paweł solski paweł solski
5472
BLOG

Krystyna Janda - artystka doskonała

paweł solski paweł solski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 300

W Polsce, los zwykle obchodzi się z artystami okrutnie i podle. Szczególnie aktorzy, piosenkarze, estradowcy są w bardzo złej sytuacji, bo zwykle po pierwszym zachłyśnięciu się nimi publiczności, następuje bardzo długi, a czasem aż do śmierci, okres niebytu w świadomości zbiorowej. Trzeba dużo szczęścia oraz absolutnej genialności, aby utrzymać się w czołówce „peletonu” i ciągle budzić emocje publiczności.
Krystyna Janda już na studiach w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie miała to szczęście, że obcowała z największymi geniuszami polskiej i europejskiej sceny. Natychmiast też zaczęła grywać w najbardziej prestiżowych przedsięwzięciach. Jej profesor, genialny Andrzej Łapicki, już w trakcie egzaminu wstępnego zauważył niezwykły talent Krystyny Jandy. Nic więc dziwnego, że powierzył młodej adeptce, główną rolę w „Portrecie Doriana Greya”. Powieść Oscara Wilde, zaadaptował na potrzeby teatru wybitny dramaturg angielski John Osborne sugerując, że rolę Doriana może zagrać dziewczyna. Mistrz Łapicki dostrzegł w Jandzie ten dwuznaczny seksapil, za sprawą którego mogła wcielić się w rolę młodego hedonisty, będącego symbolicznym ujęciem wędrówki współczesnego człowiek przez meandry wyznaczane mu przez jego libido. Jako młodzieniec, obserwowałem, jak na deskach Teatru Małego, młodziutka aktorka przeistaczała się w chłopca, a następnie w mężczyznę o rozszalałym temperamencie. Fantastyczne poprowadzenie przez Krystynę Jandę roli, oznajmiało nam, że oto narodziła się druga Helena Modrzejewska. O tej kreacji mówiło się w całej Warszawie i za jej sprawą Andrzej Wajda powierzył tej młodej, a już w pełni dojrzałej artystce, wspaniałą rolę dziennikarki w „Człowieku z Marmuru”. Ta rola oraz współpraca z jednym z najgenialniejszych reżyserów kina światowego pozwoliły Krystynie Jandzie rozpocząć polską i światową karierę.
Dziś Krystyna Janda jest nie tylko aktorką, ale i reżyserem, producentem teatralnym, i właścicielem teatru. Wszystko to czyni z tej genialnej artystki osobę, która swoją działalnością oraz postawą społeczną, wciąż znajduje się w szpicy intelektualnej polskiej sztuki i polskiego społeczeństwa.
Sztuka Krystyny Jandy jest oparta zarówno o metodę Stanisławskiego, jak i wykorzystuje współczesną wiedzę psychologii, psychiatrii oraz wnioski płynące z szeroko rozumianego freudyzmu. Dlatego Janda, jako świetna obserwatorka zarówno jednostki jak i zbiorowości, doskonale nadaje się na wnikliwego krytyka polskiego społeczeństwa. Szczególnie zaś wyborców głosujących na socjalistycznych agrarystów. Genialna aktorka, prawidłowo rozumiejąc obowiązki artysty, uczciwie i dokładnie opisuje polską  rzeczywistość. Aby właściwie rozpoznać patologię jaka dosięga część naszego społeczeństwa, nie możemy posługiwać się eufemizmami, czy też w imię fałszywie rozumianej spolegliwości uciekać przed adekwatnym określeniem zła. By właściwie rozpoznać chorobę, należy ją nazwać w sposób odpowiadający faktom. Krystyna Janda czyni to odważnie i zgodnie z rzeczywistym stanem rzeczy, czym oczywiście naraża się zarówno reżimowi, jak i - zmanipulowanej przez spatologizowaną inżynierią społeczną - części społeczeństwa polskiego.
Inżynieria społeczna socjalistycznych agrarystów polega w głównej mierze na korumpowaniu mniej elokwentnych Polaków. Osoby te nie posiadają na ogół wiedzy ekonomicznej i są przekonane, że można obejść prawidłowości ekonomii. Jak wykazały badania socjologiczne, aż 66% wyborców socjalistycznego PiS mniema, że zawłaszczane z budżetu państwa polskiego pieniądze i przeznaczane na korupcję mniej elokwentnych, pochodzą z jakiś tajemniczych źródeł własnych aktualnego reżimu. Wyborcy socjalistycznego PiS genetycznie obciążeni mentalnością niewolniczą sądzą, że reżim jest rodzajem demiurga zamieniającego fekalia w złoto. Tymczasem sytuacja jest odwrotna, tylko że spatologizowany i zdezinformowany elektorat nie rozumie tego. Nawet, gdy prawda zaczyna docierać do świadomości wyborców socjalistycznych agrarystów, uczestnictwo w korupcji powoduje przekształcenie się świadomości społecznej w świadomość korupcyjną, która akceptuje zło, na zasadzie współuczestnictwa w patologii. Poza tym socjalistyczni agraryści starają się poprzez zabiegi socjotechniczne wytrącać broń z ręki ich krytyków.
Jednym z takich działań jest przenoszenie zasad i reguł życia towarzyskiego na funkcjonowanie działań społecznych. Przykładem takiego zabiegu jest podnoszenie w dyskursie politycznym płciowości protagonistów. Jest to oczywiście przejaw nieuświadomionego patriarchalizmu seksistowskiego, ale przede wszystkim jest to usiłowanie, z braku argumentów merytorycznych, przeniesienia sporu na płaszczyznę stosunków męsko – damskich. Tymczasem osoba, która decyduje się na udział w życiu politycznym, nie może oczekiwać specjalnego statusu z powodu swojej płci. Fakt, że gangster jest płci żeńskiej nie oznacza, że w związku z tym jego zbrodnie mają jakiś inny wymiar i winny być łagodniej traktowane. Jednak agrarni socjaliści nie potrafiąc sprostać w dyskursie za pomocą argumentów merytorycznych, próbują zmienić wektor dysputy ze społecznego na towarzyski.
Innym ich zabiegiem, jest, jak to określił Witold Gombrowicz, upupianie, czyli infantylizowanie osoby lub danych społeczności, którym socjalistyczny PiS chce uczynić szkodę. Dorosłych ludzi usiłuje się sprowadzić do roli dziatek, które są niesforne, ale dobry tatuś je naprowadzi na właściwą ścieżkę. Takim osobom i grupom społecznym stara się przez ten zabieg socjotechniczny odebrać ich podmiotowość i jego/ich urzeczowić/uprzedmiotowić. Pozbawić podmiotowości i w ten sposób unieważnić ich wszelkie prawa.
Ten sam wymiar ma odczłowieczanie przeciwników – sławetny „element animalny”. W tym wypadku mamy odwoływanie się do spuścizny bolszewików, faszystów i socjalistów narodowych. Odczłowieczanie jest przygotowywaniem własnych kohort na fizyczną eliminację przeciwnika. Zabijanie zwierząt, w określonych okolicznościach jest koniecznością, a cóż dopiero „elementu animalnego”.  
Innym działaniem socjotechnicznym jest sięgnięcie do arsenału ze zbrojowni psychopatów. Otóż, gdy socjopata/psychopata chce komuś wyrządzić szkodę, ale nie może dokonać tego czynu na drodze bezpośredniej przemocy fizycznej, stara się wywołać u swojej ofiary poczucie winy. Temu celowi służy owo „obrażanie się” na osoby lub grupy osób. Zaatakowani w ten sposób, mają doznać poczucia winy i w następstwie tego dokonać samo rozbrojenia na rzecz agresora. Opisany zabieg szczególnie dobrze działa na osoby poczciwe, słabe psychicznie lub o niskiej samoocenie. Osobnicy dokonujący takich patologicznych manipulacji, zwykle zaczynają swoje działanie od zdania: „Zawsze cię/was ceniłem/ceniłam, ale teraz…” i tu następuje wyliczenie, które ma zmanipulować obiekt agresji i wzbudzić w nim poczucie winy, by w następstwie owa osoba na własne życzenie stała się ofiarą agresora, bo w przypadku dalszego oporu ta życzliwa osoba już naprawdę będzie musiała zmienić o nas zdanie, więc nie możemy jej zawieść i lepiej przyjąć rolę ofiary.
Modyfikacją powyższego zdania może być: „Nie jestem zwolennikiem PiS, ale to, co Pan/Pani uczyniła, napisała, etc. powoduje, że nawet ja muszę…” i tu następuje, co dana osoba „musi” uczynić, mimo, że nie jest przecież zwolennikiem PiS. Wszystkie owe opisane socjotechniki zmierzają do kilku celów.
Po pierwsze: mają rozbroić i zastraszyć oraz w następstwie owej anomii uczynić z danej osoby lub grupy osób bezwolne ofiary agresora.
Po drugie: takie rozbrojenie na jawną agresję i celowe czynienie szkody ofierze, ma doprowadzić do akceptacji uprzedmiotowienia oraz akceptacji statusu obywatela pośledniej kategorii.
Po trzecie i najważniejsze: zgoda na te patologiczne działania ma zniszczyć dynamikę społeczną, której wektor jest skierowany przeciw agresorowi i może go unicestwić.
Krystyna Janda, artystka doskonała, świetnie rozumie wszystkie te zawiłości jednostkowej i społecznej dynamiki i dlatego adekwatnie oraz skutecznie - o czym świadczy piana na ustach dezinformatorów oraz propagandystów socjalistycznych agrarystów - uniemożliwia owe szkodliwe działania przeciw nam, Polakom. Artystka doskonała rozumie, że nie nazywanie zła złem jest w rzeczywistości tego zła akceptacją. Agresja, z jaką uderza się w nas, musi znaleźć adekwatną odpowiedź. To właśnie rozumie Krystyna Janda i w sposób godny, właściwy wybitnej artystce, działa.
Wszyscy prawi Polacy muszą zrozumieć, że dziś chowanie się za eufemizmami, nie nazywanie zła złem, głupka głupkiem, łotra łotrem, jest działaniem na szkodę Polski. Postawy asekuranckie, kunktatorskie, oportunistyczne, jak to opisał genialny Franz Kafka w „Procesie”, kończą się bardzo podłym, gorzkim i upokarzającym poczuciem totalnej klęski i nie tylko nie chronią przed klęską, ale wręcz ją sprowadzają na tchórzy. Krystyna Janda, artystka absolutna, rozumie, że życie jest za krótkie, aby je przeżyć jak płaz, czołgając się na brzuchu wobec bezwzględnych agresorów i dlatego chwała jej za tę walkę ze złem, które chce nam, Polakom, odebrać Polskę. Krystyna Janda potwierdza swoją działalnością, że artyści zawsze są awangardą każdego społeczeństwa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo