Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
198
BLOG

„Odwilż” w stosunkach z Rosją

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Wspólne z Rosją zabiegi o uratowanie Mołdawii z rządów przestępczej oligarchii świadczą po raz wielokrotny o tradycyjnej gotowości na kompromis z każdym kto tylko objawi chęć grabieży.

Bowiem pokój jest rzeczą cenną, wartą poświęcenia szczególnie obcej wolności, a nawet bytu.

Cała historia Europy XX i XXI wieku zbudowana jest na tej zasadzie. 

Agresorom rzucano na pożarcie słabszych sojuszników w zamian za ułudę chwilowego pokoju do następnych żądań. W ostatecznym rachunku wojny i tak nie uniknięto, ale już w trakcie jej trwania dokonano następnych takich operacji oddając Stalinowi pół Europy za udział w sprowokowanej przez niego wojnie.


Przez 45 powojennych lat Europa zachodnia nie pozwoliła Stalinowi i jego następcom na powtórkę z nieodległej przeszłości, lecz nie zawdzięczając własnemu twardemu stanowisku tylko amerykańskiej obecności.

Jak tylko Amerykanie zredukowali stan swojej obecności w Europie natychmiast powrócono na starą drogę ustępstw wobec agresora.

Stała się niestety rzecz znacznie gorsza – zawarto spółkę z agresorem, może nie tak daleko posuniętą jak pakt Ribbentrop – Mołotow, ale sądząc po faktach, dość ścisłą.

Na tej drodze Putin ma do odnotowania dwa niewątpliwe sukcesy:

- uzależnienie Europy od rosyjskiej ropy, a szczególnie gazu,

- praktyczną bezkarność w odniesieniu do działań agresywnych na Kaukazie i Ukrainie.

Można wprawdzie zakwestionować fakt istnienia formalnego porozumienia Niemiec i Rosji w odniesieniu do losów obszaru między tymi krajami, ale nie ma to większego znaczenia w świetle całego ciągu zdarzeń.


Zagrożeniem dla tego stanu są objawy chęci powrotu do Europy sygnalizowane przez Trumpa. Odczytywane jest to jako zamiar przeciwstawienia się agresywnym zamiarom Rosji, a w szerszym kontekście pomniejszenia jej roli jako konkurenta dla Ameryki w światowej rozgrywce.

Nie udało się, jak dotąd, stworzyć w Europie bloku dostatecznie silnego ażeby mógł przeciwstawić się układowi niemiecko rosyjskiemu, gdyż montowane przez Polskę „trójmorze” nie wykazuje ani większej siły, ani aktywności.

Gdyby połączone głosy tych w większości dyskryminowanych w UE krajów wystąpiły solidarnie to mogło by to wpłynąć zarówno na zmianę oblicza Unii jak i na stosunki z Rosją.

Takie możliwości ciągle istnieją, jednakże wymagają znacznie większego stopnia zaangażowania ze strony amerykańskiej.

Opuszczenie UE przez Wk Brytanię, jedynego w NATO liczącego się militarnie amerykańskiego sojusznika, osłabia możliwości dokonania zmian w europejskim układzie.

Pozostaje jeszcze Ukraina, ale jak na razie wyłącznie jako obciążenie z niewyraźnymi szansami na wydobycie z rosyjskiej strefy wpływów.

Jak na razie poza Polską Trump zdecydowanych sojuszników w Europie nie ma, a na domiar złego Putin zaszantażował możliwością zacieśnienia współpracy z Chinami.


W ten sposób chce najwyraźniej nawiązać do Orwellowskiego układu „trzech mocarstw” grając na możliwość uzyskania lepszej oferty od Stanów Zjednoczonych.

Przy okazji może to być wykorzystane jako atut w oswojeniu Europy i uznania specjalnych rosyjskich praw na obszarze Europy środkowej.


W całej tej grze brakuje jednak Putinowi środków na jej realizację, gdyż trend spadku wpływów ze sprzedaży ropy i gazu jest oczywisty mimo chwilowej poprawy sytuacji w 2018 roku. Dla ropy brakuje możliwości nie tylko wzrostu, ale nawet utrzymania poziomu wydobycia, dla gazu spadek cen i poszukiwania przez odbiorców alternatywnych źródeł zaopatrzenia.

Rosji grozi redukcja wpływów z eksportu węglowodorów nawet o 50% w stosunku do szczytowych osiągnięć. W sytuacji braku innych, liczących się źródeł dochodu trudno będzie Rosji odgrywać nadal rolę światowego mocarstwa.

Wprawdzie, zapewne niechcący, Trump podał jej pomocną dłoń w postaci dopuszczenia do zwyżki cen ropy mimo zapowiadanej stałej obniżki - nawet poniżej 40 dolarów za baryłkę. Utrzymanie tego poziomu cen rozwiązałoby problem rosyjski i krajów Opec, niestety nie stało determinacji czy zdolności oporu w stosunku lobby naftowego.

To wydarzenie jest bardzo pouczające w ocenie wartości zobowiązań Trumpa, podobnie zresztą jak i sprawa płn. Korei, która mimo szumnych zapowiedzi nie drgnęła. Nie udało się do tej sprawy wciągnąć Chin z którymi stosunki pogorszyły się za sprawą wojny celnej.

  

Putin może sądzić że pojawiła się dlań okazja do włączenia się w chińską rozgrywkę, brakuje mu tylko możliwości zastąpienia Stanów Zjednoczonych w wymianie z Chinami.

Jest to bowiem rząd wielkości nawet do biliona dolarów rocznie, czyli niemal dwudziestokrotnie więcej niż stać na to Rosję wraz z całym EUG. 

Mamy zatem najlepszy sprawdzian jakiej skali „mocarstwem” jest Rosja.

Wojna chińsko amerykańska nie będzie się toczyć na polu militarnym, ale w sferze gospodarczej, a w tej dziedzinie Rosja jest tylko dostawcą surowców zmuszonym do jednokierunkowej obsługi zachodniej Europy przez istniejący system przesyłowy.

Zawsze można jednak próbować postraszyć co przynosiło dotąd pewne zyski szczególnie na rynku europejskim.


Na tym tle wizyta Dudy u Trumpa jawi się głównie jako sukces amerykański wskazujący że sojuszników w Europie mu nie brakuje i to takich którzy na ochotnika i za własne pieniądze są gotowi wspierać Amerykę.

Dla Polski jest to też sukces bezprecedensowy – uzyskanie po raz pierwszy w historii deklaracji Stanów Zjednoczonych o gotowości wspólnej obrony.

Jak ten związek będzie wykorzystany będzie można przekonać się nawet w niedalekiej przyszłości. Trumpa bowiem czeka nieuchronnie sprawa Iranu, a bez udziału Rosji nie da się jej rozwiązać wg amerykańskiego scenariusza dyktowanego przez lobby proizraelskie.

Mamy zatem do czynienia z działaniami przygotowawczymi do właściwej rozgrywki, która prędzej czy później musi nastąpić, nawarstwiło się bowiem za dużo spraw zaczętych, ale nie dokończonych.

Najgorsze co może nas spotkać to przegrana Amerykanów na wszystkich frontach i wtedy wracamy do rozbitego koryta czyli układu niemiecko rosyjskiego.

Mając jednak na względzie ilość atutów po obu stronach w najgorszym przypadku można liczyć na kompromis, posunięcia Putina wyraźnie wskazują na pogodzenie się z takim kompromisem i liczenie na wypróbowaną ustępliwość zachodniej Europy.

Dużo zależy od tego czy Trump wytrwa w deklarowanej postawie i czy wygra wybory w 2020 roku.

Możliwości Polski w tej grze są niewielkie, ale jeżeli udałoby się zmobilizować kilka europejskich krajów do współdziałania w procesie „zmiany oblicza tej /europejskiej/ ziemi” to szanse na powodzenie wzrosłyby znacznie.  

W tym sensie gra jest warta świeczki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka