Aleksandra Aleksandra
137
BLOG

System się nie domknął - co dalej?

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 2
Na początku pragnę pogratulować Panu Prezydentowi-Elektowi Karolowi Nawrockiemu. Miałam pisać o przyczynach wygranej, ale napisano już na ten temat dużo. Miałam pisać o tym jakie nadzieje i obawy łączę z przyszłą prezydenturą, ale o tym napiszę później. Na razie o planach rządu i polityce rozliczeń.

Dziś 4 czerwca – 36 lat temu Polacy odrzucili rządząca koalicję. Pamiętajmy, to nie była tylko PZPR (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza), ale też ZSL (Zjednoczone Stronnictwo Ludowe) i SD (Stronnictwo Demokratyczne). Trzy dni temu Polacy nie dopuścili do tego by pełnię władzy miała koalicja zwana przez jednych koalicją 15 października, a przez innych koalicją 13 grudnia. Koalicja, przy licznych różnicach nieco podobna do tej odrzuconej 36 lat temu. Koalicja Obywatelska (z dominującą PO) przypomina nieco SD, stronnictwo „zaprojektowane” dla inteligencji, PSL, podobnie jak ZSL to z założenia partia chłopska, a Lewica, mimo zmian, które przeszła wciąż kojarzy się z PZPR. To co różni te koalicje, to obok takich oczywistych spraw jak (czy nam się to podoba czy nie) obecna koalicja ma jednak mandat demokratyczny, a poprzednia nie miała, też to, że odwrócone są proporcje. Największa była PZPR, później (zdecydowanie mniejsza) ZSL, na końcu SD, a teraz największa jest KO, a PSL i Lewica są zdecydowanie mniejsze. Upraszczam – oczywiście, ale data dzisiejsza do takich uproszczeń mnie skłania.

Największym uproszczeniem jest stwierdzenie „Polacy wybrali”. 15 października 2023 r. odrzucili PiS, a 1 czerwca 2025 r. odrzucili koalicję antypisowską. Prawda jest taka, że w obu przypadkach mamy do czynienia z około połową społeczeństwa, chciałoby się użyć niepoprawnych z punktu widzenia matematyki terminów „większa i mniejsza połowa”.

O ile 4 czerwca 1989 r. można było w kontekście wyborów mówić o walce Dobra ze Złem (symbol kowboja nawiązujący do filmu „W samo południe”), demokracji z systemem totalitarnym, a przynajmniej autorytarnym, to obecnie, wbrew sugestiom niektórych polityków i celebrytów, nic takiego nie miało miejsca. Są różne wizje państwa, różne partie polityczne, raz wygrywa jedna, innym razem druga, a nawet i trzecia.

Anty-PiS jednak widzi sprawę inaczej. Często ci sami ludzie, niechętni rozliczeniom zbrodni komunistycznych uznają rządy Zjednoczonej Prawicy za totalitarne i za wszelką cenę (chyba nawet cenę porażki w kolejnych wyborach) pragną PiS „rozliczyć”. Dobrą ilustracją takiego sposobu myślenia jest wypowiedź prof. Wojciecha Sadurskiego na portalu X (dawny twitter). Tekst pisany był jeszcze przed dniem wyborów.


[…] wybór kandydata PiS na Prezydenta RP oznaczałby ni mniej ni więcej odkręcenie, zneutralizowanie i wyeliminowanie wielkiego wkładu historycznego Polski w dzieje demokracji w Europie i na świecie. 15 października 2023 – to był pierwszy i na razie jedyny na świecie przypadek wygranej demokratów nad autorytarnymi populistami, którzy najpierw doszli do władzy w drodze wyborczej, ale potem tak zdeformowali instytucje demokratyczne, zwłaszcza sądy, by nigdy więcej nie oddać władzy. Nigdzie indziej to się nie udało. Tylko w Polsce. Udało się, dzięki mobilizacji społeczeństwa obywatelskiego, mądrości demokratycznej elity politycznej i nadzwyczajnej frekwencji wyborczej. Pierwsze półtora roku upłynęło pod znakiem prób rozminowywania pola, pozostawionego przez PiS swym następcom. Niektóre miny – np Prokuraturę Krajową czy TVP – udało się unieszkodliwić, innych – nie. Główną blokadą reform był PiS-owski prezydent RP. I dlatego jeśli w tę niedzielę taki sam, choć groźniejszy, bo bezczelniejszy, prezydent zostanie wybrany, pole minowe pozostanie nienaruszone. Taka jest stawka niedzielnych wyborów.


Nie Panie Profesorze, udało się, bo rząd PiS to nie był rząd “autorytarnych populistów”, którzy “zdeformowali instytucje demokratyczne, zwłaszcza sądy, by nigdy więcej nie oddać władzy”. Rząd Zjednoczonej Prawicy był normalnym rządem, który jednym się podobał innym nie. Rząd ten oddał władzę po wyborach, w wyniku których nie uzyskał wymaganej większości.

Próby „zabetonowania” władzy podjęła natomiast koalicja antypisowska. W sposób niezgodny z prawem przejęła telewizję publiczną, zastąpiła poprzedniego prokuratora krajowego „swoim” człowiekiem, zignorowała zasadę „in dubio pro reo” nakazującą uznanie ułaskawienia przez prezydenta i doprowadziła do aresztowania posłów Kamińskiego i Wąsika. Gdy ci ponownie zostali ułaskawieni, a następnie wybrani do Parlamentu Europejskiego, nie odpuszcza, tym razem stawiając zarzut „bezprawnego” sprawowania mandatu posła, mimo korzystnego dla nich wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Koalicja zresztą podjęła uchwałę, że będzie wyroki TK ignorować (trochę na zasadzie jak to w komedii „Miś” – „nie mamy płaszcza”). PiS pozbawiony został również pieniędzy i nie zostały one wypłacone mimo wyroku sądu. Później wypłacono część pieniędzy, ale już w końcówce kampanii wyborczej. Stąd PiS nie wystawił swojego kandydata i podjął decyzję wspierania kandydata bezpartyjnego, który startował z własnego komitetu. Jak się okazało zabieg ten był słuszny, bo Karol Nawrocki wygrał.

Domknięcie systemu okazało się więc niemożliwe. Wydawać by się mogło, że rząd, który do tej pory czekał z pewnymi decyzjami do zmiany prezydenta uświadomi sobie, że teraz musi zmienić strategię. Nowy prezydent nie będzie pod względem podejścia do zmian w sądownictwie i innych „rozliczeń” różnił się od prezydenta Dudy, a rządzić będzie pięć lat. Tymczasem wybory parlamentarne są za dwa lata, a szanse by koalicja zdobyła większość pozwalającą na obalenie veta są znikome, by nie powiedzieć zerowe. Już bardziej prawdopodobny jest wariant odwrotny, że Zjednoczona Prawica plus obie Konfederacje zdobędą taką większość, choć to też wariant mało prawdopodobny. Prawdopodobne jest jednak zwycięstwo PiS dające możliwość utworzenia rządu wspólnie z Konfederacją. A wtedy rozliczenia będą, tyle tylko, że dotyczyć będą członków obecnego rządu. W takiej sytuacji rozsądek nakazywałby „spuścić z tonu”, zaniechać „rozliczeń” o charakterze politycznym, być może zorganizować coś w rodzaju „okrągłego stołu” i ustalić zasadę, że politycy nie odpowiadają karnie za decyzje podjęte w czasie sprawowania władzy (mogą odpowiadać przed Trybunałem Stanu), chyba że w grę wchodziłyby przestępstwa ze sprawowaniem władzy niezwiązane (zabójstwo, gwałt, przemoc domowa, ale też i jazda „po pijaku”) lub też poważne przestępstwa typu zdrada stanu, zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości itp. Dodaję te zastrzeżenia, by nie doszło do sytuacji, że politycy pozostawaliby całkowicie bezkarni. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób chętnie widziałoby Tuska czy Bodnara za kratami, ale trzeba raz na zawsze przerwać spiralę zemsty.

Tymczasem jednak Donald Tusk po początkowej deklaracji chęci współpracy i złożeniu gratulacji wyborcom Karola Nawrockiego (choć nie samemu Nawrockiemu) zapowiedział, że jeśli do współpracy (czytaj: zgody na posunięcia rządu) nie dojdzie to rząd rządzić będzie przy pomocy uchwał.

Niejako na dowód tego, że nie ma mowy o „spuszczeniu z tonu” zatrzymano dwoje urzędników CBA. Byli to były dyrektor delegatury CBA w Warszawie Jarosław W. i naczelnik wydziału delegatury w Warszawie Katarzyna S. (https://tvn24.pl/polska/byli-funkcjonariusze-cba-z-zarzutami-chodzi-o-pegasusa-st8496258). Oboje zatrzymano wczoraj o 18:00, tak by musieli spędzić noc w areszcie. Obojgu postawiono zarzuty w związku z Pegasusem. Katarzynę S. po przesłuchaniu zwolniono i zastosowano środki wolnościowe. Jarosław W. dalej przebywa w areszcie.

Do kontynuacji rozliczeń nawołuje też wymieniany przeze mnie prof. Wojciech Sadurski. Na forum X napisał:


A przekładając na nasze: Dajemy mu szansę, na chwilę. Ale jeśli będzie się stawiał, ominiemy go. Zrobimy swoje. Jak? Są sposoby. (Parę z nich ja podałem, W. Sadurski).


Jakie to mogą być sposoby? Na obalenie prezydenta nie mają większości. Mogą kontynuować śledztwa i przetrzymywać ludzi w areszcie, a sprawy przeciągać na tyle długo by prezydent nie mógł ułaskawić. Ale z kolei rozliczenia miały być szybkie. Może więc chodzi o to by choć na chwilę cieszyć się zemstą? Trudno też wyobrazić sobie nieuznawania ułaskawień, jeśli wyrok się uprawomocni. Można więc przeciągać moment uprawomocnienia wyroku, ale też nie w nieskończoność. Może więc chodzi o to by piętnować prezydenta, który „ułaskawia gangsterów, bo sam jest gangsterem”. Tyle tylko, że już tego typu propaganda była i okazała się nieskuteczna, by nie powiedzieć odniosła skutek odwrotny.

Czyli wszystko wskazuje na to, że rząd ma zamiar postępować nieracjonalnie. Czy tylko z chęci zemsty? Czy chce budować swój „twardy elektorat”? Czy liczy na poparcie międzynarodowe? Tu może się przeliczyć.

Na koniec pozostaje mi pozdrowić wszystkich Czytelników, niezależnie na kogo głosowali i czy w ogóle głosowali.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka