Aleksandra Aleksandra
447
BLOG

Tommy Robinson i żołnierz X

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Starsi Czytelnicy pamiętają być może z własnego doświadczenia dwie praktyki charakterystyczne dla PRL, a przynajmniej dla większości tego okresu. Jedna z praktyk to cenzurowanie autorów (tzw. zapis na osobę), druga to skazywanie osób niewygodnych politycznie za przestępstwa czy wykroczenia o charakterze kryminalnym, a w każdym razie z polityką nie związane. Pierwsza z tych praktyk polegała na skazywaniu na publiczny niebyt osób, które w ten czy inny sposób naraziły się władzy. Jak wiemy w PRL obowiązywała cenzura prewencyjna. Każda książka czy inna publikacja musiała przejść przez cenzora, który nakazywał usunięcie treści „nieprawomyślnych”. Jeśli jednak jakiś autor bardzo naraził się władzy, np. publikując coś poza oficjalnym obiegiem, musiał liczyć się z tym, że nie będą publikowane nie tylko jego nieprawomyślne książki, ale też te, które z polityką nie mają nic wspólnego. W skrajnych przypadkach dochodziło do sytuacji, gdy cenzor wycinał nawet wszelkie wzmianki o tym autorze, w tym nawet teksty wobec niego polemiczne. Spotykanie się z osobą „nieprawomyślną” też mogło powodować przykre konsekwencje. Cenzura nazwisk skończyła się, a przynajmniej zdecydowanie osłabła po 1980 r. Znacznie pomogła tu otrzymana wtedy przez Czesława Miłosza literacka Nagroda Nobla. Władzom nie pozostało nic innego, jak cieszyć się z pierwszej po wielu latach Nagrody Nobla dla Polaka, jednocześnie stwierdzając, że nie zgadzają się z niektórymi pozaliterackimi wypowiedziami poety. Stan wojenny nie był już w stanie na trwałe przywrócić cenzurowania nazwisk.
Praktyka skazywania niewygodnych osób za przestępstwa pospolite była szczególnie (choć nie wyłącznie) rozpowszechniona w czasach gdy pierwszym sekretarzem KC PZPR był Edward Gierek. Panowała wtedy tzw. propaganda sukcesu. Wszyscy mieli być szczęśliwi i budować socjalizm. Istnienie osób, które miały inne zdanie, nie pasowało do tego obrazu. Ponadto opozycja próbowała działać jawnie i w taki sposób, który formalnie nie łamał prawa, teoretycznie bowiem krytykowanie władzy było dozwolone. Co więc można było zrobić? Jeśli ktoś np. rozrzucał ulotki, można było mu „wlepić” najwyższą możliwą karę za „zaśmiecanie miasta”. Jeśli chciało się kogoś „uziemić” na dłużej, można było postawić mu jakieś zarzuty natury gospodarczej, a za to już wyrok mógł być surowy.
Czemu o tym wszystkim piszę? Okazuje się, że praktyki tego typu nie ograniczają się do komunizmu, czy nawet państw autorytarnych. Pojawiają się również w państwach do niedawna uchodzących za wzór demokracji i swobód obywatelskich. Działania takie obserwujemy dziś w Wielkiej Brytanii. I tu znów wracam do postaci Tommy’ego Robinsona (właśc. Stephena Yaxley-Lennona). Człowiek ten znany jest ze swoich poglądów określanych jako skrajnie prawicowe (alt-right). Czy faktycznie są skrajnie prawicowe, to co najmniej rzecz do dyskusji, ale zauważyć trzeba, iż rzadko spotyka się w mediach określenie „alt-left” w odniesieniu do ugrupowań lewicowych. Z poglądami Tommy’ego Robinsona można polemizować, ale Tommy Robinson nigdy nie został skazany za nawoływanie do nienawiści na tle rasowym, etnicznym lub religijnym. Wprawdzie jego wypowiedzi na temat islamu mogą być raniące dla wyznawców tej religii, ale równie raniące dla chrześcijan (a także wyznawców innych religii) mogą być wypowiedzi biologa Richarda Dawkinsa, który jest przeciwnikiem jakiejkolwiek religii i uważa religię za źródło niemal wszelkiego zła. Nie miał on nigdy problemów w związku z głoszeniem swoich poglądów. Nawet gdy sugerował, by aresztować ówczesnego papieża Benedykta XVI w czasie jego wizyty w Anglii, spotkał się jedynie z dość umiarkowaną krytyką ze strony władz. Wolność słowa polega również na prawie do wypowiadania rzeczy raniących, niesprawiedliwych, a nawet absurdalnych.
Kilkanaście dni temu Tommy Robinson spotkał grupę żołnierzy, a właściwie kadetów. Mieli oni przerwę w ćwiczeniach i na widok Tommy’ego zaczęli go pozdrawiać i fotografować się z nim. Powstał też krótki filmik, na którym widać rozradowanych żołnierzy wraz z Tommym Robinsonem. Właściwie nic nadzwyczajnego. Tommy Robinson jest dziennikarzem, osobą publiczną, można nawet powiedzieć celebrytą (choć to słowo ostatnio ma wydźwięk pejoratywny), a zdjęcie z celebrytą to nic nadzwyczajnego. Nie jest też nic nadzwyczajnego umieszczenie takiego zdjęcia czy filmiku w Internecie. Tym razem jednak Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii (Muslim Council of Britain) zwróciła się do armii by ta wyciągnęła konsekwencje wobec żołnierzy, którzy pozowali do zdjęcia z Tommym. Imam Hasim Hafiz, religijny doradca armii w sprawie islamu, stwierdził że „każda forma rasizmu, dyskryminacji czy ekstremizmu jest brana bardzo poważnie i przykładnie karana”. Armia, według oficjalnych informacji, wszczęła postępowanie wyjaśniające: https://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/tommy-robinson-soldiers-photo-online-army-investigation-a8576576.html
Wg nieoficjalnych informacji (https://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/tommy-robinson-soldiers-photo-online-army-investigation-a8576576.html) jeden żołnierz został usunięty z wojska, wobec innych dochodzenie trwa, zabrano im telefony komórkowe, a także skierowano na kursy na temat inkluzywności (ang. „inclusivity”). To dziwne słowo nie ma nic wspólnego z „all inclusive” na wczasach. Chodzi tu o budowanie czynnego poparcia dla różnorakich mniejszości. Wojsko zgodnie z obecną polityką ma być przede wszystkim inkluzyjne, czyli winno włączać w swoje szeregi ludzi różnych wyznań, różnej płci, orientacji seksualnej, itp. Jaki to może mieć wpływ na wartość bojową? Ocenę zostawiam specjalistom.
Ale zaraz, zaraz… Co właściwie robili ci żołnierze? Wznosili rasistowskie okrzyki? Może bluźnili przeciw islamowi? Nic z tych rzeczy. Jedyny okrzyk to był „O, Tommy, Tommy, Tommy Robinson!”. Video można zobaczyć tutaj https://www.youtube.com/watch?v=aqTvDTvDE4E . O co więc chodzi? O to samo co w PRL – cenzurowanie osób. Samo spotkanie z osobą nieprawomyślną naraża na konsekwencje dyscyplinarne, ze zwolnieniem z pracy włącznie. W tym przypadku chodziło o wojsko, ale łatwo sobie wyobrazić podobne konsekwencje wobec nauczycieli, pracowników korporacji itp. Na wszelki wypadek ludzie mają się bać. Wystarczy wyciągnąć poważne konsekwencje wobec jednej osoby i lżejsze wobec kilkudziesięciu innych, by cała reszta się wystraszyła.
Pojawiają się argumenty (https://metro.co.uk/2018/10/11/this-is-why-a-soldier-was-kicked-out-of-the-army-for-chanting-tommy-robinsons-name-8027854/), że wojsko powinno być apolityczne, w związku z czym, gdyby żołnierze w podobny sposób pozowali do zdjęć z panią premier czy też z liderem opozycji, działania ze strony armii byłyby równie surowe. Po pierwsze, nie za bardzo daję wiarę tym zapewnieniom, gdyż reakcja nastąpiła po liście oskarżającym o rasizm czy niechęć do jednej z religii. Nie padły tam słowa na temat apolityczności wojska. Co do poglądów przypisywanych Tommy’emu: zarzut rasizmu jest absolutnie nieprawdziwy (wielokrotnie był dementowany), zarzut niechęci wobec islamu –  częściowo prawdziwy, w szczególności w wypadku radykalnej postaci tej religii, tyle tylko, że nie wyczerpuje to znamion przestępstwa. Po drugie – Tommy Robinson nie jest czynnym politykiem. Ma, jak większość ludzi, określone poglądy polityczne, ale w tej chwili nie należy do żadnej partii i spotkanie z żołnierzami nie było elementem żadnej kampanii politycznej. Po trzecie – nawet gdyby politykę rozumieć bardzo szeroko i w poparciu dla Tommy’ego widzieć jakiś element działalności politycznej, to udział żołnierzy z tęczowymi flagami wymalowanymi na policzkach (https://www.ibtimes.co.uk/british-army-celebrates-lgbt-pride-rainbow-war-paint-1629427)  w Paradzie Gay Pride też jest przejawem zaangażowania politycznego. W żaden sposób nie „kupuję” więc wyjaśnienia, że chodzi jedynie o apolityczność wojska, choć swoją drogą taki postulat jest ze wszech miar słuszny.
Relegowany z armii żołnierz określany jest, jako żołnierz X. Zainicjowano więc kampanię pod tytułem #IAmSoldierX. Planowana jest też manifestacja w jego obronie (https://www.youtube.com/watch?v=fSaqaRfybuM). Do podpisania jest też petycja w obronie żołnierzy. Z przyczyn regulaminowych nie podaję linku, ale można ją znaleźć na stronie Rebel Media.
Tymczasem 23 października 2018 Tommy Robinson ponownie stanie przed sądem. O sprawie  pisałam ostatnio w Salonie  https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/896844,czy-tommy-robinson-wroci-do-wiezienia. Poprzednia rozprawa została odroczona z przyczyn proceduralnych. Jak będzie tym razem – nie wiemy. Są jednak niepokojące sygnały, że wyrok został już wydany. Tommy Robinson w nagranym przez siebie video stwierdza, iż w procesie nie będzie prokuratora, lecz sędzia będzie pełnił funkcję prokuratora i sędziego jednocześnie. Brzmi to nieco dziwnie, nie tylko dla mnie, również dla prowadzącego kanał politico na youtube. Spekuluje on, że miałoby to oznaczać, iż sędzia stawia pytania, które zazwyczaj stawia prokurator, a następnie będzie sądzić https://www.youtube.com/watch?v=dWT6R0Y78RI . Być może Tommy coś pomylił. Tommy nie będzie też sądzony przez ławę przysięgłych, lecz brak ławy przysięgłych jest podobno dość częstą praktyką, więc politico, w przeciwieństwie do Tommy’ego nie widzi w tym nic przesadnie niepokojącego. Niepokojący natomiast jest inny fragment nagrania Tommy’ego Robinsona. Twierdzi on, iż nigdy nie popełni samobójstwa ani też nie używa narkotyków, nie będzie więc ich mógł przedawkować. Nawiązuje tu do śmierci Kevina „Bunny’ego” Crehana, który został skazany na rok więzienia za powieszenie na klamce meczetu kawałka wieprzowiny oraz rozrzucenie kanapek z bekonem przed meczetem. Po pięciu miesiącach odbywania kary, 27 grudnia 2016 r.  znaleziono go martwego w celi. Od razu komunikat stwierdził, iż w jego śmierci nie było nic podejrzanego, choć śledztwo rozpoczęto dopiero po niemal roku. Kolejne niemal pół roku zajęło stwierdzenie, że śmierć wynikała z przedawkowania narkotyków (metadonu) https://metro.co.uk/2018/05/24/extremist-left-bacon-mosque-died-prison-drug-overdose-7573478/ . Nie twierdzę, że tak nie było, choć pojawia się pytanie, kto pozwolił na wniesienie na teren więzienia narkotyków. Z tego, co wiem, pod tym kątem śledztwa nie prowadzono. Nie wiem też, czy Kevin Crehan wcześniej zażywał narkotyki (niektóre doniesienia wskazywały, że tak, ale mogły to być informacje podane dla uprawdopodobnienia braku udziału osób trzecich). Dobrze więc, że Tommy Robinson jasno stwierdził, iż narkotyków nie zażywa, i że jasno zadeklarował, że samobójstwa nie popełni. Może deklaracja ta zmusi władze do zadbania o bezpieczeństwo Tommy’ego. Ważnym czynnikiem jest tu presja społeczna, w tym presja międzynarodowa. Jestem przekonana, że zwolnienie Tommy’ego w sierpniu 2018 byłoby o wiele mniej prawdopodobne, gdyby nie duży ruch społeczny zawiązany w jego obronie. Nie musimy bronić poglądów głoszonych przez Tommy’ego, by bronić jego samego, a także prawa do głoszenia poglądów, z którymi nawet możemy się nie zgadzać.

#KeepTommyFree





Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka