paweł solski paweł solski
718
BLOG

Kto w Polsce jest wrogiem wolności słowa?

paweł solski paweł solski Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Na tak postawione pytanie jest tylko jedna odpowiedź. Wszyscy uczestnicy sceny politycznej. Czy usytuowani są po prawicy, czy po lewicy lub w centrum, wszyscy jak jeden mąż nienawidzą wolności słowa. W Polsce, jak wiemy, konstytucja „gwarantuje” obywatelom wolność słowa w artykule:

54 punkt 1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

Punkt 2 owej konstytucji przeczy, punktowi 1., gdyż stanowi:

Art. 54 punkt 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.

Jeżeli w punkcie 1 każdemu zapewnia się wolność… etc., to, dlaczego w punkcie 2 dopuszcza się koncesjonowanie? Gdzie tu logika. Poza tym zwróć Szanowny Czytelniku uwagę, że zabrania się tylko cenzury prewencyjnej, a nie wszelkiej. Na tej podstawie sądy nakazują w sprawach cywilnych różnego rodzaju ingerencje cenzorskie. Tymczasem - jak zapis o wolności słowa brzmi w konstytucji USA?

Jest to poprawka 1. Uchwalona 15 grudnia 1791 roku i stwierdza – Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających wykonywania praktyk religijnych, ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy lub naruszających prawo do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawienie krzywd.

Jak więc widać, można zgrabnie i bez oszustw. Kiedy porównasz Szanowny Czytelniku oba zapisy, to zrozumiesz, na czym polega demokracja amerykańska, a na czym polega demokracja polska. Demokracja polska jest pseudodemokracją, która ma mamić społeczeństwo i stwarzać równocześnie możliwość - tym, którzy przechwycili środki terroru państwowego - skutecznego ciemiężenia obywateli.

Artykuł 54 jest zwyczajnym ograniczeniem wolności słowa, ale napisanym tak, aby - dla osoby nieobytej z logiką prawa - wydawał się gwarancją wolności. Naprawdę punkt drugi likwiduje wolność słowa i poddaje go całkowitej kontroli aktualnej sitwy politycznej. Pamiętasz, Szanowny Czytelniku walkę o TVTRWAM? Właśnie dzięki artykułowi 54 punkt 2. można było skutecznie blokować możliwość przyznania koncesji. Dziś, gdyby J. Kaczyński rzeczywiście chciał prawdziwej wolności słowa, wprowadziłby poprawkę do artykułu 54 punktu 2 konstytucji w brzmieniu, np. – Wszelka cenzura środków społecznego przekazu w czasie pokoju jest zakazana. Wszelkie koncesjonowanie prasy, radia, telewizji i innych środków przekazu jest zabronione.

Oczywiście nie ma co marzyć o takiej sytuacji. Wręcz przeciwnie, wolność słowa ciągle ulega w RP ograniczeniu. Oto w kodeksie karnym znajdziemy artykuły, które w sposób szczególny mają ograniczać wolność słowa i są w całkowitej sprzeczności z - i tak ułomnym - artykułem 54 konstytucji. Mamy więc artykuły 133, 135 paragraf 2, 212, 216, 226, 255, 256, 257, są też artykuły pozakodeksowe naruszające wolność słowa. Jak więc widać, ustawodawcy - czyli zgromadzenie kobiet i mężczyzn na ulicy Wiejskiej - lekko traktują sobie artykuł 54 punkt 1. Konstytucji, uważając słusznie, że konstytucyjny zapis o wolności słowa jest tylko sloganem, który stosuje się, aby zagranica dopuściła do międzynarodowego koryta przedstawicieli danej kliki. Wolność słowa jest więc rodzajem alibi.

W rzeczywistości wolność słowa w Polsce nie istnieje. Nie można nazwać wolnością słowa sytuacji, gdy mówi się oczywistości i nie ponosi się za to konsekwencji. Wolność słowa sprawdza się wówczas, gdy dochodzimy do tematów drażliwych. Tematów naruszających ogólne status quo, czy też szkodzących danej grupie interesów lub podważających mniemania określonych grup społecznych lub też demaskujących prawdziwe cele danych zbiorowości. Wówczas, jeżeli usiłuje się uruchamiać aparat represji i terroru państwowego, mamy widomy dowód, iż wolność słowa jest iluzją. Wrogowie wolności słowa w swojej bezbrzeżnej głupocie sądzą, iż terroryzując społeczeństwo narzucą swoją prawdę. Specjalistami w takim działaniu są oczywiście socjaliści wszelkiej maści. Ponieważ zdają sobie sprawę, że ich doktryna jest oparta na wierutnym kłamstwie i wykorzystaniu emocji, bardzo boją się prawdy. W Europie mają dość łatwo. Europa, wbrew buńczucznym wypowiedziom, nie jest kontynentem wolności i demokracji. Greckie pojęcie autonomii jednostki i jej wolności zostało szybko w Europie zmiażdżone przez oligarchiczny system rzymski. Szczególnym złem, które Europie wyrządził oligarchiczny system rzymski jest hipokryzja społeczna. Rzym, jak wiemy, był republiką, w której tak naprawdę władzę sprawował satrapa cesarz. Senat był wyłącznie dekoracją. Równość obywateli Rzymu polegała na tym, że każdy z nich mógł łatwo z wolnego obywatela, za sprawą kaprysu cesarza lub jego zauszników, stać się - niewolnikiem. Niewolniczy system rzymski za sprawą ideologii przybyłej z Północnej Afryki przekształcił się w system feudalny, czyli każdy stał się niewolnikiem, gdyż każdy był czyimś wasalem. Król był wasalem papieża, jako zastępcy Boga na ziemi. Dopiero pod koniec XVIII wieku system ten upadł, by przepoczwarzyć się w Europie w swoistą hybrydę pseudo wolności. Owo poczucie pseudo wolności generowało liczne konflikty, które dały w efekcie dwie wojny światowe i dalsze konflikty. Jednak Europejczycy nadal nie zrozumieli, że początkiem wszelkiego zła jest europejski brak wolności słowa.

W USA zrozumiano, że wszelka ekspresja polityczna jest lepsza niż konflikt zbrojny. Dlatego w Ameryce strzeże się wolności słowa, jako bezpiecznika chroniącego przed przeradzaniem się konfliktów społecznych w starcie zbrojne. Socjaliści w USA są bardzo z tej sytuacji niezadowoleni. Dlatego, podobnie jak prawo ludu do broni zwalczają na wszelkie sposoby, tak i wolność słowa chcieliby zniszczyć w ojczyźnie Marka Twaina. Do tego celu służą im dwa kałachy wymierzone w głowy demokratycznych Amerykanów. Pierwszy kałach, to poprawność polityczna. Jest to sposób na bardzo przemyślne ubezwłasnowolnienia przeciwnika, poprzez narzucenie mu za pomocą niby neutralnych słów własnej, socjalistycznej, a więc antydemokratycznej ideologii. Socjaliści wrzeszczą - Nie mówimy na murzynów „murzyni”, tylko „Afroamerykanie”! Choć w rzeczywistości ludy negroidalne wywodzą się z Półwyspu Arabskiego, z którego migrowały do Afryki i wymordowawszy Pigmejów, prawdziwych Afrykańczyków, zaanektowały czarny kontynent. Socjalistom nie chodzi jednak o prawdę lub dobro murzynów, tylko chcą sterroryzować demokratycznych obywateli USA, nakazując im - wbrew zasadom własnego języka - nazywać kłamliwym neologizmem czarnych. Oczywiście takich słów, które mają terroryzować obywateli jest w magazynku poprawności politycznej wiele. Jeżeli jednak jakiś Amerykanin nie poddaje się werbalnej przemocy socjalistów, wówczas usiłuje się go zamordować przy pomocy kałacha, który nazywa się – mowa nienawiści. Co to jest mowa nienawiści? To wszystko, co w danej chwili socjalista uzna, że będzie poręczne w terroryzowaniu obywateli. Przykładowo, dziś nasza cywilizacja boryka się z ideologią islamską, która udaje religię. Socjaliści, którzy utracili swoje juczne zwierzęta, czyli proletariat, za pomocą, którego przechwytywali władzę absolutną w prymitywnych krajach, obecnie ciągle poszukują wierzchowców i osłów, które okulbaczone ich urojeniami, pozwolą im znów przypuścić szturm na wolne społeczeństwo. Przez jakiś czas pokładali nadzieję w mniejszościach seksualnych, ale jak sama nazwa wskazuje - są to mniejszości. Postanowili więc użyć ideologii islamskiej, która w zakresie likwidacji wolności jednostki jest siostrzana z socjalizmem. Dlatego każda krytyka islamu, każde odrzucenie tej ideologii ze względu na jej charakter wrogi jednostce i tym samym demokracji, jest piętnowane. Ponieważ tej ideologii ulegają głownie ludy prymitywne, krytykowanie tej ideologii jest nazywane rasizmem. Dlaczego socjaliści tak kochają islam? Ponieważ jest to naturalne podglebie dla niewolnictwa. Socjalistom zaś, zawsze i wszędzie, chodzi o przywrócenie niewolnictwa, jako ustroju obejmującego całą naszą planetę.

Czy wolności słowa bronią więc konserwatyści? Oczywiście, że nie. Oni z kolei chcieliby ludzkość uwięzić w kokonie różnych zabobonów, przebrzmiałych sloganów i dawno skisłych autorytetów. Dla nich - jak i dla socjalistów - jednostka jest zagrożeniem, dlatego wolność słowa traktują jak niebezpieczne narzędzie. Z tego powodu dążą do utrzymania cenzury pod pretekstem ochrony: a to autorytetu, a to rodziny, a to dziatek, etc. Razem, więc z socjalistami skrycie knują, uważając, że lepiej już zgodzić się na nazywanie murzynów dziwacznym neologizmem „Afroamerykanie”, niż pozwolić, by jednostka miała prawo do wolności słowa.

W Europie sprawa wolności słowa jest już przegrana. Zarówno z powodu przeszłości niewolniczej i totalitarnej naszego kontynentu, jak i z powodu pogarszającego się w sposób zastraszający poziomu intelektualnego Europy. Jedyne miejsce, w którym wolność słowa jest i będzie obroniona, to USA. W Ameryce siły republikańskie zdają sobie sprawę, iż wolność słowa, tak jak prawo do indywidualnego posiadania broni są nieodzownymi filarami bytu republiki.

Czy USA może coś zrobić, by poprawić zakres wolności słowa, na przykład w takim kraju jak Polska? Bardzo dużo – wystarczy uświadomić tylko tutejszym klikom politycznym, że USA nie będzie strzegła i wspomagała wolności państwa, które jest wrogiem wolności słowa. Ameryka musi tylko chcieć użyć swych atutów.                        


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka