kemir kemir
3663
BLOG

Dałem głos

kemir kemir Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Mem krąży po internetach. Przedstawia starą kobietę ze wsi - ma na to wskazywać chuścina na głowie- na klęczkach, z dłońmi złożonymi jak do modlitwy. Nad nią, jak na pieskiem, stoi gość machający banknotem nad głową i wydający komendę: "Daj głos!" Paulina Młynarska, którą kiedyś tam miałem okazję poznać osobiście i uważam ją za błyskotliwą, inteligentną kobietę, w mediach społecznościowych napisała : Ten mem jest wstrząsający. Poraża pogardą do osób najbardziej zapracowanych, obciążonych i umęczonych codziennością jakie chodzą po tym świecie - starych kobiet wiejskich. Widzę babcie i mamy przyjaciółek i przyjaciół pochodzących ze wsi. Wiecznie urobione po łokcie, stawiające na stole talerze parującej zupy, krojące chleb, parzące się przy dokładaniu do pieca, troszczące się o wszystkich tylko nie o siebie. Nie mogę się tym pogodzić."


Nie wiem, czy Paulina Młynarska równie mocno zaprotestowała, wtedy, kiedy jej siostrze - Agacie - na nadbałtyckiej plaży śmierdziały wiejskie dzieci z 500 plus, ale w tym wypadku zachowała się "jak trzeba". Daleki jeszcze jestem od tezy, że niektóre persony ze światka kultury ,kina i teatru (celebryci) zaczynają myśleć i mówić co czują - a raczej co powinien czuć przyzwoity człowiek - ale nawet jeżeli stoję po przeciwnej stronie barykady sympatii politycznych, to z kimś takim jak Paulina Młynarska chce się rozmawiać. Pokazała bowiem, co może znaczyć konstruktywna rozmowa i dała jasny sygnał, że pewnych ustalonych granic nie wolno nikomu przekraczać, bez względu na barwy polityczne.


Jedna jaskółka ( Paulina Młynarska) wiosny nie czyni, chociaż mam nadzieję, że to co napisała jest szczere, a nie wyrachowane. Nie zmienia to jednak faktu, że celebrycka ćwierć-inteligencja :  M.Nurowska, M.Ostaszewska, M.Gretkowska, K.Janda, Sthury dwa, B.Szyc, J.Radziwiłowicz, Z.Hołdys, M. Maleńczuk i tego typu sort, żyje w pewnego rodzaju matriksie, który - tego nie wiem - albo został im narzucony, albo wykreowali sami. Flagowym przykładem jest laleczka voo-doo Nurowskiej, która publicznie pochwaliła się, że że wbija szpilki w kukłę posła Stanisława Piotrowicza z życzeniem udaru/zawału dla niego. Później - z gracją słonicy w sklepie z wazonami - tłumaczyła swoje wpisy, że był to tajemny kod, którym porozumiewała się ze swoimi przyjaciółmi. Co nie przeszkadzało jej uważać, że "strona pisowska to ludzie prymitywni. Cechuje ich brak inteligencji, nie wiem jak to nazwać. Ja zawsze mam dystans do świata. Przeżyłam komunę. Dlatego słowa polityków PiS są dla mnie kalką przemówień wygłaszanych w przeszłości przez Władysława Gomułkę. Wtedy musieliśmy jakoś z tym żyć. Z Rosją, która położyła na nas łapę. Dziś to Polacy Polakom wyrządzają straszną krzywdę.  (https://natemat.pl/244495,maria-nurowska-i-laleczka-voodoo-stanislawa-piotrowicza-wywiad)


Nie uważam się za alfę i omegę wiedzy, inteligencji czy "nie wiem jak to nazwać", ale chętnie zmierzyłbym się w stosownym teście czy też debacie z Nurowską. Podobnie jak w jej przypadku, moi przodkowie byli arystokratami, dziadek powstańcem wielkopolskim, ojciec działał w ruchu oporu podczas okupacji niemieckiej - nie należę natomiast do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i nie skończyłem filologii polskiej na Uniwersytecie. Zresztą czy to ważne? Nie uważam się w każdym razie za kogoś gorszego od Nurowskiej i Jandy. Poza tym, że nie jestem starą kobietą ze wsi i nie mam chusty na głowie - niewiele od kobiety w tym skandalicznym memie się różnię. Kiedy mam taką potrzebę to się modlę i klękam, ale jednocześnie nie jestem ascetą i doceniam znaczenie posiadania pieniędzy. Ale to nie znaczy, że dla mamony zegnę kark i ze spojrzeniem głodnego psa na kość, będę zabiegał o jakieś frukty, które daje mi partia/rząd na który głosuję. A powód tego jest niesłychanie prosty: babcinka z rysunku, te kobiety wiejskie, o których napisała Paulina Młynarska i ktoś taki jak ja, mamy wspólny mianownik, który Nurowska, Janda i cały ten świat żyjący w matrixie nie zrozumie nigdy. Ten wspólny mianownik to etos pracy, niekiedy ciężka praca od świtu do zmierzchu, nie po to, żeby kupić nowy samochód, meble czy wypasiony telewizor, ale niekiedy po to tylko, żeby mieć co do garnka włożyć, albo zwyczajnie żyć na w miarę przyzwoitym poziomie. I w tym miejscu rzeczony mem objawia cały swój kłamliwy, prymitywnie prostacki przekaz, bo i narysowana babcinka, ja i miliony głosujących na PiS to jedno. Na dodatek to w lwiej części elektorat, który poza etosem pracy hołduje świętej zasadzie " Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju". Zanim to zdanie wypowiedział John F. Kennedy, wiedzieli to nasi przodkowie i przekazali nam to w genach.


Oczywiście jest dobrze, kiedy w ów etos pracy pozytywnie włącza się państwo doceniające wysiłek jednostek i w różnoraki sposób wspomaga i premiuje "dobrą robotę". Możliwości działania takiego państwa są ogromne: od wdrażania przepisów prawa, po system zachęt i dodatków wypłacanych w żywej gotówce. Granice wyznacza - rzecz jasna - budżet państwa i jego dochody, ale nie da się zaprzeczyć, że zawsze będą to działania prospołeczne, budujące wartościowe społeczeństwo, które stopniowo staje się zamożne.  Z drugiej strony równie dobrze państwo może nie robić nic, pozostawiają etos samemu sobie, co w istocie równa się oddanie etosu prawom dżungli "wolnego rynku". Muszę napisać, że z czymś takim mieliśmy do czynienia w czasach Tuska? Nasuwa się tu ostra - przyznaję - analogia do orwellowskiego "Folwarku zwierzęcego". Tam, cieszące się wolnością zwierzęta, gotowe były harować i tracić zdrowie, byle tylko zachować folwark w swoich rękach, nie oddawać owoców swojej pracy ludziom i zapewnić dobrobyt przyszłym pokoleniom. Praca staje się sposobem na wolność, za którą są gotowe oddać nawet życie i każde zwierzę pracuje jak tylko może, żeby doprowadzić do wspólnego dobra. Nie dotyczyło to jednak świń, które nie pracowały fizycznie, natomiast sprawowały władzę nad innymi i czerpały wymierne korzyści z ich pracy, a próżniactwo zamienia je stopniowo w katów.


To jest klucz do zrozumienia postawy Jandy, Nurowskiej i tej całej celebryckiej ferajny. Próżniactwo wyzwoliło w nich ów "świński syndrom" intelektualnej i moralnej wyższości, domniemanie nabycia prawa do pouczania innych i pogardy dla prostych, chociaż nie prostackich ludzi. Kiedy przyjrzeć się bliżej ich osiągnięciom, to dojdziemy do wniosku, ze niczego - w każdym razie prawie niczego - nie zrobili sami: coś im dano, coś wymusili, gdzieś ich przepchnięto i wiecznie czegoś żądają, bo "im się należy". Co więcej, z umiejętności próżniactwa i niepracowania zrobili sztukę mającą dowodzić mądrości i z takim właśnie trendem mamy do czynienia w Polsce. Resztę przemyśleń i wniosków pozostawiam PT Czytelnikom.

I to tyle, właśnie dałem głos w w tej żenującej sprawie.



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka