Premiera Tuska skrytykowano za to, że spóźnił się o jeden dzień z komentarzem do raportu MAK. Z komentarzem do węgierskiej ustawy medialnej premier Tusk i inni prominentni politycy PO spóźniają się już prawie miesiąc.
Minister Dowgielewicz państwom Europy Zachodniej stosowanie podwójnych standardów i protekcjonalną postawę wobec nowych państw członkowskich. Póki co dostrzegam podwójne standardy właśnie w działaniach Tuska i polityków PO, którzy nie zająkną się krytycznie na temat działań kolegi z Europejskiej Partii Ludowej.
Węgierska ustawa medialna jest zła, bowiem oddaje władze nad mediami w ręce ciała upartyjnionego, działającego uznaniowo. Europa musi jednym głosem potępić tego typu działania. Wyłamywanie się Polski z tego frontu budzi niepokój. Węgierskiemu społeczeństwu musimy wysyłać jednoznaczne sygnały.
Co nie znaczy, że na świat mediów powinniśmy patrzeć naiwnie. Czasopismo „Millenium” i dziennikarstwo Mikaela Blomkvista znane z głośnej trylogii Stiega Larssona to dzisiaj wyjątki. W XXI mamy do czynienia z potężnymi koncernami medialnymi mającymi interesy daleko wykraczające poza branżę medialną. Wyciągniecie wniosków z tego stanu rzeczy to temat na odrębną dyskusję. Nie możemy jej unikać jeśli chcemy bronić europejskiej demokracji.
W tym tygodniu w Parlamencie Europejskim dyskutujemy o priorytetach węgierskiej prezydencji. Działania rzecz likwidacji ubóstwa, rozwój strategii makroregionalnych (Dunaj, ale i Bałtyk), dyskusja na reformą Wspólnej Polityki Rolnej, rozszerzenie strefy Schengen o Rumunię i Bułgarię, zakończenie negocjacji z Chorwacją, rozwój Partnerstwa Wschodniego. Lista jest długa i trudno się pod nią nie podpisać. Problemem nie jest program węgierskiej prezydencji, lecz jej realizator.
Inne tematy w dziale Polityka