W poniedziałek przed warszawskim sądem ruszy proces w jednej z największych afer finansowych w historii Polski. Na ławie oskarżonych zasiądzie 62 osoby, w tym byli szefowie SKOK Wołomin. Prokuratura zarzuca im działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, która przez osiem lat miała wyłudzić ponad 3 miliardy złotych. Sprawa jest tak obszerna, że akt oskarżenia ma 29 tomów.
Proces, na który Polska czekała dekadę
We wrześniu odbyło się spotkanie przygotowawcze w sądzie. Pojawiło się kilkudziesięciu oskarżonych, ich obrońcy i przedstawiciele pokrzywdzonych. Do końca 2026 roku zaplanowano już 18 terminów rozpraw.
Prokuratorzy nad aktem oskarżenia pracowali niemal 9 lat. Prokuratura z Gorzowa. Do sądu trafił w 2023 roku. To zwieńczenie głównego śledztwa dotyczącego działań grupy przestępczej w latach 2006-2014.
Głównym oskarżonym jest Piotr P., były agent Wojskowych Służb Informacyjnych i były wiceprzewodniczący rady nadzorczej SKOK-u Wołomin. Prokuratura oskarża go o kierowanie grupą przestępczą i wyrządzenie szkody przekraczającej 3 miliardy złotych.
Piotr P. został już skazany w innych sprawach związanych z aferą SKOK. W marcu 2025 roku dostał prawomocny wyrok 8 lat więzienia za zlecenie brutalnego pobicia Wojciecha Kwaśniaka, byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.
W innej sprawie, która zakończyła się w sierpniu 2025, prokuratura domaga się dla niego 15 lat więzienia za "pranie" 358 milionów złotych. Prokurator Agnieszka Leszczyńska oceniła wtedy to działanie jako "przemyślane, wyrachowane, bardzo skomplikowane i na ogromną skalę".
Jak wyglądał mechanizm wyłudzeń SKOK
Według śledczych, grupa przestępcza działała od maja 2006 roku do października 2014 roku. Mechanizm był prosty, ale skuteczny.
Prokuratura informowała: „Działania tej grupy polegał na tym, że osobom, które godziły się w zamian za korzyści majątkowe składać wnioski o pożyczki i kredyty w SKOK Wołomin, dostarczane były podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości wynagrodzenia".
Ludzie, którzy zgodzili się pomóc za pieniądze, dostawali:
- Fałszywe zaświadczenia o pracy i zarobkach
- Dokumenty, które zawyżały wartość nieruchomości służących jako zabezpieczenie kredytu
- Sfałszowane wyceny domów i mieszkań
Kwoty kredytów były bardzo wysokie, od kilkuset tysięcy złotych do kilku milionów. Do września 2013 roku wyłudzano kredyty powyżej miliona złotych. Po kontroli KNF przestępcy zmniejszyli kwoty do miliona złotych.
Karuzela kredytów. Sprytny sposób na ukrycie oszustwa
Najważniejszą częścią oszustw to tzw. rolowanie kredytów. Brzmi skomplikowanie, ale zasada była prosta: raty starszych kredytów spłacano pieniędzmi z nowych kredytów.
Jak wyjaśniają śledczy: "Raty wcześniej uzyskanych pożyczek i kredytów były spłacane ze środków pochodzących z kolejno uzyskiwanych w ten sam sposób pożyczek i kredytów, tak aby utrudnić wykrycie przestępczego procederu, jak i po to, żeby wprowadzić w błąd Komisję Nadzoru Finansowego, co do kondycji finansowej SKOK w Wołominie"
Wyłudzone pieniądze trafiały na konta firm w Polsce i za granicą, często na Cyprze. Wszystko pod fałszywymi tytułami, żeby ukryć, kto naprawdę dostaje pieniądze.
Skala afery: 250 tysięcy poszkodowanych
Łączna kwota wyłudzeń w SKOK Wołomin to ponad 3,12 miliarda złotych. Poszkodowanych zostało około 250 tysięcy osób, zwykłych ludzi, którzy trzymali tam swoje oszczędności i zaufali kasie.
Wśród oskarżonych są też byli członkowie zarządu SKOK Wołomin. "Osoby te, mimo obowiązku odpowiedzialnego zarządzania majątkiem SKOK Wołomin, nadużyły powierzonych im uprawnień i nie dopełniły obowiązków". - wyjaśniał Łukasz Gospodarek, rzecznik gorzowskiej prokuratury, która przygotowała akt oskarżenia do rozpoczynającego się procesu.
Do tej pory w różnych sprawach związanych z aferą oskarżono prawie tysiąc osób. Ponad 600 z nich, w tym tzw. słupy, czyli ludzie podstawieni do zaciągania kredytów, zostało już prawomocnie skazanych, a Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił pokrzywdzonym ponad 3 miliardy złotych.
Od dobrej idei do afery na miliardy
Jak to możliwe, że instytucje stworzone po to, by pomagać ludziom, stały się areną jednej z największych afer finansowych w Polsce? Historia SKOK-ów to opowieść o tym, jak dobry pomysł może zostać wypaczony. Jednak kluczowe pytanie w tej sprawie brzmi: dlaczego państwo przez dwadzieścia lat nie miało kontroli nad kasami?
Historia SKOK-ów w Polsce
Pierwsze kasy oszczędnościowo-kredytowe w Polsce powstały już w 1890 roku pod Krakowem. Założył je Franciszek Stefczyk. Idea była prosta: ludzie pomagają sobie nawzajem, pożyczają sobie pieniądze, nie liczą na zysk, po prostu wspierają swoją społeczność.
Po 1989 roku ideę wskrzesił Grzegorz Bierecki. Wzorował się na amerykańskich credit unions (odpowiednikach naszych SKOK-ów). Pomogła mu Światowa Rada Związków Kredytowych. W 1990 roku powstała Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Prezesem został Grzegorz Bierecki, w zarządzie zasiadał jego brat Jarosław i Adam Jedliński. Pierwszym szefem rady nadzorczej był Lech Kaczyński.
Pierwszy SKOK w wolnej Polsce powstał 31 sierpnia 1992 roku w Elektrociepłowni "Gdańsk". Do końca roku działało już 13 kas z 14 tysiącami członków.
Krajowa SKOK. Strażnik czy promotor?
W 1992 roku kilka kas wraz z Grzegorzem Biereckim założyło Krajową Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo-Kredytową. Miała pilnować bezpieczeństwa i pomagać kasom się rozwijać. Bierecki został jej prezesem i sprawował tę funkcję aż do 2012 roku.
Tu pojawia się pierwszy z wielu problemów, Krajowa SKOK miała równocześnie kontrolować kasy i wspierać ich rozwój. To konflikt interesów, bo z jednej strony kontrola, z drugiej promocja wzrostu. Wydaje się, że właśnie ten zapis zaważył na późniejszych nadużyciach.
Ustawa z 1995 roku – pierwsze ostrzeżenia
Już w 1994 roku, gdy tworzono ustawę o SKOK-ach (jej autorem był Adam Jedliński z fundacji założycielskiej), wielu posłów ostrzegało: brakuje kontroli państwowej, depozyty mogą być zagrożone. Sejmowa poprawka wprowadzająca nadzór państwowy została zablokowana przez posłów prawicy.
Ostateczna wersja ustawy z 1995 roku przekazała nadzór nad wszystkimi kasami... Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej. Tej samej, która była związana z ludźmi, którzy zakładali SKOK-i. Państwo straciło kontrolę nad kasami, którym swoje oszczędności powierzyły dziesiątki tysięcy Polaków.
Odrzucona reforma PiS
Gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości tworzył ustawę o Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), zgłoszono poprawkę: objąć też SKOK-i kontrolą KNF. Według źródeł, poprawka została odrzucona głosami... PiS.
W 2007 roku Prezydent Lech Kaczyński nadał ordery 30 wysokim działaczom SKOK-ów. Grzegorz Bierecki dostał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Rok później do Sejmu trafiły dwa projekty ustaw o SKOK-ach: jeden od Platformy Obywatelskiej, drugi prezydencki. Projekt z Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przy współpracy m.in. Adama Jedlińskiego, zawierał fragmenty identyczne z propozycją napisaną przez same SKOK-i w 2006 roku. Formalnie wprowadzał nadzór KNF, ale jednocześnie dawał dużo władzy Krajowej SKOK.
Sejm przyjął projekt PO. Prezydent Lech Kaczyński, wcześniej związany z fundacją założycielską SKOK-ów, skierował jednak ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Skargę później wycofał prezydent Bronisław Komorowski (poza kilkoma artykułami). Trybunał nie kwestionował nadzoru, ale zastrzegł, że przepisy muszą lepiej chronić niezależność spółdzielczości.
Ustawa weszła w życie dopiero w październiku 2012 roku, po kilku dobrych latach sporów politycznych.
Nikt nie widział, nikt nie słyszał?
Gdy w 2013 roku inspektorzy KNF w końcu zaczęli kontrole, odkryli nieprawidłowości w 44 z 55 kas. Wykryto cały system wyłudzania kredytów na podstawionych ludzi.
Co umożliwiło działanie przestępców przez osiem lat?
- Brak kontroli państwa – do 2013 roku kasy kontrolowała tylko Krajowa SKOK, której zależało na dobrej opinii całego systemu
- Karuzela kredytów – spłacanie starych kredytów nowymi ukrywało problem
- Opóźnienia prawne – państwo przejęło kontrolę dopiero w 2012 roku, gdy system był już mocno chory
Kontrola KNF w lutym i marcu 2013 roku ujawniła poważne problemy. Jak wynika z oficjalnych dokumentów KNF. Komisja wtedy wydała zalecenia dotyczące jakości kredytów i płynności finansowej.
Jednak tempo reakcji KNF może budzić kontrowersje. Raport NIK z grudnia 2023 roku wskazał, że działania były opóźnione. W dokumentach Prokuratury można wyczytać, że NIK stwierdziła, że wprowadzenie zarządcy komisarycznego nastąpiło za późno. Natomiast sama KNF tłumaczy, że działała w granicach swoich uprawnień prawnych.
KNF kontra SKOK
Gdy KNF przejęła kontrolę, okazało się, że 37% kredytów w kasach było niespłacanych na czas. System miał ogromne problemy: złe kredyty, niejasne powiązania między firmami, mnóstwo nieprawidłowości.
W kwietniu 2014 roku doszło do brutalnego pobicia Wojciecha Kwaśniaka, wiceszefa KNF, który kontrolował SKOK. Jak informowała Rzeczpospolita, sprawcy chcieli zatrzymać działania Komisji wobec SKOK-u Wołomin. 11 lat później zapadł prawomocny wyrok za zlecenie tego pobicia.
Kwaśniak po wyroku komentował "Ciągle wierzę, że w naszym państwie nastąpi refleksja i zostanie podjęte odpowiednie działanie oczyszczające struktury państwa z ludzi, którzy nigdy nie powinni pełnić funkcji publicznych".
Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił pokrzywdzonym ponad 3 miliardy złotych. Procesy wciąż się toczą.
Na koniec czerwca 2025 roku w Polsce działało 18 kas. 8 z nich ma poważne problemy finansowe i jest pod specjalnym nadzorem KNF.
Grzegorz Bierecki – założyciel SKOK-ów w senackiej Komisji Finansów
Grzegorz Bierecki, który stworzył system SKOK-ów, od 2011 roku jest senatorem. Startował jako kandydat niezależny z ramienia PiS i należy do klubu PiS.
Od samego początku kariery w Senacie zasiadał w Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, właśnie tej, która zajmuje się ustawami dotyczącymi rynku finansowego, w tym SKOK-ów. Przez różne kadencje był zastępcą przewodniczącego albo przewodniczącym komisji.
W maja 2024 roku stracił stanowisko zastępcy przewodniczącego. Według mediów, to efekt jego wypowiedzi podczas procesu o pobicie Wojciecha Kwaśniaka. Bierecki pytany wtedy o sprawę Kwaśniaka powiedział "Nie zawsze jest tak, że bandyta bije tego dobrego".
Kto ponosi odpowiedzialność?
Historia SKOK-ów pokazuje, jak dobra idea może zostać zniszczona przez brak kontroli i powiązania z polityką. Jednak niektóre pytania pozostają do dziś bez jednoznacznej odpowiedzi:
- Czy to była wada prawa, czy celowe działania lobby, że państwo przez dwadzieścia lat nie kontrolowało kas?
- Jaką rolę odegrały powiązania polityczne między założycielami SKOK-ów a kolejnymi rządami? Czy konflikt interesów Krajowa SKOK miała równocześnie kontrolować kasy i je rozwijać był nieunikniony?
To pokazują, że przez prawie dwadzieścia lat ludzie związani z Grzegorzem Biereckim skutecznie bronili autonomii kas. Mówili o solidarności i samopomocy. Kolejne rządy zarówno PiS, jak i PO, z nie do końca wiadomych powodów odkładały, wprowadzenie prawdziwej kontroli.
Państwo zareagowało dopiero gdy system zaczął się walić. Za zwłokę zapłacili zwykli ludzie, którzy trzymali w SKOK-ach swoje oszczędności, i podatnicy.
red.
Fot: Główny oskarżony Piotr P., były agent Wojskowych Służb Informacyjnych i były wiceprzewodniczący rady nadzorczej SKOK-u Wołomin/PAP
Inne tematy w dziale Społeczeństwo