kemir kemir
502
BLOG

Kanikuła, czyli ogóry i ogórki

kemir kemir Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

W tym roku kanikuły i ogórków w polityce nie ma. Ściślej ujmując, na pewno nie ma kanikuły, bo ogórków "ci u nas dostatek". Niektórzy nawet mogą kandydować do tytułu "ogórów", ale do tego dojdziemy trochę później. Problem w tym, że w okresie kanikuły - używając tenisowej terminologii - jako bloger skreczowałem, uznając, że pisanie na tematy polityczne, kiedy -  a) PiS wygra wybory w stylu husarii pod Wiedniem, b) poziom politycznej debaty wyznaczają takie persony jak poseł Sławomir Nitras ( od góry) po "tutejszego" Krzysztofa Pasierbiewicza ( na dole) - jest ostatnią rzeczą, jaką można popełnić w letni, słoneczny dzień, kiedy pije się zimne piwo i podziwia gorące kobiety.


Wobec powyższego aż się nie chce wchodzić w polityczne - sorry - gówno, które w piękne, upalne i słoneczne lato, zamieniło się w niechlujnie skleconego grilla z bębna po pralce, na  którym grilluje się trochę zagubionego i za "cichego", byłego już marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, wytacza faszystowskie działa celujące w arcybiskupa Jędraszewskiego, który ma odwagę tęczową zarazę nazwać po imieniu, czy też sprowadza "salonową" dyskusję "maluczkich" do poziomu pogardy dla "ortodoksyjnych pisowców" nazywając ich "użytecznymi idiotami" i malując wizerunki skołdunionych chamów.


Ręce opadają. Takiego bowiem poziomu hipokryzji - jak w grillowaniu Marka Kuchcińskiego - Rzeczpospolita nie notowała w najczarniejszych czasach swojej historii. Marszałek Kuchciński - oględnie pisząc - nie należy do moich ulubieńców, ponieważ kojarzy się on raczej z anty-politykiem : trochę ciapowaty, mało wyrazisty, za cichy, za spokojny, świetnie nadawałby się na szefa instytucji charytatywnej, ale polityk? Marszałek Sejmu? Kiepski żart, groteska polityczna, w której jednak "ciapa" nakrywał jeszcze bardziej ciapowatą opozycję czapką i łoił marszałkowską laską tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Grillowanie ciapy to wszystko właściwie na co stać dziś "totalsów", którym - nawiasem pisząc - obawa przed utratą poselskich stolców, przysłania szczątkowe resztki zdrowego rozsądku. "Afera" Kuchcińskiego przypomina stary dowcip o osiłkach, którzy chwalili się spuszczeniem "manta" delikwentowi tak, że "mu kredki z tornistra wypadły".


Przedłużony orgazm tefałenów po stosunku z grillem z bębna po pralce jest zabawny - zwłaszcza po genialnym rozegraniu "afery" Kuchcińskiego przez Prezesa Kaczyńskiego. Do 13 pażdziernika dokładnie bowiem poznamy liczby ( wyrażone w PLN) które wyciągnięto " z kieszeni podatnika" na haratanie w gałę Tuska, wyprowadzanie psa Borusewicza, czy polowania w okolicach Ruskiej Budy, że o Chobielin-Dwór nie wspomnę. Nie wspomnę też - bo pisałbym mniej więcej do jesieni - o złodziejstwie na portfelu 'podatnika", kiedy Miro, Zdzicho i Rycho ( i Grzecho) kombinowali jak łatwo się wzbogacić i kilku dziesiątek innych przekrętów ( lub skrajnej głupoty) "waadzy" głupków i zdrajców z lat 2007 - 2015. Opozycja - jak w znanym powiedzeniu - wykopała dołek pod PiS, ale za moment sama w niego wpadnie i się nie wygrzebie. Doprawdy - trzeba być Nitrasem, żeby tego nie widzieć. Umoczona po uszy partia - tak aferalna, że na "Zachodzie ", istniałyby po niej jedynie bezwartościowe artefakty w bezwartościowym muzeum i surowe, więzienne cele z osadzonymi w nich szafami partii,  ma czelność uczepić się rzekomym nadużywaniem przywilejów władzy przez pana marszałka. Gwóźdź programu jest taki, że  - istotnie - pan Kuchciński rzeczywiście "przegiął", ale w normalnym państwie dyskusja dotyczyłaby całości problemu korzystania z przywilejów należnych władzy. A u nas  - pacz pan - leje się chłoptasia tak,  że mu kredki z tornistra wypadły i podał się do dymisji. To jak stosunek z tygrysem - i śmieszno i straszno.


Jak po stosunku z tygrysem zachował się poseł Nitras (Boże, chroń Naród od takich "posłów"), namiętny szperacz cudzych teczek i torebek, który wraz z posłem Szczerbą bez wątpienia stworzyłby duet na miarę kabaretowych oscarów. Jego zachwyt nad atrybutami Pani Kidawy- Błońskiej skojarzył  mi się z romansem Romeo i Julii, kiedy to od osłoną nocy Romeo udaje się pod balkon Julii i wyznaje jej miłość. Szkoda tylko, że "Julia" Kidawa  pozostała jakaś taka nieczuła, wręcz zimna, co w gorączce letniego popołudnia jest trochę dziwne. Jest natomiast pewne, ze Nitrasowi nie specjalnie podoba się pan Kuchciński, co w  czasach mega tolerancji dla LGBT jest trochę jazdą pod prąd.  Mnie też marszałek Kuchciński się nie podoba, ale ja jestem zdeklarowanym homofobem i miłośnikiem stosunków hetero. Ale żeby poseł Nitras też? Żadnego "panie marszałku kochany" , tylko ostra jazda po bandzie?


Skoro o LGBT mowa, to muszę skomentować słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie". Jeżeli grillowanie Kuchcińskiego jest mega hipokryzją, to ujadanie kundelków na wybitnego intelektualistę jakim jest arcybiskup, oznacza totalne rozwydrzenie i mega głupotę tęczowego środowiska, któremu równość pomyliła się z agresją wobec Kościoła rozumianego także jako system wartości będących istotą polskiego "jestestwa". Metropolita krakowski stanął po stronie fundamentalnych wartości i głośno to oznajmił - tylko i aż tyle. To i tak bardzo łagodna reakcja na te wszystkie hasła o "pisowskich kurwach, które wymrą", cipkomaryjki i gołe dupy pedalstwa maszerującego ulicami polskich miast. A jeżeli ktoś wypowiedź arcybiskupa chce ubierać w faszystowskie mundury, to niech spojrzy w lustro i porówna marsze LGBT z pochodami wyznawców Hitlera  z lat trzydziestych. Tak, mamy do czynienia z czymś ma kształt faszyzmu, ale - parafrazując powiedzenie o złodzieju - tęczowi faszyści wrzeszczą właśnie "łapaj faszystę". Żeby było śmieszniej ( a może "śmiszniej") wynaturzona tłuszcza maszerująca w polskich miastach, mająca w głowach światopogląd zamykający się widokami penisów, biustów i odbytów oraz masturbacyjną obsesję deprawowania nie swoich dzieci, za grosz nie zdaje sobie sprawy, iż polemizując z arcybiskupem ( a właściwie jego atakując) są tak groteskowi, że bardziej się nie da.


Jeżeli miałbym wybierać Ogóra Lata to byłby problem. Kandydatów jest tylu, ile ogórków zmieści się na przyczepie ciągnika. W gronie szpicen kandidaten są oczywiście znane tuzy opozycyjnej żenady, ale do tej grupy imponująco doskoczył Paweł Kukiz - już systemowy antysystemowiec, czyli ni pies ni wydra, coś na kształt świdra. Jak widać na tym przykładzie, polityczna prostytucja ma się dobrze, kwitnie jak bez na wiosnę no i w ogóle pecunia non olet - zwłaszcza w sejmowym fotelu. Koalicja Kosiniak, Kamysz i Kukiz ( trzy razy K) to jest ewenement na skalę światową, rzecz wybitna, innowacyjna i świeża jak truskawki w listopadzie. Podobnie ma się rzecz w całej  "koalicyjnej" opozycji, która poza zlaniem Kuchcińskiego i wspieraniu pedalskiej tłuszczy może posłuchać jedynie rubasznego śmiechu Czarzastego i Biedronia, którzy koncertowo zabawili się cudzym kosztem - a właściwie kosztem ogórów.



A teraz pora na ogórki. Jako "ortodoksyjny pisowiec", "dresiarz"  - ba, jako "użyteczny idiota dojnej zmiany" zauważyłem pewną prawidłowość polegającą na tym, że poziom intelektualny ogórów nie tylko udziela się pretorianom starych układów - czyli ogórkom - ale im niżej, to ów poziom ulega dalszej erozji, stając się finalnie absolutną nicością. Psychopatologiczne rozważania, które często uwypuklane są w w różnistych mediach ( także na Salonie 24) zadają kłam tezie, że to się leczy. Otóż nie - pewne stany paranoidalnej nienawiści do PiS i "pisowców" są nieuleczalne, a stan chorobowy da się monitorować jedynie np. samozachwytem ilością odsłon rzeczonych rozważań. Dziecięca infantylność tych zachwytów jest porażająca - niektórym się wydaje, iż od Giewontu po Hel ludzie ostrzą kosy i zaraz wyruszą na Nowogrodzką. Nieważne czy to pochodna orgazmu tefałenu, czy też  małego skryptu pozwalającemu praktycznie odświeżać stronę w nieskończoność - wszak zaklinanie rzeczywistości to naprawdę wszystko, co zostało ogórkom. Ile niniejsza notka będzie mieć odsłon - nie wiem, ale bez kozery mógłbym napisać że "pińcet" ( tysięcy). Tylko po co? Przekonanych przekonywać nie muszę, nieprzekonanych nawracać nawet nie chcę. Bo brzydzę się psychopatologią, hipokryzją i obłudą :  nie chcę trącać tego nawet czubkiem buta.

I to byłoby na tyle. Jak na lato to i tak dużo. ( ziew... )



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka