W niedawno opublikowanej notce, nasz kolega Coryllus zwrócił uwagę na bardzo ostatnio widoczną w Salonie24 nadprodukcję idiotów. A ja coryllusową troskę doceniam, a przede wszystkim świetnie ją rozumiem. Dla kogoś bowiem, kto pisze tu od lat, spędza tu znaczną część swojego dnia, kto wreszcie jest tu niemal codziennie, towarzystwo opisanego bałwaństwa – w dodatku bałwaństwa w takich ilościach – może być oczywiście lekceważone, jednak prędzej czy później zareagować trzeba.
Jak chodzi o mnie, sytuacja jest nieco lepsza. Wynika to z tego, że ja, kiedy już kogoś ze swojego bloga usunę, żadnej amnestii nie stosuje. W związku z tym, mam wrażenie, że każdy, kto miałby ochotę się ze mną podrażnić, możliwości tej już dawno został pozbawiony, a reszta nie przychodzi tu, bo albo świetnie wie, jak to się skończy (Sowiniec) albo zwyczajnie nie traktuje mojego bloga, jako miejsca o szczególnym prestiżu (Stary). Co innego, jak mowa o Coryllusie, jemu udało się wokół siebie zbudować atmosferę na tyle szczególną, że dla wielu z nich pojawienie się ze swoim nickiem na jego blogu warte jest nawet podjęcia pewnego ryzyka. No i przyłażą, potem wylatują, no a, kiedy doczekają się okolicznościowej amnestii, wracają znowu. I tak to się kręci.
Nie wiem do końca, dlaczego jednak każdy nieprzyjazny gest ze strony Coryllusa dla niektórych z nich stanowi tak nieprawdopodobnie silny dramat. Dlaczego, ile razy któryś z nich zostanie przepędzony, natychmiast albo wraca pod nowym nickiem, albo, jeśli z jakiegoś powodu na to go nie stać, pisze serię notek z Coryllusem w tytule, które automatycznie zostają skomentowane przez wszystkie pozostałe ofiary owej przemocy?
Niedawno mieliśmy z tym czymś do czynienia w przypadku blogera Euromira. To że on stanowi przypadek szczególny, zostało już ustalone, i co do tego uzyskaliśmy pełną zgodę. Ów Euromir jest tak wyjątkowy, że nawet sam Coryllus uznał za stosowne wspomnieć o nim w dwóch kolejnych notkach, a to, jak wiemy, nie zdarza się niemal w ogóle. Jest jednak coś, co sprawia, że i ja nie mogę tu milczeć, bo mam wrażenie, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane.
Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, w czym rzecz, przypomnę. Coryllus parę dni temu zmieścił u siebie fantastyczny tekst zapowiedziany pytaniem, czy aby dostać nagrodę literacką trzeba być Żydem. Teza owego tekstu była taka, że Żydem oczywiście nie trzeba być, a nawet nie powinno, natomiast trzeba koniecznie być gojem, który dobrze pisze o Żydach. Swoją myśl Coryllus sformułował jednoznacznie, pisząc o „ogólnoświatowym trendzie polegającym na tym, że o Żydach piszemy jedynie dobrze, po głębokim namyśle i z wielką empatią”, i dodając, że „jest to o tyle dziwne, że żaden Żyd tak nie pisze, że piszą tak tylko goje, i za to właśnie są oni nagradzani”.
Teza Coryllusa, tak jak ją zrozumiałem, a jak sądzę nie tylko ja, jest taka, że sami już Żydzi, którzy w tej chucpie bezpośredniego udziału nie biorą, ale jej bardzo kibicują, bo uważają, że dzięki temu im się polepszy, popełniają bardzo duży błąd, bo w ostatecznym rozrachunku, robienie sobie pijaru przy pomocy tandety i fałszu, przyniesie im najmniejszej korzyści, za to dużo szkód.
I oto na to wszystko przyszedł bloger Euromir, który, jak już wcześniej sugerowałem, uważa, że przebywanie na blogu Coryllusa podnosi mu towarzyską pozycję, i akurat, wbrew temu, czego można było oczekiwać, nie rzucił mu się do gardła za mało przejrzyste, jak na jego intelektualne wymagania, poruszenie „kwestii żydowskiej”, ale wykpił rzekomo niepoprawną odmianę rzeczownika „męka”. Coryllus dyskusji nie podjął – jak go zresztą znam, myślę, że nawet komentarza Euromira nie przeczytał – ale, zgodnie akurat z zapowiedzią sprzed paru dni, człowieka wyrzucił.
W tym momencie Euromir napisał notkę, w której zarzucił Coryllusowi, że jest nieukiem, który nie wie, że dopełniacz liczby mnogiej rzeczownika „męki” brzmi „męk”, a nie „mąk”, w dodatku odmianę rzeczownika przez przypadki nazwał „koniugacją”, a wszystko podsumował zabójczą wręcz kpiną z ludzi, którzy nie potrafią poprawnie używać języka polskiego, samemu popełniając przy okazji parę mocno zawstydzających błędów językowych.
Kiedy sprawa się wydała, zamiast, tak jak by to zrobił każdy znający choćby podstawowy wstyd człowiek, się zamknąć i zakopać w jakiejś możliwie głębokiej norze, Euromir napisał kolejną notkę, gdzie przyznał, że faktycznie się pomylił, natomiast on nadal uważa Coryllusa za człowieka podłego i głupiego, bo ten rzekomo napisał, że aby otrzymać jakąkolwiek nagrodę literacką, trzeba być Żydem…
I tu kończymy z Euromirem, i dalej już tylko kontynuujemy temat rozpoczęty przez Coryllusa w notce poświęconej salonowym idiotom, na przykładzie innych blogerów. Coryllusowa refleksja, poza wyżej opisanym Euromirem, zwraca uwagę na trzy jeszcze osoby o następujących nickach: Amstern, Walburg i Sowiniec. Czemu akurat oni, i czemu tylko oni, tego nie wiem, ale domyślam się, że za tym stał brak czasu, no i w ogóle, pewna charakterystyczna dla Coryllusa nonszalancja. Ja jednak uważam, że tam mamy przypadki znacznie ciekawsze, i w znacznie większych ilościach. No dobra – Sowiniec to kandydatura bardzo mocna, jednak jak idzie już o tych dwóch, o nich można przynajmniej powiedzieć, że robią swoje i się za bardzo nie wystawiają. To co natomiast zrobiło na mnie wrażenie piorunujące, i co, moim zdaniem w sposób wręcz idealny opisuje to, co Coryllus oryginalnie pewnie planował opisać w swoim tekście, to dyskutanci, jacy się pojawili pod poświęconymi Coryllusowi notkami Euromira, a mianowicie (wymieniam alfabetycznie): Aleksander Hamilton, Ayato, Robin4123, Wakizashi, Wesoły Troll Wania, Xiężna, oraz Zukosa. Proszę sobie wyobrazić, że oni wszyscy, doskonale już wiedząc, jak to ich kumpel Euromir się skompromitował, stanęli obok niego w równym szyku wyłącznie po to, by sobie poużywać na Coryllusie. Za co? Czy za ów rzekomy brak wykształcenia? Nie. Czy może za ten rzekomy antysemityzm? Też nie. A może za jakieś szczególne chamstwo? Oczywiście że nie. Oni się tam zebrali i urządzili ten swój sabat wyłącznie z wściekłości na Coryllusa, że ich wszystkich swego czasu usunął ze swojego bloga. Oni nawet w swoim szaleństwie się tak zapętlili, że bloger Wesoły Troll Wania wręcz zacytował cały fragment z tekstu Coryllusa, w którym ten jednoznacznie pisze, że to nie Żydzi dostają te nagrody, ale podlizujący się im goje, tylko po to, by udowodnić, że Coryllus pisał o nagradzanych Żydach.
Mało tego. Wśród komentujących pojawiła się wspomniana Xiężna, którą ja jakimś cudem pamiętam jeszcze sprzed wielu, wielu lat, kiedy to podczas swojej pierwszej bytności w Salonie24 wspomniałem coś na temat słynnego „dożynania watahy” ministra Sikorskiego, a owa Xięźna przyszła do mnie z szyderstwem, że ja nie umiem pisać poprawnie polsku. Dziś, jak się okazuje, językowe kompromitacje tracą na znaczeniu, jeśli pojawia się okazja wylać z siebie całą żółć pod adresem nielubianego blogera, a ona je jest gotów tolerować do tego stopnia, że w pewnym momencie skompromitowanemu koledze pędzi na ratunek, pisząc: „Szlachetny Euromirze... Zechciej spuścić na te enuncjacje zasłonę miłosiernego milczenia, bo nie ma o czym mówić”.
Czy zna ktoś przykłady większego bałwaństwa? No owszem, może jeszcze pojawi się tu blogerka Zukosa, która nagle przybiega z, wziętą najwidoczniej wyłącznie ze swojej rozwścieczonej pały, informacją, że Gabriel Maciejewski nie ukończył żadnych studiów, ale zdobył zaledwie średnie wykształcenie w technikum leśnym.
Gabriel w swoim tekście o idiotach wymienił paru, co by o nich nie powiedzieć, to jednak stosunkowo ambitnych blogerów z jakimś tam dorobkiem. To jednak, co tu w Salonie tworzy ową autentyczną „śmietankę”, to moim zdaniem ci, których najczęściej można spotkać, kiedy się zbierają pod którymś z tekstów i zaczynają komentować. Mówię o salonowym odpowiedniku tej ludzkiej nędzy, którą można spotkać, czy to w Onecie, czy na niezależnej.pl, czy może portalu tvn24, czy też w gazecie.pl, a która spędza całe swoje życie, poszukując okazji do pogadania o czymkolwiek z kimkolwiek, byleby można było pozadzierać trochę nosa. To są dopiero, mój drogi Gabrielu, idioci. To jest dopiero ekstra towarzystwo, a nie jakiś Niemiec spod Raciborza.
Kończę już i nagle widzę, że Euromir zamieścił nową notkę. I znów załamuje ręce nad upadkiem znajomości języka polskiego na blogach: „Polska mowa dla obcego bardzo trudny język. Niestety, trudna również dla wielu Polaków. Dowodem na to fakt, że niektórzy z nas jak neandertalczycy formułują swoje myśli. Za przykład niech posłuży prymitywny i nieporadny językowo tekst…”.
Wygląda na to, że jednak nasza pierwsza intuicja, Przyjacielu, była słuszna. Jednak Euromir. Po Sowińcu już tylko on.
Inne tematy w dziale Rozmaitości