31 grudnia 2008 roku doszło do ekstradycji Czeczena Murata Gasajewa, oskarżonego o to, że w 2004r. brał udział w zamachu na inguskie MSW i inne elementy infrastuktury w Nazraniu. Gasajewowi grozi teraz dożywocie, choć w Hiszpanii kara bezwzględnego dożywocia nie jest uznawana. Sprawca może otrzymać nawet wyrok kilku tysięcy lat, ale odsiedzieć może tylko 30. Wątpliwe jest jednak by ktokolwiek przeżył 30 lat w rosyjskim więzieniu, zwłaszcza, że władze Hiszpanii nie otrzymały żadnych gwarancji, że Gasajew nie będzie torturowany.
Sprawa Gasajewa budzi też wątpliwości z punktu widzenia jego winy. Obciążające zeznania złożył człowiek, który następnie przyznał, że pod wływem tortur obciążył kilku swoich znajomych.
Decyzja władz Hiszpanii jest pierwszą tego typu. Do tej pory były deportacje Czeczeńców praktykowane przez wiele krajów, ale dotyczyły one osób, które nie były poszukiwane przez władze rosyjskie, a zostały odesłane do Rosji, bo nie znaleziono podstaw do przyznania azylu. Były też przypadki wydawania osób, które popełniały przestępstwa o charakterze pospolitym.
Do tej pory Europa udawała bezstronność w konflikcie rosyjsko-czeczeńskim. Teraz Hiszpania opowiedziała się jednoznacznie po stronie Rosji Putina. Nie jest to pierwsza decyzja Hiszpanii popierająca reżimy łamiące prawa człowieka. To Hiszpania przeforsowała zniesienie sankcji przeciw Kubie. Jakie będą następne kroki?
Tymczasem w Polsce waży się los innego Czeczena Alikhana M. (nie podano pełnego nazwiska). Rosyjska prokuratura, zarzuca mu udział w zamachu na wicemera Moskwy w 2002 r. Warszawski sąd na razie sprawę odroczył do 26 marca, kiedy to z Rosji powinny przyjść oryginały dokumentów. Do końca marca przedłużono jednak areszt wobec Alikhana M.
Również i tu istnieją wątpliwości co do winy. Powoływano się na na zdjęcia domniemanego zamachowca, ale nie przesłano ich polskiemu sądowi. Jak do tej pory jednak Sąd Administracyjny twierdzi, że dowody "znacznie upawdopodobniają popełnienie przestępstwa". Sprawa wygląda więc niezbyt optymistycznie, ale być może jeszcze coś da się zrobić.
Źle wygląda też inna decyzja władz polskich. Tym razem nie wiąże się z zagrożeniem życia, ale to życie znacznie utrudnia. Urzędnicy
dolnośląskiego wojewody odmówili dalszego prawa pobytu w Polsce Czeczenowi Adamowi Raszidowowi, który robi u nas doktorat. Uznali, że przez 1,5 roku doktoratu nie zrobił, więc musi wracać. Urzędników nie przekonuje argument, że doktorat robi się zwykle przynajmniej 3-4 lata. Wiza kończy się 15 stycznia.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka