Zdjęcie ilustracyjne - Pretoria (widok z Pomnika Voortrekkera), zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne - Pretoria (widok z Pomnika Voortrekkera), zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
1173
BLOG

RPA - wyniki wyborów czyli kto się martwi, a kto cieszy?

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Poprzednio pisałam o wyborach  w RPA robiąc subiektywny przegląd partii politycznych oraz przedstawiając co barwniejsze postacie ze sceny politycznej. Teraz pora na przedstawienie wyników. ANC wygrał wybory, co nie było niespodzianką. Dokładne wyniki  można zobaczyć np. tutaj https://en.wikipedia.org/wiki/2019_South_African_general_election . Mnie natomiast pozostaje ich omówienie i udzielenie odpowiedzi na pytania zadane w poprzednim wpisie:

1)    Czy rządzący do tej pory Afrykański Kongres Narodowy (ANC) oraz opozycyjna do tej pory jeszcze bardziej radykalna partia o nazwie „Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą” (Economic Freedom Fighters – EFF) oraz inne radykalne lewicowe partie zdobędą 2/3 głosów, czyli tyle by wprowadzać dowolne zmiany w konstytucji (np. znieść lub ograniczyć ochronę własności prywatnej”?

Niestety tak. ANC zdobył 57,50 procent głosów, co przełożyło się na 230 miejsc w 400-osobowym  parlamencie, EFF  zdobył 10,70% (44 miejsca). Dodać jeszcze można jedno miejsce zdobyte przez Kongres Panafrykański (Panafricanist Congress – PAC). Daje to 68,75 procent, więc przy pełnej frekwencji wystarczy.
Czy tym razem, zgodnie z przyjętym postanowieniem dojdzie do odbierania ziemi? Czy jest jakaś nadzieja? Poza tym, że zawsze jakaś jest nadzieja, nawet jeśli słaba, można wskazać pewne fakty, które wskazują na to, że  odebranie ziemi nie będzie tak łatwe, jak sądzi EFF. Wprawdzie już pod koniec 2017 r., nowo wybrany przewodniczący ANC – Cyril Ramaphosa obiecał, że odbierze ziemię białym i odda czarnym, a w roku 2018 parlament przegłosował decyzję o przygotowaniu zmian w konstytucji, sprawa trafi do sądu, a prawo w RPA wymaga by powstrzymać się od wprowadzania zmian zanim nie zatwierdzi ich sąd (o ile zostały zaskarżone, a zaskarżone będą na pewno). Należy też zapytać czy ANC faktycznie chce doprowadzić do sytuacji, jaka ma miejsce w Zimbabwe lub w Wenezueli. A może po prostu ANC obawiał się utraty głosów na rzecz EFF i stąd radykalizacja zarówno w anty-białej retoryce, jak i w populistycznych pomysłach? Jeśli jednak zdaje sobie sprawę z konsekwencji realizacji takich pomysłów, to będzie wprawdzie dalej popierać konfiskatę ziemi bez odszkodowania, jednakże sprawę będzie odwlekać. Ważna w tej kwestii jest też opinia międzynarodowa. Partii rządzącej izolacja nie jest na rękę. Oczywiście już sama deklaracja zabierania ziemi jest dla gospodarki wysoce szkodliwa. Farmerzy, nie będąc pewni swojej własności mogą np. przestać inwestować, co pogorszy sytuację żywnościową.

2)    Czy ANC będzie mógł rządzić samodzielnie?

Tak. Jednakże wobec alternatywy koalicji z EFF (zobacz punkt 1), to mimo wszystko lepsza sytuacja.

3)    Czy do parlamentu wejdzie jakaś nowa partia?

Tak, weszły dwie nowe partie oraz jedna partia, która poprzednio startowała, ale nie weszła do parlamentu.  Nowe partie to jednak nie te, o których pisałam w poprzednim wpisie. Ani BLF - Black Land First (Najpierw Ziemia dla Czarnych) ani ZACP (Capitalist Party of South Africa – Kapitalistyczna Partia Południowej Afryki) do parlamentu nie weszły. Na BLF głosowało 19796 osób (0,11 % głosujących), na ZACP zaś  15915 osób (0,09%). Dla porównania – partia, która weszła do parlamentu z najniższą liczbą głosów to Al Jama-ah, partia skupiająca muzułmanów, których liczba w RPA waha się pomiędzy 1,6 a 1,9 %, a na Al Jama-ah głosowało 0,18%, czyli ok. 10% muzułmanów (31468 osób). Pozwoliło to na zdobycie jednego miejsca w parlamencie. Nie jest to partia całkiem nowa, ale miejsce w parlamencie zdobyła po raz pierwszy. Całkiem nowe partie to African Transformation Movement (ATM) – Afrykański Ruch Transformacji oraz partia o nazwie Good (można tłumaczyć, jako Dobry/-a/-e lub Dobro). Obie zdobyły po dwa miejsca w parlamencie. Pierwsza z nich to partia bazująca na charyzmatycznych kościołach chrześcijańskich grupujących ludność czarną. Partia nawołuje do odnowy moralnej. Druga partia powstała w wyniku odłączenia się od DA (Democratic Alliance). Utworzyła ją pani Patricia de Lille, dawna burmistrz Kapsztadu. Można powiedzieć, że niemal wróciła do korzeni, gdyż niegdyś działała w skrajnie lewicowym PAC, później przeszła do centrowego DA, by następnie utworzyć własną partię o ideologii socjaldemokratycznej, popierającą między innymi politykę przywilejów dla czarnych (sama jest koloredką). Do utworzenia partii Good nie doszłoby, gdyby nie uwikłanie pani de Lille w skandal korupcyjny. Kierownictwo DA zarządziło wewnętrzne śledztwo, ostatecznie doszło do ugody. De Lille zrezygnowała z funkcji burmistrza, a partia wycofała się ze śledztwa. Nie mając szans na karierę w DA, Particia de Lille założyła własną partię i – jak się okazało- ruch ten się opłacił, choć wielkiego sukcesu nie odniosła.

4)    Czy po wyborach do Rad Prowincji utrzyma się obecny stan posiadania?

W zasadzie tak. ANC ma bezwzględną większość w legislaturach 8 z 9 prowincji, a DA ma bezwzględną większość w Prowincji Przylądkowej Zachodniej (Western Cape). W prowincji tej oficjalną opozycją jest ANC. Tak było też po poprzednich wyborach.  Drastycznych zmian więc nie ma. Drobne zmiany dotyczą tego, że DA w niektórych prowincjach utraciła pozycję oficjalnej opozycji na korzyść EFF, a w prowincji KwaZulu-Natal na rzecz Partii Wolności Inkatha (IFP – Inkatha Freedom Party), która otrzymała tam . IFP to partia związana z ludem Zulu, choć jej członkami są również osoby o innym pochodzeniu etnicznym. Partia ta była głównym przeciwnikiem ANC w okresie transformacji. Ostatecznie przystąpiła do wyborów w 1994 r. i 10,54% głosów w wyborach do Zgromadzenia Narodowego, co dało 34 deputowanych. Później wyniki były gorsze. Najgorszy wynik był w 2014 r.  -  2.40%, 10 posłów. Obecnie partia chyba „odbija się od dna”. Wynik 3,38 dał jej 14 miejsc.
Wracając do jedynej prowincji nie rządzonej przez ANC – w Western Cape (Prowincja Przylądkowa Zachodnia) jest zmiana na stanowisku premiera. Dotychczasowa premier – Helen Zille nie kandydowała. Jej miejsce zajmie Alan Winde, dotychczasowy minister w rządzie prowincji. Był pomysł by na stanowisku premiera Hellen Zille zastąpił Mmusi Maimane, tak jak zastąpił ją na stanowisku szefa partii, ale ostatecznie pomysł ten zarzucono, co chyba wyszło partii na dobre. Mmusi Maimane to kolejna barwna postać, będzie o nim później, jednakże nie pochodzi on z Western Cape, byłby więc typowym kandydatem "przyniesionym w teczce".

5)    Czy do rady Prowincji Przylądkowej wejdzie Cape Party?

Niestety nie. Na Cape Party głosowało 9331 osób, co daje 0,45% głosujących w prowincji Western Cape. Partia ta odnotowała wyraźny wzrost poparcia, nie wystarczył on jednak do zdobycia miejsca w 42 osobowej legislaturze prowincji. Partia, która weszła z najmniejszą liczbą głosów Al Jama-ah  zdobyła 0,86%, co dało jej jedno miejsce.   

Kto jest najbardziej zadowolony, a kto najbardziej rozczarowany wynikiem wyborów?

Łatwiejsza, choć banalna jest odpowiedź na to drugie pytanie: partie, które nie dostały się do parlamentu są rzecz jasna rozczarowane. Wprawdzie w parlamencie znalazła się rekordowa liczba partii: 14, ale o wiele więcej znalazło się poza parlamentem. 35 partii (75% partii biorących udział w wyborach) zapowiedziało złożenie skargi do sądu. Są to partie bardzo różne pod względem programowym, często wzajemnie zwalczające się, ale tym razem mówiące jednym głosem https://www.youtube.com/watch?v=9NXJxJEaLJw . Oczywiście, można łatwo zdyskredytować ich zastrzeżenia: nie zdobyły mandatów – to mają pretensje. Niektóre jednak uwagi dają do myślenia. Zastanawia np. dlaczego niektóre partie otrzymały mniej głosów niż liczą członków. W niektórych okręgach ludzie twierdzili, że głosowali na daną partię, gdy tymczasem komisja wyborcza podała, że liczba głosujących wynosiła zero. Ponadto niektóre rozwiązania ułatwiały oszustwa. Tym razem nie było konieczności głosowania w swoim okręgu. Zabezpieczeniem przed wielokrotnym głosowaniem (stosowane od pierwszych w „nowej” RPA wyborów w 1994 r.) miało być narysowanie kreski na palcu (jak tutaj: https://www.express.co.uk/news/world/1124658/south-africa-election-2019-results-polls-close-when-final-results ). Niektórzy informowali, że taką kreskę można było zmyć i iść głosować po raz drugi.

Przetasowania w partiach lewicowych

Do pewnego stopnia niezadowolone mogą być też największe partie – rządzący ANC i główna partia opozycyjna DA. ANC osiągnął najgorszy wynik w historii, przy czym tendencja spadkowa utrzymuje się od wyborów w 2009 r. https://en.wikipedia.org/wiki/African_National_Congress , zaś DA, który od momentu powstania notował wzrost, po raz pierwszy doświadczył spadku poparcia https://en.wikipedia.org/wiki/Democratic_Alliance_(South_Africa) . Jakie tego mogą być przyczyny? W przypadku ANC sprawa jest prosta: korupcja, fatalny stan gospodarki, problemy z energetyką, prowadzące do wyłączania elektryczności w domach (starsi Czytelnicy może pamiętają jak u nas wyglądał 20-ty stopień zasilania). Właściwie i tak dziwne, że dalej mają większość. Niestety wszystko wskazuje, że głosy stracili nie na rzecz partii, które proponują jakieś sensowne rozwiązania problemów, lecz na rzecz rasistowskiego (chodzi o czarny rasizm) i populistycznego Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą (EFF). O partii tej już pisałam poprzednio. Dość powiedzieć, że jest to partia komunistyczna i panafrykańska (to znaczy uznająca potrzebę lepszego traktowania ludności czarnej niż ludności białej czy hinduskiej) zarazem. Pragnie nacjonalizacji własności gruntów, a następnie chce te grunty oddawać w dzierżawę. Jej przywódca – Julius Malema za pozytywne przykłady polityki gospodarczej uważa Kubę i Wenezuelę. Kiedyś też popierał Zimbabwe, później już mniej, bo stwierdził, że ziemia zabierana białym farmerom (co popierał) zamiast do biednych robotników rolnych trafiła do przedstawicieli władzy. EFF, w porównaniu z poprzednimi wyborami zwiększył swój stan posiadania o 19 miejsc, akurat o tyle, ile ANC stracił. EFF ma więc powód by świętować sukces.

Sojusz Demokratyczny na rozdrożu

A jakie są przyczyny utraty popularności DA, która straciła 5 miejsc? Wychodząc z założenia, że większość w RPA stanowią czarni, DA postanowił powalczyc o ich głosy. Służyć temu miała zmiana na stanowisku prezesa partii. W 2015 Helen Zille (dawna biała działaczka antyapartheidowska) ustąpiła ze stanowiska partyjnego (pozostała dalej premierem Western Cape), a jej miejsce zajął (przez nią rekomendowany) Mmusi Maimane. Wydawało się to „strzałem w dziesiątkę”. Młody, przystojny, wykształcony, mówiący ładną angielszczyzną, ale jednak z lekkim akcentem wskazującym na jego pochodzenie etniczne. Często porównywany był do Obamy. Ponadto jego rodzina idealnie odzwierciedla ideę "tęczowego narodu": ojciec z plemienia Tswana, matka Xhosa, natomiast żona biała - również mieszanego pochodzenia - bursko-angielskiego. Początkowo faktycznie DA odnotował wzrost popularności, co przełożyło się na dobry wynik wyborów samorządowych. DA udało się przejąć władzę w Johannesburgu, Pretorii i Port Elizabeth, w tej ostatniej metropolii wprawdzie później władzę stracili na skutek przegrupowań koalicyjnych, ale i tak można mówić o sukcesie.

Co więc poszło nie po myśli? Otóż DA, starając się o pozyskanie czarnego elektoratu, zaczął wyraźnie skręcać w lewo i dublować praktyki stosowane przez ANC, takie jak np. tropienie rasizmu tam, gdzie go nie ma lub wyolbrzymianie problemu i akceptacja niewspółmiernie surowych kar tam, gdzie faktycznie zachowania rasistowskie miały miejsce.  Nie muszę dodawać, że chodzi rzecz jasna o prawdziwy lub domniemany rasizm białych wobec czarnych. Rasizm czarnych wobec białych oraz podwójne standardy w tej kwestii publicznie potępiane są przez pojedynczych działaczy, ale nie znajduje to oddźwięku w oficjalnych dokumentach partyjnych. Ci pojedynczy działacze to np. blogger i radny rady miasta Port Elizabeth (Nelson Mandela Bay) Renaldo Gouws, który tępi rasizm z obu stron (https://www.youtube.com/watch?v=DexcG3y3_pY) oraz Gwen Ngwenya – przeciwniczka akcji afirmatywnej oraz karania więzieniem za wypowiedzi rasistowskie (https://www.youtube.com/watch?v=ZOxoaHsynp8&t=3635s). Pani Ngwenya jest w tej łatwiejszej sytuacji, że sama jest czarna, więc trudno posądzać ją o popieranie białej supremacji.
Czy to się podoba czy nie (wspomnianej już pani Gwen Ngwenya to np. zdecydowanie się nie podoba) preferencje partyjne w RPA  mają ścisły związek z podziałami rasowymi oraz etnicznymi. DA próbuje przełamać ten schemat, ale jak widać z niezadowalającym rezultatem.  Przejmując część polityki ANC, choć w łagodniejszej formie, liczył na poszerzenie elektoratu przy zachowaniu elektoratu dotychczasowego „białego”. Oczywiście, biali o poglądach liberalnych czy liberalno-lewicowych głosowali na DA, ale do tej pory na DA głosowali też biali o poglądach centro-prawicowych, a nawet prawicowych, nie widząc alternatywy w postaci innej partii. Tym razem taka alternatywa się znalazła. Okazał się nią Front Wolności Plus - Vryheid Front Plus (VF+) , inaczej Freedom  Front Plus (FF+).

Iskierka nadziei

VF+ ma powody do zadowolenia. Wprawdzie jej wynik przedstawia się w liczbach bezwzględnych i procentach dość skromnie - 2,38% - jest to jedyna partia, która zwiększyła swój stan posiadania o ponad 100 procent. Poprzednio miała 4 miejsca w parlamencie,  obecnie 10. Partia ta przez przeciwników postrzegana jest, jako broniąca pozostałości apartheidu, nie jest to jednak ocena rzetelna. VF+ broni interesów mniejszości etnicznych, z początku faktycznie była to głównie mniejszość biała, obecnie jest to przede wszystkim ludność posługująca się Afrikaans, jako pierwszym językiem. Jest to 13,5% ludności RPA, ok. połowy stanowią biali, reszta to głównie koloredzi, czyli ludność pochodzenia mieszanego, mieszkańcy Kraju Przylądkowego pochodzenia malajskiego, a także wielu pierwotnych mieszkańców – ludy Khoi i San (stosunkowo niewielu używa języków  grupy Khoi-San). Wspierając Afrikaans, partia ta stoi na stanowisku by mieszkańcy RPA mieli  prawo do edukacji w języku ojczystym, jakikolwiek by to język nie był. W RPA jest 11 języków urzędowych (oraz język migowy), ale w praktyce w szerszym użyciu był angielski oraz Afrikaans, choć największą grupą językową (osób posługujących się jako pierwszym językiem) jest Zulu.  Obecnie władze starają się rugować Afrikaans skąd tylko się da. Dokumenty sądowe muszą być w języku angielskim, angielski też jest jedynym językiem wykładowym na większości wyższych uczelni, a są próby usuwania go ze szkół niższego szczebla.

VF+ nie domaga się dla mniejszości  specjalnych praw, lecz jedynie równego traktowania wszystkich grup rasowych i etnicznych. W związku z tym zdecydowanie występują przeciwko akcji afirmatywnej, opartej o kryteria rasowe. Dopuszczają akcję afirmatywną polegającą na pomocy osobom słabszym ekonomicznie, niezależnie od ich koloru skóry. Promująca czarnych akcja afirmatywna uderza nie tylko w białych, ale w koloredów, szczególnie w prowincji Western Cape, gdzie stanowią najliczniejszą grupę, a przy zatrudnianiu obowiązują kwota takie jak dla całego kraju, więc preferowani muszą być czarni. Ale kwota godzą też w czarnych. Wymaganie by na kierowniczych stanowiskach obowiązywały kryteria rasowe prowadzi do zatrudniania ludzi o gorszych kompetencjach, lub nawet tworzenia się wakatów, gdy np. jedyne osoby kwalifikujące się na dane stanowisko to biali lub Hindusi, a tych już zatrudniono „odpowiednią” liczbę. Niższe kompetencje to gorsze zarządzanie, które godzi w najbiedniejszą ludność, a więc przede wszystkim czarną. Ponadto preferencje przy zatrudnianiu powodują uprzedzenia wobec preferowanych. Gdy taka osoba jest na kierowniczym stanowisku chcąc nie chcąc ludzie zadają pytanie czy znalazła się tam dzięki kompetencjom czy w wyniku preferencji. VF+ jest partią najbardziej konsekwentnie występującą  przeciw akcji afirmatywnej, spośród wszystkich partii obecnych w parlamencie (poza parlamentem wyraźnie mówi o tym np. Cape Party), choć w innych partiach też są pojedyncze osoby przeciwne polityce rasowej (np. wspomniana już Gwen Ngwenya).

Należy jednak zadać sobie pytanie: Co może zrobić partia, która nie ma większości w parlamencie? Czy ma to znaczenie czy posłów jest czterech czy dziesięciu? Otóż ma to znaczenie. Posłowie mają więcej czasu na wystąpienia (czas wystąpień zależy od liczby posłów). Jest też większa możliwość uczestnictwa w komisjach, jest wgląd do dokumentów, jest wreszcie większa możliwość wyjazdów zagranicznych i lobbowania na rzecz większego zainteresowania w świecie sytuacją w RPA, w tym np. planami odbierania własności bez odszkodowania. W moim przekonaniu, świat (wb tym Polska), który kiedyś przyczynił się do zniesienia apartheidu w RPA, powinien teraz w równym stopniu interesować się dalszymi losami tego kraju i przeciwstawiać się próbom wprowadzenia „odwrotnego apartheidu” czyli po prostu czarnej supremacji.

PS. Opisywany przeze mnie wcześniej  (https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/953984,wybory-w-rpa-oraz-moj-subiektywny-przeglad-partii-politycznych) Kongres Ludu (Congress of the People - Cope) wszedł jednak do parlamentu, uzyskując dwa miejsca (stracił jedno miejsce). Moja błędna informacja wzięła się stąd, że Cope przyłączył się do protestu  partii, które nie weszły do parlamentu. Albo Cope sugerowałosię częściowymi wynikami, albo był nieusatysfakcjonowany słabym wynikiem. W każdym razie dobrze, że partia ta znajdzie się w parlamencie, bo to partia rozsądna.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka