kemir kemir
3040
BLOG

Dwie Polski, czyli wciąż mamy wybór

kemir kemir Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 160

W sieci można znaleźć interesującą opinię o Polakach zawartą w "Głosie Wielkopolskim” z 1947 roku. Pochodzi ona z odnalezionego przez Amerykanów tajnego memoriału Hitlera skierowanego do Himmlera 4 marca 1944 roku. Dzisiaj gdy polskość jest dezawuowana na każdym kroku,  a my - Polacy - bierzemy się za łby nie przebierając w środkach i słowach, warto czasami przytoczyć co mieli o nas do powiedzenia najbardziej zaciekli wrogowie. Według wodza III Rzeszy "Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie… Polacy według mojej opinii, oraz na podstawie obserwacji i meldunków z Generalnej Guberni, są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem. Jest to najzdolniejszy naród w Europie, ponieważ żyjąc ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie nie spotykany."


Na nasze dzisiejsze nieszczęście, podziw inteligencji Polaków przez Hitlera odnosił się do pokolenia międzywojennego, które było wychowywane w polskim duchu narodowym, prawdzie i świadomości zagrożenia dla Polski i Polaków ze strony Niemiec i komunistycznego ZSRR. Dzisiejsze pokolenie Polaków - co tu kryć -  ma wyprane mózgi propagandą lewacką, neoliberalną i unijną, a przez to jest całkowicie rozbite i niezdolne do zbudowania jednolitego i zwartego polskiego ruchu narodowego na obszarze całej Polski - bez podziału na terytoria popierające PO i obszary sprzyjającą PiS. Oczywiście taki jednolity ruch miałby ogromne przełożenie na rolę Polski w UE i w świecie w ogóle, a postawy europosła Lewandowskiego czy europosłanki Róży Thun von cośtam postrzegane byłyby jako kabaretowa egzotyka - w najlepszym razie. W sensie prawnym - jako zdrada.


Wojna PiS versus "antypis", to w istocie rzeczy konflikt między spadkobiercami pokolenia międzywojennego a "wypranymi mózgami". Problem w tym, że taki pogląd jest ogromnym - i obarczonym błędami - uproszczeniem, ponieważ żadna ze stron ani w pełni nie spełnia definicji przypisanym określeniom, ani sam pogląd nie broni się niepodważalnie. Z jednej strony mamy wizję Polski Tuska, Michnika, Komorowskiego, Niesiołowskiego, Sikorskiego, Bartłomieja Sienkiewicza, Nowaka, Belki, Sawickiej, Mira, Zdzicha i Laska -  i chociaż  jest ona polską tragedią narodową - ma się dobrze w tzw. przestrzeni publicznej. Dzieje się tak, bo część Polaków utraciła gen niezależności i odrębności kulturowej  - dali sobie wmówić, że niepotrzebna jest PESA, bo jest Hyundai, niepotrzebne nam lotnisko, bo jest takie w Berlinie, niepotrzebny nam polski węgiel, polska gospodarka, polski handel i wiele, wiele innych "polskich" rzeczy. Przecież mamy "przyjaciół" w Brukseli - oni zadbają o każdy aspekt życia w naszej Ojczyźnie. Do tej części społeczeństwa docierają też środowiska gejowskie, antykościelne, feministyczne i skrajnie lewackie, próbujące nie tylko urządzić się po swojemu, ale także niszczące fundamenty tożsamości narodowej wynikającej z tradycji chrześcijańskiej.


Taka wizja Polski nie bierze się znikąd. Przyjęcie Polski do Unii Europejskiej było rodzajem zbiorowej psychozy, polegającej na sprzedaniu Polakom euforii bycia Europejczykami. Mało kto jednak zastanawia się nad ceną, jaką trzeba było za europejskość zapłacić. Kiedy wszystkie państwa przed wejściem do Unii swój przemysł intensywnie dofinansowywały, nam kazano nasz przemysł praktycznie zniszczyć. Likwidacja hutnictwa, górnictwa, stoczni, cementowni, cukrowni itd., działa się nie tylko na naszych oczach, ale była przyjmowana jako coś pozytywnego, potrzebnego i postępowego. Ba - tego rodzaju psychoza wciąż trwa i przekroczyła już dawno nie tylko granice polityki gospodarczej, ale także granice polityki wewnętrznej państwa rozumianego jako dom, który mamy prawo urządzić po swojemu (patrz reforma sądownictwa). Szaleństwo trwa od 2004 roku - "chcemy do Unii”, "chcemy być w Unii" - nie oglądając się na unijny cennik. Psychoza odebrała nam praktycznie możliwości negocjacyjne w celu otrzymania korzystnych dla Polski warunków w traktacie akcesyjnym (wtedy) i znaczącej pozycji Polski w konflikcie z brukselskimi elitami (dziś). Mała Irlandia, która Traktatowi Lizbońskiemu powiedziała stanowcze "nie",  wyszarpała od Brukseli praktycznie tyle, ile chciała i wtedy łaskawie powiedziała "tak". A my z pokorą przyjęliśmy nowe Drang nach Osten i nawet nie zauważyliśmy, jak Niemcy zrealizowały wykup polskich fabryk na obszarze dawnej III Rzeszy niemieckiej, czyli na Pomorzu, Ślasku i w pasie o szerokości 200 km z pólnocy na południe Polski, z Poznaniem włącznie. A my zbyt łatwo i beztrosko zapomnieliśmy, że po I wojnie światowej od zera potrafiliśmy zbudować II RP, wielkim wysiłkiem całego narodu stworzyliśmy nowoczesny przemysł -  zbudowaliśmy Centralny Okręg Przemysłowy, zbudowaliśmy Gdynię. Polska doganiała czołówkę europejską.


I tu pojawia się przeciwstawna wizja Polski, będąca próbą kontynuacji ideałów Polski międzywojennej. Próbą tylko, ponieważ i Niemcy i Sowieci bardzo starannie zadbali o przerwanie nici pokoleniowej między ówczesnymi elitami, które zostały z premedytacją wymordowane, a Polakami, którzy po II Wojnie Światowej weszli w buty homo sovieticus Powstałą lukę wypełnić jest niesłychanie trudno, a ktoś - kto jak Jarosław Kaczyński ze swoim PiS - próbuje ją łatać, potyka się o kłody rzucane pod nogi na każdej dosłownie drodze. Niestety, trudno też tu mówić owysokiej inteligencji i niesłychanym sprycie - wypełnienie luki przypomina marsz ślimaka omijającego przeszkody, żeby gdzieś utknąć na dobre. Tymczasem znacząca część społeczeństwa - ta popierająca PIS, ale nie tylko - chce Polski silnej i dumnej. Zachowując proporcje -  Polski hetmanów Zamoyskich, Żółkiewskich i Koniecpolskich, Polski Kazimierza Wielkiego i Stefana Batorego, Polski mądrej jak umysł Mikołaja Kopernika, Marii Skłodowskiej Curie i Leona Łukaszewicza, odkrywczej jak podróże: Ossendowskiego, Strzeleckiego i Domeyki, bohaterskiej jak życie Danuty Siedzikówny (Inki) i rotmistrza Witolda Pileckiego. Patetycznie? To przynajmniej Polski, reprezentowanej przez Polaków dążących do wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej, a nie upadłego moralnie polactwa, które kilka minut po katastrofie orzekło, że to wina polskich pilotów. Albo Polski, w której prezydent, premier i minister spraw zagranicznych nie dadzą się obrażać we własnym domu i na kłamstwa żydowskiego lobby zareagują nie tylko na Twitterze. I postawią granice dla bezczelności Timmermansa oraz pani Mosbacher, której mylą się republiki bananowe z dumnym, chociaż okaleczonym krajem w środku Europy.


Dwie - w istocie problemu - ułomne wizje Polski niedługo zmierzą się w wyborach. Rok 2019 będzie bez wątpienia przełomem - bo albo otrząśniemy się z psychozy i przypomnimy sobie, że przez wieki przynajmniej nie byliśmy niedołęgami, albo wrócimy do Polski, w której nic polskiego nie będzie potrzebne, bo przecież mamy Berlin. A tajny memoriał Hitlera pozostanie historyczną ciekawostką. Na szczęście wciąż mamy wybór - niewielki, bo możemy jak w ruletce obstawić czarne albo czerwone, ale ten wybór jest. Osobiście wolę mało efektywnego i efektownego ślimaka, niż rogate demony przeszłości i zombie z wypranymi mózgami. Choćby tylko dlatego, że daje nadzieję mimo swojej nieporadności.

Kemir


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka