Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
181
BLOG

Węgiel "wyklęty"

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Andrzej Owsiński

Węgiel “wyklęty”

Tekst pod powyższym tytułem w przedziwny sposób, mimo zabezpieczenia, zniknął z komputera. Odtworzyć go trudno, muszę to sobie darować, natomiast nie chciałbym tracić nasuwających się nieodparcie uwag i wniosków.

Pierwsza uwaga, jaka się narzuca, to stwierdzenie, że ludzkość, a właściwie rządy krajów szczególnie odpowiedzialnych za nasze losy, dopiero po 150 latach intensywnej emisji CO2, którego nagromadziło się w tym czasie około 2,5 mld ton powodując kilkakrotne zwiększenie jego stężenia, zorientowały się, że sytuacja jest groźna i trzeba na gwałt szukać ratunku.

A jest tylko jeden sposób: zredukować do minimum energetykę cieplną, ale jak to zrobić, skoro samego węgla spalamy 5 mld ton rocznie, podobną ilość w jednostkach węglowych produktów ropy naftowej i zbliżoną do nich gazu ziemnego. Dochodzą do tego inne paliwa, z drzewem na czele.

Konferencja paryska, zwołana dla wypracowania metod ograniczenia emisji CO2 ograniczyła swoje zainteresowanie do wąskiego tematu paliw kopalnych, a szczególnie węgla, ignorując fakt, że jest to tylko fragment nierozdzielnego procesu niszczenia przyrody przez bezmyślną działalność człowieka. Odnosi się nawet wrażenie, że była ona zwołana nie tyle w celu ratowania środowiska naszego bytu, ile zredukowania możliwości produkcji energii przez dwa kraje zużywające najwięcej węgla: Chiny - 2 mld ton rocznie i Stany Zjednoczone - 1 mld ton.

Przy okazji niemiecko-unijna władza skorzystała z możliwości uzyskania jeszcze jednego pretekstu do zaatakowania Polski. Polskie zużycie węgla dla celów energetycznych nie jest największe w Europie, jak już o tym pisałem, zarówno Niemcy jak i Czesi zużywają w przeliczeniu na powierzchnię kraju kilkakrotnie więcej od Polaków. Pani Merkel posłużyła się przy tym celowo fałszywą argumentacją, żeby tylko był powód na dopadnięcie Polski. Pomijam już fakt, że polskie zużycie węgla w skali globalnej, a o takiej mówić należy chcąc rozwiązać problem, jest absolutnie nikłe i sięga około 1 %.

Cała historia z totalną napaścią na Polskę przypomina nieco sytuację dobrego technicznie, ale niechętnie atakującego boksera, zapędzonego do rogu przez prymitywnego zawodnika, zasypującego gradem bitych na oślep, nieprawidłowych ciosów. Najwyższy czas zadania ciosu prostującego i odrzucającego przeciwnika, a następnie użycia celnych uderzeń zniechęcających ostatecznie do kontynuowania bijatyki.

Takim ciosem powinno być między innymi zgłoszenie konieczności podjęcia kompleksowych działań w skali globalnej w celu zwalczania nagromadzonego zanieczyszczenia, zarówno atmosfery, jak i ziemi i wód. Musi być też dokonany rachunek odpowiedzialności za istniejący stan, uwzględniający historyczne osiągnięcia. Bez trudu można stwierdzić, że największy udział mają Niemcy, kraje Beneluxu i Anglia w Europie, Stany Zjednoczone w Ameryce i Japonia w Azji. Chiny, które obecnie przodują, to zaledwie ostatnie lata.

Takie wyliczenie jest potrzebne dla ustalenia poziomu materialnej odpowiedzialności i zaangażowania w powszechny fundusz oczyszczania świata. W pierwszej kolejności jest to obowiązek poszczególnych państw na swoim terytorium, nie wszystkie jednak są w stanie podołać ciężarowi kosztów i, uwzględniając obiektywne okoliczności, powinny otrzymać stosowną pomoc.

Są też niezbędne przedsięwzięcia wspólne, których koszt powinien być pokrywany z zasobów funduszu.

Polska ma kolosalną szansę na zgłoszenie w formie żądania - projektu organizacji całego przedsięwzięcia. Bronimy w tej chwili całej Europy przed dywersyjnym zalewem imigranckim, ale oprócz słownych wsparć nie otrzymujemy żadnej realnej pomocy. Jest okazja żeby ten stan rzeczy wykorzystać dla naszego kontrataku, a nie ograniczać się do rozpaczliwej i “płaczliwej” obrony.

“Bek jagnięcia rozjusza lwa”. Może w tym przypadku raczej nie lwa, a hieny, która z naszych jęków rozgłośnie się śmieje. Trzeba koniecznie tę “hienę” uciszyć za pomocą silnego ataku na wszelkie jej niegodziwości, których zebrało się co nie miara. Musi być to jednak dokonane z odpowiednią siłą ekspresji, a nie w formie petycji do samego sprawcy, co jest dotąd nagminną praktyką. Jedynym wiarygodnym adresatem jest Rada Europejska, tylko odpowiednio przygotowana, a nie kupiona przez Niemców jak to zwykle bywa. Okazją jest odejście pani Merkel (po dziadku Kaźmierczak), szczególnie zawziętej na Polskę. Wprawdzie nie wykluczone, że w jej przekonaniu jest to wyraz wyjątkowej “sympatii” do dziadkowej ojczyzny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka