Marsz Niepodległości w roku 2017. Zdjęcie Własne
Marsz Niepodległości w roku 2017. Zdjęcie Własne
Aleksandra Aleksandra
383
BLOG

Marsz Niepodległości czyli rzecz o tolerancji

Aleksandra Aleksandra Marsz Niepodległości Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Historia przygotowań do obchodów Stulecia Niepodległości przypomina jakiś film lub sztukę (może nawet farsę) pełną nagłych zwrotów akcji, więc w momencie gdy Państwo przeczytają ten tekst, pewne jego fragmenty mogą być nieaktualne. Warto jednak zwrócić uwagę na niektóre „osoby dramatu”, jeśli już pozostajemy przy porównaniach literackich. Kilka dni temu Prezydent Warszawy, Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz stwierdziła, że będzie osobiście obserwować marsz i rozwiąże go pod byle pretekstem (nie użyła takich słów, ale na to wyszło). Gdy jednak zaczęto się z tych deklaracji wyśmiewać – po prostu zakazała zgromadzenia (https://www.tvp.info/39819880/hanna-gronkiewiczwaltz-zakazala-organizacji-marszu-niepodleglosci). Organizatorzy odwołali się do sądu, a ten uchylił zakaz https://www.rmf24.pl/fakty/news-marsz-niepodleglosci-w-warszawie-jest-decyzja-sadu-ws-zakazu,nId,2655682. Jest to wiadomość z ostatniej chwili. Nie wiadomo czy Magistrat będzie odwoływać się od tej decyzji.
Tymczasem Pan Prezydent Andrzej Duda postanowił zorganizować własny marsz (https://www.salon24.pl/newsroom/908718,bedzie-marsz-pod-patronatem-andrzeja-dudy-to-poklosie-zakazania-marszu-niepodleglosci). Jedni tę decyzję chwalą i przyrównują do dania mata Pani Gronkiewicz-Waltz, która chciała zaszachować środowiska patriotyczne, inni ganią widząc w niej zawłaszczenie Marszu Niepodległości. Na razie wiemy, że Marsz Biało-Czerwony wyruszy godzinę później niż planowany, a na razie formalnie zakazany Marsz Niepodległości. Czy pójdą więc dwa marsze – jeden za drugim tą samą trasą?  Czyli właściwie jeden olbrzymi marsz środowisk patriotycznych, choć różniących się w wielu sprawach. Obawiam się jednak, że to zbyt piękne by mogło się zrealizować.
Już w roku 2016 Pan Prezydent ogłosił, iż pragnie by setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości była obchodzona wspólnie przez wszystkie siły polityczne. Opozycja, co nie było wielkim zaskoczeniem, odniosła się do pomysłu sceptycznie. Prezydentowi nadal jednak zależało na tym by jak najszersze spektrum polityczne wzięło udział w obchodach. Jednakże czy to się komuś podoba czy nie, Marsz Niepodległości jest największą imprezą organizowaną z okazji 11 Listopada. Zarówno Prezydent Komorowski, jaki i PiS oraz różne inne organizacje polityczne, a także apolityczne podejmowały inne inicjatywy dla uczczenia niepodległości Polski, niektóre pomysły są nawet ciekawe i sympatyczne (np. krakowska Lekcja Śpiewania, organizowana przez Loch Camelot), żadna jednak nie dorównuje Marszowi Niepodległości pod względem liczby uczestników. Nic więc dziwnego, że władze już wcześniej próbowały dogadać się z organizatorami Marszu Niepodległości. Prezydent Andrzej Duda początkowo nawet zachęcał do udziału w Marszu, później  jednak stwierdził, że uczestniczył nie będzie.
Przyczyną braku porozumienia był fakt, że organizatorzy nie potrafili zagwarantować, iż jakiś prowokator nie „wyskoczy” z transparentem na temat „białej Europy” czy też symbolem nawiązującym do starożytnych Celtów lub inne kontrowersyjne symbole (żeby sprawa była jasna: „hinduski symbol szczęścia” na Marszu Niepodległości nigdy nie występował, chyba że w formie przekreślonej). Gwarancją, że tak się nie stanie byłoby zezwolenie jedynie na biało-czerwone flagi, ale organizatory na to nie przystali. Rozumiem racje jednych i drugich. Polska już i tak ma opinię państwa niemal faszystowskiego (Premier Morawiecki był już kiedyś porównywany do włoskich faszystów https://dorzeczy.pl/kraj/50263/Byly-czlonek-Trybunalu-Stanu-Ideologia-Morawieckiego-jest-zblizona-do-faszyzmu.html). To, że opinia taka jest bezpodstawna nie ma większego znaczenia. Jakiś jeden głupi transparent  może być powodem kolejnej „burzy w szklance wody”, mogącej niestety mieć poważne konsekwencje. Co innego gdy taki  transparent pojawi się w marszu organizowanym przez grupę ludzi niezwiązanych ze strukturami władzy, co innego zaś, gdy taki transparent „firmuje” sam prezydent czy premier (przynajmniej taki przekaz by poszedł w świat). Z drugiej strony rozumiem racje organizatorów – na Marsz przybywają różne grupy, a każda chce zaznaczyć swoją obecność. Transparenty z nazwami grup uczestników pojawiają się na wszystkich manifestacjach, zgromadzeniach, nawet pielgrzymkach. Postulat by na ten jeden dzień zrezygnować ze swojej politycznej czy lokalnej tożsamości i „roztopić się” w biało-czerwonym tłumie jest szlachetny, ale mało realny. Oczywiście, można zezwolić jedynie na transparenty z nazwami ugrupowań, ale czy wtedy można zagwarantować, że jakiś głupiec lub prowokator nie przemyci haseł o innej treści? Czy organizatorzy są w stanie przejrzeć wszystkie transparenty.
Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz  została prawdopodobnie  ośmielona wcześniejszą decyzją Prezydenta Wrocławia, Pana Rafała Dutkiewicza, który odmówił zgody na Marsz Niepodległości we Wrocławiu. Argumentacja w obu przypadkach była podobna: na Marszu może dojść do nawoływania do nienawiści, a niepodległość należy świętować w zgodzie. Znaczenie miały też osoby organizatorów. We Wrocławiu – Pan Piotr Rybak – wcześniej karany za spalenie kukły Żyda oraz znany z antysemickich wypowiedzi suspendowany ksiądz Jacek Międlar. Organizatorzy warszawskiego Marszu Niepodległości nie mają wprawdzie na swoim koncie ani wyroków sądowych, ani ekscesów antysemickich, ale związani są z ONR, a Pani Hanna już dawno zwracała się o delegalizację tej organizacji (to, że bezskutecznie nie ma znaczenia). W obu przypadkach mamy do czynienia ze znanym w PRL „zapisem na nazwisko”. Na czym to polegało pisałam przy innej okazji:  https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/903889,tommy-robinson-i-zolnierz-x.  Sąd Okręgowy we Wrocławiu nie podzielił jednak argumentów Dutkiewicza i decyzję o zakazie anulował https://nto.pl/narodowcy-wygrali-marsz-niepodleglosci-na-ten-moment-jest-legalny/ar/13650673. Sąd wyraźnie stwierdził, iż fakt, że organizatorem marszu jest osoba uprzednio karana nie może stanowić wystarczającej przesłanki do ograniczenia konstytucyjnej wolności zgromadzeń.
Warto tu dodać, że zgodnie z prawem zakazać zgromadzenia można jedynie, gdy (1)„jego cel narusza wolność pokojowego zgromadzania się, jego odbycie narusza art. 4 (m.in. kiedy uczestnicy posiadają broń, materiały wybuchowe itp.) lub zasady organizowania zgromadzeń albo cel zgromadzenia lub jego odbycie naruszają przepisy karne”. Można też zakazać zgromadzenie w przypadku (2) gdy w tym samym miejscu i czasie wcześniej zaplanowano inne zgromadzenie lub (3) gdy zgromadzenie zwykłe koliduje ze zgromadzeniem cyklicznym (https://poradnik.ngo.pl/rodzaje-zgromadzen-obowiazki-organizatorow-zakaz-i-rozwiazanie-zgromadzenia). W przypadku (2) rozwiązaniem problemu jest zmiana miejsca zgromadzenia (np. inna trasa marszu), zaś przypadek (3) w ogóle nie znajduje zastosowania, gdyż to właśnie warszawski Marsz Niepodległości jest zgromadzeniem cyklicznym. Zajmijmy się więc pierwszym przypadkiem: co jest celem Marszu Niepodległości? Uczczenie niepodległości. Hasłem jest „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Czy narusza to wolność pokojowego gromadzenia się lub przepisy karne? Pytanie retoryczne. Może więc uczestnicy posiadać będą broń czy materiały wybuchowe? Uczestnicy w poprzednich latach mieli race. Nie wiem czy race to materiały wybuchowe. Nawet jeśli, to można po prostu postawić warunek, że nie wolno odpalać rac. Organizatorzy pewnie by na to przystali. Podstawy prawnej więc nie widać. Widać natomiast pewien paradoks. Do tej pory to środowiska liberalne głosiły zasadę, iż jeśli coś nie jest w wyraźny sposób zabronione musi być dozwolone. Tymczasem zarówno w tym przypadku, jak również w przypadku rozwiązania Marszu Powstania Warszawskiego argumentacja sprowadza się do tego, że niby żaden przepis nie został złamany, ale narodowcy są „be”.  W tej sytuacji decyzja sądu uchylającego zakaz tym bardziej nie dziwi.
Żeby była sprawa jasna: nie sympatyzuję z ideologią większości środowisk określających się, jako narodowe. Wiele haseł narodowców budzi moje poważne zastrzeżenia, a nawet zdecydowany sprzeciw. Jestem jednak zwolenniczką wolności słowa i zrzeszania się. 
Jestem też zdecydowaną przeciwniczką tego by sposób traktowania ludzi zależał od ich poglądów politycznych, a w niektórych przypadkach wszystko wskazuje na to, że zwolennicy ideologii narodowej traktowani są przez policję i sądy surowiej niż inni oskarżeni.  Przykładem tego, że takie podejrzenie może być uzasadnione jest sprawa Barbary Poleszuk. Sprawa ta nie jest bezpośrednie związana z Marszem Niepodległości, ale wpisuje się w atmosferę nagonki na środowiska narodowców.
Aby wyjaśnić o co chodzi podam trzy  linki. Dwa z nich może przedstawiają sprawę zbyt jednostronnie na korzyść oskarżonej, ale podaję je z uwagi na to, że wskazują na konkretne sposoby pomocy, na którą Pani Barbara zasługuje, niezależnie od tego czy dopuściła się czynu zabronionego czy nie: http://oburzeni.pl/polski-wymiar-nie-sprawiedliwosci/ , https://onrbrygadaopolska.pl/uwolnic-basie-poleszuk/ . Dla równowagi daję też link stronniczy w drugą stronę: https://plus.wspolczesna.pl/proces-w-sprawie-starc-na-kupalle-zaatakowali-policjantow-uslyszeli-wyroki/ar/12409984 . Widzimy tu, że opisy samego wydarzenia znacznie się od siebie różnią. Przy okazji: informacja o wcześniejszym konflikcie Pani Barbary Poleszuk z prawem jest prawdziwa, tyle tylko, że incydent miał miejsce w 2012 r. i, że wersja policji różniła się znacznie od wersji przedstawionej przez Panią Basię i jej towarzyszy.
Na podstawie tych i innych informacji (zazwyczaj bardzo zaangażowanych po jednej czy drugiej stronie) wywnioskować można, że na festynie w Hajnówce z okazji Nocy Kupały (święto obchodzone przez Białorusinów) doszło do obrażania bawiących się Białorusinów oraz ostrej wymiany słów z policjantem. Gdy policjant chciał zatrzymać człowieka rzucającego obelgi, grupa jego przyjaciół próbowała temu przeszkodzić. Jedną z tych osób była Pani Barbara Poleszuk. Miała ona podrapać policjanta. Nie popieram ani obrażania osób innej narodowości, ani też agresywnych zachowań wobec policjantów. Być może inaczej niż przyjaciele Pani Basi, uważam, że jej zachowanie zasługuje na karę, tyle tylko, że nie na bezwzględną karę pozbawienia wolności. Tymczasem wyrok opiewał na 4 miesiące więzienia „do odsiadki”.
Ponadto wątpliwości budzi sam sposób aresztowania. W sytuacji, gdy ktoś, kto odpowiadał z wolnej stopy zostaje skazany na karę więzienia bez zawieszenia, zgodnie z procedurami wraca on do domu i czeka na pisemne wezwanie do odbycia kary. Dopiero gdy takowe otrzyma, zgłasza się do wskazanego w wezwaniu zakładu karnego. Tymczasem Pani Barbara wezwania nie otrzymała. Przyjechała z Holandii na ślub brata. Przebywała w Hajnówce kilka dni i dopiero na dwa dni przed uroczystością została dosłownie „zgarnięta” z ulicy. Czy były jakieś racje przemawiające za takim postępowaniem? Czy raczej chodziło o to by uczynić odbywanie kary jak najbardziej uciążliwe? Jakie racje przemawiały za przewiezieniem Pani Barbary z Białegostoku do Warszawy, co utrudnia rodzinie podróżowanie na widzenia?  Portale związane z ugrupowaniami narodowymi podejrzewają, że sprawa ma związek z organizowanymi przez Panią Barbarę i jej brata Marszami Żołnierzy Wyklętych. Białoruskim mieszkańcom wioski przeszkadza, że gloryfikowany jest Romuald Rajs – „Bury”. Nie czas tu i miejsce by analizować postępowanie „Burego”, powiem tylko, że doprowadził do śmierci kilkunastu białoruskich cywilów, w tym kobiet i dzieci. Istnieją różne wersje wydarzeń, ale nawet w najkorzystniejszej dla niego wersji (kazał opuścić cywilom domy, które następnie na jego rozkaz spalono, a cywile, którzy zginęli po prosty tych domów nie opuścili) ciąży na nim olbrzymia odpowiedzialność moralna.
Godzę się jednak z tym, że są osoby mające inne zdanie niż ja i fakt, że ktoś pozytywnie ocenia „Burego” nie powinien być ani powodem ścigania ani surowszego traktowania w sprawach bezpośrednio niezwiązanych z polityką.

Z tego też powodu zwracam się do Pana Prezydenta o ułaskawienie Pani Barbary Poleszuk, a do Pana Ministra Sprawiedliwości o zwolnienie jej z więzienia na czas rozpatrywania tej prośby.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka