Orant Orant
217
BLOG

Wstęp do modlitwy dla opornych

Orant Orant Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

1. Modlitwa łączy z Bogiem i z drugim człowiekiem.

2. Modlitwa odnosi skutek, choć sama raczej nie jest akcją, czyli działaniem, które ma nam dostarczyć oczekiwanych rezultatów. Modlitwa jest stanem, raczej czymś biernym, moim świadomym trwaniem w mojej niemożności, ale z nadzieją, nawet pewnością, że wszystko jest możliwe u Boga ("jeżeli istnieje" doda niewierzący).

3. Każdy może się modlić, wierzący i niewierzący. Niewierzący może, wierzący powinien - inaczej nie jest wierzącym. Do wiary w Boga nie można dojść całkiem samodzielnie, czy nawet z jakąś pomocą innego człowieka: nikt nikomu nigdy nie udowodni "na bank", że Bóg istnieje. Jednak aby dojść do przekonania, że trzeba się modlić, wcale nie trzeba być wcześniej przekonanym, że Bóg istnieje. Do modlitwy, potrzeby trwania na modlitwie, można dojść na drodze czysto rozumowej, prawie matematycznej. Potrzeba tylko dwóch założeń, raczej nawet spostrzeżeń - tezy te są tak rozsądne, że aż oczywiste:

A. Prawdopodobieństwo, że Bóg istnieje nie jest zerowe.

B. Ja, człowiek, nie jestem wszechmogący.

Jeżeli do tego mam jeszcze odrobinę uczciwości i uznaję, że "nie jest mi wszystko jedno", to jestem już tylko o krok od modlitwy, nie muszę nawet wierzyć w Boga.

 4. W naturze człowieka zaszyte jest głębokie przekonanie, jakby rodem z mechaniki kwantowej, że "wszystko jest możliwe" - jeżeli tak jest rzeczywiście, to musi też istnieć wszechmoc. Wszechmoc może być tylko jedna, nie mogą istnieć np. dwie wszechmoce - to oczywiste. Człowiek wierzący przypisuje Wszechmoc Bogu, Stwórcy wszystkiego. Jednak każdy człowiek, tak wierzący jak i niewierzący, ma skłonność do dzielenia wszechmocy na kawałki. W sumie te kawałki dają jedną wszechmoc, ale kluczową dla mojego życia jest dystrybucja tych kawałków - oczywiście dystrybucja w mojej imaginacji, a nie w rzeczywistości. Klasyczny podział to "dwie nierówne połowy": trochę to Bóg jest wszechmogący, a trochę ja sam. Gdy "uda mi się" "zdobyć" większy kęs wszechmocy do mojej swobodnej dyspozycji, modlitwa z mojego życia się wynosi - gdy wszystko mogę, to po co mi modlitwa, która ostatecznie zawsze jest prośbą? Gdy doświadczam niemocy, modlitwa wraca i chyba nie ma tu wielkiego znaczenia to czy wierzę w Boga. Zresztą: czy naprawdę, kiedykolwiek uwierzyłem? Czy oddałem Bogu "na zawsze" "należny mi" kawałek wszechmocy? Nie jest to łatwe, nigdy nie było - dzisiaj to prawie niemożliwe, wszechmoc się przecież sprywatyzowała i zdemokratyzowała. Módlmy się aby wróciła w Dobre Ręce!

Orant
O mnie Orant

https://www.salon24.pl/u/orant/999339,test

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo