Powoli kończy się festiwal imprez związanych z dwudziestą rocznicą wyborów 4 czerwca. Ich rozmach i ładunek emocjonalny dowodzą, że to, co bywa pejoratywnie określane jako "polityka historyczna", ma jednak znaczenie i to często fundamentalne.
Wrocławski Ośrodek "Pamięć i Przyszłość" wrzucił swój kamyczek do tego ogródka, współogranizując na wrocławskim Rynku wystawę "Wrocław '89. Ostatni rok Peerelu". Reakcje przechodniów na pokazane tam fotografie mówią o tamtym okresie równie wiele, jak same zdjęcia. A może nawet więcej.
Pierwsze pejoratywne dopiski przechodniów pojawiły się na banerach jeszcze przed oficjalnym otwarciem wystawy. Adam Michnik miał zamalowane na czarno zęby, a na fotografii przedstawiajacej demonstrację przeciwko podwyżkom cen ktoś dopisał "Okradliście mnie". Dzień później ślady do tym "społecznym odzewie" usunięto przy pomocy środka do czyszczenia toalet (marki nie podaję, by nie robić kryptoreklamy). Kolejne spontaniczne komentarze były dopisywane praktycznie codziennie. Oczywiście, można zżymać się na te akty zwykłego wandalizmu (gwiazdy Dawida, genitalia), czy frustracji / desperacji (dopiski typu: "dziś ja głoduję", czy mój ulubiony: "Policja mnie bije 2009"). Ale można też potraktować je jako swego rodzaju papierek lakmusowy.
Jak wynika z moich ( i nie tylko moich) obserwacji, nie wszystkie dopiski były dziełem podpitych małolatów. Autorami wielu z nich byli kulturalnie wyglądający ludzie w starszym wieku. Jeden z nich, obserwując kolejną próbę wyczyszczenia banerów, skomentował : "Wtedy Moskwa kazała czyścić napisy, dziś Bruksela". Absurd? Na pewno. Frustracja? Być może. Ale...
W rocznicowych obchodach 4 czerwca widoczny był zamiar, by uczynić z tamtych wyborów mit założycielski wolnej od komunizmu Polski. Reakcje przechodniów na naszą ( i nie tylko tę zresztą) wystawę pokazują, że to się po prostu - w takiej formie - nie uda. A w każdym razie będzie bardzo trudne. 4 czerwca jako symbol kształtowania wspólnoty wolnych obywateli zbyt wielu z tej wspólnoty wyklucza. Czy jest szansa, by ich trwale "przywrócić"? Na razie ci wykluczeni (często działacze antykomunistycznej opozycji) tego dnia rozpamiętują rocznicę "nocnej zmiany" i upadku rządu Jana Olszewskiego ( aż słychać złośliwy chichot Historii) .
Czy chcemy, by 4 czerwca stał się odpowiednikiem peerelowskiego 1 maja - oficjalnym świętem władz w oderwaniu od odczuć i pamięci obywateli? Szkoda pięknego letniego dnia.
Katarzyna Uczkiewicz
tekst jest wyrazem prywatnych poglądów autorki