W dzisiejszym numerze "Wysokich Obcasów" pojawił się barwny reportarz z marszów protestu przeciw wypowiedzi kanadyjskiego konstabla policji, który na pogadance ze studentami stwierdził, iż "kobiety powinny unikać ubierania się jak dziwki [ w oryginale "sluts", co można też tłumaczyć jako "puszczalskie"], by nie stać się ofiarami przestępstw [seksualnych]". Zdanie to tak oburzyło część kobiet, że postanowiły zorganizować Slut Walks (Marsze Puszczalskich), których uczestnicy (głównie jednak uczestniczki) maszerowali w prowokacyjnych strojach. Tekst do fotoreportarzy napisał Wojciech Orliński. Nie chciałabym tu jednoznacznie rozstrzygać czy konstabl miał prawo udzielać tego typu rad. Z jednej stony istotnie rady takie mogą być interpretowane, jako próba usprawiedliwienia gwałciciela, którego ofiarą jest kobieta ubrana "prowokacyjnie" lub znana ze swobodnego podjścia do spraw seksu, a takiego usprawiedliwienia być nie może. Z drugiej jednak gdyby policjant ostrzegając przed kradzieżami i rozbojami sugerował, iż w niektórych sytuacjach nie warto obnosić się z bogactwem, gdy łatwo można to bogactwo uszcuplić, nie spodziewam się "Marszu Szpanerów" w najdroższych skórzanych kurtkach (lub innych cennych okryciach), z najnowszymi modelami telefonów komórkowych, odtwarzaczy, laptopów, ociekających złotą biuterią, choć marsz taki mógłby być równie efektowny.
Ja jednak zwróciłam uwagę na jedno zdanie, pozornie niezwiązane z motywem przewodnim artykułu. W. Orliński oburzając się na słowa konstabla stwierdza: "Przyzwyczailiśmy się do tego, że takimi hasłami rzucają ludzie, których opinii nie musimy traktować serio: anonimowy cham na forum internetowym, mułła z fundamentalistycznego meczetu, prawicowy publicysta w polskiej gazecie.".
Mnie słowa pana Orlińskiego oburzyły znacznie bardziej niż rady konstabla. To znaczy co? Lewicowych i centrowych publicystów musimy traktować serio, a prawicowych nie? Pan Orliński niechcący "odkrył karty" i przyznał się do tego, że dla niego (i osób podobnie jak on myślących) dla prawicy nie ma miejsca w tzw. mainstreamie. Inni lewicowi publicyści (skoro prawicowy to czemu nie lewicowy?) gdy pytani o to wprost rzadko przyznawali się do próby wyeliminowania prawicy z głównego nurtu życia politycznego i społecznego. Albo zarzucali prawicy "dzielenie Polaków" albo "nietolerancję", co na jedno w sumie wychodziło. Tymczasem Pan Orliński dał przykład tolerancji i otwartości.
A tak już przy okazji, inaczej niż w przypadku kościoła, który może oznaczać budynek lub instytucję (wtedy pisany wielką literą), meczet to tylko budynek, więc jako taki nie może być fundamentalistyczny lub niefundamentalistyczny, właściwym określeniem byłaby raczej "szkoła".