Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński
3768
BLOG

Wojciechowi Wenclowi pod rozwagę

Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

 

„Dbajmy o polszczyznę” – wzywa w tytule notki http://wojciechwencel.blogspot.com/2011/02/dbajmy-o-polszczyzne.html na swoim blogu Wojciech Wencel. I rozwija tę myśl:
Wczoraj otrzymałem propozycję stałej współpracy z tygodnikiem „Uważam Rze” (całokolumnowy felieton raz na dwa tygodnie). Odmówiłem.

Po pierwsze, nie wezmę udziału w żadnym projekcie firmowanym przez Pawła Lisickiego. Uniemożliwia mi to pierwsza zasada Walki Cywilnej prowadzonej od września ubiegłego roku: „Bojkot wszelkich działań zmierzających do osłabienia ducha w społeczeństwie, szczególnie prób pomniejszenia rangi katastrofy smoleńskiej i pamięci bohaterów, którzy 10 kwietnia 2010 roku polegli za ojczyznę”. W kategorii tych działań mieszczą się „wstępniaki” ogłaszane przez Pawła Lisickiego w „Plusie Minusie” po 10 kwietnia 2010 roku.

Po drugie, publikowanie w gazecie eksponującej błąd ortograficzny w tytule byłoby dla mnie uwłaczające.”
I jak może to skomentować publicysta „Rzeczpospolitej”?
Mógłby np. zacząć pastwić się nad Wenclem, który przecież publikował kiedyś w „brulionie”, w towarzystwie nie  jakichś tam ortograficznych grepsów, tylko utworów typu „Flupy z pizdy”. Nie mówię, że Wencel powinien teraz z tego powodu sam siebie spalić na stosie, ale mógłby być nieco bardziej względny.
Ale mniejsza z tym. Każdy ma prawo popaść w nawet przesadny arystokratyzm ducha czy formy. Ważniejsze jest Wenclowe przesłanie ideologiczne, sformułowane przezeń w skądinąd figlarnym dwuznaczniku „dbajmy o polszczyznę”. Polszczyznę – rozumianą jak mniemam jako nie tylko poprawność językową, ale i polskość. Polskość prawdziwą, polskość polską, polskość Wolnych Polaków, zatruwaną miazmatami sceptycyzmu przez rozmaitych Lisickich.
I tu można byłoby zacząć sążniście polemizować. Na przykład stwierdzić, że używanie w politycznym konflikcie, dziejącym się w niepodległym, demokratycznym państwie określeń-haseł rodem z czasów okupacji jest nie tylko nieadekwatne do rzeczywistości, ale też pachnie brzydko, bo szantażem moralnym.
Ale po co wdawać się w długą polemikę? Może lepiej napisać tak: uwłaczające moralnie jest dla mnie dyskutowanie z szantażystami moralnymi. A uwłaczające intelektualnie – z wyznawcami sztucznej mgły. Tych ostatnich przy okazji mógłbym nazwać świrami. I poczuć się przez chwilę bardzo fajnie.
Nie. Jednak nie. Bo wyklucza to staroświecka przyzwoitość.
No i wojna polsko-polska rozwaliła już tyle, że lepiej nie pogłębiać podziałów. Nie obrażać drugiej strony. Choćby dlatego, że konflikty dziś przeżywane jako ostateczne w końcu wypalą się. I kiedyś być może z ludźmi, z którymi mimo wszystko więcej łączy, niż dzieli, można będzie próbować razem zrobić coś dla, przepraszam za patetyczność, Polski. Niech lepiej nie uniemożliwią tego słowa, które teraz można byłoby beztrosko rzucić.
Co Wojciech Wencel powinien, jak sądzę, rozważyć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura