TV Trwam otrzymała w końcu miejsce na multipleksie. Trudno powiedzieć, co faktycznie spowodowało zmianę stanowiska KRRiT, ale wydaje się, że można przyjąć, iż mobilizacja społeczeństwa i sprawność organizacyjna miała jakiś na to wpływ. Miejsce na multipleksie, to jednak nie koniec, a w zasadzie dopiero początek. Dzięki temu sukcesowi TV Trwam dociera do ponad 90% mieszkańców Polski. Nie można tego zmarnować.
Nie ma publicznie dostępnych badań pokazujących, które programy w dotychczasowej ramówce TV Trwam cieszą się największą oglądalnością, w związku z tym, nie jestem w stanie określić, co może być flagowym programem, przyciągającym widzów. Mamy jednak dostęp do badań ogólnych. Te wskazują, że najpopularniejsze programy, to przede wszystkim wydarzenia sportowe, główne serwisy informacyjne, różnego rodzaju programy rozrywkowe, a także filmy i seriale. Wydaje się zatem niezbędne, by w perspektywie czasu TV Trwam była w stanie nabyć prawa do wyświetlania „Pasji” Mela Gibsona czy „Narodzenia” Catherine Hardwicke i innego tego rodzaju „superprodukcji”. Wcześniej może uda się zdobyć prawa np. do starego amerykańskiego serialu „Detektyw w sutannie”, którego scenarzystą był amerykański filozof-tomista Ralph McInerny. Taki jest niezbędny kierunek, jeśli mamy mówić o potencjalnym sukcesie w wymiarze oglądalności
Jednakże, gdy myślę o TV Trwam, rodzi mi się inne pytanie. Czy TV Trwam w ogóle w takiej rywalizacji o widza ma ochotę brać udział? Trudno nie odnieść wrażenia, że TV Trwam jest telewizją dla wtajemniczonych, pewnego rodzaju rodzinną stacją telewizyjną, w której do ludzi spoza rodziny podchodzi się z dystansem. W postkomunistycznej Polsce jest to być może uzasadnione, ze względu na wrogość otoczenia, ale w duchu katolickim można by taką postawę nazwać brakiem poczucia misji ewangelizacyjnej. Być może moje spostrzeżenie jest błędne, ale wydaje się, że największe otwarcie na inne środowiska, podczas którego do studia telewizyjnego zapraszano m.in. Rafała Ziemkiewicza czy Bronisława Wildsteina odbyło się stosunkowo niedawno i wiązało się z obroną elementarnej zasady, jaką jest wolność słowa, a nie z wielkim projektem ewangelizacyjnym czy wspólnotowym.
Tymczasem, jeżeli uznajemy, że TV Trwam jest przede wszystkim stacją religijną, to w pierwszej kolejności rodzi się pytanie o skuteczne środki ewangelizacyjne. Wiadomym jest, że ewangelizacja w pierwszej kolejności wymaga spotkania się ludzi, niemniej telewizja, jak i inne mass-media, co nie jest przecież jakiś specjalnych odkryciem, ewangelizacji może sprzyjać lub ją utrudniać. Obowiązki telewizji katolickiej są olbrzymie, a jej skuteczność konieczna. Stąd i moje początkowe wnioski o niezbędności amerykańskich popkulturowych produkcji, które są atrakcyjne dla widzów. No właśnie, trzymając się ortodoksji, trzeba pozwolić sobie na rozmach.
Szansa jest, ale przed Telewizją Trwam stoi z jednej strony wyzwanie technologiczne, a z drugiej – nie mniej ważne – mentalno-biznesowe, tzn. przebicie się do reklamodawców i uzyskanie przychodów z reklam, które umożliwią tej stacji rozwój. Czy się uda? Lepiej, żeby się udało, wszak grzech zaniedbania, także jest grzechem. Jeżeli z 90% zasięgu, wyniknie tylko 2-3% udziału w rynku, to niezawodny znak, że ojciec Rydzyk i inni ojcowie Redemptoryści tę dużą szansę, jaką w ostatnich dniach otrzymali, najzwyczajniej w świecie zmarnowali.
Inne tematy w dziale Polityka