paweł solski paweł solski
697
BLOG

Do czego J. Kaczyńskiemu potrzebny jest R. Biedroń

paweł solski paweł solski Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

Właściciel socjalistycznej formacji PiS nauczył się, że aby wygrać wybory - parlamentarne, prezydenckie - należy korzystać z rad najbardziej doświadczonych w tej materii, czyli Amerykanów. Dlatego w swojej walce politycznej ciągle odwołuje się do mechanizmów i tricków stosowanych w USA.
Jednym z takich mechanizmów jest powoływanie sztucznych bytów politycznych, które w swej retoryce są daleko bardziej agresywne niż konkurent kreatora takiego sztucznego bytu. W USA ten mechanizm przećwiczono skutecznie na Georgu Herbercie Wolkerze Bushu, 41 Prezydencie USA. Prezydent Bush starał się o reelekcję w momencie, gdy był zwycięzcą w wojnie z Irakiem o państwo sprzymierzone z USA - Kuwejt. Po wygranej wojnie, zwanej I wojną iracką, G.H.W. Bush miał 87% poparcie wśród Amerykanów i wydawało się, że nic nie jest w stanie mu zagrozić w drodze do reelekcji. Należy podkreślić, że wojna z Irakiem była pierwszą dużą wojną wygraną przez USA, co było skutecznym antidotum po urazie wietnamskim. Mając, zdawałoby się, beznadziejną sytuację, analitycy wyborczy partii demokratycznej wpadli na, wydawałoby się, szaleńczy plan, że należy na scenę polityczną wprowadzić postać, która umieści się, niby poza spectrum partii demokratycznej, jednocześnie będzie krytykować Prezydenta G.H.W. Busha z niby jego pozycji ideowych; i w ten sposób uda się sprowadzić elektorat republikański na manowce. Jednocześnie kandydat demokratów będzie mógł zachowywać postawę ambiwalentną wobec, bądź co bądź, bohatera narodowego, jakim wówczas był zwycięzca I wojny irackiej - 41 Prezydent USA. Uznano, że takim idealnym kandydatem do destrukcji wobec republikanów, będzie miliarder z Teksasu – Ross Perot. Był on już wcześniej używany przez demokratów w celach sabotażowych wobec republikanów, jak i względem Prezydenta Ronalda Reagana, ale zabiegi okazały się całkowicie nieskutecznie, gdyż genialny Reagan doskonale znał się na sztuczkach komunistów i nie dał się wplątać w misterną prowokację. Jednak tym razem obiektem agresji miał być nie genialny polityk, ale elektorat amerykański mało zorientowany w zawiłych grach wyborczych. Ross Perot wystartował więc jako kandydat niezależny oraz efemerydy partyjnej powołanej dla większego kamuflażu wyborczego. Miliarder z Teksasu z miejsca w sposób obelżywy oraz nadzwyczaj agresywny zaczął lżyć kandydata republikanów wyzywając go od: zdrajcy, pachołka dyktatora Iraku ( chodziło o skruszenie nimbu Prezydenta, który wygrał wojnę) oszusta niedotrzymującego zobowiązań (podatki), itp. Media, będące zazwyczaj agendami partii demokratycznej, robiły wielką klakę Perotowi i oto z pozycji ideologicznych, które można określić słowami „im gorzej dla USA, tym lepiej”, nagle przedzierzgnęły się w ortodoksyjnie patriotyczne. Sztab wyborczy Prezydenta USA musiał dzień i noc odpierać cudaczne zarzuty Perota, który oczywiście nawet nie dostrzegał stojącego obok niego kandydata demokratów B.J. Clintona. Clinton zaś powtarzał jak mantrę komunistyczny slogan – „Gospodarka głupcze”. Nikt w USA nie zwrócił uwagi, że rząd federalny powinien trzymać się z dala od gospodarki, a nie grzebać w niej swoimi chciwymi łapskami. Drugi człon sloganu miał ocieplać wizerunek kandydata na Prezydenta USA, który uciekł od służby wojskowej i był, po ucieczce z USA, wiceprezesem sowieckiej organizacji międzynarodowej umieszczonej w Pradze, tak zwanego Światowego Związku Studenckiego. Jednak republikanie jak zwykle nie potrafili wykorzystać sytuacji, a jednocześnie musieli tłumaczyć się z zajadłych ataków Perota. W efekcie Bush przegrał i Clinton został Prezydentem USA. W czasie reelekcji Clintona manewr z Perotem powtórzono, ale tym razem kandydat z Teksasu nie brał przezornie udziału w debatach prezydenckich, aby przypadkiem nie zakłócić wygranej Clintona. Jak pokazały badania w 1999 roku, mimo to urwał on jednak około 8% głosów reelektowi, gdy w wyborach wcześniejszych zabrał Bushowi prawie 20%.
Zatem taka „podstawka” jest bardzo przydatna, tylko nie można jej wykorzystywać zbyt często. W Polsce „rekrutację pod obcą flagą” - bo tak należy nazwać zabieg zastosowany w USA, a wywodzący się z gier operacyjnych wywiadów - zastosowano już w pierwszych wyborach parlamentarnych, gdy powołano tak zwaną „Polską Partię Przyjaciół Piwa”. Efemeryda ta zebrała wystarczającą grupę wyborców idiotów, by przez jedną kadencję znaleźć się w sejmie. Co ciekawe okazało się, że faktyczny założyciel partii - wbrew legendom opowiadanym przez byłego członka egzekutywy pop pzpr Estrady Poznańskiej, jakoby to on był animatorem owej formacji - to Leszek Bubel, człowiek, który w PRL był królem złotych łańcuszków komunijnych i innych wyrobów ze złota i dał się już w III RP poznać, jako „gorący” antysemita. Później mieliśmy „Ruch Palikota”, pod przewodnictwem producenta i handlarza alkoholem, który z kompulsywnego katolika i homofoba przekształcił się, niczym bohater socrealistycznej agitki, w równie kompulsywnego miłośnika homoseksualistów i różnego rodzaju perwerów.
W każdym wypadku twory te miały za zadanie dewastować elektorat określonej partii politycznej i tym samym zabezpieczyć interesy wyborcze rzeczywistego hegemona politycznego.
Niektórzy z Szanownych Czytelników zapewne pamiętają angielski serial satyryczny - „Mała Brytania”. Jednym z wątków jest postać „jedynego geja we wsi” kreowanego przez genialnego komika - Matta Lucasa. Postać ta jest przykładem, jak wykorzystuje się w celach wyłącznie partykularnych sytuację osób o orientacji homoseksualnej. W takiej też roli – „jedynego geja we wsi” postanowiono obsadzić R. Biedronia. Jako absolwent Technikum Hotelarskiego, a następnie magister politologii jednej z licznych „Sorbon” na głuchej polskiej prowincji, po „iluminacji” w Berlinie, R. Biedroń zaczął być lansowany najpierw przez brukowe media – sławetne brodzenie Biedronia w fekaliach, a następnie, gdy stał się postacią w miarę rozpoznawalną, w/w pasowano na „jedynego geja we wsi III RP”. Gdyby oczywiście R. Biedroń posiadał jakąkolwiek wiedzę historyczną na temat sytuacji społeczności homoseksualnej w Polsce na przestrzeni wieków, to nie dałby się wmanewrować w taki ciemnogród lewicowy, w jakim rezyduje.  R. Biedroń wiedziałby, że w polskiej obyczajowości i prawie I RP, funkcjonowało pojęcie „braci polskich”, czyli jeżeli dwaj szlachcice pałali do siebie afektem, to wówczas mogli zawrzeć w kościele, przed ołtarzem, związek braterski, który rodził określone skutki prawne: dziedziczenie, opieka zdrowotna, itp. Poza tym w Polsce osoby o orientacji homoseksualnej nigdy nie były wykluczane lub poddawane ostracyzmowi. Jedyny zarejestrowany wątek takiej sytuacji dotyczy księcia Sanguszki, którego wydalono z obozu wojskowego, gdyż oddawał się uciechom cielesnym z otrokami (chłopcy w wieku 10 -15 lat), czym odciągał ich od nauki rzemiosła wojennego. W XVIII wieku Król Poniatowski nie miał żadnych oporów opisywać swój związek seksualny z ambasadorem Anglii na dworze carycy Katarzyny. W wieku XIX nikt nie robił afery z powodu romansu między Chopinem a C.K. Norwidem. W tym samym wieku Maria Konopnicka, jako osoba o wybujałej erotyce utrzymywała związek homoseksualny ze swoją kochanką - artystką malarką i rysowniczką. Jej rysunki przedstawiające Konopnicką są powszechnie znane. Należy podkreślić, że twórczyni „Na jagody” była doskonałym graczem giełd w Szwajcarii, Anglii, etc. Zapewniało jej to pełną niezależność finansową i pozwalało na podróże z kochanką dokoła świata i nikt z powodu tego związku nie czynił Marii Konopnickiej brewerii. Na przełomie wieku XIX i XX, gdy bestialsko znęcano się nad osobami homoseksualnymi, papieżycą trybad (lesbijek) była międzynarodowa gwiazda kina niemego. Przecudniej urody, nasza Stasia Napierkowska występująca w filmach, jako księżna Stacia de Napierkowska. To za sprawą Napierkowskiej, Germaine Saisset – Schneider znana pod nazwiskiem męża Luisa Dulac, odkryła swoją właściwą tożsamość seksualną i stała się pierwszym reżyserem kobietą oraz zajęła miejsce obok takich geniuszy europejskiego kina awangardowego tamtych czasów, jak Abel Gance, czy Jean Epstein. Jej najwybitniejszym osiągnięciem jest film – „La Coquille et le Clergyman”. Równie słynna Suzy Solidor była częstym gościem w przedwojennej Warszawie i jako gwiazda światowej estrady, lansowała polską muzykę rozrywkową na scenach międzynarodowych. Ona również świadomość swojej tożsamości zawdzięcza Stasi Napierkowskiej. Podobnie, jak Napierkowska, genialna Tamara Łempicka nigdy nie kryła się ze swoją tożsamością i przez swoją sztukę pokazała światu jak kobiecość widzi trybada.  Nie można też pominąć Alicji B. Tokles, stałej towarzyszki życia Gertrudy Stein. Dziś z Alicji robi się Żydówkę wbrew niej samej, gdyż stale podkreślała, że wywodzi się z poznańskiego, ze szlacheckiej rodziny, a jej tata był oficerem w Legionach Marszałka. Po pierwszej wojnie światowej nikt nie prześladował homoseksualistów i nie było penalizacji takich związków w IIRP. Wręcz przeciwnie. Najwybitniejszy poeta IIRP - Józef Czechowicz miał za kochanka 12 letniego chłopca, z którym, jako partnerem, przeżył 12 lat i nikt nie robił z tego powodu afery. Polska była oazą dla wszystkich osób o seksualności odmiennej niż potoczna. W Polsce bywali tacy czołowi przedstawiciele społeczności homoseksualnej, jak Andre Gide, Jean Genet, Luchino Visconti, czy autor powieści „Pan Norris się przesiada”, która posłużyła za kanwę mega hitu scenicznego i filmowego - „Kabaret”, Christopher Isherwood, którego „Dzienniki” stały się swego rodzaju ideologią dla Amerykanów poszukujących własnej tożsamości; jego wieloletnim partnerem również był polski nastolatek. Druga RP wyróżniała się na tle innych krajów europejskich otwartością i tolerancją w zakresie obyczajowym.   Dopiero po II Wojnie Światowej za sprawą lewicy, homoseksualiści zaczęli być prześladowani w Polsce. Przy czym należy podkreślić, że to prześladowanie nigdy nie przybrało takich rozmiarów jak w Sowietach, Niemczech, czy UK, w których to krajach po prostu zadręczano osoby o tożsamości seksualnej odmiennej niż potoczna. W RFN do 1969 roku można było za sam związek homoseksualny dostać 20 lat więzienia. O UK nawet nie będę pisał, gdyż Szanowny Czytelnik na pewno zna sytuacje w tym kraju.
Tak więc, idea R. Biedronia - oparcia walki o prawa społeczności o tożsamości seksualnej odmiennej niż potoczna obyczajowość o paradygmat lewicowy - jest całkowicie chybiona, a wpychanie społeczności o obyczajowości inwersyjnej w bagno osobistych wrogów Pana Boga, to całkowita droga na manowce absolutne. Poza tym to przyklejenie się do formacji R. Biedronia przedstawicieli imperialnych marzeń niemieckich o odebraniu Polsce Śląska jest dla tego ruchu wręcz zabójcze. Należy pamiętać, że jedynym pozytywem, który dryfuje w oceanie lewicowej zdrady, jest odzyskanie dla Polski ziem utraconych na rzecz Niemców w toku zmagań Polaków z ekspansjonizmem Berlina. Dziś zaś R. Biedroń, jako nowa lewica, tak jak Bierut, który jako I sekretarz Komunistycznej Partii Śląska oddawał Śląsk Niemcom, chce tylnymi drzwiami wprowadzić Niemców do Śląska. Widocznie ta lewica nie jest taka nowa. Zwłaszcza, gdy policzymy ile w formacji R. Biedronia pęta się drugo szeregowych towarzyszy z SLD. Należy też pamiętać, że sam inicjator jest byłym uczestnikiem SLD, a dziś jego pucerami są b. sekretarz generalny, b. wiceprzewodnicząca SLD. Widzimy, więc tu prawidłowość, której imię: Magdalena Ogórek. Jak wiemy osoba ta kandydowała, jako przedstawicielka SLD na Prezydenta RP i tak kandydowała, że jej celem w istocie okazała się wygrana aktualnego prezydenta państwa.
Tu dochodzimy do sedna sprawy. PiS jest partią socjalistyczną, która roszczenia i urojenia socjalne połączyła z religią. Tworząc monolit socjalistyczny, o jakim zawsze marzył towarzysz Szmaciak, tylko fiksacja religijna i imperializm Moskwy stały na przeszkodzie. PiS zapewnia lumpenproletariat, że będzie mógł żyć, tak jak w PRL - na koszt innych i jednocześnie kultywować obrzędowość, do jakiej przywykł, a którą określa mianem religii. Z R. Biedroniem posłużono się tym samym mechanizmem, tylko, że zadaniem jego formacji jest wyprowadzeniem na manowce elektoratu PO. Dlatego z jednej strony absolwent hotelarski z Nowego Sącza proponuje te same ekscesy komunistyczne, co PiS, a z drugiej strony ozdabia je świecidełkami laickości, praw społeczności LGTB, etc. R. Biedroń ma tak samo jak R. Perot zwabić i następnie utopić elektorat PO w politycznym bagnie. W jakim więc celu babrze się w socjalistycznych odchodach, które zaburzają te jego bajania o państwie świeckim i inne błahostki, sztucznie rozdymane? Otóż chodzi tu o ewentualną współpracę w przyszłym parlamencie z PiS. Oczywiście, jest pucer PiS, czyli Kukiz, ale JK wie, że od przybytku głowa nie boli i przyszła koalicja PiS, Kukiz, formacja R. Biedronia byłaby bardzo na rękę PiS. Taka koalicja łagodziłaby parafialny charakter socjalistycznej formacji PiS, jednocześnie go wzmacniając od strony komunistycznej. Poza tym, ponieważ i Kukiz, i Biedroń chcieliby dobrać się do naszych pieniędzy, każdy z nich chce zostać premierem, w sytuacji koalicji, o jakiej piszę, obie przystawki PiS ścierałyby się ze sobą i oczywistym byłoby, że premierem będzie osobnik z PiS, a ci dwaj mogą liczyć na wicusia. Należy pamiętać, że Biedroń pochodzi z Nowego Sącza, a więc z matecznika najwierniejszych pucerów JK. Takie więzi sąsiedzkie pozwalają na wiele sekretnych działań. Podobnie było z A. Lepperem, który był sąsiadem Przemysława Gosiewskiego. Zadzierzgnięcie się współpracy odbyło się poprzez matkę Gosiewskiego, która była członkinią egzekutywy top pzpr na terenie Darłówka i z tego powodu miała bardzo bliskie kontakty z Lepperem.  Komunistyczny program R. Biedronia i socjalistyczna ideologia PiS świetnie do siebie pasują. Tak jak socjalistyczny PPS i komunistyczna PPR. W przypadku formacji Biedronia sprawdza się to, co na temat projektu R. Biedronia, powiedział Jarosław Kuźniar – fałsz, fałsz, fałsz.
Tylko od nas Polaków zależy, czy kolejny raz damy się nabrać na ten chytry plan.                  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka