą jednak Krzysztofa Brejzy, który zarzucił rządowi stworzenia systemu drugich pensji oraz medialnej wrzawy połączonej z debatą na Wiejskiej, kwestia premii dla członków rządu rozsierdziła społeczeństwo niezmiernie, co było widać m.in. po topniejących sondażach partii Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys był na tyle poważny, że do gry wkroczył nawet prezes Kaczyński. Próbując ratować wizerunek PiS-u jako partii umiaru, zaordynował obniżenie pensji poselskich i senatorskich o 20 proc., a także nałożenie limitów wynagrodzeń dla wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, starostów oraz marszałków województw. I tak prosta z pozoru sprawa, zepchnęła PiS do rozpaczliwej defensywy i podejmowania niepotrzebnych decyzji. A wystarczyło umiejętnie nagrody najpierw zapowiedzieć i uczciwie "sprzedać" medialnie.


Protest niepełnosprawnych

Był to bodaj najgroźniejszy protest dla obozu władzy na przestrzeni ostatnich trzech lat. Według wrogich PiS mediów, ten protest poddawał bardzo poważnej próbie wizerunek PiS-u jako obrońcy najsłabszych i pokrzywdzonych przez los, ludzi zepchniętych przez aparat państwa na margines. Tak naprawdę - co dziś dla nikogo nie powinno być tajemnicą - była to polityczna prowokacja napędzana głównie przez środowisko Nowoczesnej z Joanną Scheuring-Wielgus na czele. Zatem  próba, jaką poddano rząd PiS polegała raczej na wykazaniu się z jednej strony wrażliwością na oczywiste problemy niepełnosprawnych, z drugiej na pokazanie umiejętności radzenie sobie w sytuacji przyparcia do muru, kiedy zakładnikami są osoby pokrzywdzone przez los. PiS ten ważny egzamin zdało, ale zdanie nie oznacza oceny celującej -  co najwyżej zaliczyło egzamin ledwo dostatecznie. Strat sondażowych PiS nie poniosło, ale wizerunkowo straciło. "Mamuśki" nadgryzły pożądany przez PiS wizerunek twardej władzy, a jednocześnie tylko w pewnym wycinku załatwiły istotny problem społeczny. Szkoda, że PIS nie do końca umiejętnie rozdzielił obrzydliwą politykę "antypisu", od problemów społecznych - chociaż było to bardzo trudne.


Ustawy sądownicze i TSUE

2018 rok upłynął też pod znakiem dalszych batalii pomiędzy polskim rządem i Komisją Europejską. Wydawało się, że po aktywowaniu słynnego art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej nic bardziej doniosłego wydarzyć się na linii Warszawa - Bruksela już nie może. A jednak! Pod koniec września Polska została zaskarżona do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Bezpośrednim powodem takiego kroku Komisji Europejskiej była nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym - zakładała m.in. przeniesienie w stan spoczynku 27 sędziów SN, wraz z Pierwszą Prezes SN prof. Małgorzatą Gersdorf - która zdaniem brukselskich urzędników naruszała zasady niezależności i nieusuwalności sędziów. Dla nikogo nie jest już tajemnicą, że istotą wojny PiS z KE jest polityczne zapotrzebowanie na to, żeby w Polsce "było tak jak było", a sądy i sędziowie są wyłącznie pretekstem do grillowania rządu PiS, skutecznie wyrywającego Polskę z objęć współczesnego kolonializmu gospodarczo-kulturowego. Z tego punktu widzenia reforma sądownictwa jest kluczowa dla powodzenia całej operacji - szkoda, że mało spójna,  dosyć przypadkowo i siermiężnie przeprowadzana reforma, stworzyła front nierównej walki z KE, przy wsparciu zresztą rodzimych środowisk współczesnej targowicy. Te środowiska, przy aktywnej pomocy antypolsko nastawionych mediów "wyprodukowały" przy okazji setki ton mowy-trawy, czyli zbitki sloganów i haseł o rzekomym łamaniu Konstytucji, naruszeniu świętej zasady niezawisłości sędziów i nienaruszalności trzeciej władzy. Tymczasem wszystkie te wysiłki wysadzić można dosyć łatwo dwoma faktami: pierwszym, mówiącym o tym, ze władza sądownicza w Polsce wywodzi się z prostej i - niestety - nieprzerwanej linii władzy sądowniczej przywiezionej do Polski na sowieckich czołgach, drugim, że od czasów tak chętnie przywoływanego przez targowicę prawa rzymskiego, nigdy i nigdzie sędziowie nie spadali z niebios jako pomazańcy Temidy, a byli - i są - wszędzie mniej lub bardziej wybrańcami polityki i polityków.

Szkoda, że PiS wdał się w kopaninę z "koniem", rzucając karty ze złodziejami w todze, którzy kradli pendrivy, kiełbasę i 5 dych starszej pani. To pionki nadzwyczajnej kasty - tak naprawdę tuzy tego państwa w państwie to głowy rodzinnych klanów prawniczych o mentalności odległej od Temidy i... Polski. Pis skupił wątłe siły na froncie, który należało odpuścić jako z góry przegrany - odpuścił w tej grze to, co było najbardziej istotne: medialne przygotowanie i żelazna konsekwencja w działaniu z udziałem szerokiego udziału prawicowych "lordów" z prezydentem na czele. Jeżeli jeden z tych "lordów" ( Jarosław Gowin) mówi, że " nasz rząd zapewne nie będzie miał innego wyjścia jak doprowadzić do drugiego precedensu, czyli zignorować orzeczenie TSUE jako sprzeczne z traktatem lizbońskim oraz z całym duchem integracji europejskiej", to należało wytoczyć najcięższe działa, a nie dążyć za wszelką cenę do zamknięciu brukselskiego frontu przed końcem roku - kosztem podkulenia ogona, zwinięcia sił i przywrócenia kogoś takiego jak Gersdorf do pracy.


Reasumując - PiS źle reformę przygotował, źle przeprowadził i źle rozegrał. Na tym polu powinien i mógł osiągnąć dużo więcej, nawet wtedy, kiedy przed naciskami KE rzeczywiście trzeba byłoby się nieco wycofać.


"Afera" KNF

W listopadzie "Gazeta Wyborcza" opisała sprawę rzekomej propozycji korupcyjnej, którą były już szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski, miał złożyć znanemu biznesmenowi Leszkowi Czarneckiemu. Wspomniana przez dziennikarzy "GW" 40-milionowa łapówka miała być ceną za uratowanie zmagających się z poważnymi problemami banków Czarneckiego - Idea Banku i Getin Noble Banku. Banków, które - jak dowiadujemy się z nagrań - za przysłowiową złotówkę chciało przejąć państwo.

Ujawnienie nagrania rozmowy z miliarderem Markiem Chrzanowskim niemal natychmiast przypłacił utratą stanowiska. Mocno nadwątlona została rownież pozycja prof. Adama Glapińskiego, szefa NBP, protektora Ch. i wieloletniego przyjaciela prezesa Kaczyńskiego. PiS na razie nie poniosło ani wizerunkowych, ani politycznych kosztów tej sprawy, ale opozycja już mówi nie tyle o aferze KNF, co o aferze SKOK-KNF. I zapewnia, że sprawy nie odpuści. KNF bowiem stała się balonem, w którego opozycja może bezkarnie dmuchać - podważając "niepodważalne osiągnięcia rządu PiS w obszarze gospodarczym. Nie jest ważne, że "afera" jest bardziej medialna niż rzeczywista - istotne jest, że partia Kaczyńskiego opuściła gardę i dała się bezkarnie spoliczkować ... o niebo większym "przekręciarzom" z PO/PSL. I nie bardzo wie, jak oddać ... Błąd!


Ale....

Bez wątpienia PiS - mimo wszystkich tych wpadek - ma wciąż najsilniejszą pozycję polityczną w Polsce. W znacznej mierze siła PiS bierze się ze śmiesznej wręcz słabości opozycji, która na jedynym swoim programie "antypisu", przypomina szczura miotającego się w labiryncie bez wyjścia. Z labiryntu słychać hasła: konstytucja, państwo świeckie bez Kościoła, PiS rujnuje państwo, jest polexit, ale tak naprawdę Polacy mają niezłą "bekę" z miotających się w labiryncie szczurzych liderów: "zniszczę cię" Schetyny, skonsumowanej i infantylnej Lubnauer, naiwnej myszki -agresorki, antyklerykalnej Nowackiej, Czarzastego, który do czasu wyróżniał się żółtym sweterkiem  i efemeryd w rodzaju Biedronia i czegoś tam Ryszarda Petru. Ale z drugiej strony PiS niebezpiecznie igra ze swoim "żelaznym" elektoratem, lawirując między sympatiami "żelaznych" i bardziej umiarkowanymi wyborcami tzw.centrum - czyli ustępuje, ale często symbolicznie; chcą pokazać się jako władza zarazem elastyczna i zdecydowana. Marnie to wychodzi, bo jedni raczej odchodzą, drudzy raczej za PiS umierać nie będą.


Partia Kaczyńskiego zbyt często wybiera też  strategię wyczekiwania - licząc, że każdy kryzys medialny i polityczny z czasem się wypali, a sytuacja wróci do normy. Kiedy otrzyma siarczysty policzek - nadstawia drugi zamiast po prostu oddać. Taka postawa pokazuje, że PiS ponad "wojnę" przekłada silne zaangażowanie w wyrównywanie szans społecznych, dbanie o najsłabszych i konsekwentne prowadzenie polityki prosocjalnej - licząc na poparcie tego rodzaju elektoratu. Być może przekonanie tej części wyborców, że państwo się o nich troszczy, że obywatel, szczególnie ten biedniejszy, jest dla niego nie balastem, ale właśnie punktem odniesienia, do zera niweluje polityczne błędy, a ta notka nie ma najmniejszego sensu.


Polityka to jednak coś więcej - oby PiS i Jarosław Kaczyński nauczyli się kiedyś wyciągać z błędów niezbędne wnioski, bo na to nigdy nie jest za późno - nawet wobec wieku prezesa. Obym za rok nie znalazł treści dla "Wypijmy za błędy 2019" - czego sobie i moim Czytelnikom serdecznie życzę.

Muzyczne motto...

Ryszard Rynkowski



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka