paweł solski paweł solski
205
BLOG

Bohaterowie naszych czasów

paweł solski paweł solski Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Obserwując działalność zjednoczonego socjalistycznego obozu, zwanego w celach taktycznych „zjednoczoną prawicą”, zarządzającego aktualnie naszym krajem, odnosi się nieodparte wrażenie, iż bohaterami, a co zatem idzie, wzorcami owej formacji - są dwie postacie z historii Polski i Ameryki Środkowej.
To, że z historii Polski - nie powinno nikogo dziwić, było nie było, żyjemy w III RP. Również nie powinno nas zaskakiwać, że z historii Ameryki Środkowej, wszak nader śmiało ojczyzna nasza jest spychana w bagno republiki bananowej, a więc bohater Meksyku jest tu jak najbardziej na miejscu. Poza tym Polska w sensie socjologicznym, tak bardzo nie różni się od federacji meksykańskiej.
Ludność o niskim poziomie intelektualnym, przeważnie chłopi poddani indoktrynacji religijnej, której korzeni należy szukać na piaskach pustynnych Afryki Północnej. Nawet ludowy antyklerykalizm jest podobny.  Za sąsiada, tak jak my, mają mocarstwo, które wyszarpało Meksykanom kawał kraju, podobnie jak nam Polakom nasz wschodnio – północny sąsiad. I niektórzy polscy politycy na pewno chętnie ruszyliby śladami Alvero Obregona, któremu w końcu łeb musiał odstrzelić prawy rzymski katolik, by powstrzymać owego osobistego wroga Pana Boga. Mimo zasadniczych różnic klimatycznych, socjologicznie i politycznie już stajemy się lustrzanym odbiciem Meksyku.
W zakresie osobistym, aktualni zarządzający Polską są zwierciadlanym odbiciem obywatela II RP niejakiego Icka Borucha Farbarowicza urodzonego w roku 1897 niedaleko miasta Łomża, a zamordowanego przez Niemców w Otwocku 11 listopada 1939 roku.
Rzeczony bohater naszych czasów, do historii Polski i historii literatury polskiej przeszedł, jako Urke Nachalnik. Ów pseudonim sam sobie nadał uważając, że w ten sposób zbuduje sobie sławę bohatera. „Urke” – znaczy złodziej, w gwarze kryminalistów Rosji Carskiej, sowieckiej i obecnej. Zaś „Nachalnik”, wedle Icka miał oznaczać – bohaterski, śmiały, etc. Niestety w slangu złoczyńców „Nachalnik” – to nie odważny złodziej, a nieudolny, głupio wpadający w łapy policji.
Takim właśnie nieszczęsnym i nieudolnym bandytą, był ów Icek, co to rabinem miał zostać, a w historii zapisał się, jako pechowy złodziej oraz dobry pisarz. Obserwując aktualnych przedstawicieli obecnego reżimu w zakresie prób osobistego przytulenia z zasobów naszego państwa sowitych „kąsków” widzimy, że oni podobnie jak Urke Nachalnik, co chwila zostają przyłapani przez czujną opinię publiczną, na próbie zawłaszczenia tego lub owego. Mimo, iż jak Urke działają na „wydrę” i „nachała” zawsze prędzej niż później, czujne oko opinii publicznej negliżuje ich chciwość.
Oczywiście, tak jak Urke Nachalnik mają oni „blat” - układ z „organami” i od tych „organów” - „kryże” (dach, ochronę), póki co. W jednej ze swoich powieści Farbarowicz opisuje, jak to rabowali magazyn pewnego bogatego sklepu na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Był środek nocy. Nagle otwierają się drzwi i do magazynu wkracza z lampą stójkowy (policjant carski). Ferajna przerażona, jak w dziecięcej grze w „Króla Lula” - zamarła. Policjant pokiwał głową i powiedział: „Spakojno rebiata (spokojnie dzieciaki). „Nie zabutcie tolko o mienia” (Nie zapomnijcie tylko o mnie). Czyż nie przypomina Ci Szanowny Czytelniku ta sytuacja zachowania współczesnych czynowników względem naszych nachalnych urków?
Z jednej strony Urke Nachalnik, z drugiej popularny literat cieszący się umiarkowanym wzięciem w sferach czytelniczych, ale bardzo fetowany przez „ferajnę”, czyli swoich. Na przykład, gdy Farbarowicz przebywał, jako literat w Białymstoku, na miejscowym cmentarzu „chłopcy z ferajny” urządzili libację na grobie płatnego mordercy i gangstera słynnego w sferach noża i rewolweru w Białymstoku i okolicy, chcąc oddać w ten sposób szacunek ich literatowi. Nawet są w życiorysie Urke Nachalnika silne elementy amerykańskie. Urke Nachalnik pisywał również historyjki kryminalne w języku jidysz, które były drukowane w USA w periodykach serwujących czytelnikom tego typu literaturę w języku jidysz. Co pozwalało mu się utrzymywać w II RP na całkowicie przyzwoitym poziomie życia. Różnica bohatera naszych czasów, między aktualnymi polega na tym, że Urke Nachalnik kradł i rabował z nędzy, a nie z chciwości.
Mając już nakreślony portret osobistego bohatera naszych czasów, który jest zwierciadlanym odbiciem osobowości naszych współczesnych nachałów, musimy teraz zarysować portret meksykańskiego bohatera, który w sferze działalności publicznej naszych „dobrodziejów” jest ewidentnie ich wzorcem.
Doroteo Arango Arambula urodził się w 1878 roku, a poniósł śmierć w wyniku zamachu w 1923 roku. Był synem chłopa. Po śmierci ojca musiał zająć się rodzeństwem. Mszcząc gwałt dokonany na swojej siostrze, zabił gwałciciela i musiał uciec w góry do bandytów, by nie zawisnąć na stryczku. Po zgonie szefa bandy, przejął w niej dowództwo i wówczas okazało się, że ma zdolności kierowania dużymi skupiskami zbrojnymi oraz jest wybitnie uzdolniony w zakresie taktyki. Przybrał więc pseudonim Francisco Pancho Villa i wsławił się, jako jeden z bardziej słynnych awanturników Meksyku, których w jego czasach nie brakowało.
Ponieważ Ameryka Środkowa i Południowa była zaściankiem świata, jak to na ziemi niczyjej, bujnie pleniły się tam nie tylko zabobony i przesądy obyczajowe, ale również polityczne. Pancho Villa umiał czytać i pisać, zatem razem z podobnymi sobie bandytami postanowił pokierować życiem Meksyku. Zawarł więc porozumienie z niejakim Emiliano Zapatą, który już trudnej sztuki czytania i pisania nie opanował, że wymordują w Meksyku elitę, kler i zawodowych dowódców wojskowych. Zrabowaną ziemię rozdadzą prymitywnym chłopom, a żyć będą z rabunku i mordu. Tak też uczynili. Za ich sprawą Meksyk pogrążył się w kompletnej zapaści gospodarczej i ten raj, który mógł być krainą mlekiem i miodem płynącą, przemienili w piekło na ziemi.
Pancho Villa okupowanymi ziemiami zarządzał przy pomocy terroru. Wyrżnął elitę meksykańską, a w jej miejsce usiłował zbudować establishment skonstruowany z niepiśmiennych matołków. Nadwyżkę zrabowanych dóbr rozdawał swoim kumotrom. Jednym z jego posunięć, po którym Meksyk nie potrafił podnieść się do końca lat 50 XX wieku, był druk własnych pieniędzy, które rozdawał jak cukierki dzieciom. Bandzior ten uważał, że skoro jego tłuszcza nie posiada pieniędzy, to wystarczy je wydrukować i będzie powszechna szczęśliwość.
Oczywiście, Meksyk błyskawicznie pogrążył się w mega chaosie finansowym oraz gospodarczym. Inflacja sięgnęła wręcz gigantycznych rozmiarów. Rozwydrzony motłoch zasmakowawszy życia na cudzy koszt, czyli z rabunku, mordów i gwałtów absolutnie nie widział powodów, by wracać do trudów dnia codziennego. Kraj o wspaniałym potencjale stał się mekką łotrów i bandziorów. Pancho Villa kupował sobie poparcie Meksykanów tym, co im wcześniej zrabował.
Jeżeli więc przyjrzymy się sytuacji w Polsce, to spostrzeżemy, że pomysł Pancho Villi - jak zagarnąć kraj, jest w pełnym rozkwicie. Nasi wyznawcy ekonomii meksykańskiego rzezimieszka, również śmiało i z przytupem głoszą, że marksistowski pomysł na rabunek szerokich warstw społecznych pod eufemistycznym hasłem – redystrybucji, jest najbardziej twórczym w budowie gospodarki krajowej. Podobnie, jak ich bohater Pancho Villa, to, co zgarnęli zostawiają sobie, a to, co uważają, że zbywa, rozdają gawiedzi, tworząc w ten sposób zastępy rozwydrzonego lumpenproletariatu, który w razie potrzeby będzie można rzucić do walki, gdy zbliżająca się katastrofa gospodarcza zajrzy do naszych domów.
Jak Pancho Villa uważają, że zawsze można dodrukować pieniędzy i już nawet głośno opowiadają kompletne absurdy ekonomiczne, że urzędnicze złodziejstwo, czyli inflacja - jest dobrodziejstwem. Aby utrzymać nadal środki terroru w swoich dłoniach są gotowi, jak ich pierwowzór, rzucić na rynek 42 miliardy złotych, co zakończy się w oczywisty sposób zapaścią gospodarczą, gdyż ekonomia podaży nie polega tylko na sztucznym kreowaniu popytu. Nie rozumiał tego chłop meksykański Pancho Villa i nie rozumieją tego ci, dla których ten południowo amerykański bandyta jest lustrzanym odbiciem.
Opisani dwaj bohaterowie naszych czasów, niczym jeźdźcy apokalipsy zwiastują Polsce ruinę, która w żaden sposób nie będzie przypominać znanej greckiej zapaści gospodarczej, gdyż Polski nikt za uszy nie będzie chciał wyciągać z bagna. Kraj nasz, jak Meksyk Pancho Villi, stanie się ziemią wstrząsaną co chwila paroksyzmami społecznymi, a Polacy będą się miotać od jednego watażki do drugiego, gdyż, jakie wzorce, jacy bohaterowie naszych czasów, takie efekty. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka