Kokosiński wypełnił aplikację online w sprawie karty kredytowej, w dużym brytyjskim banku. Strona internetowa zamigotała profesjonalnie, serwer pracowicie przemielił dane kandydata a potem nastąpiła wiekopomna reakcja.
Spełniasz wymogi, człowieku, i karta jest twoja!
Po czym nadszedł sms: karta jest w drodze. Był tylko jeden problem.
Mimo, że Kokosiński wielokrotnie próbował wbić, w odpowiedniej rubryce aplikacji, numer swojego flatu, (czyli mieszkania), próby spełzły na niczym. Stanęło w końcu na tym, że karta zostanie wysłana na numer całego budynku. A budynek jest duży i mieszkań w nim wiele.
Kokosiński próbował logować się na kartowy „online banking”, który został aktywowany w momencie przyznania mu karty – z jakichś jednak tajemnych przyczyn, złośliwy serwer bankowy nie chciał wpuścić go na jego własną stronę.
Kokosiński zadzwonił, więc do biura obsługi klienta – zanim jednak zdążył porozmawiać z żywym przedstawicielem banku, automat telefoniczny, męskim i mocnym głosem, zażądał od niego numeru kary.
A rzeczonego numeru karty Kokosiński jeszcze nie miał, bo sprawa była świeża a „online banking” odmawiał współpracy.
Kokosiński wysłał, więc maila do biura obsługi klienta, w którym zawarł szczegółowy opis problemu.
Odpowiedź była szybka i profesjonalna: proszę zadzwonić tu i tam, na wskazany numer telefonu, a załatwimy sprawę.
Kokosiński odetchnął z ulgą i zadzwonił. Nim jednak zdążył porozmawiać z żywym przedstawicielem banku, automat telefoniczny, mocnym i męskim głosem, zażądał od niego numeru karty…