Marcin Wrona, korespondent “Faktów” w Stanach Zjednoczonych, podzielił się gorzką refleksją na temat obecnej sytuacji w tym kraju. Reporter obchodzi 19-lecie rozpoczęcia pracy w Ameryce, nie ukrywa jednak, że nie jest w nastroju do świętowania. “Ameryka bardzo się zmienia”.
Atak w Waszyngtonie i ponura rocznica Marcina Wrony
W 2006 r. Marcin Wrona został korespondentem “Faktów” w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz od lat pozostaje najważniejszym dla widzów TVN źródłem wiedzy o sytuacji w Ameryce, na przestrzeni lat zdając relacje z takich wydarzeń, jak wybory prezydenckie w 2020 r., szturm na Kapitol czy próba zamachu na Donalda Trumpa. Reporter niedawno obchodził 19. rocznicę swojej pracy w USA, z okazji czego opublikował wpis w mediach społecznościowych. Jak jednak podkreślił, nie jest w nastroju do świętowania – wszystko to przez kolejną strzelaninę, która wstrząsnęła amerykańską opinią publiczną.
27 listopada w centrum Waszyngtonu, w pobliżu Białego Domu, doszło do ataku na członków Gwardii Narodowej patrolujących okolice metra. Dwóch żołnierzy zostało rannych, a sprawcę, 29-letniego Afgańczyka ewakuowanego do USA w ramach specjalnego programu, szybko zatrzymano i przewieziono do szpitala. W pierwszych doniesieniach pojawiły się błędne informacje o śmierci funkcjonariuszy, jednak gubernator Wirginii Zachodniej później je sprostował. Prezydent USA Donald Trump określił zdarzenie jako akt terroru i zapowiedział wzmocnienie patroli w rejonie centrum miasta.
Gorzka refleksja korespondenta. Wrona: Ameryka bardzo się zmienia
Obecny na miejscu zdarzenia Wrona zdobył się na ponurą refleksję dotyczącą obecnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz stwierdził, że Ameryka, którą zastał 19 lat temu, była zupełnie innym miejscem niż obecnie, wskazując na postępującą spiralę przemocy i powszechność strzelanin w miejscach publicznych.
“Tym, którzy obchodzą Święto Dziękczynienia. Życzę, żebyśmy zawsze mieli być za co wdzięczni. Dziś mija 19 lat od mojego przyjazdu do USA. Wtedy w to święto opowiadaliśmy o indykach i paradach, dziś o strzałach koło Białego Domu i rannych żołnierzach. Ameryka bardzo się zmienia” – skwitował.
Lęk o bezpieczeństwo i wcześniejsze doświadczenia
Przed trzema tygodniami dziennikarz ciężko przeżył doniesienia o obecności uzbrojonego napastnika na uniwersytecie w Charlottesville, gdzie studiuje jego córka – chociaż alarm okazał się być fałszywy, reporter nie ukrywał oburzenia samym faktem, że studenci są zmuszeni barykadować się w salach wykładowych. “Do cholery, uczelnie i szkoły nie powinny być jak okopy przy linii frontu” – pisał wówczas Wrona.
na zdjęciu: Waszyngton, USA. Ogrodzony przez służby teren, gdzie doszło do strzelaniny, w której zginęło dwóch żołnierzy Gwardii Narodowej. fot. PAP/EPA/WILL OLIVER
Salonik
Inne tematy w dziale Polityka